„Walczę o swoje marzenia” – ile razy to słyszeliście, ile razy sami wypowiadaliście w myślach lub na głos te słowa? Ile jednak one znaczą? Czy każdy z Was jest gotów zrobić naprawdę wiele dla własnego marzenia, czy jest to po prostu bardzo fajny slogan z wielu napisów widywanych podczas przewijania facebooka z nudów po raz dziesiąty? Co robicie, gdy marzenie jest na wyciągnięcie ręki, a liczba szans na jego spełnienie stopniała już do „1” ?
Podczas gdy wielu zawodników marzy o sezonie lub dwóch w najlepszej lidze świata, kapitan Shane Doan wychował się i zdążył „zestarzeć” na jej taflach. 39-letni lider Arizona Coyotes rozegrał w NHL już ponad 1400 spotkań, a żaden z obecnych kapitanów nie zbliża się nawet okresem wysługi jako kapitan drużyny do twardego Kanadyjczyka.
Uchodzący za wzór zawodnik zdawał się już od dłuższego czasu tracić parę, a dziadek czas zdawał się już powoli przywiązywać ciężarki do jego nóg i rąk. 36 punktów z zeszłego sezonu to za mało jak na Doanera, a jego wkład w grę mimo jego konsekwencji – był zbyt mały.
Shane Doan ma wszystko, o czym może marzyć sportowiec – ma wspaniałą piękną żonę, piątkę dzieci, dozgonny szacunek i uwielbienie swoich fanów, medale olimpijskie, bardzo dużo milionów dolarów na koncie. Natomiast los torturuje go brakiem najcenniejszego…. Pucharu Stanleya.
Za chwile 40-tka, na głowie pojawiają się siwe włosy, a Ty grasz już z dziećmi Twoich niegdysiejszych kolegów z drużyny. Czy to sukces ? Ilu zawodnikom dane było pozostać w lidze przez całą karierę? A ilu zagrało w niej kilka sezonów, ale mogą poszczycić się tytułem i Pucharem uniesionym nad głową?
Doan nie czeka na odpowiedź i postarał się o kolejną młodość. W tym sezonie zaliczył już drugi w karierze hat-trick, ma już 15 bramek na koncie – spokojny i powolny start sezonu wynagradza teraz aplikacją bramek praktycznie co spotkanie. Doskonałe zgranie z dobrym kolega Antoine Vermettem również robi swoje. Nie zbyt szybki i techniczny Doan może liczyć na dobre podania i dobre sytuacje do podwyższenia stanu gry. Kojoty – nigdy nie traktowane jako pretendent do Pucharu wydają się być jedynym klubem z którym Doan ten Puchar chce zdobyć.
Wszyscy pamiętają Ray’a Borque – obrońcę zakochanego w Boston Bruins, który jednak na jeden sezon przeniósł się do Colorado by tam zdobyć puchar z Avalanche. Fani nie musieli wybaczać- rozumieli sytuację. Bruins nie mieli szans na rywalizację, a Borque miał już 40 lat. Mimo wszystko, takie rozwiązanie wydaje się być absolutnym planem B dla Doana.
Póki jeszcze jest czas, Doan goni swoje marzenia z uśmiechem na ustach. Nie znam zawodnika, który bardziej zasługuje na swoją gwiazdkę z nieba…