1 . Ostatnia zmiana na stanowisku trenera w NHL dotyczy Pittsburgh Penguins. Czy pod wodzą nowego trenera Pingwiny będą spisywać się lepiej i wejdą do play-off z „rozstawionego” miejsca, czyli takiego w TOP4 Konferencji Wschodniej?
[wpdevart_poll id=”45″ theme=”1″]
Milczarski: Trudno powiedzieć. Z jednej strony cały czas dobrze spisujący się M.A. Fleury daje szanse na zwycięstwo w każdym spotkaniu. To ofensywa Pens musi się obudzić. Ale tu pojawia się duży problem, ponieważ krążek muszą najpierw odebrać, a potem dostarczyć do przodu obrońcy. Aktualnie w TOP 4 znajdują się David Warsofsky, Ben Lovejoy i Brian Dumoulin. Z takim składem w defensywie nie wiem czy cokolwiek można zdziałać. Czas pokaże. Ligowa tabela jest w tym roku tak spłaszczona, że ciężko przewidzieć kto wejdzie do PO z wildcard. A tam, co najwyżej, upatruję potencjał Pingwinów.
Burzyński: O top 4 raczej będzie ciężko. Chyba, że Sullivan dokona cudu i Penguins zaczną wygrywać mecz za meczem. Realnie patrząc, trzeba ich postawić w granicach 6 miejsca. Nie do dogonienia z pewnością będą Canadiens i Capitals, niedługo z kryzysu powinni wyjść także Rangers. Mocni są Islanders, a i Red Wings radzą sobie bardzo fajnie, prowadzeni przez tego niesamowitego młodzieńca w postaci Dylana Larkina, który w klasyfikacji plus/minus ma aż +20, co jest w tej chwili zdecydowanie najlepszym wynikiem w lidze.
Kowal: Musi być lepiej. Penguins za kadencji Johnstona byli kompletnie nijacy i bynajmniej im się nie poprawiało. Jakie warunki muszą być spełnione, by Pingwiny zaczęły grać na miarę potencjału swoich liderów? Mike Sullivan musi rozruszać ofensywę zespołu i poprawić grę w przewadze (za co odpowiadał w NY Rangers oraz VAN Canucks i… zawodził na całej linii). Dużo do zrobienia ma również menedżer Jim Rutherford, który sam głośno mówi o konieczności wzmocnienia zespołu 1-2 klasowymi obrońcami, lecz kluczem będzie zapewne odbudowanie odpowiedniej atmosfery.
2. 26 meczów z punktem, na czym polega fenomen Patricka Kane’a i czy ta historia ponownie każe nam myśleć o Chicago Blackhawks jak o groźnym rywalu w kontekście play-offów na Zachodzie?
[wpdevart_poll id=”46″ theme=”1″]
Milczarski: Wyśmienita seria, nie widziana od czasów gdy Mats Sundin miał 30 meczów z punktem w sezonie 92-93(!) jest sporą dawką make-upu do dość nierównej gry Blackhawks. Tak naprawdę tylko linia Panarin-Anisimov-Kane jest co mecz poważniejszym zagrożeniem ze strony mistrzów NHL. Jonathan Toews, po czystkach wynikających z brutalnej rzeczywistości czapki płac, jest wystawiany z bardzo różnymi i chyba nie bardzo pasującymi talentem skrzydłowymi. Oto rozkład meczowo-minutowy dla kapitana Blackhawks:
Marian Hossa wygląda jakby jego wiek zaczynał wpływać na wydajność i formę. Nie ma się co dziwić, że Toews w tym sezonie ma zaledwie 17 punktów w 31 meczach. Problem z przekreślaniem pucharowych szans Chicago jest taki… że to Chicago. W magiczny sposób zawsze mogą znaleźć ten dodatkowy bieg. Lecz ostatecznie, gdym musiał postawić na kogoś pieniądze, nie stawiałbym na tegoroczną obronę tytułu. Są lepsi kandydaci na końcowy sukces.
Burzyński: Blackhawks zawsze są groźni, co udowodnili grając w finale konferencji w pięciu z ostatnich siedmiu sezonów. Patrick to świetny zawodnik i chociaż ten rekord jest bardzo szczęśliwie nabity, nie sposób nie pochylić przed nim czoła. Mam tylko nadzieję, że nie wypompuje się przed playoffami, bo bardzo chciałbym zobaczyć Hawks w finale. Jeżeli w końcu zacznie grać też linia Toewsa, nie widzę ku temu przeszkód.
Kowal: Seria Kane’a z pewnością będzie jedną z rzeczy, które przez lata będziemy pamiętać z kampanii 15/16. Uwaga, będzie kontrowersyjnie: nie popadałbym jednak w przesadny optymizm – OK, to świetna passa, lecz nie bagatelizujmy ogromnej dozy szczęścia Patricka, zwłaszcza w ostatnich meczach. Gole i asysty do pustej bramki, podania drugiego stopnia… Cóż, szczęściu też trzeba umieć pomóc, gratulacje.
3. Pierwsze skomplikowane obliczenia Zarządu Gubernatorów wskazują na trzymilionowy wzrost w budżecie płacowym każdej drużyny NHL. Co to oznacza dla klubów, co dla zawodników i co dla ligi? Czeka nas jakaś radykalna zmiana polityki kadrowej/płacowej?
[wpdevart_poll id=”47″ theme=”1″]
Milczarski: W tym roku w lipcu mieliśmy tak naprawdę pierwszy przykład free agency, w którym menedżerowie nie podpisali ani jednego, wręcz idiotycznego kontraktu. Wszystko to było spowodowane brakiem miejsca pod czapką płac. Lecz nie sądzę by był to trend w kierunku lepszych decyzji personalnych w poszczególnych front office. W momencie gdy kluby dostaną trochę wolnej przestrzeni w excelowskich rubrykach, znajdą się desperaci myślący, że czas rozbić bank dla jednego, zazwyczaj kompletnie przestrzelonego kontraktu. Dla niektórych GM-mów przywiązanych do kontraktowych kotwic, expansion draft i możliwość uwolnienia się od bolesnych zobowiązań finansowych może być ich jedyną deską ratunku.
Burzyński: Na pewno jest to świetna informacja dla drużyn, które mają swoich czołowych zawodników na długich kontraktach. Tak jak Penguins, którzy nie muszą martwić się o umowy Crosby’ego, Małkina, Kessela, Fleury’ego czy Letanga. Nie sądzę jednak, żeby ten trzymilionowy wzrost zmienił znacząco politykę kadrową drużyn. Ręce zacierać mogą jednak ci zawodnicy, których kontrakty dobiegają końca i będą oczekiwać znacznych podwyżek.
Kowal: Czapka płac miała dynamicznie rosnąć już od 4-5 lat. W rzeczywistości optymistyczne założenia nie pokrywały się z rzeczywistością. Może przyszły rok wreszcie będzie tym dużym krokiem do przodu w kwestii wysokości płacowego limitu? 3 miliony dolarów to już naprawdę sporo, choć pamiętajmy, że proporcjonalnie do rozmiaru salary cap będą rosły oczekiwania finansowe zawodników. Niedawne kontrakty Kane’a i Toewsa przestaną być ekstrawagancją i staną się gwiazdorskim standardem, zatem w ostatecznym rozrachunku niewiele się zmieni. Dziką kartą w klubowych finansach może być za to ewentualny expansion draft.
4. Po co Toronto Maple Leafs wydaje nową wersję strojów i nową wersję logo. Czy chodzi tylko i wyłącznie o względy finansowe?
[wpdevart_poll id=”48″ theme=”1″]
Milczarski: Przyszły sezon będzie dla Maple Leafs setnym rokiem istnienia klubu. Za kulisami mówi się o możliwości przyznania Draftu, Winter Classic bądź All Star Weekendu właśnie dla klubu z Toronto. W pełni rozruszana machina przebudowy to również dobry pretekst by wprowadzić zmiany, by ponownie tchnąć trochę życia w nieco przygaszone emocje kibiców Klonowego Liścia.
Możliwe że redesign ma również związek z nową umową z Adidasem, który będzie odpowiedzialny za dostarczanie ubiorów, w przyszłych latach, wszystkim klubom NHL. Być może robią miejsca na potencjalne reklamy. Podobne wiadomości napływają z Florydy, gdzie Panthers również od przyszłego sezonu dostaną nowe wdzianka.
Burzyński: Jak startować od nowa to na całego. Przebudowa ruszyła pełną parą, nie omijając także kwestii wizerunkowych i marketingowych. A tak serio, to z pewnością, jak w większości tego typu przypadków, chodzi o pieniądze. W końcu jakoś trzeba zapłacić Babcockowi te miliony.
Ruszel: Pamiętacie ranking Forbesa i stratę pierwszej pozycji Maple Leafs? Macie odpowiedź.
Kowal: W dzisiejszych czasach to wręcz rutynowy zabieg. Machina finansowa musi się kręcić, prawda?
5. Od ostatniej DYSKUSJI lidze ubyło trochę utalentowanych ludzi, którzy nie potrafili już wywalczyć sobie w niej miejsca z różnych przyczyn. Pascal Dupuis i Keith Ballard odeszli z powodów zdrowotnych, a Aleks Siemin kolejny raz zawiódł nie osiągając swojego potencjału. Kogo będzie Ci najbardziej brakować z tej trójki?
[wpdevart_poll id=”49″ theme=”1″]
Milczarski: Pod względem tajemniczości i niewytłumaczalnych, przeciwstawnych statystyk, najbardziej będzie mi brakowało licznych wywodów na temat ogromnie utalentowanego, lecz niezbyt „pracowitego” Aleksa Sjomina. Niegdyś skrzydłowy, który z niezawiązanymi łyżwami potrafił strzelać 40 bramek w sezonie, w ostatnich 3 latach dosłownie spadł z klifu jeżeli chodzi o produktywność. W tym samym czasie według ludzi zajmujących się analizą statystyczną pozostawał zawsze pozytywnym czynnikiem dla swoich kolegów z zespołu zarówno w grze ofensywnej jak i przy utrudnianiu gry przeciwnikom. Mimo że na oko, nie wyglądał jakby za bardzo się starał.
Jeff Marek w swoim podcaście współtworzonym z Gregiem Wyshynskim podzielił się informacją, że możliwą przyczyną małej dynamiki i wymaganej w NHL „explosiveness” mógł być jego reżim treningowy. Aleks trenował według starych, radzieckich metod stawiających na kondycję i wytrzymałość a nie na jednorazowe przyspieszenie. Jest to bardzo ciekawa teoria. Mam nadzieję, że w przyszłości dowiemy się z czego wynikały braki Sjomina, ponieważ jest to cały czas jeden z najbardziej utalentowanych hokeistów tego pokolenia.
Burzyński: Nie będzie tajemnicą, że będzie brakowało mi Pascala Dupuis. Nie będę tłumaczył dlaczego, wystarczająco napisałem o tym tutaj. Była to tak barwna postać, nie tyle na lodzie co poza nim, że z pewnością będzie można odczuć jej brak. Z drugiej strony zawsze fajnie było się pośmiać z Aleksa Sjomina i jego grubych milionów za padakę którą sobą prezentował.
Kowal: Delikatnie was oszukam i wskażę na tymczasowo(?) wyrzuconego z NHL Marka Fayne’a. Edmonton Oilers z jakiejś przyczyny uznali tego spokojnego, wbrew pozorom całkiem solidnego defensora za winnego złe gry Nafciarzy w defensywie. Przypomnę, że dużo wcześniej przez waivers przeszedł inny sowicie opłacany obrońca Nikita Nikitin, który właśnie teraz zamienił się miejscem z Fayne’m. Sądzę, że były gracz Devils prędzej niż później wróci do NHL co nie zmienia faktu, że to dziwny manewr Petera Chiarellego.
Ruszel: Nikt nie wybrał Ballarda? Szkoda, krótka nasza pamięć zwłaszcza sportowa. To było najlepsze biodro ligi, hitter nie tyle siłowy co techniczny. Takich graczy już nie ma (?), a jak są to nie robią tego z taką gracją. Szkoda że nowa szkoła stawia raczej na active-stick i ten kontakt zwłaszcza w środkowej części ciała jest u hokeistów coraz większą rzadkością.
https://www.youtube.com/watch?v=w6jRn-iBCX0
Dawniej hip-checki były dosyć popularnym sposobem na powalenie rozpędzonego rywala, później z racji tego że sędziowie zaczęli to gwizdać jako „zbyt niskie wejście ciałem” został wyparte. Wciąż uważam że są bardziej widowiskowe i na pewno mają więcej wspólnego z duchem gry niż wiele dzisiejszych power hitów. A odkąd bioder w grze jest mniej tym więcej wejść na głowę, wyskoków z łyżwami w powietrzu, ataków od tyłu itp. Także NHL zamieniło in minus w tym temacie.