Im bliżej końca sezonu, tym bardziej NHL podzielona jest na dwie grupy kibiców. Jedni trzymają kciuki za udany finisz i jak najlepsze miejsce w czołowej ósemce konferencji. To drugie grono fanów chcą już tylko zamknąć oczy przy kolejnych porażkach i liczy na łut szczęścia w loterii draftowej. W historii mieliśmy już przypadki, gdy jeden mecz określił przyszłość organizacji na najbliższych pięć lub dziesięć lat. O których spotkaniach, zawodnikach i klubach mówimy?

1 . W 1998 roku Vincent Lecavalier omal nie został twarzą Vancouver Canucks

To był sezon, w który pickim w drafcie były ostro pomieszane i często używane w transakcjach pomiędzy klubami. San Jose Sharks mogli wygrać los na loterii, bo wcześniej „kupili” sobie wybór w pierwszej rundzie należący do Florida Panthers, a to Pantery miały wybierać jako pierwsze. Co z tego, skoro Rekiny dokonały też drugiego dealu, a na jego mocy Lightning przejmowali tę selekcję.

Ta kampania była tragedią w wykonaniu Vancouver Canucks. Już w listopadzie było wiadomo, że w Kolumbii Brytyjskiej fazy play-off nie będzie.  Menadżer Pat Quinn stracił robotę, Pawieł Bure rozegrał ostatni mecz w ich barwach. Na koniec tej katastrofy ich jedynym „wynagrodzeniem” był dopiero czwarty pick w drafcie. Gdybyśmy jednak podmienili jeden mecz, na przykład ten, rozegrany w Tokio na otwarcie sezonu.

To był pierwszy pojedynek na otwarcie sezonu poza Ameryką Północną ever. Canucks wygrali go z Ducks 3:2, gdyby odejmując im te punkty, skończyli by rozgrywki na przedostatnim miejscu poniżej Panthers i wzięliby Vincenta Lecavaliera nazywanego wówczas Michaelem Jordanem hokeja do swojej ekipy.

2. W 2004 roku Aleksander Owieczkin był blisko dołączenia do Columbus Blue Jackets.

Ależ to był zacięty bój o to by… przegrać jak najwięcej. Na samym dole finalnie znaleźli się Pittsburgh Penguins z 58 punktami, a zaraz za nimi sklasyfikowano Chicago Blackhawks i Washington Capitals z 59 „oczkami na koncie”. Niedaleko zasiedli też Columbus Blue Jackets, byli czwarci z dorobkiem 62 punktów. Trzecie miejsce było w tamtym czasie wyjątkowo szczęśliwe, bo właśnie ono zostało zwycięzcą loterii i pozwoliło Stołecznym postawić na nogi całą franczyzę. Wystarczyło sięgnąć w drafcie z jedynką po Aleksandra Wielkiego.

Co by było gdyby 26-27 marca Blackhawks zgarnęli komplet zwycięstw nad Blue Jackets? To był dwumecz, który zakończył się wymianą ciosów. Pierwszy mecz zgarnęły Czarne Jastrzębie, a w drugim lepsi okazali się Jackets z Ohio. Jeżeli ekipa z Columbus nie wyszła by w drugim spotkaniu ze stanu 2;3 na 4:3 to Chicago wypadłoby poza pierwszą trójkę „najgorszych” a Columbus zakończyliby jako trzeci od końca.

Sięgnięcie po Owieczkina po wygraniu przez tę lokatę loterii było oczywistością. Od tamtej pory licząc do teraz Rosjanin zdobył najwięcej goli ze wszystkich graczy, którzy przewinęli się w tym okresie przez NHL.

3. W 2007 nagrodą numer jeden w drafcie był Patrick Kane i mało brakowało by trafił do Edmonton Oilers.

Nikt nie mógł się równać w „tankowaniu” z Philadelphia Flyers w 2007. Zakończyli na 30. miejscu i to z „przewagą” dwucyfrowej ilości punktów nad resztą. Nie opłaciło się jednak grać by przegrać, bo szczęście uśmiechnęło się do Blackhawks którzy mieli tyle samo punktów co Oilers – po 71. Okazało się że fortuna sprzyjała Wietrznemu Miastu, a Lotnicy „wygrali” tylko Jamesa van Riemsdyka. Do dziś jesst to synonim największej porażki w loterii draftowej. Brakowało jednak bardzo mało, by ta historia potoczyła się inaczej.

Ostatnia gra sezonu, wyluzowani i pogodzeni z nieudaną kampanią B-Hawks walczyli z Dallas Stars. Po dwóch bezbramkowych tercjach w trzeciej obrodziło w gole. Drużyny wymieniały się trafieniami, obie strony były na prowadzeniu, a na koniec Gwiazdy z Teksasu zwyciężyły minimalnie 3:2 po golu niezawodnego wówczas Mike’a Modano. Gdyby tylko Modano wstrzymał się z rozstrzygnięciem do dogrywki, a Jastrzębie zarobiły punkt za remis w regulaminowym czasie… mogłoby nie być Kanera w Chicago. Wtedy bowiem piąte miejsce od końca należało by do Nafciarzy i nasz świat wyglądałby zupełnie inaczej.

Pojawiają się pytania. Ile Pucharów Stanleya wygrali by Blackhawks bez Kane’a? Czy w ogóle by jakiś wygrali? Czy hokeista-skandalista też byłby uwikłany w te wszystkie „trudne sprawy” w offseasonach i czy prowadziłby teraz w klasyfikacji kanadyjskiej? Gdzie byliby Oilers i czy śmialibyśmy się z nich równie mocno, jak dziś?

 

 

Dane i przykłady opracowane na podstawie: Down Goes Brown: Five games that changed NHL draft lottery history