Po 16 latach w barwach Boston Bruins, Brad Marchand 22 października 2025 roku po raz pierwszy stanął na lodzie TD Garden w bluzie Florida Panthers. To, co nastąpiło, było emocjonalnym pożegnaniem – dwuminutowy film z jego największych chwil w bostońskim trykocie, owacja na stojąco od kibiców ubranych w koszulki z numerem 63, a sam Marchand walczył ze łzami siedząc na ławce rezerwowych.

„Wiedziałem, że to mnie dotknie tak mocno, ale… dzieci, lata, czas spędzony w Bostonie – wszystko naraz przeszło mi przez głowę” – przyznał po spotkaniu. Gdy zobaczył na ekranie swoje córki, „uderzyło to we mnie jak tona cegieł”.

Ten powrót zamknął pewną erę. Marchand, który przez lata był symbolem waleczności Bruins, musiał przewrócić kartę swojego życia. „Wszyscy mamy swój czas. I dla wszystkich… ten czas kiedyś się kończy” – powiedział po meczu.

Przy okazji tego historycznego powrotu przypominamy tekst, który Marchand napisał dla The Players Tribune w 2018 roku – opowieść o tym, jak stał się tym, kim był w Bostonie. O żółtym elektrycznym autku, jeziorze w Halifax, drodze do NHL i miłości do miasta, które go przygarnęło.

– – –

Jeśli mnie lubisz, spodoba ci się ta historia.

Jeśli mnie nienawidzisz – pokochasz ją.

Opowieść ta jest dobrze znana w mojej rodzinie, jest chyba pierwszą rzeczą, którą pamiętam. Miałem 3 latka, mój tata dał mi na urodziny wspaniały elektryczny czterokołowy samochód w prezencie. Jeździłem nim jak opętany po ślepej uliczce koło naszego domu w Halifax. Był żółty, miał niebieskie siedzenia, był tam nawet klakson. Był cudowny.

Pewnego dnia bawiłem się z kolegą z sąsiedztwa. Zamyśliłem się czy coś w tym stylu, pamiętam, że obróciłem się i zobaczyłem go w moim wozie, mającego ubaw, pipczącego klaksonem.

Oczywiście wpadłem w szał.

Krzyknąłem: „Nie! Jest mój!”

Odpowiedział: „Teraz moja kolej!”

Rusza. Jeździ dookoła naszego garażu, śmiejąc się. A ja się wściekam. Ten dupek wozi się moim autem, po moim podjeździe, pipczy moim klaksonem. Po jakichś 30 sekundach nie mogłem już tego znieść. Skoczyłem przed maskę z wyciągniętą ręką, wiecie, w stylu: „Będziesz musiał mnie przejechać”.

Zatrzymał się a ja wyrwałem go z przedniego siedzenia, jak w kreskówce.

Leżał na ziemi i płakał: „Dlaczeeeego?!”

A ja jeździłem po uliczce, naciskając klakson. Mama mówi, że widziała uśmieszek na mojej twarzy.

Hokej. Marchand
Hokej. Marchand

Co mogę rzec? Byłem łobuzem. Ale nie tylko ja. Mój brat i wszyscy kuzyni również. Było nas ośmiu na tej samej uliczce, każdego dnia dawaliśmy sąsiadom popalić.

W końcu mieli dość szaleństwa i nasze rodziny przeniosły się do innego miasta, gdzie

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.

Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
86291000060000000003362403

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni60 zł
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni108 zł