W ostatnich latach hokejowi zachciało się rywalizacji z koszykówką i tamtejszym konkursem wsadów. Hokej też chciał mieć coś poza meczem i w ten sposób wymyślono konkursy umiejętności. Strzelanie karnych na oceny sędziów, głosowanie SMS lub internetowe kibiców, różnego rodzaju dyscypliny i konkurencje . Czy wam się to podoba czy nie, ten cyrk ma miejsce co roku i chociaż wszyscy piszą że ich to nie interesuje, to i tak spoglądamy na te wyczyny zza niby zamkniętych oczu.
KHL dało w tym roku bardzo mocny show. Magiczny. Jak magiczne przemieszczenie się bramki przy karnym wykonywanym przez Dmitrija Kagarlickiego:
Pojawienie się baśniowego Robin Hooda w rolę którego wcielił się Anatolij Gołyszew:
A najbardziej zapadającym w pamięci trikiem rodem z pokazów magicznych popisał się dobrze znany kibicom NHL napastnik Linus Omark. Podpalona łopatka kija to nie jego pomysł. Skradziono tu nieco inwencję Johnny’ego Gaudreau, który zaproponował to w 2015 roku w NHL. Wtedy hokejowemu Johnny’emu nie pozwolono na realizację tego, tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Jak wszyscy wiemy w KHL bezpieczeństwo nie liczy się tak bardzo i na niektóre rzeczy przymyka się oko w imię „bycia lepszym od NHL”:
Teraz trzeba trzymać kciuki, aby NHL na siłę nie chciała odgapić tego pomysłu i tym razem wcielić go w życie. To byłaby straszna żenada i brak własnej kreatywności…