Sidney Crosby 7 sierpnia skończył 32 lata. Koniec zatem z nazywaniem go „Sid the Kid”. Jaki to dzieciak? Kiedyś był, ale te czasy minęły. Szczerze mówiąc ta ksywka nie pasowała do niego nigdy, gdyż od samego początku kiedy przyszedł do Pittsburgh Penguins w wieku 18 lat, zachowywał się jak dorosły facet. Wielu gwiazdorów przed kamerami to zupełnie inni ludzie, gdy światła zgasną. A czy poważny, skupiony, wręcz filozoficzny Crosby jest taki sam, gdy nie ścigają go szklane oczy telewizji? Szczerość czy wizerunkowa gra?

Czasy mamy takie, że sportowcy jako przystało na bożyszcza tłumów, to prawdziwe celebryty, niestety ze wszystkimi negatywnymi konotacjami tego słowa. Afery, niepoważne zachowania, woda sodowa, skandale i tak dalej, i tak dalej. A Crosby? Crosby jest trochę nie z tej Ziemi, nie z tych czasów, taki jakiś staroświecki. Wzór do naśladowania.

Prześledzimy dziesięć sytuacji z jego kariery, które pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy to faktycznie był „Dzieciak” i jak różni się jego życie w blasku fleszy od szarej codzienności, o ile w ogóle taką miewa.

22 marca 2010

„Pingwiny” rozgrywały tego dnia dosyć prestiżowe spotkanie w nieistniejącej już Joe Louis Arena w Detroit. Ich powrót do domu nie był wesoły, ponieważ przegrały 1:3, a jak wiadomo najgorsze są zawsze te chwile bezpośrednio po meczu, kiedy jeszcze wszystko w człowieku buzuje. Jakby nie patrzeć, to był pojedynek finalistów dwóch poprzednich edycji Pucharu Stanleya, a wiele wskazywało na to, że w tej kampanii może zadziałać zasada „do trzech razy sztuka”. Jak wiemy nie zadziałała aż do dziś dnia.

https://www.youtube.com/watch?v=p0UEtDxb9cE

Miesiąc wcześniej Crosby był na ustach całej Kanady zdobywając gola w dogrywce olimpijskiego finału i zapewniając „Klonowym Liściom” złote krążki. Wiadomo, że najważniejsze dla wszystkich są zawsze mecze ligowe NHL, ale w tamtym roku okoliczności były nieco inne: gwiazdy nie miały zakazu występu w tej imprezie, a odbywała się ona w Vancouver, czyli na NHL-owskich śmieciach. To sprawiało, że zainteresowanie olimpijskimi zmaganiami za Oceanem różniło się bardzo od tego, gdy w 2108 w Pjongczang o laur i splendor bili się Olimpijscy Sportowcy z Rosji z Niemcami.

Przegrana Penguins z Red Wings w kontekście zbliżających się walki o Puchar Stanleya była faktem wzbudzającym ciekawość żurnalistów licznie zgromadzonych przed szatnią gości. Dziennikarzy jak zwykle w takiej sytuacji było sporo, a obok nich stał sobie spokojnie legendarny Gordie Howe, trzymając w ręku zdjęciu.  Cóż to za fotka? Obrazek jak Crosby świętuje swojego gola na 3:2 w finale olimpijskim ze Stanami Zjednoczonymi.

Howe wyskoczył z tłumu do Crosby’ego. Panowie uścisnęli sobie dłonie, a człowiek, który rozegrał najwięcej meczów w historii ligi wypalił prosto do 23-latka, że potrzebuje jego autograf. Młodzieniec mający już wtedy w dorobku Puchar Stanleya i tytuły najlepszego napastnika mistrzostw świata, króla strzelców czempionatu, najskuteczniejszego na mistrzostwach, a także Trofeum Arta Rossa, Trofeum Harta i Nagrodę Teda Lindsaya, zmieszał się jak junior i powiedział: „Jesteś Gordie Howe. Ty nie bierzesz autografów od takich gości jak ja.”

Howe krótko i na temat odpowiedział: „Dobra, muszę go mieć.” Rzadko kiedy można zobaczyć Crosby’ego przybitego ciężarem wydarzenia lub powagą chwili. Wtedy tak się stało, a w niekłamany sposób młody Kanadyjczyk okazywał swój zachwyt. Crosby nigdy nie miał problemów z szacunkiem do legend. Po podpisaniu zdjęcia ponownie serdecznie i mocno uścisnął dłoń Howe’a.

Odwracając się do oczekujących dziennikarzy powiedział: „Kiedy potrząsa twoją ręką, to wydaje ci się, że zaraz ją złamie”, po czym dorzucił: „Boże jaki on jest wciąż silny.”

11 stycznia 2012

Crosby był wtedy po wstrząsie mózgu, a nieustępujące objawy poważnie poddawały w wątpliwość to, czy gwiazdor da radę w tym sezonie powrócić. Josh Yohe z „The Athletic” popełnił artykuł, w którym rzucił stwierdzeniem, że filar „Pingwinów” powinien porozmawiać o całej sytuacji z Rayem Shero i dać mu jasną odpowiedź, czy można liczyć na niego w tej kampanii, czy raczej już nie. Dyrektor miał zdaniem dziennikarza od otrzymanej odpowiedzi uzależniać ruchy kadrowe, tak aby ewentualnie zdążyć z jakimś wzmocnieniem zespołu przed końcem okna transferowego.

„Sid the Kid” najzwyczajniej w świecie wkurzył się po przeczytaniu tego tekstu. Jeden z działaczy Penguins poinformował Yohe’a, że zawodnik chciałby z nim porozmawiać na ten temat w przerwie pomiędzy tercjami w meczu, który ekipa z Pittsburgha miała do rozegrania w Waszyngtonie.

Panowie spotkali się w biurze prasowym, a Crosby nie miał szczęśliwej miny, ponieważ jego koledzy zmierzali właśnie po szóstą z rzędu porażkę w rozgrywkach. Zawodnik ewidentnie nie był zadowolony, a można powiedzieć, że nawet zdenerwowany, choć to stan, w który trudno go wprawić. Pogawędka zajęła większość drugiej tercji. Widać było po kapitanie ekipy z Pittsburgha, że jest mu po prostu smutno i potrzebuje wyjaśnić dziennikarzowi dlaczego nie powinien wypisywać takich rzeczy.

Momentem kulminacyjnym tej rozmowy było jego stwierdzenie „ja naprawdę nie wiem, jak będę się czuł następnego dnia, nie jestem w stanie nic zaplanować”. Okazało się, że Crosby’emu nie chodziło o jakiś prywatny interes, czy ochronę własnego imienia. To co chciał wyjaśnić żurnaliście, to tyle, że nie chce martwić kibiców „Pingwinów” niepotrzebnymi stwierdzeniami, które mogą zasiać tylko zamęt w ich głowach w tym i tak trudnym okresie.

– Nigdy nie chcę, żeby którykolwiek z nich pomyślał sobie, że może mi nie zależy na wygrywaniu i że nie chce mi się za wszelką cenę walczyć dla nich o Puchar Stanleya – konkludował hokeista.

2 marca 2012

„Pingwiny” miały trening w Denver, gdzie nazajutrz grały mecz. Crosby wrócił już do gry po wstrząsie mózgu, ale po zaledwie ośmiu spotkaniach symptomy znów powróciły. Sid nie zostawił drużyny i podróżował z nią w kolejne miejsca, planując jak najszybciej wrócić do gry. W czasie tej przerwy wywołanej objawami pochorobowymi targały nim przeróżne emocje. Bał się, że już nigdy nie zagra, był wystraszony tym, iż wywrze to trwały wpływ na jego życiu, czuł się jednocześnie znudzony, ale i sfrustrowany. Jedno wielkie kłębowisko myśli, negatywnych uczuć, emocji. Stan, w którym nikt nie chce się znaleźć.

Akurat tego dnia czuł się dobrze, nic mu nie dolegało, a zatem postanowił się sprawdzić. Chciał zobaczyć do czego jest zdolny. Według obserwatorów należał do najlepszych zawodników na treningu. A były to zajęcia z rodzaju tych ciężkich. Ale kiedy trenerzy oznajmili fajrant, on dopiero był w połowie drogi.

Koledzy Sida grzecznie opuścili lód, porozmawiali z dziennikarzami, udali się pod prysznic i pomaszerowali do hotelu, a Crosby jeszcze przebywał na tafli, wykonując ostateczny test na najwyższych obrotach. Ci, którzy widzieli to co wyprawiał mówili, że wyglądało to jak forma jakiejś pokuty. Świadkowie relacjonowali, że od samego patrzenia robiło się słabo, a co dopiero musiał czuć on sam.

Kiedy skończył tę katorżniczą próbę, nie zjechał od razu do szatni, ale pozostał dłuższą chwilę na tafli w charakterystycznej pozie na kolanie i był pogrążony w myślach. Późniejsze wydarzenia pokazały, że był to chyba moment przełomowy w całej sytuacji. Crosby „zadusił i zamęczył” wszystkie niekorzystne objawy, które w walce z nim samym zmuszone były odpuścić.

22 kwietnia 2012

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

2 KOMENTARZE

  1. ” ………
    22 marca 2010
    „Pingwiny” rozrywały tego dnia dosyć prestiżowe spotkanie w wyburzanej właśnie Joe Louis Arena w Detroit.
    ……….”
    Ale że co? Duża nieścisłość, albo coś mnie ominęło.

  2. Cenna uwaga. Joe Louis Arena została zburzona w 2019 roku, a zatem zdecydowanie powinno być w tekście sformułowanie „w nieistniejącej już”. No cóż, zdarzyło się i tyle. Dzięki za czujność. Pozdrawiam.

Comments are closed.