Keep Calm and Kibicuj Rekinom

W najśmielszych snach nie spodziewałem sie, że hokej w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w tak ważnej chwili, przywdzieje medialne barwy drużyny tak „medialnie” niewygodnej jak San Jose Sharks. Spodziewałem się, że zderzenie z retoryką niezniszczalnego Sidneya Crosby i dziedzictwem sporej liczby Pucharów na koncie Penguins, Rekiny medialnie okażą się tak dobrzy, jak „Blair Witch Project 2”. Jest całkowicie inaczej, a Amerykanie na czas Finałów czują się Rekinami.

Opinie, Internet, fora i nawet pytane przeze mnie osoby prywatne w USA zdają się już skandować nazwę Sharks jako przyszłych mistrzów. W zderzeniu z Penguins – drużyną która od kilkudziesięciu lat ma w swoich szeregach jakieś obecne lub przyszłe legendy tego sportu – wydawało się to wręcz niemożliwe. Potężna machina marketingowa z numerem „87” na koszulce wspomagana przez super-skrzydłowego Jewgienija Małkina od lat jest przepisem na komercyjny sukces. Dlaczego w Finałach role się odwróciły?

1.Zasada „Podpsa”

reyUnderdogs – czyli uczestnicy zawodów nie będący faworytami, oraz będący zaskoczeniem ze względu na osiągnięcia sporo powyżej oczekiwań – są w USA uwielbiani. Każdy ze sportów wielbionych za Oceanem osiągał świetne wyniki medialne dzięki ludziom, którzy na papierze nie mieli prawa zrobić kariery.

W  WCW/WWE czyli Wrestlingu – jest to Rey Mysterio Jr. – filigranowy Latynos mierzący się z king-kongami przy których wygląda jak ich 5-letni prawnuczek. W NBA był to Muggsy Bogues – fenomenalny koszykarz mierzący tyle co przeciętny zawodnik tej ligi w wieku 6 lat – 160 cm wzrostu. W NFL furorę zrobiła historia „Big Mike’a” Michaela Ohera – dość otyłego za dzieciaka offensive tackla z trudnego domu, adoptowanego przez białą rodzinę, która przekonała go do jego własnego talentu.

Sharks nigdy nie byli w finale i mieli to samo miano co Janusz Korwin-Mikke – wiecznego kandydata.

2. Przelukrowanie

arekiny2Mam ogromny szacunek do Sidneya Crosby’ego – to naprawdę jeden z tych „następców Gretzky’ego”, który jest najbliżej spełnienia tej przepowiedni, która powtarzana jest co roku odnośnie każdego kolejnego 1 numeru w drafcie. Przystojny, zawsze dobrze ubrany i ogolony Crosby jest bożyszczem fanów i fanek hokeja – a jego talent do gry równy jest talentowi medialnemu.

I tu również stała się rzecz niesłychana. Ten piękny, dobrze ubrany i zadbany wieloma kosmetykami do ciała świat został zdeptany przez bandę nieokrzesanych spoconych facetów z brodami rodem z epoki kamienia łupanego, które w trakcie meczu często goszczą spore ilości śliny ich posiadaczy. Panowie Joe Thornton, czy Brent Burns za nic mają sobie „piękno” celebrytów i na lód wychodzą wyglądając, jakby właśnie wyszli z hibernacji po 5 kilku milionach lat.

Moda na „drwaloseksualnych” facetów przeniosła się na lód, a nieokrzesany wygląd gwiazd Sharks sprawia, że są oni fascynujący nie tylko pod względem gry, ale i wizerunku.

3.Równi wobec boga bramkarzy

Jeżeli istnieje jakiś „Grecki” bóg od bramkarzy (Łapaczkos? Broderos?), to wyśmiał w twarz Penguins wykluczając ich ważny element całej machiny hokejowej i komercyjnej. Panowie Murray czy Zatkoff dzielnie zastępowali jedynkę Pingwinów w tych playoff i szybko okazało się, że drużyna zbudowana jest tak kosmicznie mocno, że są w stanie testować w bramce dosłownie każdego i wciąż wygrywać.

Z kolei Sharks trzymają się cały czas Martina Jonesa – który choć promocyjnie nie znaczy nic – jest w finale z Sharks, gdy dokonać nie umieli oni tego z Antii Niemim ani nawet Jewgienijem Nabokowem.  Panowie w bramce są zawsze świetną wizytówką i reklamą klubu. W San Jose Jones już jest objawieniem – w Penguins świetne recenzje przypadają Murrayowi – ale widać jak na dłoni, ze Penguins radzą sobie świetnie mimo to, a nie dzięki temu.

https://www.youtube.com/watch?v=fxMkaiySLOA