Seria trzech meczów dzień-po-dniu musi być wycieńczająca, zwłaszcza gdy gra się tym trybem już drugi tydzień. Kiedy codziennie raportuje o tym, co dzieje się w drużynie z Polakiem w składzie niektórzy zaczynają zadawać wcale nie dziwne pytania:

Sudbury Wolves nie narzekali, ani też nie wyglądali na zmęczonych. Mimo to przegrali 3:6 z Hamilton Bulldogs, chociaż ich gra prezentowała się lepiej niż dzień wcześniej z Barrie Colts (2:7). Były jasne strony tej rozgrywki, między innymi prowadzenie Wilków 2:1 po golu w power-play i zaliczonej asyście Alana Łyszczarczyka przy tej akcji (czwarty mecz z rzędu z punktem na koncie).

Później dłuuugo utrzymywał się korzystny dla gości rezultat 3:2, ale w końcówce w pięć minut Buldogi strzeliły aż cztery gole. Strzeliły to może za dużo powiedziane, bo jedna z bramek została uznana przez sędziego „z automatu” po tym jak uznano faul Alana Łyszczarczyka podczas wyścigu do krążka.

Walczącym z naszym 17-latkiem o pozycje był Maurizio Colella i wydawało się, że po prostu przegrał ten rajd. No może było lekkie trzymanie ze strony Alana. Tak czy siak, nie za bardzo wiemy, czy kwalifikowało się to na automatycznego gola, bo według zasady którą ostatnio cytowałem przy okazji trafienia Ricka Nasha w NHL:

Jeśli bramkarz drużyny przeciwnej nie przebywa na lodzie i zawodnik kontrolujący krążek, znajduje się poza swoja strefa obrony i dodatkowo nie było żadnego innego gracza pomiędzy tym zawodnikiem, a bramka, jest faulowany z tyłu – w takim przypadku, sędzia przyznaje automatyczne trafienie.

Nie wydaje mi się aby Colella kontrolował tutaj krążek, nie był też sam przed pustą bramką. Jeżeli było poza przepisami to w końcowej fazie akcji, gdy Alan był już przed Colellą. No ale uznano inaczej. Odmiennego zdania niż arbiter był też trener Sudbury:

“Nie wiem o co chodziło w gwizdku przeciwko Łyszczarczykowi,” powiedział Dave Matsos. “Na pierwszy rzut oka wyglądało to na normalną walkę o pozycję.  Nawet na powtórce nie zauważyłem tam nieprawidłowości, chyba że chodziło o rękę, którą tamten chłopak trzymał na ramieniu Alana. Walka o pozycje to część tego sportu, ale z tak podjętą decyzją po prostu musimy żyć dalej”

Wpadły więc dwie bramki „na pustą” i stąd tak duży wynik. Wolves mogą być jednak zadowoleni z tego meczu, widać postępy w ich grze.