Owen Tippett nie wiedział jeszcze wtedy, z którym numerem i do jakiej drużyny trafi podczas ceremonii draftowej w Chicago. Miał jednak jakie takie pojęcie, jak mógłby wyglądać jego wymarzony pierwszy sezon na taflach najlepszej hokejowej ligi świata i z kogo chciałby brać przykład. Snajper Mississauga Steelheads nie krył podziwu dla tego, w jaki sposób Patrik Laine wykorzystywał swój strzał, by z powodzeniem wprowadzić się do ligi świeżo po drafcie. Najbardziej imponowała mu równa forma strzelecka młodego Fina na dystansie całej kampanii (36 goli i 64 pkt w 73 grach), chociaż w teorii rywale wiedzieli, czego się spodziewać i jak go zatrzymać.
„To było niesamowite jak strzelał te wszystkie gole.
Zostać łowcą goli na poziomie NHL to marzenie, kiedy się dorasta”.
Może i strzał Owena Tippetta nie ma takiej siły i precyzji jak ten Patrika Laine, a i nijak nie da się porównać osiągnięć obydwu młodych hokeistów w sezonie poprzedzającym draft, ale nie można kwestionować snajperskiego potencjału młodego Kanadyjczyka. To jego powszechnie uznawano za najbardziej naturalnego łowcę bramek w ostatniej klasie. To jego strzału bali się wszyscy bramkarze juniorskiej Ontario Hockey League. Czy to wystarczy, by z miejsca strzelać gole w najlepszej lidze świata i rozegrać cały sezon jako 18-letni debiutant?
https://twitter.com/TippettOwen/status/887810429086564354
Wielkie chwile rodzą się z wielkiej okazji – powiedział kiedyś Herb Brooks. Taką właśnie wielką okazją do rozpoczęcia realizacji własnych marzeń może być dla Owena Tippetta wywołanie go z numerem dziesiątym tegorocznego naboru przez Florida Panthers. Organizacja z Sunrise nie kryje swoich wysokich oczekiwań względem młodej gwiazdy Steelheads. Tippett otrzymał niedawno trzyletni kontrakt wstępny (ELC), wcześniej pokazał się z jak najlepszej strony podczas swojej pierwszej wizyty na Florydzie, przy okazji kilkudniowego obozu dla młodych graczy Panthers. GM Dale Tallon stwierdził wprost – chłopak ma gabaryty i strzał na poziomie NHL. Spodziewamy się, że będzie walczył o miejsce w składzie na obozie przygotowawczym przed tegorocznym sezonem. Co roku, niezależnie od oceny siły danej grupy prospektów, kilku młodych zawodników wkracza prosto z otoczonej fleszami sceny draftowej na tafle najlepszej hokejowej ligi świata. Zazwyczaj są to ci wybrani z dwoma-trzema najwyższymi numerami, ale praktycznie zawsze jest też ktoś z nieco dalszym, komu się to udaje. Ryan O’Reilly dokonał tego świeżo po wyborze w drugiej rundzie draftu 2009, w poprzednim roku był to Jakob Chychrun, którego Arizona Coyotes wyłowili z numerem szesnastym. Czy Owen Tippett może być kimś takim dla tegorocznego naboru?
Śmiem twierdzić, że tak. Przy okazji oceniania młodych talentów pod kątem przydatności na poziomie najlepszej ligi świata skauci stosują różne mierniki. Jedna popularna szkoła mówi: w NHL można dzieciaka nauczyć odpowiedzialności i gry w defensywie. Nie można nauczyć tego, co Owen Tippett już ma. Mianowicie instynktu do gry w ofensywie. Tego wszystkiego, co czyni cię kandydatem na pierwszorzędnego łowcę bramek. O jakości jego strzału już mówiliśmy. Wystarczy zresztą przytoczyć ostatnią ankietę przeprowadzaną każdego roku wśród szkoleniowców juniorskiej OHL. As Mississaugi nie miał sobie równych w głosowaniu trenerów Konferencji Wschodniej na najlepszy strzał i najbardziej niebezpiecznego gracza w okolicach atakowanej bramki. Do tego świetne ręce, świetna szybkość i co najmniej przyzwoita, jak na dorosły hokej, fizyczność. O przygotowaniu atletycznym Tippetta mogę powiedzieć coś więcej na podstawie własnych obserwacji. Przypomina mi się ciepły sierpniowy dzień przed Zimnym Stadionem Ondreja Nepelu w Bratysławie. Oglądam przedmeczowy rozruch reprezentacji Kanady, szykującej się do swojego pierwszego spotkania na Memoriale Ivana Hlinki. Owena Tippetta dostrzegam od razu, ewidentnie się wyróżnia i to wcale nie za sprawą swojej charakterystycznej miedzianej czupryny. Na tle maleńkiego Elijaha Robertsa czy pucołowatych Markusa Phillipsa i Antoine’a Crete-Belzile wygląda jak prawdziwy atleta. Na tle dziecinnego Ryana McLeoda wydaje się prawdziwym profesjonalistą, który ze skupieniem na twarzy wykonuje każde kolejne zadane ćwiczenie.
„Powiedziałbym, że to, co mnie wyróżnia na tle innych tegorocznych prospektów, to mój strzał. Strzał to jest coś nad czym zawsze pracowałem, czy to na podjeździe przed domem, czy to gdzieś na jakiejś ślizgawce. Lubię wykorzystywać swój strzał, zawsze szukam szansy na szybki wypad, by zdobyć przewagę nad rywalem. Staram się zawsze zabierać z krążkiem w kierunku bramki rywala”.
Profesjonalne podejście dziwić nie może, gdy zagłębimy się nieco w hokejowe początki Tippetta. Aby grać w grę, którą kocha musiał pokonać sporo przeciwności. Konieczna była przeprowadzka do innego miasta. W rodzinnym Peterborough trenerzy nie poznali się na jego talencie, do tego nie mógł znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami, najwyraźniej zazdrosnymi o jego talent. W tle były jeszcze trudne relacje z ojcem, z którym on i jego matka nie utrzymują obecnie kontaktu. Z polecenia kuzyna Mitchella Stephensa, obecnie prospekta Tampa Bay Lightning, Owen w wieku 12 lat rozpoczął nowe życie w Premier Elite Athletes’ Collegiate w samym sercu hokejowego świata, w Toronto. Młody Tippett nieraz nastał się rano, czekając aż ktoś otworzy szkolne drzwi, kiedy mama jadąc do pracy zostawiała go po drodze. Jak to niejednokrotnie w kanadyjskich rodzinach bywa, to właśnie mama była dla niego największym wsparciem, a on odwdzięczał się pomagając jej w wolnych chwilach czy szanując nabyty przez nią hokejowy sprzęt. Na to, że młody napastnik Florida Panthers jest zawodnikiem grającym dla drużyny i żyjącym tym, co się w niej dzieje, zwróciłem uwagę podczas wspominanego już Memoriału Hlinki.
Nie bez znaczenia dla ewentualnego powodzenia Tippetta na obozie przygotowawczym jest sytuacja, w jakiej znajduje się drużyna, do której trafił. Nie musi być Patricem Bergeronem, by pomóc Florida Panthers, którzy akurat tę wiążącą się z większą odpowiedzialnością pozycję w formacji ataku, czyli środek, mają obsadzoną porządnie. Jest Aleksander Barkov, jest uczestnik ostatniego Meczu Gwiazd Vincent Trocheck, są i inni. To właśnie na skrzydle mamy tam nowe rozdanie. Najlepszy strzelec poprzedniej kampanii, autor 30 trafień, Jonathan Marchessault trafił do Vegas Golden Knights. Do tego nie przedłużono kontraktu z legendarnym Jaromirem Jagrem i wykupiono ostatni rok umowy innego weterana Jussi Jokinena. Ściągnięto co prawda 36-letniego Radima Vrbatę, ale ruch młodych w tej formacji, a kilku bardzo ciekawych Panthers w ostatnich latach sobie wybrali, chyba właśnie się tam zaczyna. Nie zapominam oczywiście o świeżo ściągniętych z Europy Haapali i Dadonovie, ale jak dużo jakości będą oni w stanie dać drużynie dopiero się okaże. Panthers jako cała organizacja są wygłodniali jakości ofensywnej na prawym skrzydle; zresztą Tippett z powodzeniem odnajduje się i z lewej strony. Kto wie, może właśnie obecność takiej młodej armaty w składzie mogłaby korzystnie wpłynąć chociażby na takiego Nicka Bjugstada, który po problemach zdrowotnych zupełnie nie może się odnaleźć. Pograł trochę w ostatniej kampanii jako skrzydłowy, ale jego docelową pozycją powinien być środek. W idealnym dla Panthers scenariuszu jako center trzeciego ataku z jakimś sensownym partnerem, grając na słabszych obrońców rywali, mógłby odnaleźć pewność siebie z sezonu 14/15. W każdym razie na Florydzie potrzebują bramek, a te Tippett może zapewnić, nawet jeśli jego gra daleka jest od kompletnej. Najłatwiej w tej lidze być 18-letnim debiutantem, grającym na skrzydle. Tutaj twój błąd kosztuje najmniej i jest najmniej widoczny. Tutaj można się w pełni skupić na tym, co się potrafi najlepiej, szarżach ofensywnych i mocnym, precyzyjnym uderzeniu na bramkę, zwłaszcza, że w Sunrise są napastnicy, którzy świetnie potrafią dograć krążek. Okazji do oddania strzału na pewno mu tam nie braknie.
Tak to z tymi młodymi zawodnikami chcącymi zawojować ligę jest. Jedni mają po swojej stronie gabaryty i siłę, inni oszołamiającą szybkość i zwinność, jeszcze inni olśniewający hokejowy umysł. Wszyscy oni mają jakieś niedociągnięcia i słabości, ale ekipy z NHL często są skłonne wliczyć to w koszta procesu dojrzewania takiego nastolatka, jeśli równocześnie czerpią wymierne korzyści z jego zalet. W przypadku Owena Tippetta doskonale wiemy jakie są jego silne strony i w czym może z miejsca pomóc. Znamy też to, nad czym musi pracować. Florida Panthers nie wybrali go, by był nowym Bobem Gainey. Wybrali go, by kreował ofensywę i strzelał dla nich gole. Wygląda na to, że będą chcieli sprawdzić w jakim stopniu może to robić już w pierwszym sezonie po wybraniu go w drafcie. Patrik Laine pokazał, że osiemnastolatek z talentem w tej dziedzinie wcale nie musi na tej głębokiej wodzie pójść na dno.