Być może to właśnie Ty masz na nazwisko Radwańska, ale z rakietą masz tyle wspólnego, że z jej prędkością rzucił Cię kiedyś chłopak w gimnazjum. A może to Ty masz na nazwisko Lewandowski, ale ostatnią bramkę strzeliłeś w wieku 12 lat na podwórku i to tylko dlatego że kolega bramkarz „nie chciał się rzucać”. Wreszcie, może to Ty nosisz nazwisko Pudzianowski, ale ostatnią walkę około MMA stoczyłeś pod monopolem broniąc portfela, szybko odklepując w parterze? Oni wiedzą co czujesz… hokeiści z wielkimi nazwiskami, na które to nie oni zapracowali.

3. Nazywam się Brodeur... Mike Brodeur…

Jeden z najlepszych bramkarzy w historii ganiania na łyżwach za krążkiem nie znajdował sobie równych za swojej kariery. Ponad 1200 spotkań, 3 Puchary Stanley’a, olimpijskie złoto oraz wszystkie nagrody indywidualne, jakie otrzymać może bramkarz.

anazwisko1Bramkarz o tym samym nazwisku – Mike Brodeur, przestał grać w hokeja 3 lata temu, ale był już na początku drogi do doścignięcia Martina. Jeśli wróci, do nadgonienia ma jedynie jakieś 1259
spotkań, 3 Puchary Stanley’a, olimpijskie złoto oraz wszystkie nagrody indywidualne, jakie może otrzymać bramkarz.

Dodatkowym ciosem dla drugiego najlepszego bramkarza na świecie o nazwisku Brodeur jest fakt, że jest on daleko spokrewniony z Martinem – to dobrze, bo zawsze fajnie mieć bogatego „wujka”, a źle bo najwyraźniej wszystkie geny dobrego bramkarza rozpuściły się w poprzednich czterech wodach po kisielu.

Mike ma jedno osiągnięcie, którego Martin może mu pozazdrościć – w całej karierze w NHL, przegrał on tylko jedno spotkanie. Można? Można…

2. Nazywam się Lemieux… Jocelyn Lemieux

W tym przypadku naprawdę jest czego współczuć. Wydaje Wam się, że nazywać się tak samo jak „Super Mario” jest łatwo? To jeszcze nic…. jego własny rodzony brat – Claude Lemieux, zapracował na swoje nazwisko w taki sposób, że nie pozostał w cieniu super gwiazdy i odcisnął
w lidze swoje silne piętno.

Mario Lemieux to drugi najlepszy hokeista świata – Claude to zdobywca 4 pucharów i jeden z najtwardszych hokeistów świata… a Jocelyn … ma brata, który zdobył 4 puchary.

Żeby nie było…. Jocelyn Lemieux rozegrał w NHL ponad 500 spotkań, zanotował ponad 100 punktów i ponad 700 minut karnych. Ale cóż z tego? Najpewniej nawet jego mama na nazwisko Lemieux odpowiadała z automatu „aaa Mario – znam”. Wyszukiwarka google również nie zna litości, i pomija Jocelyna jak MTV muzykę.

1. Nazywam się Gretzky… Brent Gretzky

Aż prosi się, by po wpisaniu w wyszukiwarce „Brent Gretzky”, ta zwróciła wartość „Jezu, jak ja mu współczuje”. Są powody. To jedna sprawa, gdy nazywasz się Gretzky i grasz w hokeja, ale nie idzie ci tak jak Wayne’owi. Jednak zupełnie inną sprawą jest, gdy ten Wayne… to twój brat.

anazwisko2Wayne Gretzky rozegrał prawie 1500 spotkań w NHL, zdobywając tyle punktów, że gdyby zamieniały się one na kanapki, wystarczyłyby Magdzie Gessler na cały tydzień (2,857).  Człowiek ten jest ikoną hokeja, wszystkiego co w nim najlepsze oraz niedoścignionym wzorem wielu pokoleń Panów żyjących z uganiania się za kawałkiem gumy w temperaturze poniżej zera.

Obu braci łączą ekstremalne wyniki – choć w różnych dziedzinach. Wayne zdobył ilość punktów i nagród o której nikt wcześniej nie słyszał – Brent za to grał w drużynach, o których nikt wcześniej nie słyszał (ilu z Was widziało w tym sezonie mecz Asheville Smoke lub Port Huron Border Cats?… tak myślałem). Wayne ekstremalnie długo grał w NHL, a Brent ekstremalnie krótko (całe 13 spotkań). Wayne grał tylko w 4 klubach, Brent w tylu, że pewnie połowę zapomniał.

Potworne musiały być te obiadki w domu rodzinnym w latach 90-tych, gdy ciocia Gretzky pytała Wayne’a „ile bramek dziś zdobyłeś syneczku?”, a potem po chwili niezręcznej ciszy pytała Brenta, czy u nich też taka brzydka pogoda.

Należy jednak pamiętać, że razem są oni potężną siłą. Żadni inni hokejowi bracia nie zdobyli łącznie tylu punktów, ile bracia Gretzky – jak oni obaj to zrobili?