Ostatnio w środowisku NHL wiele się mówi o słabej produktywności Jonathana Toewsa kapitana Chicago Blackhawks. Jego wydajność na tle kilku kolegów w drużynie, obniżyła się w pewnym stopniu podczas tego sezonu. Odpowiedzialne za taki obraz rzeczy może być kilka czynników, przede wszystkim jego nieco odmienna rola na lodowisku w porównaniu do killerów pokroju Patricka Kane, czy chociażby obniżka formy Mariana Hossy, który w tym sezonie był często kulą u nogi Toewsa w pierwszej linii. Patrząc jednak pod względem ogólnej dyspozycji zespołu – Blackhawks w tym sezonie prezentują bardzo wysoki poziom, a ich ogólna postawa ofensywna głównie dzięki drugiej linii (Kane – Anisimov – Panarin) ma się świetnie i obok pierwszej formacji Dallas Stars uważana jest za najgroźniejszą ligową trójkę, a po ostatnich transferach może być tylko lepiej i z pewnością Joel Quenneville będzie miał większe pole manewru.
Toews poza słabszą skutecznością prezentuje dość wyrównany poziom jako defensywny center, połyka wiele minut w penalty kill (średnio 1:30 w skali sezonu) oraz powerplay będąc kluczowym zawodnikiem w tym fragmencie – 58.4% wygranych wznowień to najlepszy dotychczasowy wynik w całej lidze. Nie jest może tak skuteczny na tyłach na przełomie ostatnich lat porównując go do przodujących centrów pokroju Patrice Bergerona czy Anze Kopitara, ale bez cienia wątpliwości jego kluczowa rola na lodowisku i zdolności przywódcze to najcenniejszy skarb w „Wietrznym mieście”.
Zrozumiałe były wyrazy zaniepokojenia kibiców, gdy wcześniej w tym sezonie Captain Serious brał się częściej za bitki niż za zdobywanie bramek na wagę zwycięstwa. Frustracja, niepokój czy postawa wynikająca po prostu z potrzeby wyładowania swoich emocji? Tak czy siak ten „niespokojny” okres w swojej karierze Toews ma za sobą, a co ciekawe według internautów i użytkowników serwisu hockeyfights.com obie potyczki na pięści wygrał.
Można doszukiwać się wszelkich sensacji w przestojach m.in. Sidneya Crosby’ego, który w pewnym momencie sezonu grał z pordzewiałymi rękami i był praktycznie niewidoczny, odbiegając znacznie od swojej niezachwianej średniej z poprzednich lat (1.325 PPG aktualnie), ale suma sumarum tempo ok. 60 punktów, jakie narzucił Jonathan Toews od początku tego sezonu to z pewnością nic odbiegającego od normy, jeśli pełni zaangażowaną funkcję w kluczowych momentach sezonu, a takich przykładów można przytoczyć sporo począwszy od 2010 roku, kiedy jako kapitan zdobył swój pierwszy puchar z Blackhawks będąc jednocześnie MVP całego turnieju (zdobyty wówczas Conn Smythe Trophy).
Toews to wyborny '2-way’ center i świetny 'all-rounder’. Przez większość sezonu gra w pierwszej formacji tak naprawdę z dwoma 3-liniowcami, a do takich należy Andrew Shaw czy nie potwierdzony jeszcze na dobre w top-six Teuvo Teravainen. Nie wiele centrów byłoby w stanie wyprodukować większą ilość punktów w ciągu całej kampanii. Zeszłoroczny postseason uwieczniony pucharem Stanleya, to 21 punkty Toewsa (10 goli, 11 asyst), 61 strzałów na bramkę (16,4% skuteczności) co jest swego rodzaju normą na tle dotychczasowych rozgrywek, gdzie Blackhawks osiągali minimum finał konferencji, tak więc w tym aspekcie Jonathan wyrobił sobie bez wątpienia kredyt zaufania, który powinien zamaskować dotychczasowy sezon zasadniczy względem skuteczności.
Tutaj pewna bardzo istotna statystyka tylko potwierdzająca znaczący wpływ Jonathana oraz Patricka Kane.
„When Kane & Toews both score goal in same game:
54-6-4 (21-0-0 in last 21) regular season, 6-0 playoffs”
Ponadto podczas offseason w Chicago doszło do kilku większym zmian i swoje barwy musiał zmienić Brandon Saad oddany do Columbus Blue Jackets oraz Patrick Sharp, który odszedł do Dallas Stars i z tego też powodu był spory rozgłos, czy Kane oraz Toews pociągną całą brygadą ofensywną w tym sezonie, tym bardziej że wspominany na początku Marian Hossa ma już swoje lata, jego postawa ofensywna jest coraz słabsza i niestety podatność na kontuzje wzrosła. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane z prędkością światła i Artemi Panarin okazał się strzałem w dziesiątkę, ustalając coraz wyżej swoją poprzeczkę praktycznie w każdej rozegranej kolejce.
W ostatnich dniach szeregi Chicago zasilił Andrew Ladd, Christian Ehrhoff, Dale Weise oraz Tomas Fleischmann i tu ogromny plus dla kierownictwa Czarnych Jastrzębi, którzy od kilku lat nie schodzą z dość wysokiego poziomu, jeśli chodzi o umiejętne zarządzanie rosterem i swoim salary – w dzisiejszych czasach mało który zespół w lidze może sobie pozwolić na taki luksus. Dlatego też patrząc przez pryzmat sezonu regularnego – słabszy sezon kapitana Jastrzębi nie jest aż tak istotną sprawą na tle bardzo wysokiego poziomu, który prezentuje niezmiennie od 2010 roku w fazie playoff, gdzie jego cenne doświadczenie na tle słabszej produktywności obecnych rozgrywek jest „pierwszorzędną” sprawą całego zespołu, który po raz kolejny jest uważany za głównego faworyta.