Tercja tygodnia: ostatnia

Ciekawa kolejka ligowa za nami. Ostatnia w tym roku. Aż trzy z pięciu spotkań kończyły się różnicą jednej bramki, a w każdym z tych zaciętych starć górą byli goście. W Jastrzębiu i Oświęcimiu przez 40 minut obowiązywało hasło „nam strzelać nie kazano”. Dopiero w trzecich tercjach krążki wpadały do siatki.

Piękny sen jastrzębian dobiegł końca. Po 12 kolejnych triumfach przyszła gorycz porażki. Najdłuższą zwycięską serię w dziejach klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej i zarazem ligowy rekord tego sezonu zakończyli podopieczni Andrieja Parfionowa. Car wkroczył do miasta i powiedział: basta!

Kwadrans wystarczył, aby zapadły wszelkie rozstrzygnięcia. Oba zespoły miały wiele dobrych okazji wcześniej, ale nic nie można było zarzucić Patrikowi Nechvatalovi i Jurajowi Šimbochowi. Najbliżej otwarcia konta bramkowego był chyba Mikael Kuronen. Nowy nabytek GieKSy stanął oko w oko z czeskim golkiperem po ładnym wypuszczeniu go na wolne pole przez Patryka Krężołka, jednego z najlepszych żołnierzy w armii Parfionowa.

Start filmu: strzał Kuronena

Były reprezentant Suomi w kategoriach młodzieżowych doczekał się wielkiego momentu w tym meczu. Zaczęło się od czasu wziętego przez rosyjskiego szkoleniowca gości, który zaordynował co i jak zrobić, a dalej zadanie wykonali jego dzielni Finowie. Kuronen wystawił gumę Jessemu Rohtli, a były gracz JKH zakończył triumfalny pochód byłych kolegów z drużyny.

Start filmu: gol Rohtli na 2:1

Liderom tabeli udawało się w ofensywie znacznie mniej niż zwykle. Tylko raz w tym sezonie jastrzębianie zakończyli mecz z zerowym dorobkiem bramkowym (starcie z tyszanami) i raz zdołali wbić przeciwnikom jednego gola (z Unią). W piątek z GieKSą powtórzyli ten rezultat, a żeby pokonać Šimbocha potrzebowali aż podwójnej przewagi. Roman Rác oszukał Mateusza Michalskiego, po czym podał do lepiej ustawionego Marka Hovorki, lidera rankingu najskuteczniejszych w PHL.

Start filmu: gol Hovorki na 1:1

W Oświęcimiu podobnie jak w Jastrzębiu, późniejsi zwycięzcy już przed trzecią tercją mocno pogrozili palcem gospodarzom. Tym najbardziej wymachującym był Petr Chaloupka. Dwie sekundy przed końcem drugiej tercji pokazał gospodarzom, że będą mieli problemy, trafiając w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Clarke’a Saundersa. Kanadyjczyk, albo bronił dobrze, albo ratował go sportowy fart.

Start filmu: uderzenie Chaloupki w poprzeczkę

Wiadomo, że szczęście ma swoją miarę i przychodzi moment kiedy się kończy. Tak właśnie było w ostatniej tercji w odniesieniu do golkipera z Ontario, gdy Alan Łyszczarczyk skutecznie przekierował krążek po uderzeniu Patryka Wsóła.

Start filmu: gol Łyszczarczyka na 1:1

Spotkanie nie rozstrzygnęło się w ciągu 60 minut. Potrzebna była dogrywka. Błysnął w niej Emil Švec, który jakby zahipnotyzował Saundersa. Uśpił jego czujność i wypalił mocnym strzałem. Czech już drugi mecz z rzędu wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za trafienie przypieczętowujące triumf nowotarżan.

Start filmu: gol Šveca na 3:2

Na Podhalu zatem pełnia szczęścia, bo rok udało się zamknąć z przytupem i ważnymi punktami. „Najważniejsze, że wreszcie zagraliśmy dobre, wyjazdowe spotkanie. Było to nam potrzebne” skwitował poczynania swoich podopiecznych Andrej Gusow. Teraz przed jego drużyną dwa mecze o znacznie lżejszym kalibrze. W piątek i w sobotę Białorusin zabiera swoich „chłopaczków” do Tychów na sparingi z kadrą narodową U20, która w czasach pandemii może liczyć tylko na takie potyczki, zamiast rywalizować z juniorskimi reprezentacjami innych państw.

Rehabilitacja tygodnia: najpierw psuli, potem naprawiali

Pod Wawelem smutek i niedowierzanie. Po kwadransie Pasy prowadziły z GKS-em Tychy 3:0, a mecz i tak przegrały. Mistrzowie Polski ewidentnie przespali pierwszą tercję, a podopieczni Rudolfa Roháčka do bólu wykorzystywali ich błędy indywidualne. Po meczu z niedowierzaniem o tym co się stało mówił obrońca Pasów, Jakub Šaur.

Start filmu: wypowiedź Šaura „To po prostu niemożliwe przegrać taki mecz”

Konsta Mesikämmen przywitał się z PHL w najgorszy z możliwych sposobów. Fiński defensor podał w drugiej minucie gry krążek do rywala w swojej tercji. Był nim Mateusz Bezwiński, który obsłużył Tomáša Franka i 1:0. Pomyłki nie ustrzegł się także młody Olaf Bizacki. Musiał stanąć oko w oko z Damianem Kapicą, najsprytniejszym w podbramkowym zamieszaniu. Reprezentant Polski wyłuskał krążek, objechał świątynię Johna Murraya i zapakował „od zakrystii” do odsłoniętej siatki. Zaraz potem golkiper kadry Róberta Kalábera zgłaszał pretensje, że nie był w stanie interweniować, bo przeszkadzał mu Taavi Tiala.

Długo już w tym meczu Murray nie pobronił. Jeszcze tylko minutę i 13 sekund. Šaur zapakował mu gumę spod niebieskiej podczas rozgrywania przewagi. Po kwadransie było 3:0 i czas najwyższy, aby Jasiek Murarz pożegnał się z kolegami oraz rywalami, resztę widowiska oglądając z ławki w boksie dla rezerwowych.

Start filmu: Trzy gole Cracovii

Asystującym przy uderzeniu Šaura był Jiří Gula. Czech jest w trakcie niesamowitej serii punktowych podań. W ostatnich trzech występach popisał się siedmioma tego typu zagraniami. Trzeba przyznać, że wynik to imponujący.

Dobry czas przeżywa również Mateusz Gościński, który na przestrzeni czterech spotkań zaaplikował rywalom trzy gole. W Krakowie rezerwowy w talii Kalábera doprowadził do remisu po trzy. No i w połowie spotkania świetny początek w wykonaniu gospodarzy był już tylko wspomnieniem.

Start filmu: gol Gościńskiego na 3:3

Podobnie jak w Oświęcimiu, również w Krakowie potrzebna była dogrywka, z tym, że w dawnej stolicy Polski nie przyniosła rozstrzygnięcia. W ostatnich sekundach tych dodatkowych pięciu minut gry każda z ekip była niesamowicie blisko triumfu. Najpierw Tiala obił poprzeczkę bramki tyszan, a w odpowiedzi na to Radosław Galant równo z syreną uderzył w słupek.

Start filmu: dwie akcje z końca dogrywki

W konkursie najazdów decydującą próbę przeprowadził Filip Komorski, specjalista od takich rozstrzygnięć. Był to drugi konkurs rzutów karnych w tym sezonie w wykonaniu GKS-u, a Komor również za pierwszym razem, w starciu z Re-Plast Unią przesądził o wygranej swojej ekipy.

Mistrzowie Polski lubią ciasne wyniki. Już 12 razy w tym sezonie kończyli mecz z różnicą jednej bramki. Tylko dwukrotnie nie udało im się takiego spotkania wygrać. Z Pasami w tej kampanii spotykali się trzykrotnie i za każdym razem zwyciężali.

Co ciekawe we wszystkich starciach tej pary krakowianie ani razu nie potrafili utrzymać prowadzenia. W Tychach wygrywali w tercji otwarcia 2:1, a skończyło się 3:4. Za pierwszym podejściem u siebie zjeżdżali na przerwę z wynikiem 2:0, po czym ulegli gościom 2:4, a teraz pomimo prowadzenia 3:0 zaliczyli porażkę po rzutach karnych. Nad takim przebiegiem rywalizacji z ekipą z województwa śląskiego ubolewał Šaur przed kamerą telewizji klubowej.

Start filmu: wypowiedź  Šaura o nieumiejętności utrzymania prowadzenia

Bohater tygodnia: na kłopoty Lewarek

Tyszanie byli głęboko w ciemnej…. dziurze po kwadransie meczu. Murray nie potrafił im pomóc w żaden sposób. Na 12 strzałów wpuścił trzy i był co najwyżej poprawny, ale absolutnie nic więcej. Trener Krzysztof Majkowski wiedział, że drużynie trzeba dać jakiś impuls. Dał… Kamila Lewartowskiego do bramki.

Czy 22-letni wychowanek MOSM-u Tychy odwrócił losy meczu? Oczywiście, że to zrobił. Na 23 uderzenia gospodarzy skapitulował tylko raz. Radził sobie bardzo dobrze, a do tego zatrzymał aż siedem rzutów karnych, w tym ten najważniejszy, kiedy Richard Nejezchleb musiał trafić w odpowiedzi na gola Komorskiego.

Start filmu: najazdy Komorskiego i Nejezchleba

Z tego miejsca zadaję frapujące mnie pytanie. Dlaczego Lewartowski nie otrzymał szansy pokazania się w kadrze narodowej? To idealny kandydat na trzeciego golkipera. A mamy na tej pozycji spory problem, bowiem w PHL tylko Stoczniowiec gra Polakiem w bramce jako starterem. Oczywiście w Tychach jest Murray, ale jak wiemy to przyszywany obywatel naszego kraju. Do niedawna w Podhalu niepodważalną pozycję miał Przemysław Odrobny, lecz jemu również przyprowadzono zagranicznego kolegę.

Mowa o Iharze Brikunie. Widać, że Gusow ma zamiar rotować oboma doświadczonymi golkiperami. Na razie bronią na przemian. W Oświęcimiu przyszła kolej na Białorusina i fakt jest taki, że zaliczył pierwszą wygraną w PHL. Wykonał dobrą pracę, to bez wątpienia, ale nie ustrzegł się również „smrodu”. Wyjeżdżając za bramkę podał bezpośrednio do Luki Kalana i miał sporo szczęścia, że obyło się bez konsekwencji.

Start filmu: podanie Brikuna do Kalana

34-latek jest typem showmana. Bez wątpienia. Możemy być pewni, że zobaczymy nie jedno niekonwencjonalne zachowanie reprezentanta Białorusi. W decydującej partii starcia z Re-Plast Unią popisał się widowiskowym wypadem do przodu, co przypomniało mi wstępną fazę słynnego skorpiona w wykonaniu René Higuity, bramkarza kadry narodowej Kolumbii w piłce nożnej w złotym dla niej okresie, czyli w latach 90-tych poprzedniego wieku.

Start filmu: widowiskowa interwencja Brikuna

Debiuty tygodnia: dobrze zacząć ważna rzecz

Cody Porter, Lucas Bombardier, Imants Lescovs, Aleksandr Rodionow, Iwan Rybczik i teraz Aleksandr Wasiljew. Tak prezentuje się poczet zagranicznych hokeistów, którzy od końca października dołączają systematycznie do Zagłębia Sosnowiec. Grupa rośnie w siłę, a wyników jak nie było, tak nie ma, choć prawie o każdym z nich można powiedzieć, że prezentuje się dobrze. Zespół Grzegorza Klicha jest autorem najdłuższej serii porażek w tym sezonie. Na razie licznik wskazuje liczbę 17, ale jaki będzie ostateczny wynik, to dopiero się okaże.

W piątek Zagłębie przegrało w Sanoku 2:6, a w meczu tym zadebiutował Wasiljew. Napastnik z dorobkiem 223 gier w KHL zaprezentował się całkiem nieźle. Oddawał dużo strzałów, był bardzo aktywny. Na razie jednak nie zapunktował, ale podpatrywał Rusłana Baszyrowa, który w praktyce instruował rodaka jak to się robi w Polsce. Najskuteczniejszy zawodnik i najlepszy strzelec sosnowiczan jako jedyny z tej ekipy znalazł sposób na Patrika Spěšnego. Pokonał go dwukrotnie. Za drugim razem zmusił Czecha do błędu, który nie powinien mu się przytrafić. Rosjanin zmieścił gumę między jego parkanem a bliższym słupkiem.

Start filmu: gol Baszyrowa na 2:4

Spěšný nie miał łatwego życia w tym spotkaniu. Zagłębie poczęstowało go aż 31 strzałami. Takiej aktywności mało kto się spodziewał. Ale pomimo tego gospodarze nie drżeli o wynik ani przez chwilę. Pierwszego gola przybysze z województwa śląskiego zdobyli przy stanie 0:3. Baszyrow przeprowadził wtedy zabójczą kontrę, począwszy od swojej tercji, a skończywszy na krążku w siatce.

Start filmu: gol Baszyrowa na 1:3

Sanoczanie wygraną zaliczają przede wszystkim umiejętności gry w przewagach. Połowę swojego dorobku osiągnęli właśnie w ten sposób, ale trzy gole zdobyte przy równowadze liczebnej zadają kłam teorii, że podopieczni Marka Ziętary musieli ratować się tylko powerplayem.

Szaleli podkarpaccy Finowie. Łącznie uzbierali 10 punktów i strzelili cztery bramki. Wynik otworzył Eetu Elo obsłużony przez Riku Sihvonena, który pod bandą powalczył o krążek z Andrzejem Stojkiem.

Start filmu: gol Elo na 1:0

Swój kunszt Suomi zaprezentowali przy akcji na 4:1, kiedy poszli ławą do przodu, a reszta obecnych na tafli mogła tylko obserwować i uczyć się jak przeprowadzić szybką kontrę zakończoną trafieniem.

Start filmu: gol Viikili na 4:1

Fiński zaciąg z Sanoka to ojcowie przerwania czterech porażek z rzędu Ciarko STS-u. Trio napastników z północy Europy regularnie punktuje od trzech spotkań, a w starciu z Zagłębiem każdy z członków tej formacji pobił swoje dotychczasowe rekordy w PHL. Elo pierwszy raz zdobył w jednym meczu trzy punkty, podobnie jak Jesperi Viikilä, który dodatkowo nigdy wcześniej nie zaliczył dwóch trafień. Sihvonen „wykręcił” najlepszy wynik punktowy w całej drużynie w tym sezonie w postaci czterech „oczek”. Wszystkie z tytułu asyst.

Finów pochwaliłem już na wszystkie możliwe sposoby, ale nie można pominąć osoby Macieja Witana. Reprezentant Polski juniorów strzelił zwycięskiego gola, co przytrafiło mu się pierwszy raz w tej edycji. Cieszy systematyczny rozwój tego zawodnika, z którego polska kadra powinna mieć dużo pożytku w przyszłości.

Wracam do tematu debiutów. A zatem Wasiljew w Zagłębiu na plus, natomiast słodko-gorzko w przypadku Mesikämmena z GKS-u Tychy. Jak już pisałem wcześniej, zaczął od poważnego „klopsa”, ale później pokazał swoją lepszą stronę dobrze dogrywając do Gościńskiego przy bramce na 3:3. W szeregach mistrzów Polski trzeba odnotować premierowe w tej edycji trafienie Bizackiego. Pochwały za dobrą decyzję o uderzeniu i wykorzystanie faktu, iż cały ciężar gry skupiony był na przeciwległym skrzydle.

Start filmu: gol Bizackiego na 2:3

Swój pierwszy raz z krążkiem w siatce w tym sezonie zanotował także Mateusz Zieliński z GKS-u Katowice. 22-letni torunianin przed obecną kampanią powrócił do GieKSy, w której miał już okazję występować w kampanii 2017/18. Wtedy nie wywalczył żadnego punktu. W 2020 zanotował cztery asysty, a w Jastrzębiu strzelił swojego pierwszego gola dla klubu z Górnego Śląska. Zieliński otworzył wynik spotkania z JKH. Swoim uderzeniem spod niebieskiej całkowicie zaskoczył Nechvatala.

Start filmu: gol Zielińskiego na 1:0

Pięciu spotkań w PHL potrzebował Timo Hiltunen, aby trafić do siatki. Napastnik Tauron Podhala dokonał tej sztuki w starciu z Re-Plast Unią Oświęcim. Biało-niebiescy chyba nie do końca wierzyli w snajperskie zdolności Fina, ponieważ całkowicie zignorowali jego obecność tuż przed bramką Saundersa. Kosztowało ich to wyjście Szarotek na prowadzenie, a w dalszej perspektywie stracony punkt. Byłego gracza Niomana Grodno dokładnie obsłużył podaniem Alexander Pettersson.

Start filmu: gol Hiltunena na 2:1

Farciarz tygodnia: Kalinka, Kalinka, Kalinka maja!

Słynny szlagier radzieckiej produkcji muzycznej mógł sobie odśpiewać Kamil Kalinowski po tym jak obronną ręką wyszedł z opałów w siódmej minucie wyjazdowego starcia Energi Toruń z gdańskim Stoczniowcem.

Była to wycieczka z piekła do nieba lub jak kto woli od zera do bohatera. Kapitan Pierników stracił krążek we własnej tercji, co spowodowało, że Dzmitrij Bandarenka mógł dać gospodarzom prowadzenie, ale Białorusin nie zdołał pokonać Mateusza Studzińskiego. Ruszyła kontra z udziałem Kalinowskiego, który kilkanaście sekund po tamtej wpadce wznosił ręce w górę, ciesząc się z asysty do Konsty Jaakoli, autora gola na 1:0.

Po strzale młodego Bandarenki Stocznia powinna prowadzić już dwiema bramkami. Chwilę przed jego szansą w wybornej sytuacji znalazł się Jakub Stasiewicz. Pędził sam na sam ze Studzińskim, lecz toruński golkiper tego dnia był nie do ugryzienia. Zatrzymał 20 krążków i zaliczył swój pierwszy w sezonie shutout, choć miał już na koncie występ na zero. Było to również z gdańszczanami, ale wtedy dostał od Juryja Czucha tylko połowę meczu. Do 32. minuty bronił bowiem kontuzjowany obecnie Anton Svensson.

Wracając do niewykorzystanej szansy przez Stasiewicza trzeba podkreślić doskonałe podanie od Michała Sadowskiego. Wyszło wręcz genialnie, a 19-latek był bliski zdobycia bramki w kolejnej odsłonie. Nie dane mu było cieszyć się drugim golem w PHL w debiutanckim sezonie, gdyż krążek skierował do siatki łyżwą. Swoją drogą dziwi fakt dlaczego ten zdolny napastnik nie otrzymał powołania na zgrupowanie kadry U20.

Start filmu: zmarnowane szanse Stasiewicza i Bandarenki, gol na 1:0 Jaakoli

Mecz skończył się kolejną porażką gdańszczan. Czytając sam wynik nikt nie ma złudzeń kto przeważał i z jaka była różnica pomiędzy drużynami. 0:6 mówi samo za siebie, a tymczasem nic bardziej mylnego. Energa miała bardzo dużo szczęścia, że po 10 minutach nie przegrywała 1:3. Niewiele pomylił się Michał Rybak. Zabrakło kilku centymetrów, bowiem krążek obił poprzeczkę bramki Studzińskiego.

Start filmu: uderzenie Rybaka w poprzeczkę

Cóż, jeśli nie wykorzystuje się swoich okazji, to robią to rywale i wynik jest jednoznaczny. Druga bramka dla Stalowych Pierników padła po indywidualnym błędzie wracającego do hokeja po dłuższej przerwie Macieja Rompkowskiego. Brat Mateusza popełnił błąd na niebieskiej, co wykorzystał niezwłocznie Artiom Osipow.

Start filmu: gol Osipowa na 2:0

24-latek prezentuje wysoką formę. W ostatnich pięciu meczach wbił rywalom sześć goli i dodał do tego asystę. Inni toruńscy Rosjanie również nie zawodzą. Jegor Fieofanow ma serię pięciu spotkań, w których powiększa swój dorobek punktowy. W tym czasie strzelił cztery gole i popisał się pięcioma kluczowymi podaniami. Natomiast Gleb Bondaruk od trzech meczów regularnie zdobywa bramki.

Decyzja tygodnia: skończyło się na szumnych zapowiedziach

Mieli być Francuzi grający w elicie, później propozycję przyjęli Łotysze, organizatorzy przyszłorocznych mistrzostw świata. W pierwotnym składzie znaleźli się również Ukraińcy, czyli nasz rywal w walce o awans do Dywizji IA oraz Węgrzy, tam właśnie rywalizujący. Z szumnych zapowiedzi dotyczących Turnieju EIHC imienia Wojciecha Korfantego zostało niewiele.

Jako pierwsi przyjazd odwołali Trójkolorowi oraz nasi wschodni sąsiedzi. Wtedy PZHL załatwił Łotyszy i zmniejszył obsadę z czterozespołowego składu do trzech ekip. Kadra tego nadbałtyckiego kraju w ostatni weekend również podjęła tę samą decyzję, co wcześniej awizowane zespoły. Wszystkiemu winna oczywiście pandemia. Francuzi i Ukraińcy po prostu postanowili nie ryzykować, a Łotysze zaliczyli kilka zakażeń podczas zgrupowania.

Jutro i w piątek Polska rozegra w Janowie dwa sparingi z Madziarami, którzy stawią się w krajowym składzie. Tyle udało się uratować. Lepsze to niż nic. Dla Kalábera będzie to okazja do zaliczenia pierwszej wygranej w roli selekcjonera Biało-czerwonych.

Kadra przystąpi do gry w silniejszym składzie niż w listopadowym debiucie. Są nieobecni wtedy Komorski, Kapica, Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka oraz Bartosz Ciura, który wybrany został przez sztab szkoleniowy nowym kapitanem. Dotychczasowy, Maciej Urbanowicz jest nieobecny, co jest wynikiem kontuzji.

Poza reprezentacją znalazł się w pierwotnej liście powołań Radosław Sawicki. To decyzja mocno kontrowersyjna, gdyż napastnik JKH prezentuje wysoką, równą formę. O odstawienie swojego podopiecznego z klubu Kaláber został zapytany w wywiadzie opublikowanym na stronie jkh.pl. „My w kadrze mamy nie tylko zawodników z Jastrzębia. Radek pojechał z nami na Węgry i pokazał się już na międzynarodowej arenie. Chcę dać możliwość zaprezentowania się także innym chłopakom. Sawicki to fajny, bardzo pracowity facet. Znam jego możliwości i wiem, jak sobie radzi na co dzień” skomentował całą sprawę słowacki selekcjoner. Ale w następnym zdaniu rzucił stwierdzeniem, które nieco podważa wartość Sawickiego. Kaláber zaznaczył, że „nie każdy polski napastnik ma za partnerów w swojej formacji tak dobrych zawodników, jak Rác i Kasperlik”. O tym czy jego dobra gra jest wynikiem tylko silnych partnerów nie da się inaczej przekonać, niż dając mu kolejne szanse w kadrze, a taką napastnik JKH jednak ostatecznie otrzyma.


Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj