Dzisiaj zapraszamy do lektury tekstu napisanego dla Players Tribune przez jednego z najmniej lubianych hokeistów w lidze, przez Brada Marchanda. Wspomina on o swoich prowokacyjnych czynach na lodzie, opowiada o tym, jak został przyjęty w Bostonie po pierwszym sezonie, gdy zaczynał jako gracz bottom lines oraz czego tak naprawdę potrzeba do zdobycia Pucharu Stanleya. Z tekstu z 2018 roku możemy się także dowiedzieć, dlaczego nie zamierza powtórzyć wielkiego tygodniowego imprezowania, które zafundowali sobie z kolegami w Bostonie po zdobyciu Pucharu Stanleya sprzed 10 lat.
Jeśli mnie lubisz, spodoba ci się ta historia.
Jeśli mnie nienawidzisz – pokochasz ją.
Opowieść ta jest dobrze znana w mojej rodzinie, jest chyba pierwszą rzeczą, którą pamiętam. Miałem 3 latka, mój tata dał mi na urodziny wspaniały elektryczny czterokołowy samochód w prezencie. Jeździłem nim jak opętany po ślepej uliczce koło naszego domu w Halifax. Był żółty, miał niebieskie siedzenia, był tam nawet klakson. Był cudowny.
Pewnego dnia bawiłem się z kolegą z sąsiedztwa. Zamyśliłem się czy coś w tym stylu, pamiętam, że obróciłem się i zobaczyłem go w moim wozie, mającego ubaw, pipczącego klaksonem.
Oczywiście wpadłem w szał.
Krzyknąłem: „Nie! Jest mój!”
Odpowiedział: „Teraz moja kolej!”
Rusza. Jeździ dookoła naszego garażu, śmiejąc się. A ja się wściekam. Ten dupek wozi się moim autem, po moim podjeździe, pipczy moim klaksonem. Po jakichś 30 sekundach nie mogłem już tego znieść. Skoczyłem przed maskę z wyciągniętą ręką, wiecie, w stylu: „Będziesz musiał mnie przejechać”.
Zatrzymał się a ja wyrwałem go z przedniego siedzenia, jak w kreskówce.
Leżał na ziemi i płakał: „Dlaczeeeego?!”
A ja jeździłem po uliczce, naciskając klakson. Mama mówi, że widziała uśmieszek na mojej twarzy.
Co mogę rzec? Byłem łobuzem. Ale nie tylko ja. Mój brat i wszyscy kuzyni również. Było nas ośmiu na tej samej uliczce, każdego dnia dawaliśmy sąsiadom popalić.
W końcu mieli dość szaleństwa i nasze rodziny przeniosły się do innego miasta, gdzie mieliśmy więcej przestrzeni.
Przeprowadzka była chyba najważniejszą rzeczą w moim życiu, ponieważ dom, w którym zamieszkaliśmy, był usytuowany blisko jeziora. Poznałem tam trzech dzieciaków, którzy, tak jak ja, mieli obsesję na punkcie hokeja. Andy, Ryan i Justin stali się moimi najlepszymi przyjaciółmi.
W zimie codziennie jeździliśmy po jeziorze. Jeśli nie mieliśmy lekcji w szkole – byliśmy na treningu hokejowym. Jeśli nie było nas na treningu – jeździliśmy po jeziorze. Jeśli jezioro nie zamarzło – graliśmy w ball hockey (połączenie hokeja na lodzie z hokejem ulicznym – przyp. tłum.) na podjeździe. Gdy padało – siedzieliśmy w domu i dawaliśmy wycisk mojemu młodszemu bratu, Jeffowi.
Był tylko rok młodszy ode mnie i był strasznym szkodnikiem. On jako pierwszy otrzymał ksywkę „pest” (zaraza, szkodnik – przyp. tłum.). Był moją inspiracją. Dla przykładu: byliśmy na jeziorze, odśnieżaliśmy przez ponad dwie godziny, ale on nam nie pomógł, bo mówił, że musi zrobić zadanie domowe albo coś w tym stylu. Tak naprawdę siedział przed komputerem i pisał na AIMie (komunikator internetowy – przyp. tłum.) z jakąś dziewczyną, która mu się podobała. „Hej, hehe, lol. Okej, mała. ZW”.
I nagle, w momencie, kiedy skończyliśmy odśnieżać, jego głowa pojawiała się w oknie. Chwilę potem wychodził z domu z kijem i rzucił coś w stylu: „Skończyliście już? Zagrajmy!”.
Co za kurdupel. Był nieznośny. Szczerze – podziwiałem jego złośliwość.
Jeff grał w naszej drużynie około roku, jeździliśmy trenować o 5 rano, wtedy otwierali lodowisko. Pamiętam, że mój ojciec miał małe zawody z właścicielem – ścigaliśmy się, kto pierwszy będzie na parkingu, my czy on. Wstawaliśmy o 4 rano, ojciec wrzucał polana do kominka a my ubieraliśmy nasz sprzęt przy ogniu. Wszystko oprócz łyżew. Następnie szybko biegliśmy do samochodu i gnaliśmy po ciemku w stronę lodowiska.
Musieliśmy się nastawić na hokej, więc zawsze puszczaliśmy piosenkę Sir Mix-a-Lot i śpiewaliśmy tekst. Wyobraźcie sobie czterech dzieciaków w pełnym sprzęcie hokejowym plus jednego dorosłego za kierownicą, jadących samotnie o 4.15 rano, krzyczących: „I LIKE BIG BUTTS AND I CANNOT LIE. YOU OTHER BROTHERS CAN’T DENY”.
Jeśli udało nam się dotrzeć na lodowisko równo z właścicielem, mieliśmy przez 30 minut lód tylko dla siebie, zanim nie przyszli trenerzy i inne dzieciaki. To z pewnością były najlepsze chwile, bo mogliśmy powygłupiać się i cieszyć lodem. Czasami byliśmy na tafli jeszcze zanim właściciel zdążył włączyć światło.
Kochaliśmy to.
Nigdy nie byłem najlepszym zawodnikiem – każdy wam to powie. Moi koledzy grali lepiej. Gdy dorastaliśmy to na nich skupiała się uwaga drużyn z lig juniorskich. Ja miałem plan, żeby dzięki grze w hokeja dostać się do Preparatory School (rodzaj szkoły przygotowawczej, np. do nauki w college’u, dla uczniów w wieku 14-18 lat – przyp. tłum.), później może na uniwersytet. Nigdy nie zapomnę przemowy trenera przed jedną z gier, mieliśmy wtedy jakieś 12 lat: „W Kanadzie są tysiące takich jak wy dzieciaków. Tysiąc więcej na całym świecie. Wiecie, co na ten temat mówi statystyka? Statystyki są takie, że tylko 0,01 % z was uda się zagrać w NHL”.
Nawet nie pamiętam jaka była pointa tej przemowy. Pamiętałem za to procenty i myślałem sobie: „Kurde, nie ma szans, nie jestem nawet najlepszy w naszej drużynie niedorostków. Jak niby mieliby mnie zauważyć?”
Mama lubi powtarzać, że wyszedłem z niej taki złośliwy.
Po prostu lubiłem dokuczać innym dzieciakom. Lubiłem
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |