W kategorii dyskusja na kilka dyskusyjnych tematów będą wypowiadać się nasi redaktorzy. Czytelnicy również mogą wyrazić swoje zdanie biorąc udział w przygotowanych sondach. Możecie również dołączyć się do rozmowy używając systemu komentarzy!

 

1. Po kilku dniach sezonu mamy kilku dobrze spisujących się debiutantów. W tym gronie między innymi Oscar Lindberg, Artiemij Panarin czy Max Domi. Kto ma szanse utrzymać wysoki poziom przez całe rozgrywki i utrzeć nosa Eichelowi oraz McDavidowi w wyścigu po Calder Trophy?

[wpdevart_poll id=”7″ theme=”1″]

Ruszel: Na pewno będziemy mieli do czynienia z gorszymi i lepszymi okresami młodych, to właśnie u nich najłatwiej można usprawiedliwić lekką nierówność. Łatwiej mają oczywiście dwaj wymienieni „koledzy” Eichel i McDavid im wybaczy się wszystko i i tak będą grali duże minuty. Reszta szybko może zniknąć z depth chart, a część zostanie nawet odesłana do juniorów. Postawie na Dylana Larkina z Detroit Red Wings, który jest pierwszym nastolatkiem wprowadzającym się do składu Czerwonych Gwiazd od czasu Steve’a Yzermana. Henrik Zetterberg raczej nie da mu „zginąć”, a rynek w Detroit nauczył kibiców i media, że potrzebna jest cierpliwość co do graczy under 25.

Kowal: Żaden z nich. Nie wykluczam, że wszyscy wymienieni gracze zagrają świetne (jak na swoje możliwości) sezony, ale ujmując to w skrócie – McDavid i Eichel to inna półka. Ewentualnego czarnego konia upatrywałbym w Noah Hanifinie – paradoksalnie to, że jego gry nie możemy zmierzyć punktami ma szanse zadziałać na jego korzyść.

Szewczyk: Ciężko prorokować takie rzeczy po dwóch/trzech rozegranych spotkaniach. Najważniejsza w przypadku młodych zawodników jest równa gra. Nie sposób zagrać jeden/dwa miesiące wyśmienicie aby potem zjechać z formy. Myślę, że z tej trójki jednak największe szanse ma Panarin choć imponująco jak na razie wygląda gra Lindberga. Tylko czy Szwed zdoła utrzymać taki lub przynajmniej podobny poziom przez cały rok? Wątpię. Panarin zaś grał w prawdopodobnie kadrowo najlepszej drużynie na Starym Kontynencie – SKA Sankt Petersburg i jak widać szybko przestawił się na NHL-owskie warunki gry. Calder Trophy dla zawodnika ściągniętego z KHL? Czemu nie!

Kolasiński: Póki co, McDavidowi nosa uciera nawet bramkarz Dallas Stars (Tak naprawdę utarł nosa co najmniej dwóm całym ekipom). Moim zdaniem McDavid jest większą reklamą niż gwiazdą co sprawia, że któryś z pozornie gorszych ma szansę zabłysnąć. Największe szanse daję Panarinowi ze względu na to, że gra on w najpewniejszej ekipie, która trzymała równy poziom jeszcze w czasach, gdy sam Panarin nie mógł sobie jeszcze kupić legalnie piwa.

Milczarski: Patrząc na liczby i składy. Arizona w tym sezonie raczej nie ma co liczyć na dobry rekord. Sam Max Domi będzie grał wysoko w składzie Kojotów, lecz jego centrem i zarazem 1C drużyny jest Antoine Vermette i jego ~ 0.5 PPG w karierze. Domi rozegrał całe 2 mecze i punktował w jednym z nich, nie popadajmy w euforie. Oscar Lindberg gra jak na razie około 13 minut w meczu. Jest w 3 linii i nie ma czasu PP. Również mały szczegół, strzela gole na 57. procentowej skuteczności strzałów. To się niedługo zmieni. Fantasy advice: Sell high! Uważam, że największe szanse na utrzymanie passy dobrych występów ma Panarin. W trakcie ostatniego sezonu w KHL miał fantastyczne statystyki (62 pkt. w 54. meczach). Jest chyba najbardziej doświadczonym rookie tego sezonu w lidze. Na co dzień gra na linii z Patrickiem Kane’em i spędza dużo czasu na PP. Nie przeszkadza fakt, że gra w Chicago, którzy jak co roku mają być gorsi po kadrowych czystkach, lecz cały czas są niezniszczalni… co za drużyna!

2. Który trend ma szansę trwać dłużej, zwycięstwa i dobre gra Arizona Coyotes (2-0), czy kiepskie występy Los Angeles Kings lub Pittsburgh Penguins?

[wpdevart_poll id=”8″ theme=”1″]

Ruszel: Będę z grupy tych, których zaskoczyły dobre wyniki, ale przede wszystkim tak dobra gra Kojotów. Preseason zapowiadał ich raczej jako ekipę jeszcze niezgraną i mającą na tym etapie rywalizacji niewiele do zaoferowania, ale dzień meczowy to jest jedyne co weryfikuje wynik w NHL i widać, że Arizona potrafi się skupić kiedy trzeba. Z dwójki Kings i Penguins czuje, że większe problemy będą mieli Królowie. Kopitar i Lucic to chyba nie jest ta mieszanka wybuchowa, na którą liczono. Zmiany w ustawieniu mogą okazać się konieczne, a to kolejne procesy które wydłużają w czasie stworzenie wygrywającego kolektywu.

Kowal: Zakładam, że wszystkie serie zakończą się już w obecnym tygodniu. Przyczyny są niezwykle prozaiczne – Kings i Penguins to za mocne drużyny, by kontynuować taką grę, z kolei Coyotes wystartowali zbyt odważnie i już wkrótce „spuchną”.

Szewczyk: Szybciej skończy się dobre seria „Kojotów”. Wiadomo o jakie cele chce grać zespół z Arizony w tym sezonie choć oczywiście zawodnikom nie można odmówić ambicji. Z tym drugim na razie może być problem właśnie w Los Angeles i Pittsburghu, ale myślę, że drużyny te wrzucą znacznie wyższy bieg w najbliższym tygodniu rozgrywek. Nie wierzę aby tak słaba gra zawodników takich jak Sidney Crosby czy Anze Kopitar utrzymała się długo. Gdy oni ruszą, ruszy za nimi także zespół.

Kolasiński: Mimo dwóch totalnie różnych stylów, oba te składy opierają się w 80% na swoich bramkarskich jedynkach. Obaj nie zaliczyli dobrych poprzednich sezonów, natomiast póki co Smith wyciąga wnioski, podczas gdy Quick wyciąga krążki ze swojej bramki (9 w dwóch meczach). Kings wydają się być w rozsypce, Brown gra jeszcze bardziej bezmyślnie niż zwykle, a Anze Kopitar jeszcze się nie rozkręcił. Póki co liczby i znaki na niebie optują za Kojotami.

Milczarski: Trudno mi tutaj dodać coś więcej niż Adrian. W bezpośrednim meczu LA – Arizona, Kings mieli dwa razy (!) więcej strzałów niż Coyotes. Hockey Gods mieli po prostu inne plany na to spotkanie. Trochę mnie jednak dziwi postawa Pittsburgha. Może to tylko fakt, że rozpoczęli sezon dwoma spotkaniami na wyjeździe. Zobaczymy po dzisiejszy home openerze, może będziemy musieli się poważniej nad nimi zastanowić.

3. Brad Marchand, Robin Lehner i James Wisniewski to pierwsze ofiary kontuzji tego sezonu, brak którego z nich będzie najbardziej dostrzegalny?

[wpdevart_poll id=”9″ theme=”1″]

Ruszel: Nie dałbym się zwieść jednemu czy dwóm dobrym występom Chada Johnsona. To nie jest zawodnik, który na dłuższą metę da radę startować z dobrymi wynikami. Jason LaBarbera także ma mocno zlimitowany potencjał. Lehner jako jedyny z tej trójki miał jeszcze papiery na grę i przyszłość. Wygląda na to, że Sabres będą musieli na niego po prostu poczekać i wziąć to co da los. Na szczęście im jeszcze się nigdzie nie spieszy.

Kowal: Misterny plan Tima Murraya wobec kontuzji Lehnera legł w gruzach. Jasne, Szwed nie należał do najgłośniejszych nazwisk sprowadzonych do klubu w ostatnich miesiącach, jednak z uwagi na swoją rolę na lodowisku był kluczowym elementem układanki menedżera Szabel. Ok. 10-tygodniowa przerwa to wielki cios dla drużyny, która bardzo potrzebowała udanego wejścia w sezon…

Szewczyk: Wisniewskiego, bo.. miałem go w fantasy. Oczywiście żartuję. Wydaje się, że najbardziej odbije się to na Bruins, którzy stracili masę doświadczonych zawodników tego lata, a teraz dodatkowo z gry wypada im jeszcze Marchand. Niezbyt ciekawie kreślą się najbliższe tygodnie w Massachusetts. Choć z pewnością w pewnym momencie i Lehner przydałby się w Buffalo w razie ewentualnej słabszej gry Johnsona.

Kolasiński: Moim zdaniem największą strata jest obecnie absencja Marchanda. Bruins są w sytuacji, w której każde osłabienie i tak słabej siły ognia jest potwornym ciosem. Mimo pewnego doświadczenia, Lehner to niewiadoma, z kolei Wisniewski to solidny, doświadczony obrońca, natomiast jego Hurricanes mają kilka większych problemów niż obrońca, który większość kariery gra na „minusie” w statystykach.

