Spokojnie – nie zawalimy Was tu sensacyjną wiadomością że mieliśmy dwóch Polaków w NHL. Natomiast trzeba koniecznie pochwalić się chłopakami z naszej kadry narodowej, którzy przeżywają bądź przeżyli przygodę za wielką wodą i mieli większe lub mniejsze szanse na występy w najlepszej lidze świata.

3. Adam Borzęcki

apl5Czołowy obrońca biało-czerwonych, dzięki śmiałej decyzji o przeprowadzce za ocean, rozpoczął grę w tamtejszych ligach w 1997 roku. 38-letni dziś defensor najbliżej ligi NHL znalazł się w momencie, gdy kontrakt podpisała z nim drużyna Syracuse Crunch, dzięki czemu w 2000 roku ja, oraz wielu bardzo młodych wtedy fanów NHL ściskało kciuki za trzeciego Polaka w National Hockey Leauge. Ciekawostką był fakt, że Blue Jackets pozyskali z Devils Krzysztofa Oliwę, który niespodziewanie był jednym z kandydatów do zostania kapitanem nowej ekipy.

W 2001 roku Borzęcki odbył tzw. „try-out” czyli próbne zgrupowanie w nowej wówczas ekipie Columbus Blue Jackets. Nowa drużyna, która w wyniku expansion draftu (proces polegający na tym, że nowa drużyna w lidze może pozyskać zawodników z istniejących już drużyn, o ile są to zawodnicy, których drużyny te nie zastrzegły) była w prenatalnej fazie budowy (i mam wrażenie, że są w niej po dziś dzień), co dawało świetną okazję do wbicia się na najwyższy poziom.  Niestety, Borzęckiemu zabrakło szczęścia, choć gra w drugiej najlepszej lidze w Ameryce Północnej to raczej nie pech.

Obrońca reprezentacji Polski w wywiadach podkreślał marzenie ogrze w NHL, które z czasem musiało ustąpić poświeceniu czasu rodzinie. Nie zmienia to jednak faktu, że sympatyczny zawodnik może poszczycić się wspaniałą karierą, a my – jeszcze jednym zawodnikiem z naszego kraju, którym zainteresował się hokej z najwyższej półki.

2. Marcin Kolusz

apl1W 2003 roku, dosłownie znikąd gruchnęła w Polsce wiadomość o tym, że Mariusz Czerkawski może doczekać się następcy na stanowisku „dyżurnego Polaka w NHL”. Istniejąca od kilku lat wtedy ekipa Minnesota Wild wybrała Polaka w 5 rundzie draftu , z numerem 157.

Na wyjątkowe uznanie zasługuje fakt, że obecny kapitan naszej reprezentacji jest JEDYNYM jak dotąd Polakiem, który do draftu w NHL trafił bezpośrednio z polskiej ligi, nie grając wcześniej za oceanem. Zwrócił na siebie uwagę wielkiego świata hokeja występami reprezentacyjnymi w kategorii do 18 lat. Mimo wielu nagłówków o Polaku w NHL, każdy przeciętnie obeznany kibic wiedział, że droga Marcina Kolusza nie wiodła prosto z Polski do Minnesoty. Kolusz trafił do WHA, gdzie jak wielu zawodników, musiał walczyć o swoje miejsce „na górze”.

W NHL Kolusz nigdy nie zagościł, natomiast spędził kilka lat grając w Czechach, by oddać się w końcu grze w rodzimej lidze. nasz absolutnie elitarny 31-letni napastnik jest dziś kapitanem reprezentacji, która zaczyna przypominać nam wszystkim, że Polski hokej potrafi być wielki. Z pewnością szkoda, że nie zagrzał miejsca w NHL, ale swojego bogatego dorobku jak na 31-latka z pewnością Marcin żałować nie może.

1. Alan Łyszczarczyk

apl218-letni napastnik Sudbury Wolves jest dziś u progu tego, co dwaj poprzedni panowie mają za sobą. Syn wieloletniego napastnika Podhala Nowy Targ pojechał za Ocean walczyć o grę ze swoimi idolami.  Liga, w której gra nazywana jest Fabryką Talentów – to stąd wysyła się młodych zawodników na swoją przygodę z najlepszym hokejem świata. Również w tym roku młody talent zmierzy się pierwszy raz z grą w kadrze Jacka Płachty.

Już dziś eksperci mówią, że Alan przeskoczył oczekiwania wobec swojej postawy. W 67 spotkaniach Łyszczarczyk ma 50 punktów, a jego liczne serie punktowe i doskonała gra zespołowa zwróciły uwagę „grubych Bogdanów” z NHL. Optymistyczna wersja wydarzeń jest taka, że Alan zostanie wybrany przez któryś z klubów w 3 rundzie draftu – pesymistyczna zakłada rundę 5-tą. Najpewniej również Polak nie trafi od razu do NHL, a być może powróci do OHL na co najmniej jeszcze jeden sezon.

Choć osobiście mam wielką nadzieję, że młody zostanie wybrany przez Arizona Coyotes (którzy niedawno oddali syna trenera Płachty), to życzę mu po prostu wyboru do NHL i sytuacji, w której za kilka lat będzie mógł sam sobie wybierać oferty z wielu, które do niego nadejdą. Fajnie wspomina się Czerkawskiego i Oliwę, ale jeszcze lepiej byłoby móc przeżywać mecze NHL z Polakiem w składzie. Alan nie daj się !