Jak chcesz to nazwij to epic fail, jak chcesz to gafą, a jak jeszcze inaczej to wtopą. W sumie to semantyka jest tutaj mniej ważna, najważniejsze są fakty (brzmi jak propaganda jednej z największych sieci telewizyjnych w PL). Ryan Getzlaf doprowadził do porażki Anaheim Ducks. Nie ma co bronić kapitana, chociaż on sam średnio poczuwał się do winy po tym spotkaniu

– Z nieznanych mi przyczyn byliśmy dziś źle zsynchronizowani jako formacja. Dogrywka była tylko jednym z przykładów na to, myślałem że Corey będzie wjeżdżał środkiem, a on był na zewnątrz. Takie małe nieporozumienia zdarzały się nam cały wieczór.

Przyjrzyjmy się całej tej akcji z dogrywki od początku do końca.

I – Getzlaf dostaje krążek i robi rozpoznanie terenu

BEQ9jx

Gramy trzech na trzech więc nie ma miejsca na pomyłki i eksperymenty. Krążek zawsze trafia w ręce najlepiej jeżdżącego i najlepszego technika w drużynie. Dobrze jak jest też niezłym mózgiem i potrafi kreatywnie rozpoznać co można zrobić. To właśnie dzieje się w pierwszej fazie akcji, Getzlaf dostaje gumę we własnej strefie i ma te kilka sekund żeby zastanowić się co zrobić. Puszcza przodem Fowlera żeby mieć dodatkową opcję rozegrania.

II- Jest wybór, ale coś za wolno to idzie

vedhaq

Wydaje się że lider i kapitan Ducks wie już co ma robić, tylko gdzie ta prędkość? Zazwyczaj przy takim wprowadzaniu krążka przyśpieszenie następuje albo po przekroczonej niebieskiej, albo po czerwonej. Gdy tego nie ma, a jest do przejścia pierwsza linia obrony (zazwyczaj na atakowanej niebieskiej) to trzeba krążek wrzucić-wstrzelić. Ale tutaj nie ma to większego sensu bo jest to dogrywka trzech na trzech, poza tym wyraźnie partnerzy nie są rozpędzeni żeby rozegrać to przez „dump-and-chase”. Jest cała masa wolnego lodu, po całkiem dużej próbce tych nowych dogrywek wszyscy wiedza że kluczem w nich jest długie trzymanie krążka i robienie użytku z wolnej przestrzeni. Wszyscy więc zastanawiają się co kombinuje Getzlaf, chyba chce iść sam. OK

III – pierwszy i ostatni „upadek” Getzlafa

Może i plan był inny, może to miało być takie slow-moving wejście liczenie na to, że kontestujący to przeciwnik nie będzie aż tak agresywny na niebieskiej. Tak chyba myślał Fowler bo jechał równie wolno – równolegle do niebieskiej czekając na „znak”. Nawet jeśli tak miało być, to nastąpiła nagła zmiana decyzji, coś co rozsypało tę akcję w drobny mak. Kątem oka Getzlaf zauważa nabierającego prędkości Perry’ego. Gdzieś po prawym skosie w tył, za sobą. Pomysł zrodził się więc taki: zróbmy drop-passa. Czyli popchnę krążek lekko za siebie między nogami, Perry przejmie na szybkości i wjedzie jak w masło. Niestety doszło do nieporozumienia, bo Perry i owszem napędził się fajnie, ale liczył na przekazanie gumy na zewnątrz. Było już za późno gdy Getzlaf to dostrzegł, wyszedł na pierwszoklasistę grającego ze starszymi kolegami w grę, której zasad nie do końca pojmuje:

RVa6pu

Czyli dokładnie w tym miejscu następuje ŁO MATKO i nie ma już ratunku:

1218896079264_n

 

Ratunek teoretycznie był, bo Andersen mógł wybronić akcję sam na sam. Nie wybronił, Duńczyk strzelił Duńczykowi. Nie jego wina. Całą akcję możecie zobaczyć w pełnej szybkości tutaj:

Na nic zdały się więc przełamanie Ryana Keslera (pierwszy gol w sezonie w tym meczu na 2:0, na nic kolejny dobry mecz Sami Vatanena (asysta i gol, póki co  to Vatanen jest MVP tej drużyny i co już mniej chwalebne dla drużyny jej liderem strzeleckim z trzema golami na koncie).

Ducks zmarnowali w tym spotkaniu prowadzenie 2:0 tracąc je w ciągu drugiej tercji 2:3. Dwa gole strzelił Max Domi, nie najgorzej w roli backupa sprawdził się Anders Lindback (33sv). Ostateczny wynik w jedynym wczorajszym meczu NHL brzmiał 4:3 dla Kojotów po dogrywce.