Niewielu hokeistom, którzy na arenie NHL udowodnili tak mało, poświęca się tak dużo uwagi jak Jonathanowi Drouinowi. 20-latek na najwyższym poziomie uzbierał dotychczas zaledwie 89 spotkań, zdobył całe 4 gole, a w nagłówkach pojawia się częściej niż niejeden ligowy Hall of Famer. 3. wybór draftu 2013 za pośrednictwem swojego agenta ogłosił, że chce odejść z Tampa Bay Lightning, a trzy dni temu nie stawił się na meczu afiliacji Bolts w AHL Syracuse Crunch i został zawieszony w prawach zawodnika. Co dalej z młodziutkim skrzydłowym?

Sprawa nie jest prosta. Drouinowi oraz organizacji z Florydy od samego początku nie było po drodze. Tuż po wydraftowaniu Kanadyjczyka Lightning postanowili odesłać go na jeszcze jeden sezon do juniorów. Kampanię 14/15 niemal w całości spędził już w pierwszej drużynie, lecz w najważniejszych momentach sezonu albo lądował na trybunach albo był przesuwany do niższych formacji. Trener Jon Cooper i menedżer Steve Yzerman nie kryli, iż Drouin wciąż musi dużo pracować nad defensywą oraz grą bez krążka zaznaczając, że bez rzetelnej pracy nad tymi elementami nie ma co liczyć na kluczową rolę w drużynie. Bieżąca kampania okazała się kolejnym krokiem wstecz. Jonathan rozegrał niespełna 20 meczów w sezonie, po czym został odesłany do Syracuse.

3 stycznia Allan Walsh, jeden z najbardziej doświadczonych agentów i zarazem przedstawiciel Drouina, za pośrednictwem mediów społecznościowych ogłosił, iż jego podopieczny żąda transferu. Zagranie Walsha i zawodnika odbiło się szerokim echem, lecz według dobrze poinformowanych dziennikarzy w Ameryce Północnej po „trójkę” draftu 2013 ustawiła się długa kolejka. Tydzień po zaskakującym manewrze obozu Drouina pojawiły się informacje, iż wymiana jest kwestią co najwyżej kilku dni, tymczasem styczeń powoli zmierza ku końcowi, a 20-latek wciąż jest własnością Lightning. To bynajmniej nie był koniec transferowej sagi – zdesperowany Drouin poszedł jeszcze dalej. Trzy dni temu nie pojawił się na meczu Syracuse Crunch z Toronto Marlies nie chcąc ryzykować kontuzji, która mogłaby zniweczyć ewentualną wymianę. Wobec niesubordynacji swojego hokeisty Lightning postanowili zawiesić go w prawach zawodnika.

Działo się, prawda? Kłopoty na linii gracz-klub urosły do wręcz monstrualnych rozmiarów. Śmiało możemy założyć, iż kariera Drouina w Tampa Bay jest skończona, po tak drastycznych ruchach nie ma już odwrotu. Hokejowy światek tradycyjnie podzielił się na dwa skrajne obozy: jedni psioczą na Yzermana i spółkę, że fatalnie prowadzą karierę niezwykle utalentowanego gracza, a drudzy odsądzają Walsha i Drouina od czci i wiary, nazywając hokeistę rozkapryszonym mięczakiem.

Kij jak to zwykle bywa ma dwa końce. Trener Cooper odpowiada za skład i wyniki – jeżeli w jego ocenie na chwilę obecną dysponuje lepszymi graczami niż Drouin to nikt nie może wciskać mu go na siłę do składu. Sztab szkoleniowy ma określone oczekiwania wobec młodego napastnika i stawia mu pewne warunki – nie ma w ty nic złego, nikt w NHL nie dostanie miejsca za darmo lub za sam fakt bycia wysokim wyborem. Z drugiej strony trudno dziwić się frustracji Jonathana – zobaczcie, ile minut na lodzie dostają inni zawodnicy poniżej 21 roku życia:

CX0Q7ssUkAAyF8v

Nikt nie gra tak mało jak Drouin, a powyższy wykres pokazuje, że mimo niewielu szans chłopak potrafi punktować. Największe wątpliwości budzi sposób, w jaki walczy o „swoje”. Przyłożenie pistoletu do głowy menedżera nie jest dobrym rozwiązaniem, gdyż automatycznie spalił za sobą solidny most. Przypomina mi się historia, jak lata temu również w Tampie John Tortorella ne dogadywał się najlepiej z Vincentem Lecavalierem. Ówczesny menedżer zamknął się  nimi w gabinecie, powiedział, że Vincent nie zostanie oddany a Torts nie zostanie zwolniony, więc w tej chwili obaj mają się dogadać. Efektem był Puchar Stanleya w 2004 roku. To już na pewno nie powtórzy się w przypadku Coopera i Drouina. Publicznie pranie brudów i stosowanie tak drastycznych środków jak olanie meczu źle świadczą o jego charakterze. W głowach potencjalnie zainteresowanych menedżerów z pewnością zapaliły się czerwone lampki ostrzegawcze.

Z jeszcze innej strony casus gracza Bolts pokazuje, że NHL-owy system wymaga poprawek. No bo zastanówmy się: Drouin nie miał wpływu na to, gdzie pracuje. To pracodawca wybrał Drouina, a teraz nie pozwala mu pracować. 20-latek jest niewolnikiem klubu, gdyż nadal obowiązuje go entry-level contract (pierwsza profesjonalna umowa), a w myśl przepisów będzie własnością florydzkiej organizacji aż do czerwca 2021 lub czerwca 2022 (dopiero wówczas uzyska status UFA , czyli niestrzeżonego wolnego strzelca). Podejrzewam, że nikt z nas nie czułby się dobrze w takiej sytuacji.

Dla wszystkich zainteresowanych byłoby najlepiej, gdyby Steve Yzerman jak najszybciej znalazł chętnego na pozyskanie niedawnej draftowej „trójki”. Takie zamieszanie  jest mu zupełnie niepotrzebne, a dla Jonathana Drouina czysta karta i świeży start w nowym klubie to jedyna ratunkowa deska.