Gdybym był złośliwy napisałbym, że nie-transfer Chrisa Kreidera był idealną puentą rynku transferowego w NHL, który w odróżnieniu od np. swojej popularniejszej siostry NBA bardzo rzadko daje nam efektowny okołosportowy spektakl. Tam kluby prześcigają się w wielkich ruchach, kadrowe rewolucje są na porządku dziennym, u nas? Próbujemy przekonywać się wzajemnie, że center trzeciego ataku przechodzący z niezłej ekipy do innej przyzwoitej drużyny będzie wielkim gejmczendżerem. Tegoroczny trade deadline może nie był aż tak marny – wydarzyło się naprawdę sporo – jednak topowe nazwisko na wszystkich transferowych zestawieniach zostało w swoim klubie. Chris Kreider będzie reprezentować New York Rangers do końca tego sezonu oraz… przez siedem kolejnych lat.

Chris miał być najgorętszym towarem na rynku. Poszukujący wzmocnień pretendenci do tytułu mieli prześcigać się w ofertach, biurko Jeffa Gortona miało uginać się od płynących do klubu faksów. Pierwsze rundy, topowi prospekci, młodzi gracze już wprowadzeni do NHL… Czego tylko dusza zapragnie, taki miał być zwrot za Amerykanina. Okoliczności były niezwykle sprzyjające. Najlepszy z rentali, Taylor Hall, zmienił klub jeszcze w ubiegłym roku przenosząc się do Arizony. Poza wymienionym duetem próżno było szukać ciekawych opcji wzmocnienia drużyny na pozycji skrzydłowego, wystarczy powiedzieć, że do rangi asa z rękawa urósł „reanimowany” przez Montreal Ilję Kowalczuk, a Tampa Bay za Blake’a Colemana zapłaciła ciężarówką złota. To był rynek sprzedających, czyli w to mi graj dla organizacji z Nowego Jorku.

Tymczasem tuż przed zamknięciem okienka Rangers zrobili coś zupełnie odwrotnego. Nie tylko nie sprzedali Kreidera, ale od razu przedłużyli z nim kontrakt. O negocjacjach mówiło się oczywiście od tygodni poprzedzających deadline, lecz niewiele wskazywało na osiągnięcie ostatecznego porozumienia. Amerykanin chciał długiego kontraktu za grube miliony, Rangers niekoniecznie chcieli pakować się w kolejne drogie i długoterminowe zobowiązanie w coraz starszego skrzydłowego. A jednak coś ich podkusiło. Czekaliśmy na wielkie bang, a skończyło się nie tyle niewybuchem, co nieoczywistym plot twistem jak w filmach Jima Jarmuscha, gdzie „dzianie się” polega na… „nie dzianiu się”.

Czy to dobrze? Z jednej strony

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
Idea Bank: 84195000012006351270730001

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj