Mocno obsadzona filmami, gifami, memami dokładna pigułka informacyjna z wydarzeniami ze świata NHL!
Mecz dnia: Golden Knights vs Hurricanes
Nie każdy mecz Golden Knights oglądam na żywo, co być może jako fanowi drużyny może nie przystoi, ale niestety życie czasami nie pozwala aż tak się zaangażować. Ten wczorajszy wiedziałem, że zobaczyć chcę i muszę. Między innymi dlatego, że między słupki Vegas wracał Marc-Andre Fleury, a ja byłem bardzo ciekawy jak w swoim powrocie będzie wyglądała jego gra.
Liczyłem też na Hurricanes, którzy ostatnio grali nieźle, a mimo to ich krytykowałem. Sęk bowiem w tym, że Carolina gra dobrze, nieźle, ciekawie od jakiś dwóch lat, ale wciąż wygrywa za mało spotkań. Pomyłki indywidualne kosztują ich zbyt wiele, a w najważniejszych momentach nie dopisuje im szczęście i skuteczność.
W pierwszej tercji nikt nie pokazał niczego wyjątkowego. Więcej z gry mieli Hurricanes, ale były to indywidualne akcje kończone strzałem. Jednym słowem gra kleiła się średnio, gospodarze mieli nawet długi okres bez żadnego strzału w światło bramki rywali. Fleury na początku dostał chrzest ognia, mierzył się z sześcioma strzałami w otwierających zawody czterech minutach. Później po dynamicznym wejściu Victora Raska słupek uratował Vegas przed 0:1, nie na długo jak się okazało. Chwilę później padł jeden z najbardziej kuriozalnych goli tego sezonu.
Marcus Kruger był najmocniej wysuniętym zawodnikiem gości w forczekingu i pokazał, że warto agresywnie naciskać w takiej sytuacji nawet na strefę za bramką rywala. Brayden McNabb, defensor Golden Knights popełnił błąd, wybrał niebezpieczne zagranie nie bandą, lecz środkiem lodu. Musiał wiedzieć, że istnieje możliwość odbicia się gumy od rywala, któremu nie mogę umniejszyć zasług i powiem, że wyciągnął kij cały czas mając na celu przechwyt. Ani winowajca, ani bohater nie spodziewali się chyba jednak, że rykoszet może zakończyć się w taki sposób:
Zastanawiałem się jeszcze, czy Fleury był w tej sytuacji dobrze ustawiony, ale bramkarze raczej wyjeżdżają w takich chwilach na pole bramkowe by polepszyć widoczność zawodnikowi za ich plecami. Tym razem opłacało się, gdyby MAF pilnował krótkiego słupka, ale tak nie było. Nawet wtedy nie byłoby gwarancji, że ten krążek gdzieś się nie przeciśnie.
Na starcie drugiej odsłony Derek Engelland strzelił być może swoją najładniejszą bramkę w karierze. Tak zwany bar down, czyli
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
Najbardziej jednak ciekawi mnie to, że od tych 2-3 sezonów Carolina ma zawsze najwięcej porażek po dogrywkach…
Mecz na szczycie nie był taki zły i bardzo wyrównany wbrew wynikowi. Zawodziła głównie skuteczność blues. Gdyby to były playoffy to niewykorzystane sytuacje śniłyby się Sobotce po nocach. Mecz nie miał wielkiego wpływu na pozycje drużyn w tabeli (przez co nie było wielu spięć na lodzie) i miał głównie podtekst psychologiczny w aspekcie walki o mistrzostwo.
Zły nie był, ale jak to bywa z takimi meczami, oczekiwania przerosły treść. Często tak jest gdy biją się dwie mocne drużyny, ale gwarantuje że gdyby to był np. pierwszy mecz finału o Stanley Cup to widzielibyśmy dużo lepsze widowisko od tych samych hokeistów 🙂
Dlatego że mecz nie miał wielkiego wpływu na ich pozycję w tabeli nie było niestety wielkiej walki do końca. Gdyby to był mecz finałowy to wcale nie musiałby być lepszy technicznie ale zaciętość i walka o krążek byłaby na zupełnie innym poziomie. Dlatego dobre były mecze Waszyngtonu gdy walczyli o przejście z dolnej połowy tabeli do górnej.
Nie napisałem w sumie o kontuzjach, ale bez Pietrangelo i Schwartza może być teraz właśnie takie znacznie mniej fajne oblicze Blues.
Czy ja wiem czy nie miał wpływu na nic ten mecz . Prócz wspomnianego aspektu psychologicznego Blues rozegrali tym samym najwięcej spotkać w Central (32) następni Jets (31) i następnie Preds (29) między Preds a Blues są 4 pkt i różnica 3 meczy . Mogli zbudować sobie bezpieczną przewagę nad resztą bo kalendarz meczowy wygląda na dośc napięty, na Poczatek Ducks , Poźniej starcia back to back właśnie z Jets i wyjazd do Kanady po wszystkim Preds ..
Tak mi to ostatnio jakoś przyszło do głowy i postanowiłem w końcu stworzyć – uwaga, oto wyjściowy skład złożony z hokeistów, którzy ewidentnie nie leżą naszym sympatycznym Redaktorom z NHLwPL 😉
G: Lehtonen/Niemi (wymiennie, bo zawsze obrywają razem)
D: Shattenkirk, Letang
F: Drouin, Crosby, Eberle
C: Tortorella
Fani: Habs
Klub: Oilers
Jakieś inne propozycje? 😉
Uuu duże uogólnienie. Ale moje akcenty w tym składzie to na pewno Shattenkirk i Letang (IMO obaj overrated). Adriana bramkarze i trener Tort. Klub Oilers tutaj chyba też o Adriana chodzi i niechęć do ruchów menadżera Chiarelliego. Tylko z tymi fanami sam nie wiem kto i co, no i Drouin oraz Eberle nie za bardzo wiem 🙂
To tylko zabawa, z przymrużeniem oka i chęć sprowokowania innych czytelników do własnych spostrzeżeń 😉 Teraz tak myślę, że może za Eberle bym wstawił raczej Duchene’a. Drouin obrywał kiedyś od Was, że jest rozkapryszonym leniuchem (z tego co pamiętam), a o Habs zawsze krążą tu przy każdej okazji legendy jako o „ciężkich” kibicach, którzy najpierw wynoszą na piedestał, by po kolejnym meczu mieszać z błotem.
Nie obrażam się, łapki w górę ode mnie! Fajnie wiedzieć jak to wszystko co robimy jest odbierane. Wiadomo że mimo mocnego postanowienia obiektywizmu każdy z nas ma swoje ulubione i mniej ulubione elementy/zawodników w tej lidze. Dodam tylko że zawsze staram się mieć uzasadnienie podstawę do jakiejś krytyki, nigdy nie jest „nie bo nie” 🙂
Jeszcze Mason na bramkę.
Jak widzę od początku sezonu błędy Letanga to też bym go chętnie wysłał na urlop.
Crosby jest mocno wycofany i może nigdy nie wróci to swojej gry. My nie wiemy co mu powiedzieli lekarze na temat możliwych skutków następnego wstrząśnienia – czy nie będzie zagrożeniem dla normalnego życia.
Po części przyznaję się do dwóch „zarzutów” 🙂
Z przymrużeniem oka, z ironicznym uśmieszkiem obserwuję wahania nastrojów w Montrealu, kawał rozrywki. W zależności do dnia tygodnia mamy do czynienia z pretendentem do mistrzostwa albo z płonącą stertą opon. Ale proszę nie mylić tego z niechęcią.
Oilers – nie mam nic przeciwko drużynie, za to bardzo nie pasują mi ludzie rządzący klubem. Popis niekompetencji od wielu lat. Natomiast podkreślam, że mocni Oilers to dodatkowy koloryt w NHL, rzecz bardzo potrzebna.
Do żadnego z zawodników się nie przyznam, mało tego: forma Lehtonena czy Eberle z ostatniego tygodnia sprawia mi sporo frajdy. Tortorella – na zawsze szacunek za pracę w NY. Ogólnie moja osobista siódemka wyglądałaby zupełnie inaczej, a właściwie powinienem zacząć od tego, że miałbym ogromny problem z jej stworzeniem. Naprawdę niewiele postaci w NHL wzbudza moją niechęć.
Comments are closed.