Play-offowe emocje w NHL od dekad jednych przyprawiały o ekstatyczny stan, innych wpędzały w wisielczy nastrój. Fani zwycięskich drużyn przerzucali się argumentami, co smakuje lepiej: pozamiatanie znienawidzonym rywalem i odesłanie go na zieloną trawkę po krótkiej, czteromeczowej serii czy może jednak pognębienie go decydującym trafieniem w dogrywce, działające boleśnie niczym zaskakujący kuksaniec w niedawno szczepione ramię?
Nikt raczej takich badań nie przeprowadził, ale jestem przekonany, że sweep, którego wynik rozstrzyga się głównie po golach w dodatkowym czasie gry, musi boleć niczym bardzo powoli zrywany plaster z owłosionego torsu. Tak też musieli się czuć m.in. sympatycy Edmonton Oilers cztery lata temu czy Boston Bruins i Buffalo Sabres przed trzema dekadami.
Podobnych historii NHL nie zna zbyt wiele. Owszem, czteromeczowych, szybko kończonych serii było już wiele. Na szybko kalkulując, pewnie ponad setka takich serii już za nami. Wśród nich jest i kilkanaście, gdy dwa mecze kończyły się dogrywkami (w tym chociażby finałowa seria na Wschodzie w 2023 roku pomiędzy Panthers i Hurricanes, gdy pierwsze spotkanie rozstrzygnięto dopiero w czwartej dogrywce). Historia NHL zna jedynie cztery przypadku, kiedy jedna z drużyn wygrywała czteromeczową serię bez choćby jednej porażki, ale aż w trzech starciach potrzebowała do osiągnięcia tego celu dodatkowego czasu gry.
Hej, Szable w dłoń!
Wiosną 1993 roku pierwsze play-offowe serie rozstrzygały się jeszcze w ramach rywalizacji wewnątrzdywizyjnej. W Adams Division triumfowali Boston Bruins, będąc przy tym drugą siłą w całej lidze w trakcie sezonu zasadniczego. Na początku swojej drogi po Puchar Stanleya wpadli na Buffalo Sabres. Rok wcześniej obie ekipy też mierzyły się ze sobą na podobnym etapie rywalizacji. Zwycięsko, po siedmiu meczach, z tego starcia wyszły Niedźwiadki. Rok 1993 w niczym tego jednak nie przypominał.
Szable wyraźnie odstawały od czołowej trójki swojej dywizji, będąc przy tym dopiero ósmą ekipą Wschodu po sezonie zasadniczym. Owszem, mieli w ręku poważny atut w postaci nieprawdopodobnie prezentującego się w ofensywie duetu Pat Lafontaine – Aleksander Mogilny. Rosjanin w RS ustanowił klubowy rekord, zdobywając 76 goli, natomiast Amerykanin ze 148 punktami za bramki i asysty został rekordzistą wśród przedstawicieli swojej nacji w NHL. Po drugiej jednak stronie stanęli m.in. Adam Oates, Joe Juneau, Ray Bourque czy Dmitrij Kwartalnow. Osiągnięcia indywidualne tego pierwszego były zresztą tylko minimalnie gorsze od dokonań LaFontaine’a.
Języczkiem u wagi miała się stać obsada bramki. Naprzeciw siebie stanęli dwaj dobrzy znajomi z czasów wspólnej gry w Edmonton Oilers w połowie lat 80. Golkiperem Bruins był bowiem od kilku już sezonów Andy Moog, natomiast Sabres na dwa miesiące przed rozpoczęciem play-offów pokusili się o pozyskanie weterana Granta Fuhra, by wesprzeć mniej doświadczonego Dominika Haszka. Pięciokrotny mistrz NHL i triumfator Vezina Trophy z 1988 roku wyszedł z tej konfrontacji z byłym kolegą z Edmonton zwycięsko. Moog zagrał słabiej niż w poprzednich latach, a niedoświadczony zmiennik John Blue nie potrafił być wystarczającym wsparciem.
Szósta play-offowa seria pomiędzy Bruins a Sabres rozpoczęła się dość niespodziewanie od prowadzenia Szabel 2:0 w pierwszym meczu. W hali Boston Garden gospodarze praktycznie cały czas gonili wynik, golami Juneau, rekonwalescenta Neely’ego i Heinze odpowiadając na trafienia LaFontaine’a i Mogilnego. Ostateczny cios padł w dogrywce. Pochodzący z Concord w Massachusetts, absolwent Boston College, mający na koncie już niemal sześć sezonów w barwach bostońskiej ekipy Bob Sweeney, który do Buffalo trafił kilka miesięcy wcześniej podebrany z waivers, stał się katem swoich niedawnych kolegów.
Drugie ze spotkań miało najbardziej jednostronny przebieg. Po kilku minutach drugiej tercji Sabres prowadzili już 3:0, Moog usiadł na ławce, a w bramce Szabel szalał Fuhr. Nie dał się pokonać tamtego dnia, ale już dwa dni później po przenosinach do Buffalo Memorial Auditorium pokonał go Ray Bourque. Nim jednak do tego doszło, ekipa z Buffalo prowadził 2:0. Znów trafiali Mogilny i Sweeney, ale bohaterem miejscowych został nieco niespodziewanie Jurij Chmyliow. Dla Rosjanina to był pierwszy z kilku raptem sezonów na lodowiskach NHL, ale potwierdzał początkowo, że umiejętności strzeleckich mu nie brakowało. To jego trafienie z drugiej minuty dogrywki sprawiło, że po trzech meczach (i dwóch dogrywkach) Bruins znaleźli się pod ścianą.
Pierwsza tercja czwartego meczu była niesamowitym szaleństwem. Goście z Bostonu grali jak nakręceni. Do bramki (po meczu przerwy) wrócił Andy Moog, ale bohaterami byli jego koledzy z pola. Prowadzili 1:0 po szybkim otwarciu wyniku przez Neely’ego, potem 3:1, by ostatecznie na pierwszą przerwę schodzić z prowadzeniem 4:2, a drugą odsłonę meczu rozpocząć golem w osłabieniu! Wydawało się, że najgorsze już za nimi. Nic bardziej mylnego. Pierwszy sygnał do walki dał Sabres Donald Audette, do remisu w połowie trzeciej tercji doprowadził rosyjski duet Mogilny-Chmyliow. Serię trafieniem w dogrywce zamknął Brad May, a legendarny spiker Rick Jeanneret mógł tylko zrobić tak:
Z nieba do piekła
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.
Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:
NHL W PL
86291000060000000003362403
W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |