Zawodnicy NHL znowu nie pojadą na Igrzyska Olimpijskie. Po odpuszczeniu imprezy w Pjongczang w 2018 roku tym razem wycofano się z udziału w zbliżającej się wielkimi krokami imprezie w Pekinie w lutym 2022. Choć chęci po stronie zawodników były bardzo duże i naprawdę szczere, covidowe utrudnienia najpierw zasiały w nich ziarno zwątpienia, a kiedy NHL została zmuszona do przełożenia blisko 50 meczów na bliżej nieokreślony termin stało się jasne, że liga rzuci im „koło ratunkowe” – nie będą musieli sami zrezygnować z udziału, po prostu NHL im tego zabroni.
Zrób sobie lub bliskiej osobie prezent! Zamów kufel i koszulkę NHL!
Parafrazując słynne internetowe powiedzenie: człowiek wiedział i nawet się nie łudził. To gorzka pigułka do przełknięcia dla spragnionych rywalizacji najlepszych kanadyjskich gwiazdorów z genialną rosyjską kamandą, wszechstronną reprezentacją Szwecji czy utalentowanym amerykańskim pokoleniem. Gorzki smak potęguje fakt, iż od ostatniej naprawdę poważnej imprezy międzynarodowej mija już siedem lat, a perspektywa kolejnej to niezwykle odległy 2026 rok.
Upośledzony hokej
Zacznę od wylewania żali, wybaczcie, ale po prostu nie mieści mi się w głowie, jak upośledzony jest pod tym kątem hokej na lodzie. Piłka nożna, globalny dominator, obiera drastycznie inny kurs. Mistrzostwa Europy nie tak dawno poszerzono do 24 zespołów. Kolejny Mundial, ten w 2026 roku, odbędzie się z udziałem 48 ekip, a ostatnio FIFA mocno forsuje projekt rozgrywania MŚ nie co cztery, a co dwa lata, ponadto od bodaj 2024 roku ma się zmienić formuła uefowskiej Ligi Narodów – jej skład mają uzupełnić czołowe ekipy z Ameryki Południowej. To pewnie strategiczny błąd, bo nikt na dłuższą metę nie jest w stanie przyjąć aż tyle futbolu. Piłka nożna serwowana 24/7 wyjdzie jej włodarzom bokiem raczej prędzej, niż później, ale jednak – zanim to nastąpi – postanowiono wydoić tę krowę do ostatniej kropli mleka. Szalony kalendarz reprezentacyjny udało się zbudować siatkówce, dyscyplinie pewnie porównywalnej hokejowi na arenie globalnej. Tam rozgrywki międzynarodowe trwają praktycznie pół roku, szefowie FIVB znaleźli frajerów w Azji kładących grubą kasę za możliwość organizowania imprez typu Puchar Świata, na organizację MŚ też zawsze znajdzie się jakiś chętny, a tracące na prestiżu imprezy pokroju ME czy Ligi Narodów zawsze wezmą Polacy, w dodatku jeszcze merdając z zadowolenia ogonem. Nieco mniej intensywny jest kalendarz koszykarski, ale tam chociaż udało się zbudować niepodważalną pozycję Igrzysk Olimpijskich wraz z pamiętnym debiutem amerykańskiego Dream Teamu w Barcelonie ’92. Rugbyści mają Puchar Świata, nieco mniej oczywiste nacje walczą o ME, klasykiem jest Puchar Sześciu Narodów… Rozumiecie, dokąd zmierzam.
„To wszystko wina Tuska”
Generalnie świat poszedł właśnie w tym kierunku – ciągle trzeba być obecnym. Znikasz z mapy bieżących wydarzeń na kilka miesięcy? Sorry, błyskawicznie idziesz w zapomnienie. Pamiętają o tobie tylko najwięksi fani. Tymczasem hokej jako dyscyplina regularnie znika na prawie pół roku. Europejski sezon zaczyna się na początku września, kończy w kwietniu. NHL tradycyjnie gra od października do końca maja, ew. połowy czerwca. 4 miesiące pauzy. Dobra, o ile kalendarz klubowy w miarę wygląda, to ten międzynarodowy jest hańbą dla całej dyscypliny. Nie chce mi się ważyć winy, kto bardziej przyczynił się do takiego stanu rzeczy: czy MKOL, czy IIHF, czy NHL, a może zawodnicy, a może tak w ogóle to wszystko wina Tuska. Fakty są jednak brutalne: ostatni naprawdę poważny turniej na poziomie reprezentacyjnym odbył się w 2014 roku na IO w Soczi. Widoki na kolejny to natomiast… 2026 rok i Igrzyska w Mediolanie. 12 lat! Przepaść. Sensownej rywalizacji na poziomie narodowym nie zazna całe pokolenie genialnych hokeistów. Niebywale przygnębiająca perspektywa.
–
Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 19 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
–
ABC Marketingu
Totalna amatorka
Ktoś powie: halo, zaraz, co ty gadasz, Kowal. A Puchar Świata? Przecież też takowy mieliśmy. Prawda. Imprezę z 2016 roku wspominam bardzo dobrze, to był fajny turniej. Jestem w stanie nawet przymknąć oko na sztuczne twory w postaci Team Europe i młodzieżowy Team North America – to sprawiło, że trudno mówić o typowo reprezentacyjnym hokeju, ale przynajmniej faktycznie pograliśmy w systemie najlepsi vs najlepsi. Trudno mi jednak zignorować fakt, iż częstotliwość tej imprezy naraża ją na śmieszność. Jak poważnie traktować coś, co odbyło się w 1996, 2004 i 2016 roku? Osiem lat przerwy, potem dwanaście… Czyli co, na następny poczekamy – stosując te proporcje – szesnaście, do 2032? Aby impreza sportowa zyskała prestiż i poważanie, musi charakteryzować się ciągłością, trzeba zbudować wokół niej markę itd. ABC marketingu. Komisarz Gary Bettman bądź jego współpracownik Bill Daly bywają o nią regularnie pytani i odpowiadali zwykle tak: „no, nie skreślamy, chętnie wrócimy w przyszłości” i tego typu brednie. Przed „planowym” terminem w 2020 roku nawet nie kiwnięto palcem, bo martwiono się nową umową CBA, nie było czasu na organizację. Potem przyszła pandemia, częściowo rozgrzeszamy więc za to zaniechanie – właściwie to nawet dobrze wyszło, wszak w sierpniu-wrześniu 2020 dogrywaliśmy bańkowe play-offy, World Cup of Hockey i tak zostałby wówczas skasowany. Nie o to jednak chodzi. Nie można organizować czegoś w domyśle poważnego tylko wtedy, kiedy nam się akurat przypomni. Totalna amatorka.
McDavid zadebiutuje na igrzyskach w wieku 30 lat – jak dobrze pójdzie
Amatorką nie nazwę mistrzostw świata spod egidy IIHF, acz do miana hokejowego świętego Graala, którym marzy każdy młody hokeista, również im daleko. Często odnoszę wrażenie, że imprezą pt. MŚ Elity najlepiej bawią się działacze… Rozgrywanie ich co roku to jakieś kuriozum, taka częstotliwość od razu obniża rangę. A to, w jakich składach przyjeżdżają na MŚ czołowe reprezentacje… Dajmy spokój. Czekanie, aż „przysłowiowy” Waszyngton odpadnie z play-off, by Aleks Owieczkin mógł od ćwierćfinału wspomóc Sborną trąci desperacją. Zero ładu i – nomen omen – składu.
Efekt? Ostatni turniej najwyższej rangi – taki bez żadnych niedomówień, gwiazdek, dopisków małym druczkiem – odbył się 7 lat temu. Tragedia. Nie jestem ekspertem od sportowej ekonomii, może faktycznie imprezy rangi międzynarodowej to żaden biznes, gra niewarta świeczki z finansowego punktu widzenia i niepotrzebnie drę szaty, choć patrząc na wszystkie inne dyscypliny – wnioski są raczej przeciwne. Nie mam też pewności, że wielkie turnieje reprezentacyjne wydatnie przyczyniają się do rozwoju dyscypliny i zainteresowania nią na szerszą skalę. Mamy tzw. dowody anegdotyczne – gdybym popytał w redakcji albo Was w komentarzach, to wielu z nas za swój najważniejszy i/lub pierwszy kontakt z wielkim hokejem miało właśnie podczas Igrzysk, czy to jeszcze w Lillehamer, czy zwłaszcza w Nagano. Nie ma żadnych twardych danych potwierdzających wzrost popularności dyscypliny dzięki takiej ekspozycji, ale logicznie patrząc – na pewno nie da się na tym stracić. Zresztą nie muszę tego analizować pod żadnym z tych kątów, prawda? Patrzę jako kibic, pasjonat tej dyscypliny i aż boli mnie serce, że jesteśmy regularnie ograbiani z przyjemności oglądania rywalizacji Kanady, Rosji, USA, Finlandii czy Szwecji o najwyższe cele. Sidney Crosby swój ostatni turniej na arenie międzynarodowej zagrał w wieku 27 lat. Czy dotrwa do kolejnej? Podczas IO w Mediolanie będzie miał 38… Na dobre przepadła szansa dla Stevena Stamkosa – facet nie zagrał ani razu. Tak samo jak 31-letni Victor Hedman, pewnie najlepszy obrońca ostatniego pięciolecia. W 2014 roku Szwedzi uznali, że jest jeszcze za młody, a w 2018 r. NHL odpuściła turniej. Connor McDavid? Na olimpijskich taflach we Włoszech – jeśli wszystko dobrze pójdzie – będzie debiutować w wieku 30 lat! Totalny absurd.
W idealnym świecie
Rozumiem powody, dla których rozpadło się marzenie pt. Igrzyska w Pekinie. Okoliczności faktycznie stały się wybitnie niesprzyjające. Włodarze światowego hokeja mogą z czystym sumieniem umyć od tego rączki: przecież się zgodziliśmy, wszystko było dograne, to nie nasza wina! Faktycznie TYM RAZEM mają słuszność. Natomiast moja frustracja nie wynika wyłącznie z wycofania zawodników NHL z Pekinu. Gdyby to była jednorazowa historia, gdybyśmy byli świeżo po poważnych mistrzostwach świata np. w 2020 i mieli w perspektywie kolejne w 2024 – pewnie tylko wzruszyłbym ramionami, uznałbym: trudno, tym razem musimy zadowolić się kadłubowymi składami na Igrzyskach. Niestety jako fani hokeja jesteśmy regularnie kopani w tyłek, a absencja w Pekinie stanowi kroplę przelewającą czarę goryczy, mimo że akurat o nią trudno mieć do kogokolwiek pretensje. Co dalej? Ach, bardzo chciałbym to wiedzieć. W idealnym świecie życzyłbym sobie równego startu sezonów klubowych w Europie i Ameryce na początku września – tak by skończyć ligowe granie z końcem kwietnia, a co dwa lata w maju zorganizować porządne mistrzostwa świata. Popuszczając wodze fantazji wyobraźmy sobie taki kalendarz: MŚ 2023, 2024 – wolne, MŚ 2025, IO 2026, MŚ 2027, 2028 – wolne, MŚ 2029, IO 2030. Bajka. To chyba nie jest jakiś szalony pomysł z kosmosu, prawda? Ba, gwarantuję, że światowe władze piłkarskie w „okienka” 2024 i 2028 jeszcze wcisnęłyby Puchar Świata.
Audio. Gdyby play-offy zaczynały się dziś – po połowie sezonu NHL
Hokejowa utopia
To pewnie hokejowa utopia, rzeczywistość jest niestety potwornie dołująca. Światowy hokej jest zepsuty u samych podstaw. Każdy krótkowzrocznie ciągnie w swoją stronę, kompletnie ignorując prawdopodobieństwo, że wspólne działanie ponad podziałami każdej ze stron mogłoby dać znacznie większe profity (co widać chociażby po tym, jak Kanada, a głównie stacja TSN, wydźwignęła do poważnej rangi MŚ Juniorów do lat 20). Ale nie, tutaj IIHF jak oka w głowie strzeże swoich szemranych, partykularnych interesów. MKOL też jest bardziej nastawiony na trwanie (i azjatycką kasę) niż zrównoważony rozwój i dbanie o olimpijskie idee. W swoistym „rankingu win” pewnie najmniej krytyki należy się NHL. Bettman i spółka w teorii mają obowiązek dbać wyłącznie o własne dobro, pielęgnować swoje poletko. Nie dziwi więc, że nie zwykli chadzać na rękę IIHF-owi czy MKOL-owi, jeśli nie mają z tego wymiernej korzyści. Z drugiej strony wystarczy spojrzeć trochę szerzej i… każda sportowa liga świata szuka nowych rynków, miejsc, gdzie można się pokazać i sprzedać. Zamykając się we własnym amerykańsko-kanadyjskim sosie NHL może tylko stracić. To dopiero krótkowzroczność. Jakie są szanse na realną zmianę w światowym kalendarzu? Cóż, nikt nie zabroni mi marzyć i wierzyć w cuda…
Nie wiem jak was, bo mnie ogarnął trochę smutek na wieść, że najlepsi hokeiści nie pojadą znowu na igrzyska. Człowiek już sobie układał poszczególne formacje hokejowych dream team, zastanawiał się z kim McDavid wystąpi w pierwszej linii Kanady, czy też czy Owieczkin poprawadzi reprezentację Rosji do medalu. Wszystko to pękło jak bańka mydlana, a jeszcze jak dziś pamiętam jak jako małolat wstawałem w 98 r o 2 albo 3 w nocy, by oglądać najlepszych w Nagano. Szkoda, pozostaje tylko gdybanie czy ktoś przeciwstawiłby się teoretycznie najsilniejszej Kanadzie, czy może Szwecja , Czechy albo już wspomniana Rosja, czy może jednak USA lub Finlandia, a może Draisatl by szalał z reprezentacją Niemiec. Gdybania niestety nie ma końca…
Niestety, nie jesteście sami w swym osądzie. Krew mi buzuje, potęgując moje wkurwienie na fakt ponownej asencji graczy NHL na IO Pekin.
Oczyma wyobraźni planowałem czwórkę na półfinały: Kanada, USA, Szwecja, Finlandia ….
Właśnie dziś po rezygnacji NHL z IO 2022 wychodzi małostkowość, koninkturalizm oraz ślepy partykularyzm włodarzy tej organizacji, który dotyczył rezygnacji z IO 2018, trzeba było brać Phonczang z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Niestety elyta stwierdziła że jakaś wiocha w Korei nie jest zbyt atrakcyjna i medialna. Pomijam już fakt że to bardziej Fasel (chyba) stawał okoniem niż Bettman. Teraz widać że tamte problemy były niczym wobec pandemi.
Nie wiem jacy gracze będą reprezentować poszczególne ekipy na IO, jednak faktem jest że wielu zawodników będzie za starych w 2026 roku by wystąpić.
Cholerna szkoda.
Howgh
Comments are closed.