Przedstawiamy kolejne tłumaczenie fenomenalnych tekstów o NHL ukazujących się na łamach portalu The Players Tribune, tym razem jest to opowiadanie o amerykańskim hokeju w wykonaniu Ryana Keslera.
Za moich młodzieńczych czasów walutą były Wojownicze Żółwie Ninja. Kiedy po raz pierwszy zacząłem uprawiać szczeniacki hokej miałem obsesję na ich punkcie. Poszliśmy do Toys”R”Us i błagałem moich rodziców żeby mi kupili nową figurkę. Mój tata mądrze wtedy pomyślał.
„Dobrze, Ryan, chcesz Wojowniczego Żółwia?”
„Tak! Michelangelo! Z nunczaku!”
„Znasz naszą umowę. Pamiętaj o czym rozmawialiśmy. Jeśli zrobisz to co mówiłem na meczu w ten weekend to zobaczymy co da się zrobić z Michelangelo”. Dla większości dzieciaków umowa ta oznaczałaby strzelenie bramki. Może nawet hat tricka.
Ale to nie były reguły mojego taty. W mojej rodzinie rozchodziło się wszystko o backchecking. Nie mogę sobie nawet przypomnieć kiedy tata wynagrodził mnie za strzeloną bramkę. Ale jeśli udało mi się dobrze grać defensywnie i uniemożliwić grę przeciwnemu zespołowi? Wtedy miałem szansę dostać nowego Michelangelo.
Nawet gdy miałem siedem lat, mój tata uczył mnie że trzeba harować jak wół. W zasadzie było to dla mnie idealnie bo miałem wówczas w sobie ogrom energii. Jeśli mam być szczery, nigdy nie oglądałem hokeja w telewizji. Uważałem to za zbyt nudne. Wiesz co naprawdę przyciągnęło mnie do hokeja? NHL 94 na Saga Genesis. Kilka dzieciaków zostało zainspirowanych oglądając Wayne’a Gretzkiego podczas Hockey Night in Canada. Ja zostałem zainspirowany grając 16-bitowym Stevem Yzeremanem. Kojarzycie tą sztuczkę w typie wraparound? Można było strzelić osiem bramek w meczu grając Yzermanem. Doprowadzałem mojego brata do szaleństwa.
Mieszkaliśmy w starym domu przypominającym ranczo niedaleko Detroit. Sam dom miał ponad sto lat. W zimie mój tata mroził lodowisko za domem. Nie mieliśmy jednak stawu czy czegoś takiego. Jedynie duże pole. Na początku tata po prostu używał węża ogrodowego do spryskania trawy i to było nasze lodowisko. Potem nieco zmądrzał i wpierw kładł jakąś płachtę na trawę, a potem polewał ją wodą.
Sposób ten działał maksymalnie trzy miesiące w roku. Większość mojego hokejowego życia rozwijała się wówczas z mini kijami w piwnicy, albo grałem na ulicy. Mój brat jest dziewięć lat starszy ode mnie, ale pomimo to zawsze udawało mi się skopać mu tyłek gdy graliśmy w street hockeya. Dominowałem. Dziwną rzeczą jest to, że moja dominacja nad nim rozszerzała się na wszystko inne – Monopolu, Connect 4, Saga… Byłem dobry we wszystkim. Lub myślałem, że byłem.
Wszystko wyjaśniło się dopiero kilka lat później kiedy graliśmy w gry planszowe z moimi dziećmi. Wtedy mój brat popatrzył się na mnie i potrząsnął głową. ”Chłopie, dawałem ci wygrać. Kiedy przegrywałeś dostawałeś szału. Potrafiłeś zepsuć wszystkim cały dzień”. Zawsze byłem nad wyraz konkurencyjny. Nie zdawałem sobie z tego sprawy do czasu kiedy mój własny syn zaczął wariować gdy przegrał jakąś grę na iPadzie. To jest w naszej krwi.
Więc w lecie 1996 roku mój brat grał w lokalnej lidze hokeja halowego dla zawodników powyżej 18. lat. On miał 21. lat, a ja 12. Ale mój naiwny umysł sądził, że mogę się z nimi zadawać. Pewnego dnia, mój brat w końcu się złamał i powiedział „No dobra, możesz zagrać. Tylko jedna zasada: nie rób żadnego syfu”.
Nie rób żadnego syfu… Okay. Żaden problem. To w końcu letni halowy hokej. Co mogło się stać? Więc… Pamiętam, że przyszedłem tam z moim kolegą Chrisem Connerem, który również skończył w NHL. Musieliśmy nieco skłamać na temat naszego wieku. Powinniśmy mieć 18 lat. Chris nie imponował wzrostem więc wyobraźnia musiała pracować. Ale jakimś cudem udało nam się dostać do gry.
W latach 90. hokej na rolkach dopiero zaczynał być popularny w Michigan. Graliśmy na ulicy przez wieku więc udało nam się rozwalić tą grę. Mieliśmy 12. lat i mierzyliśmy się z tymi dorosłymi facetami. I wtedy dostałem bardzo cenną lekcję: nawet jeśli grasz w piwnej lidze hokeja na wrotkach, nawet kiedy jest to środek lata, nawet jeśli masz 12. lat, jeśli strzelisz bramkę innemu zespołowi, oni nie dadzą ci spokoju.
Chłopaki zaczęły mi uprzykrzać życie grą kijem. Małe zahaczenie. Uderzenia. Kiedy to nadal nie działało zaczęli stosować bardziej drastyczne sposoby. W lidze obowiązywał zakaz gry ciałem no ale… to jest hokej. Zawsze ostatecznie wszystko eskalowało. Ja byłem sobą i zacząłem ich zaczepiać. Głupie słowne gadki…„Nie rób żadnego syfu…”
Pewnego dnia otrzymałem hit w narożniku i mój brat uznał, że widział już wystarczająco dużo. Kiedy ja podnosiłem się z ziemi, obróciłem się i zobaczyłem kolesia lecącego nad bandami. Mój brat go zmiażdżył. Nagle ławki opustoszały i na placu gry rozpoczęła się porządna bójka. W połowie lipca. Na lodowisku rolkowym. W podmiejskiej lidze w Michigan. Rozglądałem się wówczas dookoła i zastanawiałem się: czy powinienem się być z tymi facetami co mają po 24-lata? To było zabawne.
Tak to wyglądało w tych czasach. Wtedy właśnie zacząłem myśleć nad dorastaniem grając w hokeja w Michigan, myślałem o tych bójkach. Kiedy myślisz o dzieciakach w Kanadzie zapewne wyobrażasz sobie perfekcyjne zamrożone stawy, gorące kakao i inne takie rzeczy. Wygląda to wszystko jak namalowany obraz, nieprawdaż?
Ale dla nas rzeczywistość była nieco bardziej brutalna. Nie mówię, że byliśmy mniej uzdolnieni. W zasadzie Amerykanie mają kapitalne ręce właśni dzięki grze w hokeja na rolkach. Ale jeśli powiesz Amerykanowi żeby zamknął oczy i pomyślał o grze w hokeja jako dziecko to co zobaczą to asfalt. Mylec pads. Pomarańczowe piłeczki. Wgniecione bramy garażowe. Zapach asfaltu na podjeździe. Zapach tego dziwnego plastikowego tworzywa, które służyło za podłoże naszego hokejowego „lodowiska”.
I na pewno pomyślą o zapachu gumowej podłogi w lobby na lokalnym lodowisku. O mój boże! Zapach gumy! Nadal go kocham do dnia dzisiejszego. Nie wiem jak to się ma do nowych lodowisk, ale dla każdego kto dorastał grając w latach 80. czy 90. ten zapach uderzał momentalnie jak weszło się do budynku. Niebieska guma na podłodze zmieszana z aromatem hot dogów i to wszystko jeszcze zmieszane z „p
achnącym” sprzętem do hokeja.
To jest niesamowite. Albo to się kochało, albo nienawidziło. Ja to kochałem. Moja mama nazywała mnie „szczurem lodowiska”. Jeśli nie grałem, biegałem dookoła lodowiska Eddiego Edgara szukając po trybunami drobnej kasy, próbując wykorzystać ją w automatach do cukierków. Lodowisko było moim placem zabaw. Kochałem spędzać tam czas.
Na lodzie byłem dobrym zawodnikiem. Nigdy nie byłem najlepszy. Jeśli spytałbyś się hokejowych mam o opinię na mój temat prawdopodobnie odpowiedziałyby: „Ryan? Hm, jest całkiem niezły. Ciężko pracuje”. Mój tata zawsze mi wpajał pewną naukę: „Nie chodzi o to aby być najbardziej uzdolnionym gościem, który chce grać w NHL. Chodzi o to, żeby być gościem który chce grać w NHL najbardziej ze wszystkich”.
Kiedy jesteś dzieckiem zawsze zwracasz uwagę na swojego ojca, prawda? Myślisz, że jest to po prostu motywujące. Ale ja nauczyłem się tego wszystkiego w nieco bardziej brutalny sposób. Nauczyłem się po tonach łez, gościu.
https://www.youtube.com/watch?v=HSJsuvbNVXQ
Kiedy miałem 13. lat zostałem odrzucony z każdej
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.
Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:
NHL W PL
Mbank: 32 1140 2004 0000 3102 8289 6261
W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 19 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |