Drużyna tygodnia: cud nad Przemszą
Zaczynamy od końca, czyli od wydarzeń z niedzieli. Konia z rzędem temu, kto przypuszczał, że Zagłębie pokona u siebie wicemistrzów Polski. Re-Plast Unia przeżywa swoje problemy, ale to nie ten kaliber dramatu, co w Sosnowcu. Tymczasem podopieczni Grzegorza Klicha pokazali, że jeśli chcą, to potrafią. Goście nie wyszli ani razu na prowadzenie w tym spotkaniu, a ich mottem do pracy po tym meczu powinno być „Przede wszystkim należy panować nad krążkiem.”
Gospodarze objęli prowadzenie po błędzie rywali. Victor Bartley podawał we własnej strefie do Klemena Pretnara, co dla Słoweńca okazało się zbyt trudne i po przechwycie gumy Jewgienij Nikiforow znalazł się sam na sam z Sebastianem Lipińskim, który pierwszy raz dostał szansę gry od czasu objęcia zespołu przez Kevina Constantine’a. Rosjanin regularnie punktuje od czterech spotkań. W tym czasie strzelił dwa gole i zaliczył pięć asyst.
Zagłębiacy zagrali w tym spotkaniu z pazurem. Walczyli jak lwy w sposób, którego wielokrotnie brakowało. Dobrym przykładem ich postawy była akcja Michaiła Syrojeżkina na Luce Kalanie. Słoweniec niewiele miał do powiedzenia w starciu z zawodnikiem mającym na sumieniu wiele błędów w naszej lidze.
Start filmu: gol Nikiforowa na 1:0 i hit Syrojeżkina na Kalanie
A Syrojeżkin w piątek w Tychach był tym, który odebrał Zagłębiu ostatnią iskierkę nadziei na dobry wynik. Skończyło się 7:3 dla GKS-u, przy czym przy stanie 3:5 w trzeciej tercji, Rosjanin zza bramki podał wprost do rywala, co skończyło się golem Radosława Galanta. Pierwszy punkt w tym sezonie zapisał na swoim koncie Jakub Blanik. 19-latek strzelił zaliczył trafienie dla Zagłębia.
Start filmu: gol Galanta na 6:3
Wracając do niedzieli, Unia przeważała w drugiej tercji, którą wygrała 2:1, strzelając bramki na początku i na końcu tej partii. Po trafieniu wyrównującym Eliezera Sherbatova, biało-niebiescy powinni być już na prowadzeniu, ale znów zadziałała maksyma o opanowaniu krążka. W pierwszej odsłonie oświęcimianie mogli bowiem doprowadzić do remisu 1:1. Reprezentant Izraela podawał do Daniłła Oriechina, a ten nie opanował gumy, mając przed sobą odsłoniętą bramkę. Rosjanin później zrehabilitował się
Start filmu: kiks Oriechina
To co było problemem dla Unii, wychodziło gospodarzom. Po golu Sherbatova potrzebowali zaledwie 32 sekund, żeby znów wyjść na prowadzenie. Tym razem Lipińskiego pokonał Andrej Dubinin, pokazując jak to się robi bekhendem.
Jednym z ojców sensacyjnej wygranej Zagłębia był Michał Czernik. Golkiper ekipy z Zamkowej popisał się 37 udanymi interwencjami, co dało mu skuteczność na poziomie 94 procent. Aż dziw bierze, że w tak ważnym spotkaniu nie punktował Rusłan Baszyrow, czyli pewniak w teamie Klicha. To akurat dobry znak, który pokazuje, że nie tylko na jednej perełce opiera się gra drużyny. 23-latek skończył pięciomeczową – najdłuższą jak do tej pory – serię powiększania swojego dorobku. W trzech spotkaniach poprzedzających mecz z Unią zdobywał zawsze więcej niż jedno „oczko” i to również jest wydarzeniem bez precedensu w jego dotychczasowej przygodzie z PHL.
Pieczęć na wygranej Zagłębia postawił Tomasz Kozłowski, kończąc akcję, której nie powstydziliby się nawet w NHL. Klasyczne tic-tac-toe. Wszystko bez przyjęcia i w szybkim tempie.
Start filmu: gol Kozłowskiego na 3:2
Niedzielne wydarzenia sprawiły, że w hali w Sosnowcu dało się odczuć dawno nie goszczącą tam dumę i radość, ale ze statystycznego punktu widzenia ważniejszy był wtorkowy triumf. Zagłębie pokonując u siebie 5:2 Stoczniowca przerwało serię 17 porażek z rzędu. To najdłuższa tego typu historia w naszej lidze w tym sezonie. Dwa triumfy w jednym tygodniu – rok zaczął się dla Klicha i jego ludzi iście bajkowo. Następnym krokiem niech będzie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tej edycji.
Dla Baszyrowa był to jeden z tych meczów, w których co byś nie zrobił, to i tak będzie dobrze. Zaliczył swój pierwszy zwycięski gol w Polsce, czego dokonał przypadkowo i przez pomyłkę… kolegi. Nikiforow zaliczył sporego kiksa, nie trafiając w światło bramki, a guma uderzyła w Baszyrowa i zmyliła Michała Kielera.
Start filmu: gol Baszyrowa na 3:2
Na 13 sekund przed końcem pierwszej odsłony nastąpił rewanż. Tym razem uderzającym i to z zaskoczenia był Baszyrow, a ostatnim, o którego otarła się guma, Nikiforow.
Start filmu: gol Nikiforowa na 4:2
Być może nadchodzą lepsze czasy dla Zagłębia. Trudno to oceniać po jednym udanym tygodniu, ale niewątpliwie morale drużyny poszło mocno w górę, a na tym koniu można jechać dalej.
Odrodzenie tygodnia: wypalił po trzech miesiącach
Patryk Wronka w 2020 zakończył strzelanie 4 października w meczu z Zagłębiem. Niedługo potem nabawił się kontuzji, a po powrocie nie mógł znaleźć drogi do bramki. Wreszcie po trzech miesiącach trafił ponownie w meczu… z Zagłębiem. Zrobił to dwukrotnie, a o parciu na gola niech świadczy fakt, że wychodząc z akcją dwa na jeden nie miał zamiaru podawać, tylko zdecydował się sam rozstrzygnąć temat.
Start filmu: gol Wronki na 2:0
Wronka w tym spotkaniu uzbierał trzy punkty, co ostatni raz zdarzyło mu się 9 października w starciu ze Stoczniowcem. Męcząc dalej statystyczne ciekawostki trzeba wspomnieć o jeszcze jednym fakcie. Pierwszy raz jeden z naszych najszybszych hokeistów zdobył dwa gole w barwach GKS-u.
Wychowanek Szarotek kontynuował swoje popisy strzeleckie również w niedzielę. W Gdańsku także „ukłuł”, choć w tamtej akcji największe laury muszą spłynąć na Filipa Komorskiego. To on zrobił całą robotę, a „Kromka” dokończył dzieła.
Start filmu: gol Wronki na 1:0
Ten rok Wronka zaczął bardzo obiecująco. Nie tylko jeśli chodzi o samą radość z gry i jego osobiste odczucia, ale również o wyniki wskazywane przez meczowe protokoły. Na jego koncie pojawiły się trzy gole i tyle samo asyst, a także pierwszy zwycięski gol w bluzie tyskiej drużyny.
Starcie z GKS-em na długo zostanie pewnie w pamięci Kielera. Wybronił aż 42 uderzenia mistrzów Polski. Rozegrał naprawdę bardzo dobry mecz, popisując się skutecznością na poziomie 95 procent.
Start filmu: interwencja Kielera po strzale Mroczkowskiego
Mecz trzymał w napięciu do ostatniej chwili. Tyszanie męczyli się okrutnie, a gola na 2:0 Jarosław Rzeszutko strzelił dopiero 20 sekund przed końcem. John Murray zanotował trzeci shutout w tym sezonie, pozostawiając Stoczniowca wciąż bez strzelonego gola GKS-owi w tej edycji.
W niedzielę ofensywa tyszan to był temat, który pewnie w wszyscy w ich szeregach chcą przemilczeć i zapomnieć. W poprzednich meczach ze Stocznią strzelili siedem i osiem goli, a teraz raptem dwa. Zdecydowanie lepiej było w piątek, kiedy podejmowali Zagłębie, któremu zaaplikowali siedem trafień. Lepiej niż nad Bałtykiem zagrał Christian Mroczkowski. O ile nie znalazł sposobu na Kielera, to dość szybko znalazł sposób na Czernika, otwierając wynik spotkania.
Start filmu: gol Mroczkowskiego na 1:0
Swojego pierwszego gola w barwach GKS-u strzelił Jason Seed po 25 meczach samych pudeł. Kanadyjczyk choć nie podwyższał wyników spotkań osobiście, to wielokrotnie brał udział w akcjach bramkowych. Na swoim koncie ma bowiem 11 asyst.
Start filmu: gol Seeda na 4:0
Matadorzy tygodnia: rosyjska ofensywa
Mamy w lidze dwie drużyny, które bawią się z nami od jakiegoś czasu w kotka i myszkę, a żeby było śmieszniej, los skojarzył je ze sobą w piątek. To Unia i KH Energa Toruń. Stalowe Pierniki mają serię siedmiu meczów, gdzie po wygranej zawsze następuje porażka. Licznik oświęcimian w tym temacie, ale w odwrotnej kolejności, czyli porażka – wygrana, wskazuje już dziewięć gier.
Hokeiści z kujawsko-pomorskiego mogą być bardzo zadowoleni z poprzedniego tygodnia. Co prawda z Unią przegrali na wyjeździe 2:3, ale generalnie wyszli obronną ręką z bardzo trudnego harmonogramu gier. We wtorek pokonali u siebie 6:3 GKS Tychy, natomiast w niedzielę 4:1 liderów z Jastrzębia.
Ich wygrana z mistrzami Polski była pierwszą w tym sezonie w lidze. Zadziałało znane powiedzenie „do trzech razy sztuka”. To był także udany rewanż za półfinał Pucharu Polski. Goście dopomogli im w tym sukcesie, gdyż gol, po którym dali objąć prowadzenie gospodarzom, padł po fatalnym klopsie Bartosza Ciury. Kapitan reprezentacji Polski zagrał krążek zza własną bramki prosto do Artioma Osipowa, a ten wyłożył gumę Dienisowi Sierguszkinowi.
Start filmu: gol Sierguszkina
24-latek jest obecnie najlepszą strzelbą Juryja Czucha. Od trzech meczów regularnie wbija rywalom gole. Dodał do tego również dwie asysty. Od siedmiu spotkań ligowych Pierniki zawsze mogą liczyć na jego punkty.
W starciu z JKH to właśnie Sierguszkin otworzył wynik spotkania, pokonując Patrika Nechvatala z rzutu karnego. Pewna próba z ulokowaniem krążka pomiędzy parkanami Czecha. Zrehabilitował się tym samym za wcześniej niewykorzystaną sytuację sam na sam. Karnego sprokurował Zack Phillips. To nie był mecz zwykle świetnie usposobionego Kanadyjczyka. Duża, jak na niego, ilość strat, która zapewniła gospodarzom połowę dorobku bramkowego. Z jego faulu sędziowie podyktowali najazd dla KH Energi wykorzystany przez Sierguszkina.
Start filmu: faul Phillipsa na Sierguszkinie i rzut karny
Nie tylko Kanadyjczyk był tego dnia mocno poniżej formy. W trzeciej tercji Nechvatala zastąpił David Marek. Rezerwowy JKH nie napracował się za mocno, gdyż musiał interweniować zaledwie czterokrotnie, ale i tak zdążył dopuścić się poważnego błędu, choć bez konsekwencji. Czech zagrał wprost na kij Jegora Fieofanowa, który odegrał do Andreja Czwanczikowa. Marek naprawił błąd i obronił strzał Rosjanina.
Start filmu: podanie Marka do Fieofanowa
Czuch w tym meczu zaufał rezerwowemu Mateuszowi Studzińskiemu, a ten wywiązał się z zadania wzorowo. Zanotował 96 procent skuteczności, dając się zaskoczyć tylko raz. W szóstej sekundzie trzeciej tercji wszystkich przechytrzył Martin Kasperlik, który zdobył chyba najszybszą bramkę tego sezonu, licząc od gwizdka sędziego oznajmiającego początek tercji.
Start filmu: gol Kasperlika na 1:3
Pomimo tak ostrego startu w ostatniej partii, JKH nie wykorzystało tego w żaden sposób i faktem stała się ich pierwsza wyjazdowa porażka od ponad trzech miesięcy. W tabeli PHL mają już tylko punkt przewagi na tyskim GKS-em.
Podopiecznym Czucha niewiele zabrakło, żeby cieszyć się z kompletu wygranych w pierwszym tygodniu rozgrywek w nowym roku. Gdyby tak jego zespół zagrał uważniej w obronie w tercji otwarcia lub chociaż był bardziej skuteczny w tym spotkaniu. Unia na przerwę zjeżdżała z wysokim prowadzeniem 3:0. Gospodarze zaliczyli zabójczą końcówkę pierwszego periodu. W 70 sekund strzelili dwa gole, a ten trzeci wpadł zaledwie sześć sekund przed syreną zapraszającą zespoły na kwadrans odpoczynku.
Stalowe Pierniki zdołały tylko dwukrotnie pokonać Clarke’a Saundersa i niestety wracały do Torunia z niczym. Efektownym, mocnym uderzeniem z Kanadyjczykiem rozprawił się Czwanczikow, który jako pierwszy z gości trafił do siatki Unii.
Start filmu: gol Czwanczikowa na 1:3
Mecz z GKS-em Tychy zakończył czteromeczową serię bramkową Gleba Bondaruka. To zdecydowanie jedna z czołowych postaci w składzie Czucha. 22-latek jako pierwszy z torunian pokonał Murraya. Duża w tym zasługa Kamila Kalinowskiego, który obsłużył Rosjanina precyzyjnym podaniem, a ten oddał uderzenie bez przyjęcia.
Start filmu: gol Bondaruka na 1:1
Nasz reprezentacyjny bramkarz po dwóch tercjach miał już pięć goli w worku i został zmieniony przez Kamila Lewartowskiego. Po drugiej stronie tafli dzielnie radził sobie Anton Svensson. Szwed wyratował zespół z kilku poważnych opresji. Między innymi wybronił sam na sam z Rzeszutko, a także stawał na wysokości zadania w sytuacjach dwa na jeden.
Start filmu: interwencja Svenssona w akcji dwa na jeden
Svensson pomimo dobrej gry nie ustrzegł się trzech straconych goli, przy czym jeden był dość szczególny, bo Szwed wbił go sobie sam tylną częścią ciała. Gumę w jego cztery litery wycelował Galant, no i siadło idealnie.
Start filmu: gol Galanta na 3:5
Wydarzenie tygodnia: Miki powiedział „pas”
Mikołaj Łopuski zakończył karierę. Grałby dalej gdyby nie kontuzja kolana, która spowodowała, że lekarze kazali mu poważnie zastanowić się i zdecydować, czy sport, czy zdrowie. 35-latek praktycznie nie miał wyboru.
Na ekstraligowych taflach w Polsce spędził 13 sezonów. Rozegrał 475 spotkań, zdobywając w nich 434 punkty. Na szyi Łopuskiego zawisło dziewięć medali mistrzostw kraju. W tym sezonie zdołał jeszcze rozegrać 11 gier i dorzucić do swojego dorobku siedem „oczek”.
Ceremonia pożegnania Mikiego odbyła się przed meczem z Ciarko STS Sanok, a jego koledzy z GieKSy postanowili uczcić to wydarzenie okazałym zwycięstwem 6:1. Już w 13. sekundzie do siatki gości trafił Jesse Rohtla, który zakończył spotkanie z dorobkiem trzech punktów i dwóch goli.
Fin już drugi raz z rzędu popisał się zwycięskim trafieniem. Spora w tym zasługa debiutującego w PHL Jyriego Marttinenena, który pokazał dużą hokejową inteligencję, popisując się bardzo szybką reakcją zanim defensorzy zdążyli złapać ustawienie. Doświadczony obrońca dogrywał gumę do rodaka tuż przed bramkę gości.
Start filmu: gol Rohtli na 2:0
Drugą asystę w PHL zanotował przy golu na 4:0 autorstwa Mateusza Michalskiego. W tej sytuacji sporo doświadczenia zebrał sanocki obrońca Szymon Fus. 20-latek oczekiwał, że rywal poda krążek jednemu z partnerów, a tymczasem wychowanek Szarotek uderzył „pod ladę” bramki Patrika Spěšnego.
Start filmu: gol Michalskiego na 4:0
Kolejny raz bardzo dobre wyszkolenie techniczne zaprezentował Grzegorz Pasiut. To on ustalił wynik końcowy spotkania, a zrobił to pokazując, jak sprawnie operować kijem. Sanoccy obrońcy nie pierwszy raz zgubili krycie, co dla takiego zawodnika jak Miika Franssila, jest natychmiastowym sygnałem do dogrania krążka w odpowiednie miejsce.
Start filmu: gol Pasiuta na 6:1
Pożegnanie Łopuskiego z GKS-em uczcił również Dominik Nahunko, który został kolegą Mikiego już podczas swojej pierwszej przygody z katowickim klubem. Łopuski dołączył do tej drużyny przed sezonem 2017/18, a dla Nahunki był to start drugiej kampanii w tym zespole. 25-latek strzelił w meczu z Ciarko STS swoją pierwszą bramkę po powrocie do GieKSy.
Nie tylko Łopuski postanowił zawiesić łyżwy na haku. Taką samą decyzję podjął Dawid Maciejewski ze Stoczniowca, co stanowiło spore zaskoczenie dla trenera Krzysztofa Lehmanna. Dla drużyny z Gdańska każdy doświadczony zawodnik jest na wagę złota, stąd też odejście w trakcie rozgrywek 29-letniego defensora to spory ból. Maciejewski w czasie swojej kariery trzykrotnie był mistrzem Polski. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w zamian za niego w składzie pojawi się Patryk Wysocki. Niedawny reprezentant Polski U20, urodzony na Białorusi jest prawdziwym obieżyświatem. Zdążył już grać w klubie z Chin i Belgii.
Decyzja tygodnia: opuścili okręt zanim zawinął do brzegu
Marcin Jurzec zrezygnował z funkcji prezesa KH Tauron Podhala Nowy Targ. Decyzja podjęta została w środku rozgrywek, a wytłumaczona nowymi wyzwaniami zawodowymi. Trzeba przyznać, że to dość niefortunny moment. Z zespołem pożegnał się również Alan Łyszczarczyk, choć tego ruchu akurat spodziewali się wszyscy. Reprezentant Polski zapowiadał, że jeśli tylko ruszą rozgrywki za oceanem, to on wraca do ECHL.
Podhale już przestało być twierdzą u siebie, jak to miało miejsce do tej pory. Z trzech spotkań ubiegłego tygodnia Szarotki wygrały tylko jedno. To na wyjeździe. Triumf w Katowicach zawsze smakuje dobrze, bo jak wiadomo w Satelicie punktów nie rozdają.
Dobre spotkanie rozegrał Timo Hiltunen, który niedawno poznał smak gola w PHL, a teraz zaznajomił się z uczuciem towarzyszącym zdobyciu zwycięskiego trafienia. Podhale zwyciężyło 2:1, odwracając wynik spotkania. Fin potężnie huknął w czasie gry w przewadze Szarotek.
Start filmu: gol Hiltunena
Przy pierwszym golu Hiltunen popisał się asystą. Był to huraganowy atak gości zakończony strzałem Adriana Gajora. Po tym meczu Andriej Gusow stwierdził, że drużyna zareagowała prawidłowo na odejście prezesa, to znaczy nie nastąpiło żadne tąpnięcie, którego w takich momentach można się przecież obawiać.
Start filmu: gol Gajora
W Katowicach Gusow postawił na swojego rodaka, Ihara Brykuna, natomiast w domowych meczach bronił Przemysław Odrobny. Wiedźmin sprawił, że starcie z liderami z Jastrzębia było emocjonujące do samego końca. Były reprezentant kraju popisywał się udanymi interwencjami, tak jak na przykład przy rajdzie sam na sam Phillipsa.
Start filmu: interwencja Odrobnego w akcji sam na sam z Phillipsem
W niedzielnym starciu z Ciarko STS nie prezentował się już tak dobrze, jak kilka dni wcześniej. O ile można mu wybaczyć gola wpuszczonego po strzale Marka Strzyżowskiego w podwójnej przewadze gości, o tyle przy rajdzie Riku Sihvonena powinien reagować zdecydowanie lepiej.
Start filmu: gole na 1:0 i 2:0 (Strzyżowski i Sihvonen)
Mecz był „na styku” do samego końca, ale Szarotki nie zrobiły z tego użytku. Dopiero na 34 sekundy przed ostatnią syreną Sihvonen strzelił swoją drugą bramkę tego dnia. W składzie Podhala pojawił się powracający po kontuzji Mateusz Bepierszcz, a także bardzo dawno nie oglądany Filip Wielkiewicz, który „odsiadywał” drugą dyskwalifikację za wpadkę narkotykową. Kojot pojawił się kilka razy w składzie MMKS-u Podhale na zapleczu ekstraklasy, nosił się też z zamiarem zakończenia kariery, a efekt jest taki, że dostał szansę pokazania się w PHL.
Bepierszcz był bliski strzelenia gola. Tego dnia jednak Spěšný prezentował się wyśmienicie. Zatrzymał 31 strzałów gospodarzy i zaliczył 96 procent skuteczności.
Start filmu: interwencja Spěšnego
Krzywa tygodnia: dwa oblicza STS-u
Podopieczni Marka Ziętary serwują kibicom skrajnie różne emocje. Z jednej strony jadą na trudny teren do Nowego Targu, gdzie odnoszą pierwsze zwycięstwo w delegacji od czterech spotkań, a z drugiej strony w Katowicach są cieniem zespołu, przegrywając aż 1:6, a dodatkowo u siebie wygrywają tylko jedną bramką z najsłabszym w całej stawce Stoczniowcem.
Gdańszczanie wcale nie byli daleko od triumfu. Zresztą już po 81 sekundach gry prowadzili dzięki bramce Krystiana Mocarskiego. Zdziwienie tym faktem było tak duże, że komentator Polski Hokej TV kolokwialnie mówiąc „zapomniał języka w gębie”.
Start filmu: gol Mocarskiego
Gospodarze męczyli się niemiłosiernie ze Stocznią, a nawet gdy wypracowywali dogodne okazje, to je marnowali. Tak było chociażby przy jednym z fińskich ataków, kiedy Sihvonen zagrał idealnie do Eetu Elo, a krążek przeleciał przez łopatkę kija adresata.
Start filmu: zmarnowana okazja STS-u
Maciej Rompkowski był najbardziej bojowo nastawionym hokeistą gości. Po jednej z akcji, gdy wywiązała się nerwowa przepychanka złapał za szyję od tyłu Konrada Filipka i powalił go na lód, co dało efekt domina, w którym udział wziął również arbiter.
Start filmu: „interwencja” Rompkowskiego
W późniejszej fazie po jego faulu na Macieju Witanie sędziowie podyktowali rzut karny dla Ciarko STS. To nie był jednak dobry dzień Elo, gdyż zaliczył kolejną zmarnowaną okazję. Przy tym najeździe zwycięsko z opresji wyszedł Kieler.
Start filmu: niewykorzystany rzut karny Elo
Debiut tygodnia: dla nich PHL to pestka
Faktem jest, iż ostatnio notujemy prawdziwy wysyp naprawdę ciekawych nazwisk, które przybywają do Polski, by grać w hokeja. Sprzyja temu pandemia i to, iż wiele rozgrywek nie wystartowało w ogóle lub są zawieszone. My na tej sytuacji korzystamy i nie da się temu zaprzeczyć.
We wtorek w Oświęcimiu obserwowaliśmy prawdziwy wysyp nowych postaci. Aż czterech hokeistów zza oceanu, w tym trzech w szeregach Comarch Cracovii. Pasy nie pozostawiły Unii żadnych złudzeń. Po dwóch tercjach prowadziły 3:0, a ostatecznie wygrały 5:3. W tym sezonie oświęcimianie nie znaleźli jeszcze sposobu na armię Rudolfa Roháčka. Dla biało-niebieskich była to trzecia porażka z tym rywalem i trzecia kolejna ligowa przegrana na własnym lodzie.
Gościom wszystko przychodziło z łatwością. Widać to na przykładzie chociażby pierwszego gola. Błyskawiczna akcja z dwoma szybkimi podaniami zakończona udanym uderzeniem Štěpána Csamangó.
Debiuty w PHL w tym spotkaniu wypadły następująco: gol i dwie asysty Darcy’ego Murphy’ego oraz po jednym punktowym podaniu Davida Goodwina, Jeremy’ego Welsha i Victora Bartleya dla Unii.
Bartley’owi i Gilbertowi Brulé, czyli duetowi nowych Kanadyjczyków w szeregach Re-Plast Unii Oświęcim poświęcimy oddzielny tekst, ponieważ o tych postaciach i ich przeszłości w NHL, a także w KHL warto powiedzieć więcej.
Welsh jak do tej pory punktował w każdym z trzech meczów, które zdążył rozegrać w naszym kraju. W niedzielnym starciu z GKS-em Katowice zdobył nawet gola na 1:0, po tym jak objechał bramkę Juraja Śimbocha. Słowak zaliczył aż 39 udanych obron i mocno przyczynił się do wygranej GieKSy 5:2 pod Wawelem.
Katowiczanie zagrali koncertowo. Zwycięski gol znów zapisany został na koncie Rohtli, który zaliczał takie trafienia w trzech ostatnich wygranych GKS-u. Tym razem krążek wpadł do bramki rywali po akcji fińskiego tercetu.
Ale ekipa Andrieja Parfionowa nie tylko hokeistami z północy kontynentu stoi. W wysokiej formie pozostaje Patryk Krężołek, który od czterech spotkań zawsze dorzuca do swojego dorobku asystę. W dziewięciu ostatnich występach strzelił sześć goli i popisał się siedmioma punktowymi podaniami. Podobnie prezentuje się Bartosz Fraszko, który w dziesięciu ostatnich meczach zdobył trzy bramki i osiem asyst.
W Katowicach pojawił się Andriej Stiepanow. To doświadczony rosyjski napastnik z białoruskim paszportem i przeszłością w kadrze narodowej tego kraju. 34-latek aż pięciokrotnie uczestniczył w mistrzostwach świata elity, natomiast w KHL spędził dziewięć sezonów.
W PHL pokazał swoje umiejętności już w debiucie, który przypadł na spotkanie z Podhalem. Stiepanow jako jedyny z katowiczan pokonał Brykuna. Zrobił to na 33 sekundy przed końcem pierwszej tercji. Po dwóch występach ma na koncie dwa gole i asystę.
Bonus tygodnia: rozmowa z Aleksandrem Wasiljewem
Na naszym fan page’u PHL w PL prezentujemy krótką rozmowę przeprowadzoną z doświadczonym napastnikiem Zagłębia Sosnowiec. Wasiljew przez wiele lat występował w KHL, gdzie odgrywał znaczące role w drużynach. Miał przyjemność grać w jednym zespole z Artiemijem Panarinem, dziś gwiazdą NHL, o czym również opowiedział w rozmowie z nami.
Poniżej link do wywiadu:
https://www.facebook.com/phlwpl/posts/234507478263556
Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
Ciężko jest być kibicem Unii w tym sezonie..
Comments are closed.