1. Tim Peel kasuje obrońcę Pingwinów

Pingwiny nie mają szczęścia do konstrukcji stabilnej obrony. Ostatnio oddali w wymianie Hagelin – Perron jednego z młodych defensorów Adama Clendeninga. Ich rotacja uszczupliła się ponownie po tym jak słynny sędzia Tim Peel dokonał swojego rodzaju zamachu na Davida Warsofsky’ego. Peel oczywiście nie zrobił tego celowo (a przynajmniej nigdy się do tego nie przyzna, a my mu tego nie udowodnimy). Po prostu przewrócił się i nie mógł zatrzymać ślizgu jakim jechał po lodzie. Pech chciał że Warsofsky wracał tyłem by bronić prawej strony swojej niebieskiej. Doszło do BUM, obrońca Pingwinów jest w efekcie kontuzjowany. Na osłodę Penguins wygrali pewnie 5:0 z Hurricanes.

 

2 . tyłek Simmondsa przeszkodził Lotnikom

To mógł być piękny buzzer-beater. Gdy na dwie sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry krążek wpadł do bramki Detroit Red Wings wydawało się że Wayne Simmonds jest bohaterem. Kilka sekund później okazało się, że nie jest. Wręcz przeciwnie, na „czarny” charakter wyrósł jego tyłek – jakkolwiek to brzmi. Lotnicy grali w przewadze, a krążek trafił na kij „Ghosta”, który dał się już poznać jako pogromca syren końcowych i zdobywca ważnych bramek w dogrywkach. Kiedy dostał więc sporo miejsca i wjechał już na początek kół bulikowych wiadomo było, że raczej trafi w światło bramki. Trafił, nawet do bramki, ale podskakujący Wayne Simmonds oprócz zasłonięcia widoczności Petrowi Mrazkowi przywalił też jego głowę swoim zapewne niezbyt chudym tyłkiem.

Na szczęście dla ekipy z Miasta Braterskiej Miłości mecz zakończył się po ich myśli w rzutach karnych – tu ciekawostka – od czasu wprowadzenia do NHL rzutów karnych w 2005 roku najgorszy bilans w nich ze wszystkich 30 ekip mają właśnie Philadelphia Flyers (33 zwycięstwa, 66 porażek). Tym razem Flyers oszukali jednak „przeznaczenie”.

3. Ryan Miller lubi ostry ostrzał

Aż do 47 interwencji New York Islanders zmusili bramkarza Vancouver Canucks, ale i tak przegrali 1:2 po rzutach karnych. Ryan Miller może być dumny ze swojej postawy, ale nie jest to nowość, że gdy ma dużo pracy spisuje się dobrze. W dotychczasowej karierze rozegrał 31 meczów, w których był „nękany” 40 strzałami lub więcej. Wygrał 25 z nich.

W spotkaniu wygranym przez ekipę z prowincji Kolumbia Brytyjska 2:1 z New York Islanders po karnych był też dosyć kontrowersyjny „call”, bo już w szóstej minucie wykluczono z gry Michaiła Grabowskiego drugiego centra Wyspiarzy. Powodem było wejście na Henriku Sedinie i wmontowanie go w boczną bandę, patrząc na tę sytuację z powtórki można mieć sporę wątpliwości co do kary meczu.

Białorusin nie uderzał całkowicie z tyłu, lecz raczej w bok, nie był szczególnie spóźniony. Kara dwóch minut owszem, ale wykluczenie na tym etapie spotkania? Chyba nie. W tej samej konfrontacji Derek Dorsett nawalał Johna Tavaresa kijem po twarzy i nie dostał nawet dwóch minut. Życie.

4. Kopitar zaczął się spłacać, gol Perrona w debiucie

Anże Kopitar zagrał na dwa punkty, a Los Angeles Kings wygrali 3:2 z Anaheim Ducks i to był fajny do oglądania mecz. Kopitar asystował przy bramce przełamującej remis 1:1 i dał Królom najwyższe w meczu prowadzenie na 3:1. Zaczął więc już spłacać swój 80 milionowy kontrakt zawarty z Królami kilka dni temu.

Na 1:0 trafił Vincent Lecavalier mający być jedynie zbędnym dodatkiem do transferu Luke’a Schenna. Po drugiej stronie lodu zobaczyliśmy debiutującego w nowych barwach Dave’a Perrona (wcześniej tej nocy w Pingwinach debiutował Carl Hagelin). Z tej dwójki w nowym klubie lepiej zadomowił się na tę chwilę Perron, który zdobył gola w swoim pierwszym występie.

Mecz był ciekawy i trzymał w napięciu. Było kilka interesujących momentów jak niezaliczona bramka na 3:3 z powodu domniemanego „kopnięcia” krążka przez Andrew Cogliano. W ostatnich sekundach John Gibson broniący w tym meczu „świątyni” Kaczorów nakrywał krążek daleko poza przeznaczonym do tego polem. Został ukarany za opóźnianie gry, ale Ducks mieli już tylko 20 sekund na stworzenie czegoś z tej przewagi – nie wyszło. Już wcześniej było blisko, ale gdzie dwóch z jednej drużyny się bije, tam łączą się kije (rym niezamierzony):

Może byłoby łatwiej o odrobienie całej straty, gdyby nie to że Kings ostatnio stracili już sporą zaliczkę w trzeciej tercji z Ottawa Senators. Tym razem potraktowali więc to jako wyzwanie i byli mocno skoncentrowani na utrzymaniu wyniku do końca. Dobra drużyna wyciąga wnioski z takich porażek, Los Angeles to zrobiło.

5. Czapki z głów dla Williamsa, ale jego kolega Richards musiał obejść się smakiem

To właśnie Justin Williams dał pozytywne referencje dla Mike’a Richardsa i świadczył za niego swoim słowem w Washington Capitals. To pewnie dodało odwagi menadżerowi Stołecznych, by zaoferować Richardsowi kontrakt. Teraz obaj znów grają w jednej drużynie (znali się z Los Angeles Kings), ale to Williams wciąż znajduje zdecydowanie wyżej w klubowej hierarchii (mimo że jest starszy). „Pan mecz numer siedem” strzelił hat tricka przeciwko New York Rangers i było to dla niego dopiero drugie takie osiągnięcie w karierze (pierwsze miało miejsce 10 lat temu w 2006 roku w barwach Carolina Hurricanes).

Ekipa ze stolicy USA mecz z Strażnikami wygrała 5:2 chociaż były na tej drodze także pewne wyboje, jak zejście z placu gry Bradena Holtby’ego (mówi się o odwodnieniu/przemęczeniu organizmu) czy też spektakularne pudło Mike’a Richardsa wspomnianego wcześniej. To dopiero drugi występ hokeisty, który został wydalony „karnie” z ekipy Królów. Jeśli jednak częściej będzie marnował takie okazje, Caps szybko zapomną że jest dobrym kolegą Williamsa.

 

Komplet wyników z 17 stycznia w NHL:

 

Pittsburgh Penguins – Carolina Hurricanes 5:0
New York Islanders – Vancouver Canucks 1:2 po karnych
Tampa Bay Lightning – Florida Panthers 3:1
Washington Capitals – New York Rangers 5:2
Tampa Bay Lightning – Florida Panthers 3:1
Washington Capitals – New York Rangers 5:2
Chicago Blackhawks – Montreal Canadiens 5:2
Detroit Red Wings – Philadelphia Flyers 1:2 po karnych
Anaheim Ducks – Los Angeles Kings 2:3

 

Dziękuje za przeczytanie