Też macie w głowach przykłady transferów, których nie da się logicznie wyjaśnić? Czy wasza ukochana drużyna dopuściła się kiedyś oddania zawodnika, który cała swoją karierą zdaje się „dissować” za to swój były klub? Jeżeli kibicujesz Boston Bruins – to odpowiadam Ci, że Tobie się to zdarzyło. Dzięki skrajnie głupiemu transferowi, Bruins przyczynili się do wzmocnienia imperium Teksasu.
Dziś były już menadżer Bruins odpowiada fałszywie, że decyzji o oddaniu Tylera Seguin’a do Stars nie żałuje. Gdyby był wystruganym z drewna bajkowym pajacykiem, jego nos wydłubał by oko przechodniom po drugiej stronie ulicy. Oddanie Seguina to jedna z najgłupszych rzeczy w historii klubu. Ale jak to zwykle bywa, zawsze trzeba dorobić do tego odpowiednią teorię. W tym wypadku zarząd wybrał ścieżkę „niedopasowania do systemu”.
Nie grasz ostro – nie dla Ciebie Boston
Bruins są znani z twardej gry. Prawdą jest, że takowej gry wymaga się u nich od niemal każdego zawodnika – od snajpera po siódmego obrońcę. I w tym wypadku Tyler Seguin pasował do drużyny jak jak Sosnowiec do Kołobrzegu. Napastnik znany z kosmicznej techniki i chronicznego unikania gry ciałem nie miał szans pasować do takiego sposobu rozgrywania hokeja.
Moje pytanie brzmi jednak- co z tego? Najczęstszą cechą najlepszych zawodników drużyny jest właśnie mała kontaktowość – koncentracja na krążku i technice i unikanie gry fizycznej – czy to z pragmatyzmu czy po prostu z innego rodzaju nastawienia. Nikt nie krzyczy po McDavidzie, że ten niewiele gra ciałem, a Erik Karlsson nie musi rozpychać się po bandach, by widnieć w statystykach punktowych na szczytach.
Praw fizyki Pan nie zmienisz
Seguin podpisał z Bruins spory kontrakt, a Menadżer przyznał, że nie planował pozostawiać napastnika w drużynie na cały okres jego trwania. W Bruins gra jeden z najlepszych napastników dominujących – Brad Marchand – który gra ostro, bezczelnie, ale najczęściej czysto. Swego czasu grał tam również sławny lub niesławny Milan Lucic – „wredny” charakterny napastnik, którego każdy chciał mieć u siebie, a nikt przeciwko sobie. Byli to idealni „ochroniarze” Seguina, który mógłby dać Bruinsom o wiele więcej, gdyby dali mu czas na rozwój. Ten czas dali mu Stars, i to ich spotyka nagroda za ten wybór.
S.T.A.R.S.
Obecny skład Stars przypomina fikcyjny oddział policji o takiej samej nazwie z drugiej części”Resident Evil” – najlepsi, najszybsi, najsprytniejsi. W Dallas siłą fizyczna i gra ciałem gra drugie skrzypce – liczy się prędkość, technika i potworna dynamika. Kapitan Jamie Benn i Tyler Seguin nadają tempo tej maszynie, która zmierza po tytuł mistrzów dywizji. Od Seguina nikt nie wymaga gry ciałem… zresztą nigdy nikt nie umiał go do tego zmusić. Mądrość trenera Stars polega na tym, że on nawet nie próbował.
No i kto ma się lepiej?
Seguin, Dallas – Zachód. Najlepszy Niedźwiadek ma 61 punktów – Seguin ma ich już ponad 70 – w tym 33 bramek. Seguin jest wystarczająco szybki, by ataków na swoje ciało nie odpierać tym samym a unikać ich prędkością. Jest dostatecznie techniczny, by zamykać usta wszystkim, którzy mówią że do gry w hokeja trzeba również umieć grać brutalnie. Nie trzeba… o ile masz armatę zamiast rąk, celownik zamiast oka…. i trenera zamiast despoty.
Gdybyś tylko grał, jak Patrick Kane…
Chyba najgłupszy argument jaki usłyszałem. Swego czasu trener Bruins powiedział, że ostatnia faza playoff w wykonaniu Seguina w Bruins była bardzo słaba.. Miał rację. Co prawda sam przesunął go do trzeciej formacji próbując wymusić na nim fizyczną grę – no ale co do zasady – zgoda. „Gdyby zagrał choć w połowie jak Patrick Kane”…. ale nie zagrał. Za to obecnie gra jak Tyler Seguin – i właśnie dlatego daje powody do zazdrości Niedźwiadkom, i będzie to robił jeszcze długie lata.
Patrick Kane jest tylko jeden, porównywanie go z kimkolwiek innym nie ma sensu… zupełnie jak oddawanie super-snajpera bo „nie gra ciałem”… ale jak się już to zrobi, pozostaje szukanie beznadziejnych wymówek.