
Ottawa Senators – New York Rangers
Mecz poniżej przeciętnej głównie przez gości z Nowego Jorku którzy ani przez chwile nie grali na choćby przyzwoitym poziomie. Ich dobrze blokująca obrona (27 blks) utrzymała ich w rywalizacji przez pierwszą tercję i kawałek drugiej, dłużej nie dało rady. 16 strat to zbyt dużo w meczu wyjazdowym i aż trudno uwierzyć że mimo 31 wygranych bulików Rangers tak bardzo przegrywali walkę o utrzymanie się przy krążku. Senators nie zagrali nadzwyczajnie, ale ustrzegli się większych odchyłów i w dosyć powtarzalny jednostajny sposób stale zagrażali bramce Lundqvista w końcu łamiąc go.
Wydarzeniem z tego meczu jest miła medialna historyjka o dwójce dzieciaków, które przyszły na mecz z misją. Otóż ojciec wymienionej dwójki rzucił pewnie pół żartem pół serio, że „no dobra zgodzę się na psa, ale pod warunkiem że Bobby Ryan strzeli dziś gola”. W głowie tego pana z pewnością powstał sprytny plan – gdzie Bobby strzeli przecież do miasta przyjeżdża Lundqvist, a my mamy swoje problemy. Miał interesującą minę po tym jak Amerykanin wepchnął krążek do siatki z bliska na 1:0 w ostatniej minucie drugiej tercji. Dzieci wybuchnęły radością tak prawdziwą, jak zapewnienia premier Szydło w parlamencie UE że w Polsce wszystko jest jak najbardziej OK.
Chicago Blackhawks – St. Louis Blues
Corey Crawford jest w życiowej formie i jest to jakiś powód by włączyć mecz Czarnych Jastrzębi z Bluesmanami. To nie jest bramkarz, który zapiera dech w piersiach, ale jest jednym z tych którzy potrafią wspólnie z blokiem defensywnym robić prawdziwy „mur”. Efektem tego jest siódmy „shutout” i liderowanie lidze pod tym względem. Jego wszystkie liczby w tym sezonie to TOP5 ligi, dla niektórych TOP3 – 28 zwycięstw przy średniej bramek 2.08 i 93.2 procent zatrzymywanych strzałów. Obrona ekipy z Wietrznego Miasta dała bodiczki tylko raz faulowała przy próbie odbioru krążka i udanie zagrała w osłabieniu.
Ciekawostka że Crawford wszystkie czyste konta zaliczył przed własną publicznością. O resztę zadbali gracze z ofensywy Chicago, 73. punkt zanotował Patrick Kane asystując przy golu Panarina, a Andrew Shaw który kilka dni temu cierpiał i miał wybitych kilka zębów z Florida Panthers już szalał i trafił w power play-. W meczu było 65 bodiczków, więc spodziewaj się przede wszystkim dużej fizyczności i skutecznej destrukcji.
San Jose Sharks – Los Angeles Kings
Świetny mecz w Kalifornii, który pewnie umknie znowu gdzieś w przekazie medialnym. Jest co polecać, bo Sharks dwukrotnie prowadzili i Kings dwukrotnie doprowadzili do remisu. W tym klasyczny buzzer-beater w wykonaniu Vinny’ego Lecavaliera na 12 sekund przed końcową syreną. Czy to już jest ten moment w którym Vincent pomyślał sobie „FAK DYS SZIT nie idę na żadną emeryturę w takiej formie!”? O to będzie się martwił menadżer Lombardii już po sezonie. Póki co ekipa z Miasta Aniołów zbiera wielkie profity za sprowadzenie Lecavaliera, to jego czwarta i póki co najważniejsze bramka w dziewiątym występie w barwach Królów.
W dogrywce błysnął Marian Gaborik, w przypadku którego zadziałało już lekkie zapomnienie jego największych atutów, a mianowicie tego że jest „clutch” playerem. Z aktywnych w lidze zawodników tylko sześciu innych ma więcej goli w dogrywkach – są nimi Hossa, Sedin, Owieczkin, Elias i Jagr. Sharks grali dobry mecz, Joe Thornton notując asystę przy pięknej zespołowej akcji na 2:1 przedłużył serię punktową do dziewięciu meczów, ale Rekiny są już dziewięć punktów za Kings po tym wyniku.
Może mogłoby być inaczej gdyby San Jose wykorzystało akcję 3 na 1 w dogrywce, wówczas fatalnie spudłował Jonas Donskoi.
Najbardziej zacięty meczyk kolejki, must-see.
Carolina Hurricanes – Calgary Flames
Bardzo dobry game od strony technicznej, mało walki i budowania przewagi na bazie atletyzmu (tylko 25 hits) za to sporo strzałów (71 najwięcej spośród gier z tej serii) oraz super aktywny foreczeking z obu stron (36 takeaways). Odważna ofensywna gra przerodziła się też w bramki chociaż mniej więcej do połowy meczu tylko jedna strona odnosiła z tego korzyści, później bardziej się to wyrównało. Poprawiająca się produkcja punktowa Erica Staala nakazuje ponownie przemyśleć pomysły z trejdowaniem go, złapał na prawdę dobrą chemię z Krisem Versteegiem i ma dużo wspólnego z jego dobrą dyspozycją w ostatnim czasie (pięć goli w ośmiu meczach).
Po trzech bramkach z bramki zdjęto Karriego Ramo, ale nie do końca ponosił on winę za stracone gole. Szybko i ładnie grali Hurricanes, chociaż bramkę na 1:0 uzyskali po indywidualnej akcji Victora Raska a na 2:0 z rzutu karnego strzelił Lindholm (faulował Kris Russell). Flames pograli trochę później ale spotkali wystarczający opór ze strony Huraganów. Ekipa z Karoliny Północnej jest w szczytowym punkcie sezonu, ma dwa zwycięstwa więcej niż liczba porażek.
Pozostałe punkty w opracowaniu