Był taki moment, w którym Milan Lucic nie był jeszcze pewny tego co chce zrobić. Pieniądze leżały na stole, a on miał po prostu czas na podjęcie decyzji. Wtedy do akcji wkroczył najlepszy z najlepszych. W wywiadzie radiowym udzielanym dla Jeremy’ego Roenicka i Billy’ego Jaffe’a napastnik pochodzący z Vancouver przyznał, że wpłynął na niego Wayne Gretzky.
“Zaraz przed złożeniem podpisu na kontrakcie rozmawiałem z nim przez telefon” mówił Lucic “Opowiadał mi o tym jak żyje się w Edmonton, opowiadał kontaktach z fanami i o tym jak świetni kibice są w tym mieście. Mówił o nich jak o przyjaciołach. To było oczywiście świetne. Wtedy zobaczyłem to w takim świetle, skoro sam Wayne Gretzky dzwoni do Ciebie żebyś przeszedł do Edmonton, to przechodzę do Edmonton, nigdzie indziej”
Oczywiście były też inne względy dla których Lucić zgodził się grać w drużynie, która ma najdłuższą ze wszystkich ekip przerwę w występach w play-off (dziesięć sezonów, ostatni raz byli w fazie pucharowej 2005–06). Jednym z nich była możliwość współpracy z kolejnym „wielkim” nowej generacji czyli Connorem McDavidem, ale głownie chodziło o siedmioletnią ugodę kontraktową o wartości 42 milionów dolarów. Wcześniej przez osiem lat Lucic grał dla Boston Bruins i przez rok w Los Angeles Kings. W ostatnim sezonie zdobył 20 goli i 55 punktów dla Królów udowadniając że nie jest tylko graczem jednego klubu i jednego systemu gry.
To nie pierwszy raz gdy słyszymy o zdolnościach przekonywania, jakie ma Gretzky i o wpływie jaki może wywierać na graczy NHL. Dla nich jest kimś w rodzaju „Papieża”, a jak wiadomo gdy takie osobistości mówią Ci żebyś skakał, pytasz tylko jak wysoko. Przypomnijmy przy tej okazji ciekawą anegdotkę, którą swojego czasu pochwalił się Olii Jokinen. Grając jeszcze w Calgary Flames borykał się z długą niemocą strzelecką, a „Great One” podpowiedział mu żeby poszedł przed meczem na burgera. Pomogło! Bo gdy Gretzky każe Ci zjeść burgera po prostu to robisz. Z podwójnym mięsem, frytkami i jalapeno.