Sport to zdrowie. Ta stara jak świat prawda coraz częściej staje się jedynie mrzonką. W świecie wielkich pieniędzy, zawodnicy często przestają patrzeć na siebie, w zamian rzucając okiem w stronę swojego portfela. Stąd też niespodziewane końce kariery, wynikające z nieodpowiedzialności samych zainteresowanych jak i lekarzy dopuszczających ich do dalszej gry. Niektórzy jednak w porę idą po rozum do głowy. W tym sezonie w związku z problemami zdrowotnymi ze sportu zrezygnował już Rich Peverley, teraz z ligi pożegnaliśmy Pascala Dupuis, który w skutek powstawania skrzepów krwi zdecydował się nie ryzykować i powiesił łyżwy na kołku.

Problemy ze zdrowiem 36-letniego zawodnika rozpoczęły się już w zeszłym roku, kiedy po 16 spotkaniach Dupuis musiał poddać się leczeniu i nie wrócił już na lód. Kiedy wydawało się, że teraz jest już wszystko dobrze, jak grom z jasnego nieba trafiła do nas informacja, że Super Duper kończy karierę. Co prawda jego forma pozostawiała wiele do życzenia, jednak spodziewano się, że to tylko chwilowy dołek i lada dzień znów będzie tworzył znakomite trio z Sidneyem Crosbym i Krisem Kunitzem, bądź będzie dobrze punktującym wzmocnieniem Pingwinich bottom lines. Odejście Dupuisa można traktować w kategoriach swoistego końca pewnej ery w Pittburghu. Ciężko będzie znaleźć odpowiednie zastępstwo, nie tyle na lodzie, co poza nim.

Odejście Dupuisa to cios nie tylko dla Penguins ale i całej ligi. Jest, albo może wypadałoby raczej napisać był, postacią niezwykle barwną. Niektóre z jego żartów odbiły się szerokim echem nie tylko w Pittsburghu. Pascal to taki dobry duch drużyny, charakter, którego potrzebuje w swoich szeregach każdy zespół NHL. Zawodnikiem wybitnym nigdy nie był, jednak dzięki dobremu kontaktowi z kolegami i świetnemu zrozumieniu z Crosbym i Kunitzem przez lata był ważnym ogniwem drużyny, grając w pierwszej formacji ofensywnej. Za potwierdzenie moich słów weźcie twitterowe wpisy Bena Lovejoya czy Iana Cole’a, którzy w samych superlatywach wypowiadają się o Kanadyjczyku. Max Talbot stwierdził nawet, że Pascal to najlepszy teammate z jakim miał przyjemność kiedykolwiek grać.

https://www.youtube.com/watch?v=d7rW-FWnQJI

Mam wielki szacunek dla Dupuisa, za decyzję którą podjął, a zwłaszcza za jej argumentację. Pascal odstawił sport który kochał, dla rodziny. Tak mało a tak wiele, prawda? Szacunek także dla Penguins, którzy nie rozwiązali kontraktu z sympatycznym napastnikiem, jedynie wpisując go na LTIR, dzięki czemu otrzyma on wynagrodzenie, które przysługiwało mu jeszcze przez ponad półtorej roku. A wiadomo jak różnie bywa w tych sprawach – chociażby tegoroczna sprawa z Richardsem. Zawsze boli, kiedy tacy zawodnicy kończą kariery, zwłaszcza w tak nieprzyjemnych okolicznościach.

Dupuis w NHL rozegrał 871 gier, reprezentując barwy Minnesota Wild, New York Rangers, Atlanta Thrashers i Pittsburgh Penguins. Zdobył w nich 190 bramek i 219 asyst. W 2009 roku wraz z Penguins cieszył się ze zdobycia Pucharu Stanleya. Panie Pascalu – chapeau bas. Wspaniała kariera. Żal żegnać się z takim zawodnikiem, jednak zdrowie i rodzina zawsze powinny stać na piedestale.