1 . Czy fani NHL powinni się bać czy cieszyć z nowej sześcioletniej umowy Gary’ego Bettmana z NHL? Lepszy byłby nowy sternik ligi, czy wolimy mieć „zło” po którym wiemy czego się spodziewać?
[wpdevart_poll id=”71″ theme=”1″]
Jonga: Obecny komisarz nie jest do końca taki zły, jak się go maluje. Wiadomo, że sporo decyzji Bettmana można uznać za nietrafione, w końcu był częścią trzech lokautów, a gwizdy przy każdym jego przemówieniu nie są przypadkowe. Z drugiej strony w sporym stopniu przyczynił się do popularyzacji tego sportu w miejscach, które na ogół z hokejem się nie kojarzą, miał swój udział w podpisywaniu nowych umów medialnych, a także pomaga w rozwoju tej ligi.
Bettman sprawuje stanowisko od 1993 roku, przez trzynaście lat sporo się wydarzyło, zarówno dobrego, jak i złego. Trudno stwierdzić, czy nasze znane i oswojone „zło” miałoby lepszego następcę. Może dowiemy się za sześć lat, na ten moment zostajemy przy znanym i chyba jest to dobra decyzja.
Burzyński: Moim zdaniem wybór pomiędzy nowym człowiekiem, a nowym kontraktem dla Gary’ego Bettmana nie mógł zakończyć się innym werdyktem. Co prawda wiele jego decyzji budziło kontrowersje i wątpliwości, to jednak nie były one na tyle niedorzeczne, by zmieniać na gorsze hokejowy świat. Na plus dla Gary’ego rzucam ciągłe propagowanie hokeja w miejscach, w których potencjalne zainteresowanie wydaje się bardzo niskie, a także walka o to, by drużyny przeżywające kryzys starały się z niego wychodzić, a nie ustępować miejsca innym organizacjom.
Poza tym, jak w wielu wypadkach bywa, lepsze jest wrogiem dobrego. Za przykład rzucę tutaj świeżą sytuację z oficjalną witryną NHL i GameCenter, które, będące nie olśniewające ale solidne, zostały zastąpione za coś, co miało być milowym krokiem w dobrą stronę. Rzeczywistość bardzo dotkliwie to zweryfikowała. Podobnie mogłoby być przy przekazaniu ligowych sterów w inne ręce.
Kowal: Odpowiem krótko – nie zaliczam się do zwolenników Bettmana. Nie podoba mi się ignorowanie rynku europejskiego: w kontekście planów założenia drużyny NFL w Londynie czy objeżdżania całego świata przez NBA, odwracanie się od Europy przez NHL to zdumiewające działanie. Nie chcę, by ziścił się scenariusz Igrzysk Olimpijskich bez graczy z NHL, nie chcę kolejnego lokautu… Mógłbym wymieniać tak dalej. Powiedzmy, że wierzę w zjawisko świeżej krwi.
Rutana: Ogólnie nie dziwi mnie w żadnym stopniu fakt, że przedłużyli mu kontrakt. Właściciele ligi go kochają i dopóki gra „twardą piłkę” z NHLPA , dopóty będzie miał zapewniony dożywotnią posadę. Z drugiej strony Gary Bettman nie obchodzi mnie zbytnio. Staram się go nie oglądać a ni nie słuchać bo jest słabym mówcą, nie znam go osobiście ale wiem że to kontrowersyjna postać , która zaszła za skórę wielu fanom NHL, ale są rzeczy na które się nie ma wpływu, choć w 2022 będzie miał 70 lat a to dość poważny wiek na rządzenie ligą. Jedynie czego bym nie chciał, to kolejnego lokautu. Staram się być też optymistą i choć może nie jest idealny, to liczę na stabilność ligi z jego strony. Dla wielu kontrakt Bettmana do 2022 roku to jeszcze większa perspektywa, by wygwizdać go przy nadarzającej się okazji, a dla innych ambitniejsze oczekiwania. Czas pokaże.
Kojot: A czy decyzja o pozostawieniu Coyotes w Arizonie była słuszna czy nie? Moje zdanie znacie, dlatego nie będę tu specjalnie obiektywny. Bettman to główny powód, dla którego mój klub nie podzielił losu np. Atlanta Thrashers i nie udaje teraz jakiejś nędznej kopii dawnych Winnipeg Jets tysiące kilometrów dalej. Lock-out to najgorszy scenariusz, który jednak z Bettmanem ma szansę się ponownie ziścić. Z drugiej strony, wdrażanie nowego człowieka na to stanowisko może przynieść problemy. Co prawda, to istnienie (nowo)tworu jakim jest związek zawodowy hokeistów NHL jest w gigantycznej mierze winien każdemu lockoutowi – ale jednak do tanga trzeba dwojga
Milczarski: Mimo bezgranicznego buczenia jakie Gary dostaje, za każdym razem gdy podchodzi do podium na początku każdego draftu, sądzę że jako przedstawiciel właścicieli każdego klubu NHL robi on dobrą robotę w swoim fachu. Kanadyjczycy nie zgodziliby się z taką opinią, zapewne dlatego że to za czasów Bettmana stracili zarówno oryginalnych Winnipeg Jets jak i Quebec Nordiques. Jednak patrząc na całą sytuację jako na ligę północnoamerykańską to trzeba pochwalić poczynania obecnego komisarza.
Próbując kolejnymi ruchami popularyzować sport w mniej tradycyjnych regionach jak Karolina czy Floryda, za każdym razem nie przychodzi to łatwo, ale z czasem wydaję mi się że przekonuje do swoich warunków kolejnych właścicieli. Nie wszystkie rynki okazują się rentowne, ale jak w każdej inwestycji, jest odsetek ryzyka. Niezaprzeczalnie rozwija on hokej z punktu finansowego. Drużyny NHL nigdy wcześniej nie były warte tak dużo jak obecnie. Trudno mieć jakieś porównanie w obecnych czasach do innych włodarzy hokeja, ponieważ jego mandat trwa od 1993 roku. Dlatego sądzę, że dostał propozycję przedłużenia umowy między innymi dlatego, wiemy co przynosi, a efekty są pozytywne.
2. Kanadyjczycy całkiem serio zadają pytanie – czy Connor McDavid może jeszcze zdobyć Calder Trophy. My raczej na pewno wiemy, że tak. Dla chcącego, w tym wypadku NHL, nic trudnego. Zapytajmy więc inaczej – czy Connor McDavid powinien zdobyć Calder Trophy, jeśli dobrze rozegra pozostałą ćwiartkę sezonu?
[wpdevart_poll id=”72″ theme=”1″]
Jonga: McDavid jest najlepszym debiutantem tej kampanii. 19-latek ma wszystko to, o czym mówiło się przed sezonem, ten hokejowy szósty zmysł. Ale ma też pecha. Gdyby nie kontuzja jestem pewna, że byłby pewniakiem do tej nagrody. Niestety, o ile liga będzie w tej kwestii fair, nie powinien wygrać. Eichel, Larkin i Panarin pracują na punkty oraz pomagają swojej drużynie przez cały sezon i to któryś z nich powinien zgarnąć tą nagrodę. No chyba, że McDavid poprowadzi Oilers do play-offów, wtedy wypluje te słowa.
Burzyński: McDavid to świetny zawodnik i nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Sądzę jednak, że spotka go sytuacja podobna do Johna Klingberga z zeszłego sezonu, który zrobił fantastyczną robotę, ale przegrał wyścig o Calder Trophy. Argumentacją był fakt, że Szwed w przeciwieństwie do obrońcy Panthers – Aarona Ekblada, nie rozegrał pełnego sezonu. I słusznie, bowiem mimo całego szacunku dla Connora, kiedy on wypoczywał (w ten czy inny sposób, kontuzja to jednak także wypoczynek), inni harowali na kolejne punkty, pomagając swoim drużynom w ligowych potyczkach. Calderowi dla McDavida mówię nie.
Kowal: Szanujmy się. Rozumiem szał wokół niego, ale z przyczyn czysto technicznych lub jak kto woli formalnych taki wybór byłby mocno naciągany. Chyba, że Connor zagra trzydzieści naprawdę magicznych spotkań i dogoni pozostałych rookies w klasyfikacji kanadyjskiej.
Rutana: Jeśli takie nagrody powinny już być uczciwie przyznawane, to sądzę że w pierwszej kolejności powinien liczyć się całokształt. Tak więc z najprostszej przyczyny, jakkolwiek McDavid nie dokończyłby swojego sezonu, takiej nagrody nie powinien dostać. Pauzował trzy miesiące, podczas gdy inni kandydaci ciężko na to harowali.
Kojot: Nie powinien.. i co z tego. Dostanie tę nagrodę. Jeśli Price wróci za tydzień i dokuśtyka do końca sezonu to też dostanie swoją nagrodę. Nagrody w NHL są jak morfologia człowieka z ostatnim stadium Eboli – wyniki nie mają znaczenia. Collar McBroken wróci, zdobędzie kilkanaście punktów, dadzą mu nagrodę za wszystko i pot wylany w Chicago czy Arizonie nie będzie miał znaczenia.
Milczarski: Nie patrząc na kontuzje, tylko na same umiejętności i drużynę w której gra, śmiało mogę stwierdzić że to najlepszy pierwszoroczniak tego sezonu. Być może jeżeli rozegra sezon do końca bez żadnych hamulców, to będziemy mogli pokusić się o stwierdzenie że to jeden z najlepszych zawodników ligi, ogólnie. Nie wiem czy powinien zdobyć Caldera, bo jednak bycie zdrowym i systematyczna gra to również kryteria oceny przydatności zawodnika. Sądzę, że w pozostałych 32 meczach jakie zostają do rozegrania Oilers, McDavid uzyska coś około 35-40 punktów. Będzie to za mało by konkurować z Artemi Panarinem czy Dylanem Larkinem. Może dostanie nominację, kto wie. Pamiętajmy, że ani Sidney Crosby czy nawet Wayne Gretzky nie zdobywali tej nagrody, a mieli/mają całkiem udane kariery 🙂
3. W ostatnich dniach strona NHL.com, system video GameCenter Live i wszystkie aplikacje powiązane z ligą przeszły gruntowną przemianę. Większość recenzji jest nieprzychylna, zarzuca się duże niechlujstwo w przeprowadzonej zmianie. Co irytuje Cie w tej całej sprawie najbardziej, lub w ogóle co masz do powiedzenia w temacie.
[wpdevart_poll id=”73″ theme=”1″]
Jonga: Jestem na nie. Poczynając od layoutu, który jest mało funkcjonalny i po prostu brzydki, przez problemy z transmisjami, po brak nagromadzenia informacji. Po wszelkie newsy muszę scrollować w nieskończoność, ich znalezienie nie jest najprostsze. Może zabrzmię, jak stara zrzęda, ale jednak, jak coś się sprawdza i jest dobre to nie ma co tego ruszać.
Burzyński: Najbardziej w tym wszystkim drażnią mnie niedopracowania graficzne na stronie. Rozjeżdżające się gdzieniegdzie kolumny, mało czytelny layout. Sama funkcjonalność, jak i pewne nowe aspekty wprowadzone do witryny uważam za zmianę na lepsze, a biorąc pod uwagę fakt, że te wszystkie mankamenty graficzne można bardzo szybko naprawić, niedługo strona może wyglądać całkiem dobrze.
Jeżeli chodzi o GameCenter, to wiele krzyku było o 60 klatek na sekundę, w meczu który dane mi było obejrzeć tej przyjemności nie zaznałem. Mimo wszystko mecz obejrzałem bez większych komplikacji (jakieś drobne zacięcia pojawiły się dopiero kilka minut przed końcem spotkania), jednak widziałem że ludzie raportowali problemy z odtwarzaniem wielokrotnie, co mnie martwi, bo jako osoba, musząca wstawać na mecze o 1-2 w nocy albo i później, chciałbym się nie rozczarować gdy już zwlekę swój tyłek z ciepłego łóżka.
Kowal: To wyników NHL nie trzeba sprawdzać w telegazecie!?
Rutana: Ogólnie jestem jak najbardziej za unowocześnianiem wszelkich technologii, tym bardziej tych z którymi mam styczność, a taki był chyba podstawowy zamiar wobec nowego „tworu” NHL. 60 klatek na Iphonie na pewno będzie robić wrażenie. Ogólnie aplikacja na telefonie po moich pierwszych testach prezentuje się nieźle. Mógłbym się przyczepić do faktu, że wychodzi wiele niedopracowań i do tego, że wybrali sobie na mój gust trochę zły moment. Takie poważne zmiany wprowadza się przed nowym sezonem.
Kojot: Chyba zrzędzenie ludzi w tej materii mnie najbardziej drażni. Jako człowieka nie znającego się na tych aspektach – czyli adresata rozwiązań – interesuje mnie szybkość działania i prostota i jak dotąd wszystko idzie w dobrym kierunku. Podoba mi się layout nowej strony nhl.com – bo jest prostszy, bardziej blogowy i jasny jak zasady gry w słoneczko. Ale wiadomo że Polak musi podejść i powiedzieć „ale ktoś to panu spier$(%*ł”
Milczarski: Na pierwszy rzut oka nowa strona domowa NHL.com jest bardzo mało czytelna i zawiera bardzo mało informacji. Brakuje mi bardzo fajnego zestawu pięciu najciekawszych spotkań/najważniejszych newsów z danego dnia, który zawierał odpowiednie krótkie filmiki z najciekawszych bramek, obron czy wywiadów z tego akurat wydarzenia. Po prawej stronie brakuje mi najważniejszych headline’ów czy breaking news. Teraz niestety trendem facebookowym czy redditowym trzeba scrollować w nieskończoność na dół strony by natrafić na ciekawy nagłówek. Ogólnie strona straciła na przejrzystości, poszła trochę w stronę nowych windowsowych „tabliczek” na urządzenia mobilne. Wszystko musi być ogromne i zawierać obrazek, co nie za bardzo mi pasuje.
Ze strony nowej platformy streamingowej NHL.tv miałem okazje oglądać jedno spotkanie, oferowane jako „Free game of the week”. Niestety moje odczucia nie różniły się zbytnio od czasów gdy ostatni raz używałem GCL jakieś 1,5 roku temu. Wielką „innowacją” (dostępną już wcześniej na innych serwisach) miało być prowadzenie transmisji w 60 klatkach na sekundę. Nie wiem czy tak chciał pech, czy po prostu tak będzie cały czas, ale niestety moja transmisja była nadawana w starym standardzie 30 FPS. Nie jest to dla mnie duży problem, ale jak już promują swój produkt jako „lepszy” to oczekiwałbym odpowiedniej zmiany. Trudno poprzeć mi to jakimiś solidnymi dowodami, ale wydaję mi się również że bitrate transmisji był również słabszy niż zazwyczaj. Jak na razie nie mogę być w żaden sposób usatysfakcjonowany zmianami jakie wprowadziła NHL do swoich multimedialnych pakietów. Mam nadzieję, że to po prostu falstart i z tygodnia na tydzień będziemy mogli oglądać bardziej dopracowany produkt.
4. John Scott czy tego chcemy czy nie wpisał się już na stałe w historię NHL. Są poważne propozycje nakręcenia filmu autobiograficznego. Podaj propozycję polskiego aktora, który mógłby go zagrać i uzasadnij, a przy okazji powiedz nam jakie są Twoje wrażenia z całego weekendu Gwiazd.
[wpdevart_poll id=”74″ theme=”1″]
Jonga: Karolak, bo gra we wszystkim. Mam nadzieję, że filmu nie będzie, bo to lekka przesada. Fajnie wyszło z występem Scotta, w końcu coś się działo podczas Meczu Gwiazd, ale nie róbmy z niego wielkiego bohatera. Co do samego weekendu – formuła 3 na 3 się sprawdziła i mam nadzieję, że to będzie kontynuowane. Dotychczas najbardziej w tej imprezie podobał mi się wewnętrzny draft Gwiazd, może i fajnie byłoby do tego wrócić.
Burzyński: Ciężko wymienić mi kogoś konkretnego, do głowy przychodzą mi dwa nazwiska, Prokop i Kot, którzy słyną z dystansu do siebie i dysponują podobnymi warunkami. Ale to takie strzelanie w ciemno, bo na polskiej kinematografii znam się mniej niż przeciętny uczeń klas 1-3.
Sam All-Star Weekend także ciężko mi oceniać, bowiem tak jak zapowiedziałem, nie wziąłem udziału w tej hecy. Słyszałem jednak pochlebne opinie i niech tak zostanie. Bardzo się cieszę, że Scott wyszedł z całego ambarasu z twarzą i to jest najważniejsze. Liga potrzebowała „twarzy”, którą nieoczekiwanie został John. Takich ludzi kibice kochają bardziej niż Crosbych, McDavidów czy innych Owieczkinów.
Kowal: Podchwyciłem zupełnie inną propozycję – Scotta mógłby zagrać bloger Yahoo Greg Wyshynski (niewiarygodne podobieństwo), czyli człowiek, który niejako zainicjował całą akcję z głosowaniem na Johna. Weekendowe wrażenia? Źle reaguję na niemal tygodniowy detoks od hokeja, na myśl o głębokim lipcu i zerową dawkę NHL przechodzą mnie dreszcze.
Rutana: Ogólnie byłem sceptyczny (jak zwykle zresztą) wobec kolejnego 'all-star break’ . Jak wiadomo dłuższa przerwa od hokeja, a dla mnie nawet taki tydzień to trochę za długo. Mimo to pozytywnie się rozczarowałem, cały turniej był rozgrywany w super atmosferze, zawody umiejętności przykuły moją uwagę a główny mecz w stylu 3vs3 to już czysta esencja. Sądzę, że to wszystko idzie w dobrym kierunku i w kolejnych latach oglądalność wzrośnie jeszcze bardziej, a sam system 3vs3 podczas głównego meczu to był strzał w 10. Polski aktor jako John Scott? Pasowałby mi tutaj Jacek Braciak 🙂
Kojot: Tomasz Karolak…. gdyby nie miał miseczki C… więc powiem Tomasz Kot :D. A co do Meczu Gwiazd – Scott zachęcił mnie do jego obejrzenia i się nie zawiodłem. Plusem były pokazy umiejętności – wielkim minusem te tragiczne udawanie bramkarzy podczas rzutów karnych. Sam pomysł na turniej jest bardzo udany – ale Scott powinien za rok być tam gościem lub powinni znaleźć nowego kandydata. Scott jako 1 w historii wyprzedał bluzy All Star – ma więcej bramek w tych meczach niż Crosby – a w wywiadach przegonił nawet Ryśka Petru.
Milczarski: Jako że znam się na polskim filmie jak mało kto …not. Z taką szeroką wiedzą trudno jest mi wskazać faworyta do takiego castingu. Niech będzie, nie aktor Marcin Prokop. Wzrost się zgadza, musiałby tylko trochę przypakować.
Sam Weekend Gwiazd był najlepszym jaki oglądałem, chyba w całym hokejowym życiu. W trakcie konkursu umiejętności zawodnicy zaprezentowali niesamowite poczucie humoru i dystans do siebie („Let the wookie win”!). Niedzielne rozgrywki to już niemal gotowy scenariusz filmowy. Po wielomiesięcznych dyskusjach o tym czy John Scott powinien tam być i czy ludzie głosujący na Niego to prawdziwi kibice hokeja (!?), sam zainteresowany zachował się najlepiej jak to można było sobie wymarzyć. Strzelając 2 bramki i prowadząc swój zespół do ogólnej wygranej w turnieju, został wybrany (przez kibiców jako dopisany kandydat do nagrody) MVP całego turnieju, zgarniając przy tym serdeczne brawa od kibiców jak i symboliczne podniesienie na barkach przez swoich kolegów z teamu. Bardzo się cieszę z tak rozegranego weekendu, będąc od początku całej Johnowo Scottowej sytuacji adwokatem by pojechał do Nashville. Cały czas jednak nie mogę pojąć, jak bardzo trzeba było całej NHL na siłę wciskać taki pomysł obiema nogami prosto do mózgu. Liga oparta na rozrywce, dobrze by było jakby była rozrywkowa, choćby na jeden, nic nie znacząco sporto-weekend. Jednak dzięki temu że liga tak bardzo chciała zrobić z siebie przeciwnika w tej sytuacji, mieliśmy do czynienia z prawdziwą historią pokonywania złego antybohatera. Właśnie dzięki temu ten All Star Weekend był w swoim rodzaju magiczny.
5. Pojawił się pomysł, by o ostatnie ósme miejsce w obu konferencjach, odbywał się mecz eliminacyjny pomiędzy dwiema pretendującymi do niego drużynami. Co sądzisz na temat tego typu nowinek? A może jakieś własne propozycje jak uatrakcyjnić obecny system?
[wpdevart_poll id=”75″ theme=”1″]
Jonga: Nie po to się walczy o każdy punkt w trakcie sezonu, żeby później dziewiąta drużyna dostawała kolejną szansę. Osobiście formuła walki wewnątrz jednej dywizji była według mnie nietrafiona, więc wolałabym powrotu do starego systemu i ośmiu drużyn wychodzących z jednej konferencji.
Burzyński: Strasznie poroniony pomysł. Jeżeli drużyny mają tyle samo punktów – ok, niech nawet rozegrają między sobą całą serię. Ale jeżeli jedna ma punktów więcej – niech ona awansuje. W innym wypadku gdzie jest sprawiedliwość? Ktoś zasuwa przez cały sezon i jako jedyna drużyna ma szansę być później pokrzywdzona. Temida by się skrzywiła na samą myśl o czymś takim. Absurd.
Jeżeli miałbym cokolwiek zmieniać, byłby to finał Pucharu Stanleya, który rozegrałbym w jednym spotkaniu, czyniąc z niego coś na wzór SuperBowl, który oglądali by nie tylko fani hokeja. Taka gwarancja meczu numer 7.
Kowal: Nie przepadam za systemem wildcard. Mam wrażenie, że to dokładne zaprzeczenie tego, co robimy przez cały rok. Mordercza walka, trudy długiego sezonu i nagle na sam koniec jeden jedyny mecz decydujący o wszystkim? To nigdy nie był model NHL czy w ogóle sportu amerykańskiego. Przecież system playoff to właśnie ich wynalazek i sprawdza się doskonale. Zostawmy format rozgrywek w świętym spokoju choć na trochę.
Rutana: Dla mnie byłby to nietrafiony pomysł. Aktualny system jest według mnie taki, jaki powinien być i sądzę , że ewentualne zmiany nie miałyby wielu zwolenników. Wystarczy , że już wprowadzili zmiany w postaci wildcard, więc dalsze kombinacje są zbędne…
Kojot: Nie rozumiem chyba…. jeśli mają tyle samo punktów – to jeszcze to ma sens. Ale czy miałoby tak być w przypadku dwóch ostatnich drużyn nawet w przypadku różnicy punktowej ? 😀 Wystarczy już, że lider beznadziejnej dywizji może być trójką w całej konferencji. Ja bym zostawił system bo przecież nie dzieje się w nim nic takiego, żeby go uznać za nudny.
Milczarski: Zawsze jestem za tym by było więcej meczy, które coś znaczą. Oglądając od niedawna ligę NFL czy MLB bardzo podoba mi się format jednomeczowych scenariuszy eliminacyjnych. Są one niezmiernie nerwowe i potrafią przyciągnąć do telewizora również fanów innych drużyn. Jako że nie zmieniałoby to tradycyjnego formatu playoffs, tylko dodawało po jednym meczu w każdej konferencji jestem jak najbardziej za. Nic nie może równać się z intensywnością meczu numer siedem w playoffach. Taki podobny jednomeczowy scenariusz w którym obie drużyny są na musiku, byłby bardzo dobrym przedsmakiem do rozpoczynających się serii o Puchar Stanleya.