Wczoraj mieliśmy słynny piątek trzynastego. Był on faktycznie tym pechowym również dla naszego portalu z powodu awarii serwera. NHL także ma swoich pechowców. Przedstawiamy kilka sytuacji, których do szczęśliwych zaliczyć nie można.
1. Nieprzyjazne pleksy
Był 3. lutego 2013 roku. Pittsburgh Penguins rozgrywali wyjazdowe spotkanie z Washington Capitals i prowadzili na początku drugiej tercji 2:1. Wtem wydarzyło się coś bardzo dziwnego. John Carlson chcąc zjechać na zmianę wstrzelił gumę o pleksę do tercji obronnej Pingwinów. Golkiper Pittsburgha, Tomas Vokoun odruchowo udał się już za bramkę gdzie chciał zatrzymać krążek i zostawić go dla jednego ze swoich partnerów. W momencie jednak gdy Carlson zjeżdżał do boksu, a Vokoun był za bramką guma wylądowała w… bramce. Krążek tak niefortunnie odbił się od szyby, że ostro zakręcił i trafił do siatki. Szansa jeden na milion? Chyba nawet większa.
2. Pusta bramka nie taka pusta
Częstym ruchem stosowanym przez trenerów jest ściąganie bramkarza w przypadku gdy drużyna przegrywa w końcówce meczu różnicą jednej lub dwóch bramek. Czasami wówczas dochodzi do sytuacji, w której zawodnicy przeciwnego zespołu strzelają jeszcze jednego gola do pustej bramki. Liga widziała już jednak przypadki, w których zawodnicy nie potrafili strzelić do pustej bramki z odległości kilku centymetrów! Przykłady? Patrik Stefan z Dallas Stars i Craig Smith z Nashville Predators. Ten pierwszy miał jeszcze większego pecha bowiem po jego zepsutej „setce” przeciwnicy zdobyli gola wyrównującego.
3. Człowiek szkło
Są w lidze zawodnicy, którzy dotychczas więcej czasu spędzili w gabinetach lekarskich aniżeli na lodzie. Jednym z takich przykładów może być napastnik Pittsburgh Penguins, Beau Bennett. Młody, utalentowany skrzydłowy Pingwinów ma wielkiego pecha do kontuzji. Tutaj kontuzja kostki, innym razem nadgarstka, jeszcze innym szeroko pojęte wysokie partie ciała. Bennett nabawił się w tym roku nawet urazu po tym jak… celebrował zdobycie bramki. Na razie Beau wrócił do składu Pittsburgha, radzi sobie coraz lepiej i stara się uważać aby nie złapać kolejnego urazu…
4. Do trzech razy sztuka?
O ogromnym pechu może mówić także St. Louis Blues, ekipa, która od momentu założenia klubu w 1957 roku nie zdołała jeszcze zdobyć Pucharu Stanleya choć okazje były, i to nie jedna. Najbardziej pechowe lata to 1968-1970 kiedy to Nutki trzykrotnie grały w finale rozgrywek o Puchar Stanleya. Finał w 1968 roku był pechowy – sweep (czyli przegrana seria bez wygranego meczu) od Montreal Canadiens. Rok później St. Louis ponownie grało w finale z Canadiens i… ponownie dostało sweepa. Rok 1970! Do trzech razy sztuka! Rywal w finale inny bowiem Boston Bruins a wynik serii? Tak zgadliście. 4-0 dla Bruins.
5. Złośliwy krążek
https://www.youtube.com/watch?v=9PaFW5RGo2U
Krążek z pewnością nie jest największym przyjacielem bramkarza. Przekonał się o tym w grudniu 2013 roku bramkarz Phoenix Coyotes, Mike Smith. Była dogrywka w meczu przeciwko Boston Bruins. Guma po interwencji Smitha poszybowała w powietrze po czym wpadła do jego… bramkarskich spodni. Mike nie wiedząc gdzie jest guma odruchowo jak najszybciej wrócił do swojej bramki i jak później się okazało wjechał z nią poza linię bramkową. Gol prawidłowy, bramka uznana, Sabres wygrywają, a Smith będzie miał koszmary do końca życia.