Afera tygodnia: karać czy nie karać?

Ubiegły tydzień rozpoczął się typową burzą w szklance wody w wydaniu PHL. Poszło o drugi mecz serii GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim, w którym na lodzie wyraźnie lepsi byli gospodarze, wygrywając 5:0. Po kilku dniach od zakończenia spotkania goście z Małopolski dopatrzyli się nieprawidłowości w postaci braku czynnego uczestnictwa w meczu przynajmniej jednego z dwóch zawodników młodzieżowych z pola znajdujących się w składzie GieKSy.

Pod pozycją „M” zgłoszony był rezerwowy Maciej Miarka oraz Szymon Mularczyk i Mateusz Zieliński. O ile w przypadku golkipera przepisy zezwalają na to, aby udziałem w spotkaniu nazwać jedynie wpisanie gracza do protokołu, o tyle odnośnie obrońców i napastników, żeby mówić o występie wymagane jest zameldowanie się na tafli przynajmniej na jedną zmianę. Regulamin nakazuje, aby „wystąpiło” dwóch młodzieżowców. Miarka swoje zadanie wypełnił, bo był w protokole, natomiast podobno (jak twierdzą oświęcimianie), ani Skrodziuk, ani Zieliński na lód nie wjechali.

Afera wybuchła w momencie, gdy w serii było 2-2. Gdyby oświęcimianie dostali, czego chcieli, to byłoby 3-1 dla nich, a to mocno zmieniłoby układ sił w tej parze.

Polska Hokej Liga nie zdecydowała się na weryfikację wyniku na 5:0 jako walkower dla Re-Plast Unii. Powód? Oficjalny protokół sędziowski z meczu mówi, co innego niż zarzucali oświęcimianie, a ponadto strona skarżąca w osobie kierownika drużyny podpisała bez zastrzeżeń ten dokument, czyli potwierdziła prawdziwość treści w nim zawartych. Ponadto w regulaminowym czasie godziny od zakończenia meczu nikt nie złożył protestu.

foto: Michał „Kojot” Kolasiński

W całej sprawie, zakładając, że faktycznie ani Mularczyk, ani Zieliński nie wyjechali nawet na moment na lód, ścierają się dwa aspekty: moralny (oszustwo, niedopatrzenie GieKSy) i prawny (podpisy pod protokołem meczowym, brak złożenia protestu w terminie w wykonaniu Unii). Czy Polska Hokej Liga postąpiła niesłusznie, wydając decyzję krzywdzącą biało-niebieskich? Moim zdaniem, absolutnie nie.

Rozgrywki ligowe unormowane są szeregiem przepisów i nie ma mowy, o tym, aby na rozstrzygnięcia wpływały jakiekolwiek inne aspekty, choćby słuszne i zasadne. Skoro jedna z drużyn nie wypełniła wymogu gry młodzieżowcami, to druga miała godzinę czasu na formalne podniesienie tego faktu, no i przede wszystkim nie podpisywanie dokumentu mówiącego, że było inaczej.

W tak ważnym momencie sezonu jakim jest play-off trzeba zrobić wszystko, aby skutecznie bronić swoich praw, wszak gra idzie o być, albo nie być. Wystarczyło, aby działacze Unii „poświęcili” jednego człowieka od siebie, aby skrupulatnie przyglądał się zmianom dokonywanym przez GKS i równo z syreną końcową Małopolanie wiedzieliby, czy składać protest, czy też nie. Nie trzeba byłoby czekać kilka dni aż spłyną dane ze specjalnego programu InStat… i będzie po czasie.

Skoro rozważania sprowadzamy do poziomu prawniczego (normatywnego, formalnego), to posłużę się jednym przykładem. Sprawa trafia przed oblicze sądu, bo jeden człowiek nie oddał pieniędzy drugiemu powiedzmy 15 lat temu. Sąd w postępowaniu dowodowym ustala, iż faktycznie tak było, ale nie udziela ochrony prawnej wierzycielowi. A dlaczego? Powód jest prosty i oczywisty. Pomimo prawdziwości zdarzenia, przekroczone zostały przepisy dotyczące przedawnienia roszczeń. Poszkodowany, kolokwialnie mówiąc, okradziony człowiek wraca sprzed oblicza Temidy do domu z niczym, a wszystko dzieje się w świetle prawa. Gdyby nie czekał tak długo z wytoczeniem powództwa, uzyskałby korzystny dla siebie wyrok. Gapiostwo kosztuje. Na tym przykładzie widać, że tym razem kosztowało dość dużo Unię. Jak mawiali Rzymianie „Dura lex, sed lex”.

Nadzieja tygodnia: prorok Eliasz – wieszcz wygranych

Jegor Fieofanow zakończył sezon zasadniczy z serią czterech spotkań, w których punktował. W play-offach „odcięło” go na taki sam okres czasu. W piątym meczu serii z Comarch Cracovią powrócił w wielkim stylu. Dwie bramki i asysta. Po jego strzałach Stalowe Pierniki prowadziły 2:0.

Zaczął już w 32. sekundzie. Chwalony przeze mnie golkiper „Pasów”, Dienis Pieriewozczikow dał się zaskoczyć rodakowi, bowiem nie przypuszczał, że ten będzie w stanie znajdując się tuż przed nim, podnieść krążek. Bramkarz krakowian spodziewał się uderzenia po lodzie.

Start filmu: gol Fieofanowa na 1:0

W drugiej tercji Fieofanow pokazał precyzję, która znów popłaciła. Przy uderzeniu na 2:0 nie brakowało również dynamiki, z której wzięła się siła uderzenia Rosjanina.

Start filmu: gol Fieofanowa na 2:0

W zasadzie trafienia Fieofanowa nie powinny widnieć obok siebie w protokole meczowym. Pomiędzy nimi winien znaleźć się gol Gleba Bondaruka, który poszedł w akcji dwa na jeden z Michaiłem Szabanowem. W tej sytuacji klasą błysnął Pieriewozczikow. Podobnie jak chwilę później, gdy znów zatrzymał strzał tego samego zawodnika. Bondaruk znalazł się w idealnej sytuacji dzięki stracie Darcy’ego Murphy’ego, który zbijał krążek ręką. Jeszcze gorzej z gumą poradził sobie Andriej Czwancziikow. Miał dobijać po Bondaruku, ale nie trafił w czarny przedmiot, a przed nimi była odsłonięta bramka.

Start filmu: akcja 2 na 1 Szabanowa i Bondaruka oraz strzał Bondaruka i nieudana dobitka Czwanczikowa

Bondaruk to jeden z liderów Energi. Play-offy zakończył bez punktu. Trzeba mu oddać, że w piątym meczu był najaktywniejszym graczem gospodarzy, ale również i najbardziej nieskutecznym. Zabrakło mu tego, czym mógł pochwalić się Dienis Sierguszkin, autor gola i aż trzech asyst. Bondaruk z pokorą musiał spoglądać również na Pawła Nowożyłowa, który dzięki dwóm podaniom przy golach partnerów, cieszył się trzecim meczem z rzędu, w którym powiększał swój dorobek.

Murphy za swój błąd przy 0:2 zrehabilitował się przejęciem podania Jegora Orłowa do Dmitrija Kozłowa. Kanadyjczyk zostawił gumę Damianowi Kapicy, a ten wreszcie zdjął z ich formacji klątwę, która nie pozwalała im punktować od początku play-offów.

Start filmu: gol Kapicy na 1:2

Po dwóch tercjach  krakowianie mieli nadrobione wszystkie straty. Jeremy Welsh idealnie wycelował ze środka w podwójnej przewadze, co oznaczało, że ostatnie 20 minut rozpocznie się od stanu 2:2.

Start filmu: gol Welsha na 2:2

Energa zebrała się na ostatni kwadrans meczu. Pierniki wrzuciły wyższy bieg i w ciągu 13 minut zdobyły trzy gole, które przesądziły o tym, iż rywalizacja będzie trwała dalej. Ale to było pewne już po pierwszym trafieniu w trzeciej tercji. Dlaczego? Bo zadał je Elias Elomaa, a on strzelał w play-offach tylko wtedy, gdy torunianie wygrywali spotkania. Fin popisał się niesamowitym rajdem ze strefy obronnej. Próbujący coś zrobić z pędzącym rodakiem Ville Saukko miał ewidentny problem z pomysłem. Elomaa jest niesamowity. Podkreślę raz jeszcze. Ogromna szkoda, że nie dane nam było oglądać tego zawodnika na pełnym dystansie całej kampanii 2020/21.

Start filmu: gol Elomy na 3:2

Pod koniec meczu nerwy puściły. Na lodzie zrobiła się niezła jatka, a w jej efekcie mieliśmy dość rzadki obrazek na polskich taflach, czyli pełne boksy kar. Czterech krakowian i trzech gospodarzy. A co na to przepisy sanitarne? Jednym z tych, którzy usiedli odpoczywać w większym gronie był Kapica. Warto podkreślić jego postawę, gdyż harował w tym spotkaniu jak przysłowiowy wół, a bezpośrednio przed bijatyką szalał indywidualnie pod bramką Antona Svensssona.

Start filmu: popisy Kapicy i zbiorowa bójka

Metamorfoza rundy: od 0:8 do awansu

W czasie gdy świat jeszcze nie pozbierał się po ogłoszeniu decyzji w sprawie nieprzyznanego walkoweru dla Unii, hokeistom tego klubu przyszło jechać do Katowic na kolejny odcinek serialowego boju o półfinał.

Zabrakło naprawdę niewiele. Co prawda, oświęcimianie ani razu nie prowadzili w tym meczu, ale dzielnie dwukrotnie odrabiali straty. Najpierw zrobił to Luka Kalan po pięknym rajdzie i równie urodziwym uderzeniu, a później do remisu 2:2 doprowadził Daniłł Oriechin, który z regularnością szwajcarskiego zegarka pokonywał Juraja Šimbocha w co drugim spotkaniu. Goście strzelali piękne gole. To należy im oddać. Rosjanin wycelował z koła bulikowego idealnie w okienko.

Trafienia Małopolan przedzielone zostały golem Kiriłła Lamina. Łatwość z jaką gumę dograł do niego Mateusz Michalski jest wręcz karygodna. Gdzie w tym czasie była defensywa Unii? Dlaczego nikt nie przeciął tego passa? Hmm, szczerze mówiąc, obrońcy byli ustawieni w taki sposób, że realnie patrząc żaden z nich nie miał nawet jak tego zrobić.

Start filmu: gol Kalana na 1:0, gol Lamina na 2:1 i gol Oriechina na 2:2

Przyglądając się nazwiskom zawodników, którzy brali udział w obu akcjach bramkowych katowiczan, to tylko Jyri Martinnen miał już na koncie punkt w play-offach. Pozostała piątka zaliczyła premierowe „oczka”. Oprócz Lamina  Michalskiego w tej grupie znaleźli się także Mikael Kuronen, Dariusz Wanat oraz Tomáš Kubalík.

W Katowicach dla końcowego rozstrzygnięcia konieczna okazała się dogrywka.  W tym miejscu dochodzimy do postaci dwóch bohaterów końcówki serii, czyli Andrieja Stiepanowa i Grzegorza Pasiuta. Warto wspomnieć, że Rosjanin z białoruskim paszportem do półfinałów przystępować będzie z serią pięciu meczów z punktami na koncie, a Pasiut również nieprzerwanie podwyższa swoje statystyki, ale od trzech spotkań.

Zajmijmy się kluczowym momentem piątego meczu. Stiepanow zjechał do środka, krzyżowo za niego wjechał Pasiut, a prawą stronę zajął Maciej Kruczek. Pełnił ważną rolę w tej sytuacji, gdyż choć nie dostał krążka, to absorbował uwagę defensorów, będąc przygotowanym do uderzenia, o czym świadczyło ustawienie kija.

Ryan Glenn postanowił zająć się Stiepanowem, Patrik Luža krył Kruczka. Reprezentant Białorusi oddał krążek Pasiutowi w momencie, gdy ten wjeżdżał za niego. Tym samym utworzył naturalną barykadę pomiędzy doświadczonym Polakiem, a obroną Unii, która nie była nawet w stanie dostać się do niego. Pasiut miał czas skoczyć do przodu, jak również przygotować uderzenie.

Start filmu: gol Pasiuta na 3:2

GKS objął prowadzenie w serii 3-2, po czym w Oświęcimiu przypieczętował awans. Historia rywalizacji tej pary jest najciekawsza ze wszystkich czterech ćwierćfinałów. Pomijając rozgrywki zakulisowe, mieliśmy do czynienia z sytuacją, iż zespół rozbity 0:8 w pierwszej odsłonie, ostatecznie wyszedł zwycięsko z tej batalii. To największa metamorfoza tegorocznych play-offów. Sytuację skwitował przed kamerami Pasiut, który wspomniał o charakterze drużyny.

Karne tygodnia: a  nawet całej rundy

Rywalizację GieKSy z Unią kończyły rzuty karne. To jedyny przypadek, jak na razie, w fazie pucharowej 2021, aby potrzebne były najazdy dla wyłonienia zwycięzcy. W tym konkursie po dwóch seriach bliżej sukcesu byli biało-niebiescy. To dzięki trafieniu Glenna. Próby nerwów nie wytrzymał tym razem Bartosz Fraszko.

W dalszej części los się jednak odwrócił. To Gilbertowi Brulému zadrżała ręka, a bardziej serce, gdyż po prostu łupnął na siłę. Odpowiedzią był najazd Stiepanowa, który ma w swoim worku wiele ciekawych opcji strzeleckich i na potrzeby chwili wyjął jedną z nich, a ta nie zawiodła. Pasiut również ze spokojem zrobił, co do niego należy. W tym momencie do szczęścia potrzebna była już tylko zimna krew Šimbocha. Słowak ją zachował i choć Teddy Da Costa dobrze kombinował, to nie zdołał pokonać bramkarza GieKSy.

Start filmu: konkurs najazdów

Karne w Oświęcimiu nie byłyby potrzebne, gdyby w drugiej tercji Kamil Paszek, wychowanek miejscowego klubu, występujący w barwach GKS-u wraz z Dominikiem Nahunko zakończyli swoją akcję golem. Górą okazał się jednak Clarke Saunders, a zaraz potem Nahunkę „skasował” Brulé.

Kanadyjczyk z meczu na mecz prezentował się lepiej w play-offach. W ostatnim akcencie sezonu popisał się jedynym trafieniem spośród unitów. Przeciął podanie Patryka Wajdy do Pasiuta, co otworzyło mu drogę wprost na bramkę gości. Brulé w fazie pucharowej strzelił trzy gole. Tyle samo uzbierał Oriechin.

Odpowiedzią katowiczan na popis brązowego medalisty olimpijskiego z Pjongczang była akcja w przewadze, w której Pasiut uderzył w słupek, a krążek rykoszetem odbił się na drugą flankę, gdzie już czekał Stiepanow. Saunders nie zdążył z przemieszczeniem.

Start filmu: akcja 2 na 1 GKS-u oraz gol na 1:0 Brulé i na 1:1 Stiepanowa

Straty tygodnia: wszystko popierniczyły

Pierniki odpadły z walki o medale w szóstym meczu. Zrobiły to na własne życzenie. Takiej ilości strat, w tak ważnym momencie dawno już nie widziano. Zaczęło już w czwartej minucie. Orłow zrobił coś, czego nie chciałby przeżyć żaden z zawodników. Stracił gumę w zupełnie niegroźnej sytuacji przed własną bramką, co skończyło się golem Taaviego Tiali na 1:0

Start filmu: gol Tiali na 1:0

Rosjanin bardzo chciał zrehabilitować się za ten kuriozalny błąd. Udało mu się na początku drugiej tercji, gdy spod niebieskiej, ni to strzelał, ni to wrzucał, ale zrobił to precyzyjnie, a zasłonięty Pieriewozczikow niewiele miał do po powiedzenia.

Start filmu: gol Orłowa na 1:1

To nie koniec koszmarów Stalowych Pierników. Była kolejna strata, po której Kapica pognał na bramkę Energi, a za nim w pościg udał się Orłow. Napastnik „Pasów” zdecydował się nie strzelać, objechał bramkę i w tym momencie zgubił siedzącego mu na plecach Rosjanina. Podał do nadjeżdżającego Jewgienija Sołowjowa, za którym nie zdążył Jegor Szkodienko. W ten sposób wychowanek Mietałłurga Magnitogorsk zdobył swój debiutancki punkt w PHL i od razu na wag awansu do półfinału play-offu.

Kapica kolejny mecz szalał tak, że rywale nie wiedzieli co się dzieje. Niedługo po golu Cracovii na 2;1 znalazł się znów przed Svenssonem, ale nie podniósł krążka i Szwed okazał się lepszy. Chwilę potem zabrał gumę (kolejna strata Pierników!) Kostasowi Gusevasowi. Jechał sam na sam na skandynawskiego golkipera, po czym zagrał do tyłu do Murphy’ego, a doświadczony Szwed wyczuł jego intencje.

Start filmu: gol Sołowjowa na 2:1 i dwie akcje Kapicy

Zapowiedź tygodnia: zapach medali

W grze pozostały już tylko cztery ekipy. Jutro rozpoczynają się boje półfinałowe. W obu parach spodziewam się sześciu, a może i siedmiu meczów. Powinno być bardzo ciekawie z dużą ilością dogrywek i spotkań na styku.

JKH GKS Jastrzębie powalczy z katowickim GKS-em, a broniący korony tyszanie rywalizować będą z armią zaciężną Rudolfa Roháčka, Trzeba przyznać, że co by nie mówić, to Czech jest mistrzem budowania zespołu w iście ekspresowym czasie. O formę krakowian możemy być spokojni, o czym przekonywał przed kamerami klubowej telewizji Welsh.


Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj