Nieco ponad rok temu w NHL, Matthew Tkachuk, ściskając dłoń Connora McDavida po zwycięstwie Panthers 2:1 w siódmym meczu finału Pucharu Stanleya, powiedział: „Mam nadzieję, że spotkamy się za rok”. 4 czerwca startuje finał Pucharu Stanleya 2025 – i Matthew rzeczywiście może powiedzieć: „O, cześć”.
Powtórzenie finału to niezwykle rzadkie wydarzenie. Poprzedni przypadek miał miejsce w 2009 roku (Detroit – Pittsburgh), a przed tym aż w 1984 roku (Edmonton – Islanders). To dopiero piąty rewanż finałowy w erze rozszerzenia NHL, która rozpoczęła się w 1967 roku.
W obu poprzednich przypadkach powtórny finał odzwierciedlał dominację dwóch klubów nad resztą ligi – w przypadku Islanders i Oilers było to bardziej oczywiste, ale Detroit i Pittsburgh też byli na szczycie.
Czy w erze twardego salary cap pojawiły się dwie drużyny, które bezwzględnie dominują nad wszystkimi? Odpowiedź brzmi: tak, częściowo to prawda. Ale ta dominacja to wynik splotu wielu okoliczności i może się skończyć praktycznie w każdej chwili.
McDavid prowadzi w statystykach playoff z 26 punktami (6 goli, 20 asyst) w 16 meczach, Draisaitl ma 25 punktów (7 goli, 18 asyst), a Nugent-Hopkins 18 punktów. Edmonton ma ośmiu graczy z pięcioma lub więcej golami w playoff, a od słabego startu przeciwko Los Angeles osiągnęli imponujący bilans 12-2.
Barkov prowadzi Panthers z 17 punktami (6 goli, 11 asyst), Sam Bennett z 16 punktami (10 goli, 6 asyst) i Tkachuk także z 16 punktami. Wszystkich siedmiu obrońców Floridy zdobyło gola, a zespół ma 10 graczy z co najmniej 10 punktami – najwięcej w playoff.
Edmonton długo czekali na regularne bycie na szczycie. McDavid z Draisaitlem królują nie pierwszy rok, ale brakowało głębi i stabilności. Trudno było przewidzieć, że obrońca Bouchard stanie się taką potęgą, że Hyman tak dobrze pasuje do McDavida, czy że Nashville się rozpadnie i odda Ekholma.
Sukces Floridy wydaje się bardziej naturalny. To trzeci z rzędu finał Panthers, ale tu też jest więcej ryzyka i zmiennych. Zespół włożył ogrom pracy w budowanie kolektywu, ale nie wiadomo, gdzie byłby teraz, gdyby nie przypadkowe okoliczności – czy Tkachuk chciałby mieszkać przy oceanie, czy pewne transfery w ogóle by się udały.
To 12. rewanż finałowy w historii NHL, pierwszy od 2009 roku. W dwóch poprzednich przypadkach – Pittsburgh przeciwko Detroit w 2008-2009 i Edmonton przeciwko Islanders w 1983-1984 – drużyna, która przegrała pierwszy finał, wygrała rewanż. Dobry znak dla McDavida? Poprzednie przypadki obejmowały Sidney Crosby’ego i Wayne’a Gretzky’ego wygrywających swój pierwszy Puchar.
Oilers próbują stać się pierwszą kanadyjską drużyną, która wygra Puchar od 1993 roku, kiedy Montreal Canadiens pokonali Los Angeles Kings. To już 32 lata suszy dla kanadyjskich zespołów – najdłuższa w historii ligi.
Z jednej strony – przewaga nad resztą rzeczywiście istnieje. To widać. Ale z drugiej – opiera się na tak niestabilnych fundamentach, że prognozowanie jej trwałości byłoby ryzykowne. Jak długo Verhaeghe, Bennett, Tkachuk, Lundell i Rodriguez będą grać lepiej od Matthewsa, Nylandera i spółki? Na ile Nafciarzom starczy energii wszystkich tych Kane’ów, Brownów i Janmarków?
I tu trzecia strona zagadnienia: mówimy o NHL. Dominacja, epoki i dynastie są tu względne. Pamiętacie wielki Pittsburgh Małkina i Crosby’ego? Pamiętacie, czym zajmował się od 2010 do 2015 roku? Pamiętacie Chicago Kane’a i Toewsa? W 2015 wzmocnili się Panarinem i… przegrali w pierwszej rundzie playoff 2016 z St. Louis.
McDavid osiągnął najwyższą prędkość w playoff 2025 – 23,92 mph podczas rajdu przez całe lodowisko przeciwko Los Angeles Kings. To tylko wierzchołek góry lodowej jego dominacji. W zeszłorocznym finale pobił rekord Wayne’a Gretzky’ego w asystach w jednych playoff (32), a jego występ w dwóch meczach finałowych przeszedł do historii.
Kapitan Oilers prowadzi NHL w sprintach powyżej 20 mph (134), o 49 więcej niż jakikolwiek inny zawodnik. To już drugie playoff McDavida z co najmniej 30 punktami – dokonanie zaledwie sześciu graczy w historii NHL: Gretzky’ego (sześciokrotnie), Messiera (trzykrotnie), Kurri (dwukrotnie), Lemieux (dwukrotnie) i Kucherova (dwukrotnie).
Siergiej Bobrowski to żywa legenda playoff. W październiku 2024 został najszybszym bramkarzem w wyścigu do 400 zwycięstw. W tych playoff gra każdą minutę z bilansem 12-5, średnią 2.11 goli straconych i trzema czystymi kontami.
Pseudonim „Playoffowy Bob” narodził się po legendarnych interwencjac, które uwieczniono na koszulkach jako „The Bobbery”. W 2023 w czterogodzinnym pojedynku z Carolina w pierwszej dogrywce obronił 63 z 65 strzałów.
Kompania Braci w NHL. Trio na które ochota ma cała liga. Czy zagrają kiedyś w tym samym klubie?
Chicago Blackhawks udowodnili, że w erze salary cap można budować dynastię – trzy Puchary w sześciu latach (2010-2015) przy 30 drużynach w lidze. System wprowadzony w 2005 roku miał zapewnić równość, ale jak pokazuje sport, talent i coaching wciąż mogą tworzyć dominację.
Panthers jako trzecia drużyna w historii NHL grają trzeci finał z rzędu – wcześniej dokonały tego tylko Tampa Bay (2020-2022) i historyczne dynastie. Florida może stać się 10. organizacją w historii, która obroni tytuł mistrzowski.
Tak więc według standardów NHL nastała era Floridy i Edmontonu, ale czas tutaj biegnie tak szybko, że długość tej dominacji to ogromny znak zapytania.
Go Panthers, go!!!
Comments are closed.