Milczarski: Zdecydowanie największe osłabienie to strata startera przez Buffalo. Jest to obecnie najważniejsza pozycja w całym sporcie. Nie jestem szczególnie przekonany co do Lehnera jako bramkarza, ale ich rezerwa nie wygląda dużo lepiej. Chad Johnson nie ma na koncie nawet 30 wygranych w lidze, a Nathan Lieuwen ma jedną wygraną. W 7. meczach. A problemem Bostonu nie jest sam Marchand i jego brak. Lecz nieobecność 2/3 jednej z najlepszych linii w hokeju ostatnich lat (Lucic-Bergeron-Marchand). Dochodzi do tego całkowicie przemeblowana linia obrony i cały czas lekko kontuzjowany Chara. Nie będą mieli łatwo do końca sezonu Niedźwiadki z Bostonu.

4. Co było Twoim zdaniem najlepszą akcją pierwszego tygodnia rozgrywek. „Solówka” Owieczkina,  obrona Lundqvista na Johansenie, a może hit Couture’a na Luciciu lub coś zupełnie innego?

[wpdevart_poll id=”10″ theme=”0″]

Ruszel: Jako kibic gry typu „ból” nie mogę nie zagłosować na bioderko Couture’a. To było trochę przypadkowe starcie, to nie jest gra Couture’a żeby w środku polować na znanego z twardości hokeistę rywali. Była jednak okazja żeby zagrać trochę jak „szkodnik” i Couture skorzystał z niej, za to szacunek. Tym sposobem ten który zazwyczaj kładł na deski rywali, sam został położony i zawstydzony.

Kowal: Najlepszym zagraniem tygodnia było… premierowe upuszczenie krążka przez sędziego w otwierającym rozgrywki meczu Maple Leafs-Canadiens. A mówiąc poważnie – każda wspomniana akcja była udana i efektowna, mój głos wędruje jednak na „pieczątkę” postawioną na Luciciu przez „Kocura”. Rywalizacja wewnątrz Kalifornii zapowiada się smakowicie.

Szewczyk: Za Owieczkinem osobiście nie przepadam, ale jedno muszę mu przyznać – bramki to on potrafi strzelać. Rosjanin już od początku sezonu pokazuje, że forma jest przy nim obecna. Kto wie czy to nie jemu przypadnie tytuł „króla strzelców” tego sezonu. Choć oczywiście obrona Lundqvista na Johansenie miała także swój urok. Te dwie akcje moim zdaniem tylko udowadniają jak ciekawa gra i rywalizacja czeka nas wśród zespołów z Dywizji Metropolitarnej.

Kolasiński: Mimo, iż jestem wielkim fanem wszelkich „lekcji” udzielanych Panu Lucicowi, to postawię na obronę Króla Henrika. Fenomenalne, nieco „oldschoolowe” zagranie bramkarskie to to, co tygryski i Kojoty lubią najbardziej.

Milczarski: Wszystkie te zagrania to najlepsze z najlepszych tego sezonu jak do tej poru. TOP Goal, Save i Hit. To mi wystarczy.

5. Czy czeka nas afera kokainowa w NHL? Co przyniesie wewnętrzne śledztwo ligi w tej sprawie?

[wpdevart_poll id=”11″ theme=”1″]

Ruszel: Kokaina i hokej to wbrew pozorom połączenie dobrze znane i obecne nie od teraz, nie od wczoraj. W legendach i kuluarach temat powszechnie omawiany, wiadomo ile energii trzeba włożyć w każdy mecz. Niektórym łatwiej to idzie po „białym”, a NHL niespecjalnie zaprzecza nawet, że problem istnieje. Pytanie jest bardziej o skale tego, ale sądząc po wpadkach zawodników z narkotykami w ostatnich latach jak Stoll, Malone, Avery stawiałbym że procent jest duży (nie dwucyfrowy, ale duży).

Kowal: Najpewniej kokaina zostanie zaliczona do środków dopingujących i zarazem niedozwolonych, a wykrycie jej w organizmie gracza na długo wykluczy go z gry. To powinno ukrócić coraz popularniejszy proceder zabawiania się tym narkotykiem.

Szewczyk: Nie przesadzałbym z jakąś wielką aferą. Pamiętajmy, że NHL pod zasięgiem medialnym kryje się przy takich ligach jak NFL czy MLB. Szczególnie ta pierwsza co jakiś czas wyrzuca z siebie kolejne afery o wiele gorsze niż przyłapanie jakiegoś zawodnika na zażywaniu tych szkodliwych środków. Liga swój raport zrobi i raczej głównie zajmie się nim w kuluarach. Niemniej jednak takie śledztwo złą rzeczą nie jest – być może skutecznie wybije takie pomysły innym zawodnikom z głowy.

Kolasiński: Takie afery wypływają z reguły z zewnątrz i mają na celu czyjąś kompromitację. Jak w każdym sporcie, i w hokeju „speed” ma się nieźle i jest pewnie powszechny. Często mówi się, że jeśli u zawodnika wykryto cokolwiek niedozwolonego, to nie oznacza to, że jako jeden z niewielu się „szprycuje”, tylko że jako jeden z niewielu nie zdążył wstrzyknąć sobie markera, który maskuje obecność tych substancji w organizmie. Śledztwo przyniesie dużo, ale my poznamy najwyżej połowę.