Minimalizm tygodnia: on nigdy nie popłaca

W piątkowo-niedzielnych popisach PHL mieliśmy dwie drużyny, które ze wstydem powinny podejść do tematu skuteczności w swoich występach. Mowa o Tauron Podhalu oraz Re-Plast Unii. Żeby dodać sprawie pikanterii obie ekipy wpadły na siebie w kolejce zamykającej tydzień. Jaki efekt? Jedyny mecz tego sezonu, w którym był bezbramkowy wynik, a o wygranej musiały decydować rzuty karne.

Żadna z drużyn nie potrafiła choć raz skutecznie zakończyć swój atak w ciągu 65 minut gry. Dwa dni wcześniej obie zdobyły po jednej bramce. Słabo, nie oszukujmy się.

Unia w piątek i niedzielę kończyła mecze rzutami karnymi. Małopolanie wykonali łącznie sześć najazdów, ale jedynym, który umie coś w tym temacie okazał się Aleksiej Trandin. Był bezbłędny w obu próbach. Jeden strzelający, to za mało, żeby myśleć o wygranych, dlatego Unii uciekły punkty w każdym z tych spotkań.  O sile rosyjskiej szkoły najazdów nie tylko przekonywał napastnik oświęcimskiej drużyny, ale również reprezentant Białorusi Andriej Stiepanow, wychowanek moskiewskiej Krylii Sowietow, który położył Clarke’a Saundersa w sposób wybitny.

Start filmu: najazdy Trandina i Stiepanowa

W Nowym Targu zarówno Przemysław Odrobny, jak i Saunders błyszczeli na swoich posterunkach. Szczególnie dużo zrobili w dogrywce, wytrzymując presję chwili. Shemmy jest znany ze swojego zamiłowania do karnych, o czym opowiadał  w „Poranku Kojota” u mojego redakcyjnego kolegi, Michała Kolasińskiego. Kto nie słuchał, polecam gorąco!

Start filmu: akcje z dogrywki i skrót konkursu rzutów karnych

Saunders mocno popracował w piątkowej dogrywce meczu przeciwko GieKSie. Katowiczanie mieli w niej więcej groźnych sytuacji od gospodarzy, którzy będąc szczerym, nie potrafili stworzyć w OT zagrożenia pod bramką Juraja Šimbocha.

Start filmu: dwie akcje z dogrywki z Saundersem w roli głównej

 

Jedyne trafienie biało-niebieskich w dwóch meczach z końcówki tygodnia to zaskakujące uderzenie Łukasza Krzemienia na 1:0 z GKS-em Katowice. Było w tym wszystko, czego można oczekiwać od strzału. Zaskoczenie, przymierzenie i celność. A rzecz miała miejsce już w 131. sekundzie meczu.

Start filmu: gol Krzemienia na 1:0

Goście odpowiedzieli w nie gorszy sposób. Było to trafienie do szatni zadane na 85 sekund przed końcem tercji otwarcia. Wykonawcą był rozgrywający sezon życia, Patryk Krężołek. Zrobił kółeczko z gumą, po czym wypalił, całkowicie zaskakując Saundersa, który kolejny raz zanotował bardzo udany występ pomiędzy słupkami Unii.

Start filmu: gol Krężołka na 1:1

Kanadyjski golkiper dobrze interweniował w 31 próbach, wpuszczając tylko gola Krężołka. To dało mu wyśmienity wynik 96 procent skuteczności. Żeby pozostać rzetelnym, zwracam uwagę na okropny błąd, którego dopuścił się Saunders za bramką. Gumę zabrał mu Mikael Kuronen i nie trafił do pustej siatki.

Start filmu: błąd Saundersa za bramką

GKS powinien ten mecz wygrać za trzy punkty, biorąc pod uwagę tę akcję, ale los był tak łaskawy dla podopiecznych Andrieja Parfionowa, że dał im jeszcze jedną „setkę” w trzeciej tercji. Tym razem dała o sobie znać szybkość Saundersa w przemieszczaniu się i nieudolność Mateusza Michalskiego przy dobitce strzału Bartosza Fraszko.

Start filmu: atak Fraszki i dobitka Michalskiego

Podsumowując rywalizację katowicko-oświęcimską w tym sezonie, chciałbym zwrócić uwagę na to, że wszystkie mecze tej pary kończyły się różnicą jednej bramki, a tylko jedno spotkanie udało się rozegrać na klasycznym dystansie trzech tercji. Trzykrotnie triumfowała GieKSa. Oto wyniki: 2:1 po dogrywce, 4:3 po rzutach karnych i 2:1 po rzutach karnych, tak prezentowały się wygrane katowiczan, a jedyny triumf Małopolan to zwycięstwo 1:0 w stolicy Górnego Śląska.

W starciach tyskiego GKS-u z Podhalem górą zawsze byli mistrzowie Polski. W ostatniej odsłonie Szarotki raziły nieskutecznością. Jedynego gola zdobyły po strzale Bartłomieja Neupauera. Doszło do tego w końcówce meczu, przy prowadzeniu gospodarzy 3:0.

Szarotki, chcąc myśleć o przełamaniu niekorzystnej passy z poprzednim pracodawcą ich trenera, Gusowa, powinny wykorzystać wcześniejsze okazje. W ostatnich sekundach pierwszej tercji miały doskonałą okazję po kiksie Christana Mroczkowkiego, ale przeszkodą nie do pokonania okazał się John Murray.

Start filmu: kontra po kiksie Mroczkowskiego

Hitem kolejki było pudło Alexandra Pettersona z trzech metrów na pustą bramkę po podaniu Damiana Szurowskiego. To czego nie zrobił Szwed, udało się nieco wcześniej, w mojej opinii, Adrianowi Gajorowi. Zakończona przez niego szarża dwa na jeden dała gola Podhalu, tak to widziałem, ale innego zdania byli sędziowie.

Start filmu: strzał Gajora i kiks Pettersona (dwie akcje)

Podhale szuka jakości w ataku, o czym świadczą ostatnie ruchy transferowe, czyli sprowadzenie Siemiona Babincewa oraz Aleksandra Kułakowa, dziewięciokrotnego uczestnika mistrzostw świata elity i igrzysk olimpijskich z 2010 roku. Białorusin zasłynął kiedyś w KHL z tego, że nie trafił do odsłoniętej bramki z metra. Może to nie był najlepszy wybór Gusowa?

Meczem domowym z Unią po półmiesięcznej przerwie wrócił Odrobny, o którym mówiło się, że został odstawiony na boczny tor, a trener faworyzuje swojego rodaka, Ihara Brykuna. Wiedźmin zareagował najlepiej jak mógł, czyli czystym kontem.

W piątek w Tychach Brykun skapitulował już po 27 sekundach i to w całkiem niegroźnej sytuacji, dając zaskoczyć się Peterowi Novajovskemu.

Fair-play tygodnia: „To nie ja, to on”

W tym spotkaniu mieliśmy też ciekawy przejaw postawy fair play w wykonaniu Mateusza Gościńskiego. Zapisano mu gola na 2:0, lecz przyznał się, że to trafienie Michała Kotlorza, a nie jego.

Sędziowie nie zauważyli, iż krążek po uderzeniu kapitana Trójkolorowych zameldował się w okienku bramki rywali. Przekroczenie linii stało się dla nich oczywiste dopiero po dobitce Gościńskiego. Wychowanek toruńskich Sokołów skierował gumę do siatki Podhala tylko po to, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Start filmu: gol Kotlorza na 2:0

Kotek ostatni raz zdobył gola 27 września. Szkoda, że to radosne przełamanie zostało zmącone niejasnymi okolicznościami trafienia. Tym bardziej chwała i cześć Gościńskiemu za wyjaśnienie szczegółów akcji. Chłopak pokazał charakter. Brawo!

Początek tygodnia: a było tak obiecująco

Poprzedni tydzień to nie tylko piątek i niedziela w wykonaniu PHL. Grano także we wtorek. Powodem był finał Pucharu Polski wyznaczony na 5 lutego. Tę datę wcześniej przeznaczono na kolejkę ligową. Z automatu powstał problem, gdyż finaliści zmuszeni zostali do przełożenie spotkań o ligowe punkty. Brawo kalendarz!

W korespondencyjnym pojedynku JKH GKS-u Jastrzębie i Re-Plast Unii remis. Obie ekipy, które już jutro w Janowie powalczą o trofeum należące do pierwszej z nich, wygrały wtorkowe mecze. Okazało się, że zarówno oświęcimianie, jak i Szarotki potrafią zagrać inaczej niż kilka dni później.

Szczególnie podobać się mogli podopieczni Kevina Constantine’a. Po pierwszej tercji przegrywali z Comarch Cracovią pod Wawelem 0:2, a wyciągnęli mecz na 4:2. Tercja otwarcia dla Pasów, druga partia zdecydowanie dla gości.

Przełamał się Gilbert Brulé, który śmiało można stwierdzić, póki co zawodzi. Wszyscy ostrzyli sobie zęby na jego występy, tymczasem niczego nadzwyczajnego z jego strony nie doświadczamy. Kanadyjczyk okazuje frustrację całą sytuacją i usilnie szukał swojej debiutanckiej bramki w PHL. Blisko szczęścia był już w pierwszej tercji, lecz uderzał, będąc zbyt blisko Roberta Kowalówki.

Start filmu: strzał Brulé

Numer szósty draftu NHL sprzed 16 lat doczekał się gola w naszej lidze. Krążek ledwo co wpadł, ale fakt jest faktem. Akcja była wynikiem błędu Taylora Doherty’ego, który próbując wyprowadzać gumę zza własnej bramki podał do stojącego na niebieskiej Bretta McKenziego, aktywnego i wyróżniającego się gracza w talii Constantine’a.

Start filmu: gol Brulé na 2:2

Przy pierwszej bramce Unii wydawało się, że Brulé stojący przed Kowalówką zmienił tor lotu krążka. W oficjalnych protokołach zdarzenie to nie zostało w żaden sposób odnotowane, czyli wychodzi na to, że strzelcem gola jest jednak Teddy Da Costa.

Start filmu: gol Da Costy na 1:2

Oceniając duet panów B z doświadczeniem w NHL , trzeba przyznać, że dużo lepsze wrażenie sprawia Victor Bartleya, czyli facet od wszystkiego u Constantine’a. Broni, atakuje, asystuje, jest w formacjach specjalnych. Bardzo udany transfer włodarzy Unii. W meczu z Pasami zaliczył swój pierwszy występ w PHL z dwoma punktami. Jedną z asyst zawdzięcza agresywnemu backcheckingowi, który jest jego znakiem rozpoznawczym. Bartley bezpardonowo powstrzymał akcję gospodarzy, unicestwiając podanie Davida Goodwina do Damiana Kapicy, czym zainicjował rajd Gregora Koblara i gola na 4:2. Bramka padła w czasie gry oświęcimian w osłabieniu.

Start filmu: gol Koblara na 4:2

Z akcji sam na sam już jedną bramkę w tym meczu widzieliśmy. Chodzi o trafienie Richarda Nejezchleba na 2:0. Czech otrzymał krążek od Luke’a Ferrary, któremu prezent słabym uderzeniem spod bandy sprawił Peter Bezuška.

Start filmu: gol Nejezchleba na 2:0

Słowak jest jednym z filarów obrony srebrnych medalistów mistrzostw Polski. Ta formacja Unii została w ostatnich dniach wzmocniona wieloletnim reprezentantem Wielkiej Brytanii, Paulem Swindlehurstem. Anglik jeszcze nie zadebiutował, ale polski hokej zna bardzo dobrze, bowiem w poprzednim sezonie występował wspólnie z Patrykiem Wronka w Belfast Giants, a ponadto rywalizował z katowickim GKS-em w meczach Pucharu Kontynentalnego oraz uczestniczył w kilku starciach swojej kadry narodowej z Biało-Czerwonymi. Nawet strzelił nam gola i był świadkiem spadku Polaków do dywizji IB, co stało się wtedy, gdy Brytyjczycy świętowali powrót na hokejowe salony.

Skoro akurat poruszamy temat obrońców, warto wspomnieć o solidnym wzmocnieniu Pasów w postaci Maksima Ignatowicza. 13 sezonów w KHL i udział w mistrzostwach świata U20  barwach Rosji. Te doświadczenia dają znać o sobie gołym okiem. 29-latek mierzy 193 centymetry wzrostu i śmiało można o nim mówić „niedźwiedź z Nowosybirska”. Solidny, twardy obrońca o mocnym uderzeniu. To właśnie po jego strzale Kapica zdobył gola z Unią na 1:0, prezentując nieco ekwilibrystyki przy łapaniu równowagi. Dla Ignatowicza był to debiut w PHL.

Start filmu: gol Kapicy na 1:0

W drugim wtorkowym meczu emocji było sporo za sprawą pościgu Podhala w trzeciej tercji za prowadzącymi 2:0 hokeistami z Jastrzębia. Tego Podhala, które w kolejnych meczach było tak bezproduktywne. Liderzy tabeli zdziwili się mocno, gdy okazało się, że wygranej trzeba szukać w dogrywce, ale zagrali na tyle odpowiedzialnie, by jednak wyszarpać triumf.

To jest o wiele łatwiejsze, jeśli w drużynie ma się kogoś takiego jak Marek Hovorka. Słowak odpala swoją rakietę i praktycznie każdy golkiper prędzej, czy później musi skapitulować. Niewiele brakowało, żeby show skradł mu Mateusz Bryk, lecz krążek po jego uderzeniu trafił w słupek i poleciał prosto na kij Hovorki, który wie co z takimi podaniami robić.

Start filmu: gol Hovorki na 3:2

W nagrodę za ambitną postawę Szarotki zawiozły na Podhale jedno „oczko”. Gusow musiał solidnie nakrzyczeć na swoich podopiecznych, bo już w 19. sekundzie trzeciej tercji zaczęli odrabianie strat. Ładną indywidualną akcją popisał się Mateusz Bepierszcz, wykorzystując przewagę. Co ciekawe, w tym meczu tylko jeden gol (Jakuba Worwy na 2:2) padł w równowadze liczebnej.

Start filmu: gol Bepierszcza na 1:2

Znów zaskoczył Brykun, który zawsze musi pokazać coś nietypowego, rzadkiego, innego. Tym razem był to dalekie wyjście do krążka, aż za koła bulikowe. Z jednej strony pędził białoruski bramkarz, z drugiej Dominik Jarosz. W całej akcji najważniejsze jest to, że 22-latkowi nic się nie stało, choć mogło być różnie po tym zderzeniu.

Start filmu: efektowna interwencja Brykuna

We wcześniejszej fazie gry Brykun sam sobie wbił krążek do siatki. Dynamiczny wjazd do tercji Podhalan zainicjowało podanie Ēriksa Ševčenko do Martina Kasperlika. Wydawało się, że Czech dogra do zamykającego na drugim słupku Romana Ráca, tymczasem on zdecydował się strzelać. Wybór okazał się tyle słuszny, co zaskakujący dla bramkarza rywali i zrobiło się 2:0 dla JKH.

Start filmu: gol Kasperlika na 2:0

Liczby tygodnia: trzy z 26… bardzo mało

JKH wymęczyło wygraną we wtorek i to samo można powiedzieć o ich piątkowej eskapadzie do Sanoka. Na Podkarpaciu trzeba było aż rzutów karnych, żeby poznać zwycięzcę. W zasadzie powinienem napisać trzeba było aż 26 rzutów karnych. Ile było celnych? Zaledwie trzy. Prosi się, żeby przedstawić postaci tych, którym udało się umieścić krążek w siatce. To Zackary Phillip oraz Maciej Witan.

Kanadyjczyk podchodził do gumy ustawionej na środku tafli czterokrotnie. Dwa razy na plus, dwa razy na minus. Pokazał jak przekładać krążek na bekhend przy najeździe oraz udowodnił w ostatnim podejściu, że proste rozwiązania są najlepsze. Witan zadziwił opanowaniem, spokojem i techniką. To bardzo zdolny chłopak. Ma dopiero 19 lat, a prezentuje sporą dojrzałość. Do niego należało otwarcie wyniku w szóstej minucie gry. Był to jego czwarty z rzędu mecz, w którym punktował.

Start filmu: udane najazdy Phillipsa (2) i Witana

Jastrzębianom byłoby łatwiej o wygraną, gdyby nie Patrik Spěšný i jego postawa w bramce. Czech zrehabilitował się po zawalonym meczu w Toruniu, o którym pisałem w poprzednim odcinku Polskiej Zmiany. Tym razem obronił 49 strzałów i zaliczył 94 procent skuteczności, czyli wrócił do dyspozycji, której wymaga się od gracza tej klasy.

Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie. Liderzy PHL za każdym razem musieli gonić wynik. Mogli wyjść na 2:1, lecz przy próbie Kasperlika, Spěšný w ostatniej chwili zdążył się przemieścić i gola nie było.

Start filmu: interwencja Spěšnego przy strzale Kasperlika

Czech wyratował swój zespół również w dogodnej sytuacji stworzonej przez Ráca, który ładnie poradził sobie z Eetu Elo. Widać, że Fin w defensywie, to nie to samo, co pod bramką przeciwnika, gdzie zawsze sieje postrach.

Start filmu: akcja Ráca

Ciężko mieli jastrzębianie w tym spotkaniu. Czasami bywają takie mecze, gdzie naprawdę nic nie idzie i właśnie do takich spotkań trzeba zaliczyć ten występ JKH. Nawet Hovorka nie potrafił zrobić użytku z karnego, którego sędziowie podyktowali za faul na Dominiku Pasiu. Słowak przestrzelił również w konkursie najazdów.

Start filmu: karny Hovorki po faulu na Pasiu

Hovorka uratował skórę podopiecznych Róberta Kalábera na dwie minuty i 10 sekund przed końcem trzeciej partii. Strzelił w przewadze na 2:2 i uchronił gości przed sensacyjną porażką. Dużo nie brakowało, a żartobliwie mówiąc, Ševčenko miałby na koncie zwycięskiego swojaka. Gol zaliczono Jauhieniejowi Kamienieuowi, bo takie są zasady, ale krążek do własnej siatki wpakował Łotysz.

Start filmu: gol Kamienieua na 2:1

Piosenka tygodnia: „Już tylko Ki(e)ler…”

Pośrednio zostajemy w temacie JKH, choć przyjrzymy się spotkaniu Stoczniowca z Comarch Cracovią. Wypad nad Bałtyk był jedynym triumfem Pasów w tym napiętym tygodniu. Pozostałe dwa mecze zakończyli porażkami. W Gdańsku wygrana nie przyszła im wcale zbyt łatwo, choć wynik 5:0 zaprzecza temu.

W strzałach mieli bilans 64-22. Szybka matematyka mówi, że Michał Kieler zaliczył aż 59 udanych interwencji i pomimo wysokiego wyniku bramkowego zachował bardzo dobrą skuteczność: 92 procent. Powstaje pytanie, co ten chłopak pokaże w silnym JKH, do którego właśnie dołączył, jeżeli w tak „dziurawej” drużynie jaką jest Stocznia radził sobie świetnie?

Nie sposób omówić wszystkich godnych uwagi interwencji Kielera w tym spotkaniu. Wybrałem dwie. 25-latek rodem z Sosnowca świetnie radził sobie z akcjami sam na sam. Zatrzymał między innymi rajdy Jeremy’ego Welsha oraz Filipa Drzewieckiego.

Start filmu: rajd Welsha

Drzewko wysłany został w bój przez Ignatowicza. Podanie pierwsza klasa, znamionujące gracza więcej niż przeciętnego i potwierdzające moje wcześniejsze zachwyty nad Rosjaninem.  Wychowanek Sibiru Nowosybirsk w tym meczu zdobył debiutancką bramkę w PHL.

Start filmu: akcja Drzewieckiego

Po dwóch tercjach Krakusy prowadziły tylko 1:0, a zwycięskiego gola Darcy Murphy zdobył już w 38. sekundzie. Reszta trafień to efekt domina w ostatnim kwadransie meczu, rozpoczętego bardzo ładnym uderzeniem Erika Němeca po wygranym przez Cracovię buliku.

Start filmu: gol Němeca na 2:0

Wojownicy tygodnia: wyszarpali dwie wygrane

Pora przyjrzeć się sosnowieckiemu Zagłębiu, które od czasu do czasu miewa właśnie takie przebłyski jak w ostatnim tygodniu. Dwa mecze, dwie wygrane. Wyszarpane, wydarte rywalom z rąk. Wojownicy tygodnia to idealne określenie na podopiecznych Grzegorza Klicha.

W niedzielę zawitało do nich Ciarko STS Sanok, będące faworytem tej potyczki, tym bardziej jeśli spojrzeć przez pryzmat ich boju sprzed dwóch dni z JKH, który o mały włos nie zakończył się triumfem ekipy z Podkarpacia. Nawiasem mówiąc, pewnej już uczestnictwa w play-offach i świadomej, że przyjdzie im zmierzyć się w fazie pucharowej z mistrzem sezonu zasadniczego.

Mecz toczył się zgodnie z zakładanym scenariuszem, czyli STS prowadził, choć wszystko odbywało się w kontakcie. Na 1:0 trafił Jesperi Viikilä, a na 2:1 Jakub Bukowski, który strącił krążek po uderzeniu Konrada Filipka. Dosłownie chwilę później mogło być już 3:1, gdyby Marcin Biały potrafił w akcji sam na sam pokonać Michała Czernika.

Start filmu: gol Bukowskiego na 2:1 i akcja Białego

Golkiper Zagłębia to ważny punkt zwycięskiej drużyny. Wyłapał 36 krążków i zakończył spotkanie z 94 procentami skuteczności. Szkoda, że nie może tak jak Kieler przedłużyć tego sezonu, w którejś z drużyn z awansem do play-offów. Byłoby to słuszne dla jego kariery i ciekawe dla kibiców, bo Czernik zdradza naprawdę spore umiejętności.

Zagłębie pokazało jaką siłą w hokeju są przewagi. Wszystkie cztery trafienia zadali w powerplay. Wyrównującego gola na 2:2 zdobył Imants Ļeščovs, ale największe oklaski należą się Aleksandrowi Wasiljewowi. Rosjanin nie próbował uderzać na siłę. Wypatrzył Łotysza i zdecydował się na trudne podanie obarczone sporym ryzykiem.

Start filmu: gol Ļeščovsa na 2:2

Osiem minut przed końcem spotkania nieustępliwi gospodarze już podnosili ręce w geście triumfu, lecz oprócz brzęku gumy o metalowy słupek nic innego się nie wydarzyło w tym momencie. W akcji sam na sam ze Spěšnym był Tomasz Kozłowski.

Start filmu: indywidualny rajd Kozłowskiego

Prawdziwe show rozpoczęło się na minutę przed końcem trzeciej tercji. Zagłębie pokazało podczas 60 sekund jak szybko przejść z wyniku 2:2 do 4:2. Kluczowe, zwycięskie trafienie wykonał niezawodny Jewgienij Nikiforow. Rosjaninowi nie zadrżała ręka. Pewny najazd i strzał w okienko przy podwójnej przewadze. Był to jego drugi zwycięski gol w PHL w drugim meczu z rzędu. Ostatnia bramka padła dwie sekundy przed końcową syreną.

Start filmu: gol Nikiforowa na 3:2

Przysłowie tygodnia: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

Jeśli ktoś myśli, że w piątek w Sosnowcu było mniej emocji, to jest w grubym błędzie. Kto by przypuszczał, że nakręcona serią trzech zwycięstw z rzędu toruńska Energa polegnie w starciu z Zagłębiem?

Zanim spojrzymy głębiej w to spotkanie, muszę wylać kolejne pochwalne peany dla Czernika. Tym razem 44 udane interwencje i 93 procent skuteczności. Jako przykład potwierdzający liczby niech posłuży sytuacja z pozostawionym przed nim Michaiłem Szabanowem. Najpierw Czernik musiał poradzić sobie z groźnym strzałem Gleba Bondaruka, a następnie z dobitką drugiego Rosjanina.

Start filmu: ładna interwencja Czernika

Odwołując się do podtytułu, muszę wyjaśnić o co chodzi z tym Kubą i Bogiem. Na gola jednej drużyny, druga zaraz odpowiadała trafieniem. Od 1:0 Rusłana Baszyrowa do wyrównania torunian minęło półtorej minuty (oba gole w przewagach), od uderzenia dającego wynik 2:1 dla Energi do remisu 2:2 minęło 31 sekund, a od 3:2 dla gospodarzy to kolejnego wyrównania trzy i pół minuty.

Z tej karuzeli zdarzeń warto wyciągnąć otwierającą wynik bramkę Baszyrowa jako przykład umiejętnego wykorzystania gry w przewadze. Dobre zachowanie Nikiforowa, dającego asystę nieobstawionemu partnerowi.

Start filmu: gol Baszyrowa na 1:0

Granie przewag przez Zagłębie naprawdę jest zastanawiające. Czyżby dopiero na finiszu rozgrywek dopracowali ten element niemalże do perfekcji? Podczas PP padła również ich bramka na 3:2. Kolejny gol Baszyrowa, a podającym był Wasiljew. Toruńska obrona nawet nie starała się przeszkadzać przy tej akcji.

Ale nie tylko wtedy goście dopuścili się kardynalnego błędu. Gorszy w skutkach był ten z dogrywki, która nie trwała nawet minuty. Wszyscy skupiają się na tym co zrobił Anton Svensson, nie trafiając w krążek, lecz polecam uwadze postać Artioma Smirnowa. Gdyby Rosjanin nie dał minąć się Nikiforowi jak tyczka i był przygotowany na tę szarżę, to nie doszłoby do dalszych kuriozalnych wydarzeń z udziałem szwedzkiego golkipera.

Start filmu: gol Nikiforowa na 4:3

Skoro udzieliłem mocnej bury Smirnowowi, czuję się w obowiązku wyprostować nieco jego oblicze. Błąd zrobił, a i owszem, ale wcześniej strzelił na 2:1 i było to trafienie w czwartym kolejnym meczu. Uderzył tak, że niby wszyscy się spodziewali, a jednak zaskoczył każdego. Choć formalnie to bramka zdobyta podczas gry pięciu na pięciu, to jednak Ļeščovs nie brał udziału w akcji. Zdążył jedynie postawić łyżwę na lodzie po wyjeździe z boksu kar. Łotysz później wyrównał na 2:2. Rozegrał dobry mecz, był bardzo aktywny.

Start filmu: gol Smirnowa na 2:1

Wspomniałem o serii bramkowej Smirnowa, więc nie sposób odnotować faktu, iż Kamil Kalinowski dzięki zaliczonej asyście miał po tamtym meczu na koncie osiem kolejnym występów z dorobkiem punktowym. Postawa godna kapitana drużyny. Wymaga od innych, ale przede wszystkim sam daje.

W Sosnowcu mógł przełamać kompleks snajperski, ponieważ od pięciu występów zadowalał się tylko asystami. Doskonałą okazję wypracował mu Elias Elomaa. Kalinowski uderzył w słupek. Fin podobnie jak Stiepanow w Katowicach, Ignatowicz w Krakowie i Bartley w Oświęcimiu, okazuje się transferowym strzałem w dziesiątkę. Idealnie panuje nad krążkiem, jest świetnie wyszkolony technicznie, a do tego pracuje za dwóch.

Start filmu: strzał K. Kalinowskiego w słupek

Komizm tygodnia: „Kto umie jechać tyłem? Z dwuszeregu wystąp!”

Na chwilę odchodzimy od poważnych ocen, analiz, pochwał i napomnień. Poziom PHL poszedł mocno w górę, ale spokojnie, wytrawne oko znajdzie sytuacje, po których można zrywać boki. Taka wydarzyła się w starciu katowickiego GKS-u z JKH. W rolach głównych rodzimi hokeiści: Paś i Mateusz Zieliński. Chłopaki, no tak nie można. Bierzcie dodatkowe lekcje łyżwiarstwa i nigdy więcej takich kuriozalnych sytuacji przy jeździe tyłem.

Start filmu: dwie akcje – upadki Pasia i Zielińskiego

JKH po dwóch przeciętnym meczach wreszcie wróciło na swoje tory. W Katowicach liderzy prowadzili już 4:0. Dopiero wtedy pozwolili gospodarzom strzelić dwa gole. Na zegarze pozostawało 10 minut. Ciężar odrabiania strat wziął na siebie Kamil Paszek, który zadał dwa trafienia. Szczególnie warto zobaczyć to na 4:2.

Start filmu: gol Paszka na 4:2

Dubletem popisał się także Radosław Sawicki. Zaczął od gola w przewadze po nietypowym rozegraniu akcji. Charakterystyczne dla tego elementu jest szerokie rozprowadzanie krążka z wykorzystaniem całej tercji drużyny broniącej. Tymczasem jastrzębianie zagrali wąsko, jedną flanką, przesuwając gumę jak po sznurku w linii prostej. Maris Jass wstrzelił, Paś intuicyjnie przekazał, a Sawicki wykończył.

Start filmu: gol Sawickiego na 1:0

Przy drugim trafieniu snajper liderów tabeli popisał się samotnym rajdem od linii środkowej i wypalił jak kowboj. Stało się to w okresie mocnej gry JKH zakończonej bramkami na 2:0 i 3:0. Dzieliło je półtorej minuty. Popłacił forczeking Pasia, choć wydawało się, że gospodarze wyszli spod niego, to w okolicach niebieskiej stracili krążek. Jan Sołtys zagrał do Kamila Wałęgi, a ten wstrzelił pod bramkę, gdzie pozostawiony bez wsparcia Šimboch nie dał rady Pasiowi.

Start filmu: gol Pasia na 2:0 i Sawickiego na 3:0

Akcja tygodnia: chodzą po ludziach przypadki

Pośmieliśmy się trochę z jazdy tyłem, to przyjrzyjmy się prowadzeniu krążka. W tym elemencie pomocny będzie nam Maciej Rompkowski ze Stoczniowca. Młodszy z braterskiego duetu wyprowadzał gumę zza własnej bramki w meczu przeciwko Enerdze, lecz gdy wyrósł przed nim Ville Saloranta (autor dwóch goli, co zdarzyło mu się pierwszy raz w PHL), postanowił wypuścić krążek do boku, a wyszło tak nieudolnie, że ten odbił się aż o bandę. Rompkowski gonił okrągły przedmiot, chciał naprawić błąd, ale dobry poślizg czarnego kółeczka nie pomagał. W życiu trzeba mieć trochę szczęścia. Uśmiech dobrego losu uratował 30-latka przed blamażem, bo guma sama poradziła sobie bez jego pomocy w dotarciu do celu, którym okazał się Dzmitryj Bandarenka. Mało tego, Białorusin znalazł się sam na sam ze Svenssonem. A teraz trudne pytanie. Co było gorsze? Prowadzenie gumy przez Rompkowskiego, czy forczeking torunian?

Start filmu: rajd Mac. Rompkowskiego

Napastnik Stoczniowca miał od kogo uczyć się w tym meczu jak panować nad krążkiem. Mistrzem w tej dziedzinie jest Elomaa. Fin nie tylko kazał się przypatrywać rywalowi z oddali na czym rzecz polega, ale w jednej z akcji nawet sam go nawinął. Nic tak nie uczy człowieka, jak przypadki przećwiczone na własnej skórze.

Start filmu: akcja Elomy

Derby północy czwarty raz padły łupem Stalowych Pierników. Energa wygrała zarówno w hokeja, jak i w pojedynku bokserskim. Pod koniec tego spotkania Smirnow sprzedał tak czystą lufę Jakubowi Stasiewiczowi, że narody klękajcie. No w zasadzie napastnik Stoczni to nawet nie uklęknął, a usiadł.

Start filmu: bójka Smirnowa i Stasiewicza

Ten mecz był pożegnalnym występem Kielera w Stoczni w tym sezonie. Golkiper przeszedł do Jastrzębia, ale jedynie na zasadzie wypożyczenia, stąd też nie mówi o definitywnym rozstaniu z Gdańskiem. Zagrał na swoim poziomie, czyli dobrze. Obronił 31 strzałów, zachowując 91 procent skuteczności. W jednej z akcji unicestwił próbę Pawła Nowożyłowa na zaliczenie pierwszego trafienia w PHL.

Start filmu: interwencja Kielera przy strzale Nowożyłowa

Kolejny bobel pojawił się na koncie Svenssona. Szwedzki golkiper ma ostatnio jakieś ewidentne problemy z koncentracją. Tym razem wpuścił krążek, mając zamknięty krótki słupek, dokładnie tak samo jak w niedawnym starciu z Ciarko STS. Autorem trafienia był Krystian Mocarski, najjaśniejszy punkt gdańskiej ofensywy.

Start filmu: gol Mocarskiego na 1:3

Zwycięską bramkę zaliczył Jarosław Dołęga. Przy tej akcji guma przemieszczała się po całej szerokości tercji, od lewej do prawej, a hokeiści Stoczni tylko statystowali. Dla Dołęgi to pierwszy gol od 18 listopada i zarazem pierwsze w tym sezonie trafienie zwycięskie.

Start filmu: gol Dołęgi na 2:0

Widmo tygodnia: polska liga bez Polaków

Liga open… temat wraca jak bumerang. Dobrze, że zespoły mogą bez limitów zatrudniać obcokrajowców, czy źle? Każde ze spojrzeń na ten problem ma swoje zalety, jak i wady. Nie mam już miejsca na to, żeby roztrząsać temat. Podam jedynie pewien fakt. Niedzielne spotkanie ligowe. Do Tychów przyjeżdża Comarch Cracovia. Z autokaru wysiada 17 obcokrajowców i pięciu Polaków. Na tafli melduje się czterech z nich, bo Kowalówka pełni rolę rezerwowego dla debiutującego w PHL Dienisa Pieriewozczikowa. Smutne, jakkolwiek smutne.

Ilu z tej czwórki zachowa miejsce w składzie na play-offy? Być może tylko Kapica. W kolejce czeka kolejna partia zagranicznych graczy sprowadzonych przez Rudolfa Roháčka: Ville Saukko, Emil Oksanen, Dmitrij Kostromitin, Jewgienij Sołowjow.

Klub z pierwszej stolicy Polski pożegnał Josepha Widmara i Michaela Petráska. Szkoda tylko, że nie zaufano Kowalówce, ściągając broniącego bez błysku Pieriewozczikowa. Rosjanin nie okazał się wybawieniem Pasów. W Tychach wpuścił pięć goli. Co szósty krążek lądował w jego siatce. GKS wygrał wszystkie cztery starcia z Cracovią w tym sezonie.

Zupełnie odmiennie wyglądał kolejny występ Ondřeja Raszki. Reprezentant Polski obronił 30 strzałów i zakończył mecz ze skutecznością 96 procent. Dał się pokonać tylko raz, przy prowadzeniu 5:0. Załatwił go kumpel z drużyny. Bartosz Ciura przyjął na łyżwę mocny, niecelny strzał Nejezchleba i tak padła ta bramka. W sumie to Raszka ma prawo mówić, że żaden z Pasów go nie pokonał.

Start filmu: gol Nejezchleba na 1:5

GKS rozpoczął strzelanie goli w bardzo efektowny sposób. Mroczkowski dynamicznie wjechał, uderzył z bekhendu. Obrońcy nie byli w stanie nic zrobić. Ozdobą akcji był świetny no look pass Patryka Wronki.

Start filmu: gol Mroczkowskiego na 1:0

Tyszanie wyszli z dołka, który jeszcze niedawno towarzyszył ich poczynaniom. Indywidualnie zwyżkę formy prezentuje Novajovský. Gol z Podhalem, natomiast w starciu z Cracovią popisał się doskonałym powstrzymaniem na niebieskiej ataku gości. Kapica szykujący się do wjazdu w tercję, nie był w stanie nadążyć za Radosławem Galantem, który miał mocno otwartą przestrzeń.

Start filmu: gol Galanta na 2:0

Na zakończenie jeszcze dwa słowa o golu Jeana Dupuy na 3:0. Spójrzcie na tę precyzję i uderzenia z zaskoczenia. Tak właśnie się to robi.

Start filmu: gol Dupuy na 3:0

Tyszanie wygrali pięć ostatnich meczów na własnym lodowisku. Obecnie to oni mają w rękach wszystkie karty w temacie mistrzostwa fazy zasadniczej. Jeśli będą dobrze rozdawać, to zgarną pokera.


Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj