UPS
Ciężką pigułkę muszą przełknąć Montreal Canadiens, którzy na tle najlepszych na Zachodzie hokeistów Dallas Stars wypadli bardzo blado 2:6. Jamie Benn strzelił dwa gole i znów jest samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców (22 bramki), Jason Spezza zaliczył trzypunktowy występ.
Habs przegrali trzeci mecz z rzędu i siódmy z ostatnich ośmiu ligowych potyczek. Jeszcze dobitniej wygląda wykres formy hokeistów Montrealu gdy spojrzymy na to miesiącami. W grudniu przegrali już siedem razy – więcej niż w listopadzie i październiku łącznie (cztery niepowodzenia).
Winą za porażkę hokeiści z prowincji Quebec śmiało mogą obarczać brak zdyscyplinowania – ośmiokrotnie lądowali na ławce kar dając gospodarzom możliwość skorzystania z liczebnej przewagi (wykorzystana trzykrotnie).
Mówił o tym nie potrafiący przełknąć wspomnianej już pigułki-porażki (nie mylić z pigułką gwałtu) Max Pacioretty. W materiale wideo z wywiadem są przekleństwa typu FUCK – szkoda że w odpowiednim momencie pojawia się *PIP PIP* co psuje odbiór mocnej wypowiedzi.
Kto nie rzuciłby mięsem, gdy traci się gole jak ten, nie odpowiadając praktycznie niczym:
Swoją drogą skoro już Max Pacioretty w oficjalnych rozmowach używa wulgaryzmów, to frustracja wśród Habs musi być duża. „67” przeważnie jest jednak zawodnikiem opanowanym spokojnym i uchodzącym za dżentelmena. Max może być też sfrustrowany bo w tej kampanii strasznie żongluje mu się centrami, a to nie każdy skrzydłowy przyjmuje dobrze. Chociaż nie można mówić o rozczarowaniu jego grą, pewnie można by wyciągnąć z niej więcej 26 punktów w 36 spotkaniach.
Na początku tej kampanii po pierwszej kontuzji Price’a wydawało się, że Kanadyjczycy poradzą sobie bez niego. Nagłówki pod tytułem „Nie ma Price’a nie ma problemu” należały do codzienności, ale wszystko było dobrze póki było… dobrze. Teraz widać już dużą tęsknotę za kimś, kto czasem wygra mecz. Kto przejmie „show”, kto doda pewności że wszystko i tak będzie dobrze. Brakuje im MVP poprzedniego sezonu i to nic dziwnego.
AH
Koniec świata bo Jonathan Bernier wygrał mecz, a Toronto Maple Leafs wygrali aż pięcioma bramkami i to z z Los Angeles Kings. Pierwsze zwycięstwo Berniera od razu czyste konto i to wszystko po naprawdę udanych, chociaż być może nie spektakularnych obronach. Grunt to regularność, w tym meczu ona była.
Pomogła pewnie motywacja – przeciwko byłemu klubowi gra się zawsze nieco inaczej. Bramkarz draftowany w pierwszej rundzie przez Królów w 2006 roku właśnie z swoim „macierzystym” klubem zagrał najlepiej w sezonie. Nawet surowy Mike Babcock zdobył się na słowa pochwały… tak jakby:
– To dobrze dla „Berniego”, ale jeszcze lepiej dla drużyny – mówił Babcock – Przeżywał ciężkie chwile, został zesłany do rezerw i musiał zmierzyć się z tym jak Garret Sparks odbiera mu starty w lidze. Trudno się po tym pozbierać, ale da się to zrobić.
AH
Nie ma dziś punktu EH, to dobry dzień dla hokeistów i hokeja. Jest za to najładniejszy według mnie gol kolejki. Piękne trafienie Coltona Parayko było ozdobą rywalizacji St. Louis Blues z Calgary Flames 3:2. Pierwszoroczniak znakomicie zwiódł obrońców i rywali przy golu na 2:0, później Bluesmani prowadzili trzybramkowo. Płomienie przebudziły się w ostatniej odsłonie, ale zdołali jedynie skrócić rozmiar swojej porażki do 3:2.
Ależ zasięg ramion, ale wykonanie to jedno a pomysł! To co urodziło się w głowie Parayko było fantastyczne, shame on you T.J. Brodie i Karri Ramo!
Komplet wyników NHL z 19 grudnia:
Columbus Blue Jackets – Philadelphia Flyers 3:2 po karnych
Dallas Stars – Montreal Canadiens 6:2
New Jersey Devils – Anaheim Ducks 1:2
Pittsburgh Penguins – Carolina Hurricanes 1:2
Toronto Maple Leafs – Los Angeles Kings 5:0
Nashville Predators – Minnesota Wild 3:2
Arizona Coyotes – New York Islanders 1:0
Colorado Avalanche – Edmonton Oilers 5:1
Buffalo Sabres – Chicago Blackhawks 2:3 po karnych
St.Louis Blues – Calgary Flames 3:2