Puchar Świata w hokeju powraca do gry w przyszłym roku. Turniej ten budzi sporo kontrowersji głównie ze względu na swój komercyjny charakter oraz udział dwóch drużyn, które ciężko nazwać reprezentacjami – Team Europe oraz młodzieżowej reprezentacji Ameryki Północnej. Niemniej jednak impreza się odbędzie i zapewne zanotuje rekordowe wyniki oglądalności. Znamy już niemal wszystkich trenerów, którzy poprowadzą poszczególne zespoły na World Cup of Hockey. Wciąż jednak tajemnicą pozostaje głównodowodzący ten najważniejszej reprezentacji – Kanady. My dzisiaj typujemy trzy nazwiska, które mogą poprowadzić ekipę Klonowego Liścia w przyszłorocznej imprezie.
Mike Babcock
Oczywiście pierwszy kandydatem do objęcia posady trenera reprezentacji Kanady jest Mike Babcock, przez wielu określany najlepszym aktywnym trenerem hokeja na świecie. Zapewne znalazłoby się sporo osób, które podważyłyby te opinię, ale my tutaj nie o tym. Babcock byłby naturalnym i nie budzącym żadnych kontrowersji wyborem. Wszak to on poprowadził ekipę spod znaku Klonowego Liścia na poprzednich dwóch Igrzyskach Olimpijskich i w obydwu przypadkach zdobył złoty medal. Babcock ma także na swoim koncie złoty medal Mistrzostw Świata z 2004 roku oraz Puchar Stanleya zdobyty z Detroit Red Wings w 2008 roku. To wszystko daje mu członkostwo w elitarnym Triple Gold Club, lub jak kto woli – „Klubie Potrójnego Złota” czyli trenerów i zawodników, którzy w swojej karierze zdobyli złoty medal Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata oraz wygrali Puchar Stanleya. Co więcej Babcock był pierwszym trenerem, który dokonał tego wyczynu i jak na razie jedynym.
To wszystko teraz jest jednak już historią. Sam Mike tego lata powiedział sobie „move on” i opuścił Detroit Red Wings na rzecz rekordowego kontraktu w Toronto. Być może teraz Doug Armstrong, generalny menadżer reprezentacji Kanady na Puchar Świata również postanowi zrobić krok na przód i nie postawi na Babcocka? A być może sam Mike po prostu sam nie będzie już zainteresowany pracą w narodowej kadrze? Pytań jest wiele, a odpowiedzi wciąż mało. Wydaje się jednak, że Babcock swoje już zrobił i teraz przysłowiową pałeczkę przejmie ktoś inny. Kto? Mamy dwóch kandydatów…
Joel Quenneville
Pierwszym z nich jest obecny trener Chicago Blackhawks, Joel Quenneville. Przez wiele kanadyjskich mediów jest on nawet określany mianem lidera do objęcia funkcji trenera reprezentacji Kanady i zapewne jeśli Babcock zostanie pominięty/odmówi pracy podczas przyszłorocznej imprezy to on poprowadzi kanadyjską kadrę. Quenneville hokejowe CV w ostatnich latach ma przecież wyśmienite. To trzy zdobyte Puchary Stanleya z Chicago w 2010, 2013 oraz 2015 roku.
Quenneville byłby świetnym wyborem. Jest to trener, który z zawodników potrafi wydobyć wszystko co najlepsze i szybko reaguje na słabszą grę drużyny starając się wprowadzić/udoskonalić odpowiednie taktyki. Puchar Świata jest krótkim turniejem więc takie umiejętności są piekielnie pożądane od trenera. To ma właśnie wyróżniać Joela od innych szkoleniowców, włączając w to Mike’a Babcocka. Dochodzi także dodatkowy aspekt. Drużyna Babcocka w Soczi zagrała bardziej defensywnie. Mając w zespole takich zawodników jak Crosby, Stamkos, Toews czy Tavares nie taki hokej chcą oglądać Kanadyjczycy. Quenneville z pewnością byłby gwarantem odważniejszej gry w ofensywie i kto wie? Być może posada trenera na World Cup of Hockey byłaby początkiem jego ery w reprezentacji Kanady, o ile oczywiście liga zdecyduje się na zawieszenie rozgrywek na czas zimowych Igrzysk Olimpisjkich.
Darryl Sutter
Drugą osobą, która mogłaby zastąpić Babcocka jest Darryl Sutter, aktualny trener Los Angeles Kings. Jednak po pierwsze z pewnością jest to wybór mniej prawdopodobny niż Quenneville, a po drugie byłby dosyć kontrowersyjny i w obliczu słabszej gry Los Angeles Kings w ostatnich czasach. Wybranie Suttera wywołałoby prawdziwą burzę za oceanem. Kings grają jak grają, ale nie zapominajmy, że Sutter to i tak świetny szkoleniowiec. Puchary Stanleya zdobyte w 2012 oraz 2014 roku są najlepszym tego przykładem.
Nie trzeba chyba przypominać, że w sezonach w których Los Angeles zdobywało Puchar Stanleya zespół Suttera ledwo kwalifikował się do play-offów. Awans do rozgrywek posezonowych zapewniał sobie niemal w ostatnim momencie, a gdy już tam się dostał siał prawdziwy postrach. „Królowie” byli niemal nie do zatrzymania. To znaczy, że Sutter doskonale radzi sobie w meczach o najwyższą stawkę pod ogromną presją. Nie trzeba chyba mówić, że takie dla Kanadyjczyków będzie każde spotkanie Pucharu Świata rozgrywane na ich ziemi. Pan Sutter od zadań specjalnych melduje się w gotowości.
Kto ostatecznie zostanie wybrańcem Douga Armstronga i poprowadzi reprezentację Kanady na hokejowych Pucharze Świata? Odpowiedź na to pytanie powinniśmy poznać dosłownie na dniach. Potem pozostanie już tylko końcowe odliczanie do tej kontrowersyjnej, ale i tak arcyciekawej imprezy!