Dennis Wideman, obrońca Calgary Flames, tuż przed przerwą na Mecz Gwiazd postarał się o zapewnienie zajęcia Lidze oraz kibicom. W ostatnim dniu rozgrywek przed tygodniową pauzą ligowy weteran zaatakował jednego z sędziów liniowych – włodarze Ligi rozpoczęli osąd nad zbrodniarzem, a fani tradycyjnie przerzucali się skrajnymi opiniami. Dziś poznaliśmy werdykt: Wideman został zawieszony na 20 spotkań.

Awantura rozpętała się po tym zagraniu:

 

Obrońca Płomieni po kolizji z Mikką Salomakim, napastnikiem Nashville Predators, wolno zbiera się z lodowiska i zmierza w kierunku ławki rezerwowych. W ostatniej chwili chwyta kij oburącz i z dużym impetem zderza się z sędzią Donem Hendersonem. Arbiter doznał dość poważnego urazu, trafił nawet do szpitala. NHL natychmiast podjęła kroki zawieszając Widemana na czas nieokreślony. Dopiero we wtorek odbyło się przesłuchanie, a w środę ogłoszono decyzję o 20-meczowej banicji dla gracza Flames.

Pisałem, iż kibice podzielili się na dwa obozy. W istocie tak było – większa część widziała w ataku Widemana brutalny, zamierzony faul, godny surowej kary. Z drugiej strony nie brakowało głosów, iż oszołomiony zawodnik nie do końca orientował się co do swojego położenia i dopiero w ostatniej chwili zauważył stojącego przed nim arbitra.

Osobiście zaliczam się do grupy, która nie pozostawia suchej nitki na Widemanie. Sprawa wydaje się być dość oczywista, jednak to nie kwestia winy jest tutaj najważniejsza. Wyjątkowość sytuacji polega na tym, że w zdarzeniu ucierpiał sędzia. Tego typu historie to niezbadane tereny dla NHL, a przy okazji również stosunkowo niewygodne położenie.

Nie jest tajemnicą, że sędziowskie lobby przy Lidze jest bardzo silne. Z powodu nacisków ich związku zawodowego to w gestii arbitrów znajdujących się na lodzie leży ocena powtórek wideo (choć dużo rozsądniejsze byłoby ferowanie wyroków przez War Room w Toronto). Łagodne potraktowanie Widemana byłoby więc fatalnym sygnałem wysłanym do sędziowskiego środowiska, co potwierdzali byli rozjemcy w materiale Marka Spectora ze Sportsnetu.

20 spotkań zawieszenia to jedna z najdłuższych kar w ostatnich latach. Biorąc pod uwagę czyściutką kartotekę hokeisty z Calgary ponad miesięczna pauza to niezwykle surowy werdykt, choć w stosunku do popełnionego wykroczenia nie wypada spierać się z decyzją Collina Campbella, dyrektora ds. sportowych przy NHL (jako, że faul dotyczył sędziego, sprawa trafiła bezpośrednio do niego), nawet mając na uwadze zażyłe stosunki środowiska arbitrów z ligowymi władzami.

To jednak wcale nie musi być koniec. Od decyzji przysługuje bowiem możliwość odwołania się, z której zapewne skorzystają przedstawiciele zawodnika. Na pierwszy ogień sprawa trafi bezpośrednio do Gary’ego Bettmana, który może karę podtrzymać lub zmniejszyć, a jeśli werdykt komisarza nie będzie zadowalający, ostatnią instancją pozostaje niezależny arbiter. Istniej zatem spore prawdopodobieństwo, iż finalne zawieszenie będzie nieco krótsze, lecz przestroga zawarta w dzisiejszym komunikacie jest jasna: sędzia jest nietykalny.

I tak powinno być.