Drużyna tygodnia: pogrozili palcem niedowiarkom
Wielu spisywało już GKS Tychy na straty w tym sezonie. Powodów wymieniano wiele, a wzmacniały je takie wydarzenia jak dwie porażki z Re-Plast Unią Oświęcim, czy słaby, aczkolwiek wygrany mecz w Gdańsku. Tymczasem podopieczni Krzysztofa Majkowskiego powstali niczym ten Feniks z popiołów i w ostatni weekend pogrozili paluszkiem wszystkim wątpiącym. Wyniki robią wrażenie. 7:3 u siebie z JKH GKS-em Jastrzębie i wyjazdowa wygrana 3:1 w Katowicach.
Z liderem PHL wcale nie było tak łatwo, jak głosi końcowy rezultat. Do połowy spotkania bój był wyrównany. Trzykrotnie goście mieli do odrobienia tylko jedną bramkę. Egzekucję jastrzębian zaczął Jean Dupuy, o którym było głośno w komentarzach po tej kolejce.
Start filmu: gol Dupuy na 1:0
Kanadyjczyk strzelił dwa gole. Nie tylko otwierał wynik, ale również go zamykał. Bardziej niż jego bramki wspomina się pojedynek na gołe pięści z Jakubem Michałowskim. Rzadki to widok w PHL. Ta liga nie raczy kibiców wieloma takimi akcjami, ale akurat Dupuy przełamuje marazm i lubi zrzucić rękawice. Dobrze pamięta o tym Richard Nejezchleb z Cracovii, który w początkowej fazie rozgrywek padł pod naporem ciosów 26-latka. W piątek poskromił go defensor JKH.
Bartłomiej Jeziorski przed obiektywem klubowej telewizji zarzucił gościom nawet brak honoru. Dotyczyło to zaczepek, na które pozwalali sobie sfrustrowani porażką jastrzębianie. Meczu nie wygrali, ale… „nie będzie Kanadyjczyk pluł nam w twarz”. No to go Polak powalił.
Podopieczni Róberta Kalábera nie musieli czekać, aż Dupuy rozpocznie festiwal strzelecki GKS-u. Mieli doskonałą okazję, żeby napocząć wynik. Po wygranym buliku przez JKH, Marek Hovorka zajął pozycję pod bandą, skąd posłał pass do Arkadiusza Kostka. Nasz kadrowicz sprytnie wyminął Dupuy i znalazł się w idealnym położeniu przed Johnem Murrayem, ale nie zdołał go pokonać.
Start filmu: okazja Kostka na 1:0
Kostek doczekał się jednak pierwszego gola w tym sezonie, tyle, że w znacznie późniejszej fazie gry. Znów z pomocą przyszedł mu Hovorka. Jego forczeking na Marku Biro przyniósł oczekiwany skutek, a defensor JKH wreszcie pognał demony sterujące od początku kampanii jego łopatką kija.
Start filmu: gol Kostka na 3:6
Skutecznością popisywała się trzecia formacja GKS-u, tworzona przez Michaela Cichego, Christiana Mroczkowskiego i Alexandra Szczechurę, który już za kilka dni będzie miał wreszcie sposobność zagrać w jednej drużynie z bratem. Paul jest już na polskiej ziemi i czeka na debiut w PHL. Wymieniony przeze mnie tercet graczy wyprodukował aż cztery bramki. Co do samego Alexa to zaliczył drugi mecz w tym sezonie z dorobkiem czterech „oczek”. To już dziewiąty jego występ, w którym zarobił dwa lub więcej punktów. Zresztą, co się dziwić, jeśli potrafi robić takie akcje, jak przy golu na 2:1.
Start filmu: gol Szczechury na 2:1
Zwycięskie trafienie należało do Cichego. Pewnie nie przyszło by mu tak łatwo, gdyby defensywa JKH była bardziej zwarta. O to jednak trudno, gdy zespól broni się w osłabieniu, co zostało skrzętnie wykorzystane.
Ale w wykonaniu JKH błędy nie brały się tylko z gry czwórką przeciwko piątce. Goście zaspali przy następnej bramce, której autorem był Jeziorski. Trudno powiedzieć, co spowodowało ten chwilowy przestój. Być może zaskoczyło ich niesygnalizowane i bardzo ładne podanie bekhendem Filipa Komorskiego.
Start filmu: gol Cichego na 4:2 i gol Jeziorskiego na 5:2
W tym meczu mieliśmy również debiutancki gol w PHL Brycena Martina. Dokonał tego w siódmym ligowym boju. Zrobił to w swoim ulubionym stylu, czyli mocne uderzenie z daleka. Kanadyjczyk potrafi przyłożyć i już kilkukrotnie szukał w poprzednich meczach tej sposobności, aż wreszcie doczekał się.
Start filmu: gol Martina na 3:1
Błędy tygodnia: mistrz Polski nie wybacza
Już po pierwszej tercji tyszanie mieli przewagę w Katowicach, której należało tylko umiejętnie pilnować, żeby wywieść ze sobą komplet „oczek”. Renesans formy mistrzów Polski był czynnikiem pozwalając stawiać na to, iż tak właśnie się stanie.
Katowiczanie mieli jakiś koszmarny dzień. W półtorej minuty popełnili dwa niewybaczalne błędy i z 0:0 zrobiło się nagle 0:2. Jakub Witecki został pozostawiony sam sobie, będąc tuż przed bramką Juraja Šimbocha. Defensorzy gości nie docenili rywala, kompletnie ignorując jego obecność za swoimi plecami. Zapłacili za to najwyższą karę, a w temacie Witeckiego napiszę tylko tyle: gol z JKH, dwa dni później gol z GieKSą.
Jeszcze kurz nie opadł po tamtej akcji, a Gieksiarze znów zgrzeszyli. Šimboch za bramką podawał do Macieja Kruczka, a najskuteczniejszy obrońca PHL strzelił prosto na kij Patryka Koguta. Zarówno Kogut, jak i Witecki, tego wieczoru należeli do najbardziej aktywnych zawodników mistrzów Polski. Prezent został wykorzystany, co oznaczało, że 29-letni wychowanek pobliskiego Naprzodu Janów wreszcie przypomniał sobie, jak smakuje gol. Ostatni raz zdarzyło mu się to 13 września.
Start filmu: gol Witeckiego na 1:0 i Koguta na 2:0
W końcówce drugiej tercji mieliśmy kolejny „popis” gospodarzy. Tym razem w roli głównej wystąpił Šimboch. Słowak nie miał blisko żadnego z partnerów, chciał wyekspediować krążek, ale tak z tym zwlekał, że zjawił się Szymon Marzec i mu go zabrał. W sobie tylko znany sposób nie umieścił go w siatce.
Start filmu: okazja Marca na 3:0
To nie koniec setek Marca w tym spotkania. W trzeciej odsłonie zmarnował sam na sam z golkiperem katowiczan, po tym jak gospodarze popełnili kolejny mega błąd. Jyri Martinnen w trudnej sytuacji podawał pod bandą do Mikaela Kuronena, a ten chciał obsłużyć passem wzdłuż linii niebieskiej Patryka Krężołka, co skutecznie unicestwił Marzec.
Start filmu: niewykorzystany rajd Marca
Pomiędzy słupkami tyskiej bramki pojawił się w tym spotkaniu Ondřej Raszka, wracający do PHL po kilkumiesięcznym pobycie na farmie Oceláři Trzyniec we Frydku-Mistku . Jeśli dalej tak będzie grał, to Murray może play-offy oglądać z perspektywy boksu. Czech z polskim paszportem zagrał bardzo dobry mecz. 37 udanych interwencji i tylko jeden wpuszczony gol. 30-latek odczuł mocno covidowe zawieruchy w tym sezonie, o czym opowiedział przed kamerą klubowej telewizji.
Raszka musiał poddać się Andriejowi Stiepanowowi. Białorusin jeszcze nie zagrał u nas meczu, w którym nie zdobyłby punktu. Zresztą, spośród pięciu spotkań będących na jego liczniku, tylko w jednym nie strzelił gola. Idealny transfer w wykonaniu katowiczan. Raszkę pokonał, gdy GieKSa grała w osłabieniu.
Tyszanie mieli tego dnia wszystko pod kontrolą. Minęło 30 sekund i Cichy soczystym, mocnym uderzeniem z koła bulikowego przywrócił bezpieczne dwa trafienia różnicy. Ten moment trzeba było wykorzystać. Goście byli wtedy w podwójnej przewadze.
Start filmu: gol Stiepanowa na 1:2 i Cichego na 3:1
Szczechura i Cichy regularnie punktują od czterech spotkań. Ten pierwszy zadowala się samymi podaniami, których w tym czasie zrobił osiem, natomiast u Cichego statystyki są bardziej zbilansowane: trzy gole i cztery asysty.
W wywiadzie dla klubowej strony internetowej Jarosław Rzeszutko zdradził nad czym skupieni byli ostatnimi czasy tyszanie i jak ich wysiłki zostały wdrożone w życie. „Widać efekty tego nad czym pracujemy. Jednym z naszych celów jest to, żeby częściej grać w przewadze niż w osłabieniu. Dzięki takiej grze tracimy mniej sił i mamy więcej szans na zdobycie kolejnej bramki” powiedział były reprezentant Polski.
Dramat tygodnia: blamaż na starych śmieciach
Każdemu z nas przydarzają się tak zwane słabsze dni. Dobrze, gdy trafia to na sprzyjające okoliczności, gorzej gdy robi się kompromitująco. Wyjątkowego pecha miał Patrik Spěšný, gdyż jego zły dzień przypadł na wyjazdowy mecz sanoczan w Toruniu. Czech w grodzie Kopernika spędził dwie ostatnie edycje i nie dogadał się z włodarzami KH Energi co do dalszych startów. Z pewnością nie chciał, żeby działacze z Torunia oglądali go w akcji i myśleli, że to jednak była dobra decyzja. Ale cóż, życie bywa okrutne.
Siedem krążków wylądowało za jego plecami. Zaczęło się od wpuszczenia między nogami niegroźnego strzału z dystansu Artioma Smirnowa.
Start filmu: gol Smirnowa na 1:0
Drugą tercję Spěšný rozpoczął z głową w szatni. Po 19 sekundach miał już kolejnego wpuszczonego gola. Gdy Jegor Fieofanow pakował gumę do siatki, Czech był jeszcze przy drugim słupku. Kiedy torunianie trafili na 4:1 znów nie zdążył z przemieszczeniem.
Start filmu: gol Fieofanowa na 2:0
W drugim swoim występie w PHL Elias Elomaa popisał się parą goli. Ten debiutancki ułatwili mu rodacy występujący w Sanoku. Jesperi Viikilä podawał do Riku Sihvonena, ale zrobił to tak, że krążek odbił się o tylną część łyżwy adresata, co pozwoliło nowemu zawodnikowi Pierników zainicjować samotny rajd zakończony pięknym uderzeniem w okienko.
Start filmu: gol Elomy na 3:0
Fin widząc w jakiej formie jest bramkarz rywali, w późniejszej fazie meczu nie silił się na szukanie jakichś fantazyjnych rozegrań. Postawił na proste środki, byle szybciej do celu. Przyniosło to efekty w czasie jednej z przewag. Elomaa nie podawał gumy do partnerów, tylko widząc niezbyt konkretne działania obrońców zakończył akcję sam.
Start filmu: gol Elomy na 5:1
Trzech zawodników KH Energi kończyło mecz z dorobkiem dwóch trafień. Fieofanow zrobił to w równowadze sił na lodzie oraz podczas gry w osłabieniu, bramki Elomy już widzieliśmy, a Dienis Sierguszkin pierwszy raz w tym sezonie uzbierał cztery punkty w jednym występie. Przy golu na 6:2 poruszał się jak pomiędzy tyczkami.
Start filmu: gol Sierguszkina na 6:2
Energa wygrała trzeci mecz z rzędu, co pozwala znów poważnie patrzeć na nią w kontekście jednego z kandydatów do dobrych występów w play-offach. Nie wszystko funkcjonuje idealnie w armii Juryja Czucha, ale trzeba wziąć pod uwagę dużą ilość urazów, kontuzji, w tym brak od ponad miesiąca Michała Kalinowskiego.
Ciarko STS strzeliło torunianom dwa gole, z czego ten drugi na pewno nie powinien mieć miejsca i obciąża konto Antona Svenssona. Szwed przyklejony do słupka nie miał prawa wpuścić tam gumy. Autorem tej bramki został Eetu Elo po uderzeniu z koła bulikowego.
Start filmu: gol Elo na 2:5
Pogromy tygodnia: brak słów i cierpliwości
Do działu o pogromach śmiało mógłbym dodać powyższy mecz z Torunia, ale spokojnie, mamy czym obdzielić te kilka akapitów. W rolach głównych niemalże tradycyjnie Zagłębie Sosnowiec i Stoczniowiec. A już wydawało się, że zarówno jedni, jak i drudzy będą nawiązywać walkę z każdym z rywali, tymczasem w niedzielę zawalili na całej linii. Gdańszczanie polegli z Tauron Podhalem 1:6, a sosnowiczanie dali się rozbić 1:8 Comarch Cracovii, wyrównując niedawną najwyższą porażkę tej kampanii, której doznali z rąk JKH.
Pasy po pięciu minutach prowadziły już 3:0, z czego dwa gole należały do Davida Goodwina, który okrzepł w polskich realiach i zaczyna pokazywać swoje atuty, o czym świadczy seria trzech spotkań z bramkami. Amerykanin w dużym stopniu przyczynił się do tego, że ligowy debiut Tadasa Ramanauskasa potrwał zaledwie 20 minut. Litewski nastolatek zjechał z posterunku już po pierwszej tercji z bagażem pięciu goli. Zaliczył prawdziwy chrzest bojowy, ponieważ w tym czasie był nękany przez gospodarzy aż 26 razy.
Oprócz Goodwina pokonali go także Erik Němec, Darcy Muprhy i Taylor Doherty. Przy golu Murphy’ego no look passem do Kanadyjczyka popisał się Kapica, a Doherty oddał strzał jak na rosłego obrońcę przystało, czyli wprost spod niebieskiej.
Start filmu: gol Murphy’ego na 4:1 i Doherty’ego na 5:1
Był taki moment tego spotkania, w którym wydawało się, że Zagłębie złapie wiatr w żagle i zacznie stawiać opór. Skończyło się tylko honorowym trafieniem Jewgienija Nikiforowa, a minutę później znów krążek był w bramce Ramanauskasa.
Start filmu: gol Nikiforowa na 1:3
Nowotarżanie też nie napracowali się mocno w starciu ze Stoczniowcem. To był dobry mecz dla podhalańskiej młodzieży. Adrian Słowakiewicz zaliczył rekordowe trzy asysty w jednym występie, a do siatki trafiali Jakub Worwa i Ernest Bochnak.
Stocznia broniła się dzielnie przez 23 minuty, a pierwszego gola straciła dopiero w podwójnej przewadze. Kiks Bartłomieja Neupauera naprawił Michal Vachovec uderzeniem z koła bulikowego. Czech wraz z Emilem Švecem mogą poszczycić się seriami trzech występów z rzędu z punktami.
Start filmu: gol Vachovca na 1:0
Stocznia próbowała jeszcze coś zmienić po trafieniach czeskiego duetu. Kontaktowego gola zdobył Mateusz Strużyk. 31-letni napastnik sygnalizuje wyraźną zwyżkę formy. Trafił w Jastrzębiu, teraz w Nowym Targu, co daje mu dwa mecze z rzędu z golami, a przecież poprzednią bramkę zaliczył 13 września.
Młody Słowakiewicz również poznał ten smak w edycji 2020/21. W październiku zaliczył dwie asysty w starciu z STS-em, a teraz dorzucił kolejne dwie i gola. Był blisko zdobycia dwóch bramek. Przeszkodził mu Josef Vitek, który zachwiał równowagą napastnika Szarotek, atakując go od tyłu, ale od czego ma się kolegów. Akcję wykończył Bochnak.
Start filmu: gol Strużyka na 1:2 i Bochnaka na 3:1
Dobrze do drużyny Podhala wprowadził się Damian Szurowski, dla którego zabrakło miejsca w Pasach. Defensor próbowany przez Kalábera w kadrze narodowej w jednym meczu w żółto-niebieskiej bluzie zdobył tyle punktów, co w 20 występach w Krakowie. Szurowski popisał się dwiema asystami.
Wydarzenie tygodnia: Wieża Babel
Starcie KH Energi z Comarch Cracovia, czyli liga open w pełni. Na tafli oglądaliśmy 31 zagranicznych hokeistów, a naszych rodzimych grajków śmigało 12 i Mateusz Studziński jako zasiadający w boksie dla rezerwowych Energi. Na podstawie tego spotkania można wysnuć tezę, że wschodnia szkoła lepsza od kanadyjskiej i czeskiej razem wziętych. Torunianie wygrali 4:2.
W PHL zadebiutował Elomaa i od pierwszych chwil pokazał, że jest zawodnikiem wysokich lotów. Można było podziwiać jego panowanie nad krążkiem i zmysł. Te umiejętności wyszły przy golu na 1:0, gdy zabawił się z Michalem Gutwaldem. Rywale nie wiedzieli co się dzieje, a akcja zakończyła się uderzeniem Konsty Jaakoli.
Start filmu: gol Jaakoli na 1:0
Losy meczu rozstrzygnęła druga tercja. Gospodarze wygrali ją 3:1. Przy pierwszej bramce w tym okresie gry krakowianie wyglądali jakby bronili przewagę KH Energi. Stali zamknięci w hokejowym zamku, a tymczasem gra toczyła się w pełnych składach. Największą pracę wykonał Artiom Osipow, kreator akcji. Zakończyła się ona strzałem Smirnowa.
Były nadzieje na to, że Pasy powalczą o punkty, gdyż minutę później próbkę swoich umiejętności pokazał Goodwin, który „zakręcił” Kostasem Gusevasem i oddał gumę do nieobstawionego Damiana Kapicy.
Start filmu: gol Smirnowa na 2:0 i Kapicy na 1:2
Cracovia miała mnóstwo dogodnych sytuacji w drugiej partii. Śmiało mogła zjeżdżać z prowadzeniem, ale niespełnionym warunkiem okazała się skuteczność, jak choćby w sytuacji dwójkowej akcji Nejezchleba z Ferrarą. To kolejny mecz, w którym Brytyjczyk pudłuje z takiej pozycji.
Start filmu: niewykorzystana sytuacja przez Ferrarę
Torunianie wbili dwa gole w 30 sekund, pokazując jak należy grać w PP. Na 3:1 wykorzystali podwójną przewagę. Drugiego gola w PHL strzelił Siergiej Kuzniecow. Od poprzedniego jego trafienia minęły dwa miesiące. Bramka na 4:1 zaliczona została jako zdobyta w pełnych składach, ale śmiało można ją przypisać formacji specjalnej KH Energi, ponieważ Jakub Šaur zdążył tylko postawić łyżwę na lodzie po wyjeździe z boksu kar.
Jego krajan, Jiří Gula po 12 asystach wreszcie zasmakował gola. Defensor Pasów to specjalista od punktowych podań, ale wreszcie nadszedł moment, że sam skierował krążek do bramki, co zdarzyło się pierwszy raz od trzech miesięcy. Gula to najlepiej asystujący obrońca w PHL. W rankingu prowadzi z liczbą 15 podań wraz z Kruczkiem i Mateuszem Brykiem.
Ten rozdział otrzymał nazwę Wydarzenie Tygodnia. Czuję, że powinna się tu znaleźć również wzmianka o spotkaniu, które mogło zdeklasować mecz ligi open w pełnej krasie. Mowa o domowym starciu Zagłębia z Tauron Podhalem.
Sensacja wisiała w powietrzu, bowiem po dwóch tercjach gospodarze prowadzili 3:1. To wynik niezłej skuteczności i bardzo dobrej gry Michała Czernika w bramce. Interweniował w tym meczu równo 40 razy, z czego 36 sytuacji zapisał po stronie zwycięskiej. W jednej ze swoich parad zatrzymał Timo Hiltunena, już „witającego się z gąską”.
Start filmu: niewykorzystana sytuacja przez Hiltunena
Zagłębie okazało się skuteczne w przewagach. Co prawda podopieczni Grzegorza Klicha nie wykorzystali podwójnego powerplay, ale byli na tyle zdeterminowani w atakach, że w ostatnich sekundach gry pięciu na czterech wycisnęli gola wyrównującego, autorstwa Imantsa Lescovsa.
Start filmu: gol Lescovsa na 1:1
Jewgienij Nikiforow trafił na osiem sekund przed końcem drugiej tercji i to też była bramka w przewadze. Wszystko układało się zatem po myśli gospodarzy, ale trzecia odsłona zmieniła obraz sytuacji o 180 stopni. Podhale potrzebowało niespełna trzech minut od rozpoczęcia gry, żeby puścić w zapomnienie prowadzenie Zagłębia i marzenia o sporej niespodziance. 3:0 w ostatniej partii i komplet punktów odjechał do Nowego Targu. Ta wygrana zakończyła serię trzech kolejnych porażek Szarotek.
Sosnowiczanie sami prosili się o takie rozstrzygnięcie. Pewnych błędów nie można popełniać na takim poziomie jak PHL. Uczestnictwo w najwyższej klasie rozgrywkowej do czegoś zobowiązuje, tymczasem goście strzelili kontaktowego gola w momencie, gdy Zagłębie zmieniało formację. Sytuacja jak z ligi młodzików.
Rozgrywek dla najmłodszych ciąg dalszy. Švec pokazał klasę, uwalniając się spod opieki Lescovsa i Tomasza Kulasa, a zrobił to z trudnością, którą towarzyszyłaby mu na treningu dzieci. Na zakończenie zwiódł jeszcze Czernika i Podhale miało odrobione straty. Za chwilę było już na prowadzeniu, gdyż Hiltunen bez problemu wjechał sobie w strefę pozostawioną bez obrony.
Start filmu: gole Podhala – Neupauera na 2:3, Šveca na 3:3 i Hiltunena na 4:3
Warto podkreślić występ Adriana Gajora. Defensor Podhala otworzył wynik spotkania, a potem dodał jeszcze dwie asysty. Był bardzo aktywny, pokazał się jako jeden z motorów napędowych tej drużyny. Zgarnął tytuł najskuteczniejszego zawodnika meczu i zaliczył pierwszy występ w tym sezonie z dorobkiem większym niż jedno „oczko”.
Spryciarz tygodnia: porządki według Saundersa
Żartobliwie pisząc, zaczynam się martwić o bramkarza Re-Plast Unii, ponieważ zauważyłem u niego niebezpieczne symptomy chorobowe. W medycynie takie zachowania określa się mianem nerwicy natręctw. Zalicza się do nich na przykład ciągłe przesuwanie przedmiotów. Clarke Saunders zdradza takie objawy, ponieważ często uznaje, że bramka powinna stać nieco w innym miejscu. A teraz serio, spryciarz jakich było już wielu między słupkami i tyle.
Saunders widząc zbliżające się zagrożenie niepostrzeżenie dokonuje minimalnego przemieszczenia swojej świątyni i po robocie. W razie czego gola nie ma. A oto stosowny obrazek.
Start filmu: poruszenie bramki przez Saundersa
To sytuacja z wyjazdowego starcia Unii w Sanoku. Wydarzenie bez precedensu w wykonaniu biało-niebieskim w tym sezonie, bowiem po jego zakończeniu mieli trzy wygrane z rzędu. Takiej serii nie notowali do tej pory.
Z Ciarko STS-em wygrali 3:1. Wynik otworzył Ryan Glenn w typowy dla siebie sposób, ale nie byłoby tak łatwo zapakować krążek spod niebieskiej, gdyby nie doskonała praca Teddy’ego Da Costy na bramkarzu. Warto spojrzeć i zapamiętać, bo to element kulejący mocno w naszych rozgrywkach.
Start filmu: gol Glenna na 1:0
Zwycięskie trafienie należało do Petera Bezuški. Ostatni raz Słowak trafił do siatki 18 września. Podziękowania powinien złożyć na ręce Sebastiana Kowalówki. Krążek otrzymał po jego dynamicznym wejściu i ładnym zwodzie.
Start filmu: gol Bezuški na 2:0
Zapowiedź tygodnia: a Puchar Polski coraz bliżej
5 lutego poznamy zdobywcę Pucharu Polski. Finał zapowiada się pysznie. To rewanż za ubiegłoroczną decydującą batalię, w której JKH triumfowało 2:0. W Jastrzębiu odbyło się ligowe preludium tego wydarzenia i dość marnie wypadło dla Re-Plast Unii. Oświęcimianie nie istnieli. Polegli 0:4. Na szczęście jest jeszcze chwila, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Dwa ostatnie spotkania w PHL pomiędzy tymi rywalami to brak goli w wykonaniu Unii.
Bohaterem meczu był Mariss Jass. Łotysz uczestniczył przy wszystkich akcjach bramkowych. Pierwszy raz w tym sezonie zdobył trzy punkty. Na zakończenie wcisnął Saundersowi gola z prawie zerowego kąta.
Start filmu: gol Jassa na 4:0
Jass świetnie radził sobie z defensorami gości. Zabierał im krążki, przeszkadzał. Do efektów jego pracy podpiął się Jan Sołtys, mający już na koncie gola w tym starciu. 20-latek ładnie wyłożył gumę swojemu rówieśnikowi, Kamilowi Wałędze. Pytanie, gdzie w tej sytuacji byli oświęcimscy obrońcy? Tak samo było zresztą przy zwycięskim trafieniu Zackary’ego Phillipsa. Unia zostawiała zbyt wiele swobody gospodarzom i słono za to zapłaciła.
Start filmu: gol Wałęgi na 3:0
Nagrodę walczaka meczu przyznaję Radosławowi Nalewajce. Facet ma tylko 169 centymetrów wzrostu, a zobaczcie jak pięknie rozkwasił o bandę wyższego o 11 centymetrów Da Costę. Francuz nie mógł się pozbierać z lodu. Bohaterstwo w stylu Pana Wołodyjowskiego, który też wzrostem nie grzeszył.
Start filmu: hit R. Nalewajki na Da Coście
Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |