Obecny sezon za Oceanem powinien być bardzo ciekawy dla polskiego kibica. W wykonaniu przedstawicieli biało-czerwonej nacji dzieje się sporo i choć wciąż jeszcze nie na poziomie NHL, to w tym temacie mogą dość szybko nastąpić zmiany, które przybliżą nas do wymarzonej chwili.

Druga część z cyklu raportów o postępach naszych hokeistów za wielką wodą. Najwięcej uwagi poświęcać będziemy Alanowi Łyszczarczykowi i Jakubowi Lewandowskiemu z uwagi na poziom rozgrywek, w których biorą udział. Nie zabraknie jednak informacji o naszych nastoletnich talentach występujących w różnorakich ligach juniorskich w USA oraz w Kanadzie.

Pierwszy miesiąc na plus

W lidze ECHL za nami pierwszy miesiąc rywalizacji z udziałem Alana Łyszczarczyka. Jego Fort Wayne Komets trzymają się w czubie tabeli Dywizji Centralnej, zajmując w niej drugie miejsce tuż za liderami z Toledo Walleye. Obie ekipy zgromadziły po 15 punktów, ale Komety mają na koncie jeden mecz więcej.

Łyszczarczyk może być zadowolony z tego co wydarzyło się w ostatnich 30 dniach. Zarówno jemu, jak i nam, postawa napastnika z kraju nad Wisłą daje nadzieję na rozwój i jeszcze większe emocje niż dotychczas.

Były zawodnik młodzieżowych grup Podhala Nowy Targ rozegrał na razie dziewięć spotkań w ECHL, zdobywając w nich dziewięć punktów. To jak łatwo obliczyć daje średnio jedno „oczko” na mecz, przez co zalicza się do ścisłej czołówki podopiecznych Bena Boudreau. W jego dorobku są cztery bramki oraz pięć asyst. Łyszczarczyk jest w TOP 6 napastników Komet, jeżeli chodzi o ilość zdobyczy punktowych, goli i kluczowych podań.

Wymarzony debiut

Komets rozpoczęli swój 68. sezon ligowy domowym zwycięstwem 5:2 nad rywalem z dywizji, czyli Kalamazoo Wings, a następnie znów w Memorial Coliseum wygrali 7:3 z kolejną ekipą z Central, Wheeling Nailers. Zresztą hokeiści z Fort Wayne to istni specjaliści od „openerów”, które wygrywają nieprzerwanie od sześciu lat.

Pierwszemu wyjazdowi na taflę Łyszczarczyka w seniorskim klubowym wydaniu towarzyszyła publika w liczbie ponad 9,5 tysiąca widzów, a następny mecz zgromadził w Fort Wayne blisko 7,5 tysiąca obserwatorów. To miasto nie posiada większej atrakcji sportowej. Hokej jest tam zdecydowanie nie pierwszym miejscu.

Co ważne dla dalszej kariery Łyszczarczyka, widać że takie „dodatki” nie wpływają na jego psychikę, nie wytrącają go w żaden sposób z równowagi. Pewnie swoje zrobiło tutaj obycie wynikające z czterech sezonów gry w OHL.

W swoim ligowym debiucie popisał się trafieniem na 2:0 podczas gry Komet w przewadze. Na swojego pierwszego gola kazał czekać zaledwie 11 minut. Trener Boudreau w pomeczowej wypowiedzi nie odniósł się personalnie do występu Polaka, ale ogólnie skomentował postawę żółtodziobów w swojej drużynie.

– Można powiedzieć, że młodsi zawodnicy na początku przyglądali się starszym. Zaczęliśmy tymi bardziej doświadczonymi i już w pierwszej akcji strzeliliśmy gola – powiedział syn słynnego Bruce’a Boudreau. – Zrobiliśmy dokładnie to, co chcieliśmy. Doświadczeni zawodnicy dali sygnał do wywierania presji na rywali i pokazali młodszym, jak to zrobić.

Jeszcze lepiej wypadło drugie spotkanie Łyszczarczyka w ECHL. Był to pierwszy mecz, w którym zaliczył więcej niż jedno „oczko”, czyli jak mawiają za Oceanem „multi-point game”. Komety pokonały w nim już po raz trzeci w tym sezonie, licząc dwie gry przedsezonowe, Wheeling Nailers. Czarno-pomarańczowi zostali wzmocnieni dwoma napastnikami, Bradem Morrisonem oraz Brettem McKenziem. Pierwszy z nich był draftowany w 2015 roku przez Los Angeles Kings, a w poprzednim sezonie rozegrał 50 spotkań w AHL w ekipie Ontario Reign. Natomiast drugi z 22-letnich Kanadyjczyków zaliczył w bieżącej edycji jeden mecz w Chicago Wolves, ale ekipa zaplecza NHL zdecydowała się odesłać zawodnika wybranego w 2016 roku przez Vancouver Canucks z powrotem do Komet.

Obaj w meczu z Nailers zanotowali na swoich kontach asysty, ale pozostali w cieniu Łyszczarczyka, który w 4. minucie pojedynku strzelił na 3:0, a później podawał do Chase’a Stewarta, który podwyższył wynik na 6:2. To już drugi sezon tego defensora w barwach ekipy z Fort Wayne. Komets po pierwszej odsłonie prowadzili już bardzo wysoko 5:1.

Żaden z hokeistów Komet nie był tego dnia skuteczniejszy od Łyszczarczyka. Polak dopisał do swojego dorobku w klasyfikacji +/- dwa punkty i po raz pierwszy i jak na razie jedyny znalazł się pośród trzech graczy wyróżnionych mianem gwiazd pojedynku. Wyprzedzili go w tym zacnym gronie jego klubowi koledzy: autor dwóch trafień, A.J. Jenks oraz Anthony Petruzzelli, którego nie ma już  w Fort Wayne, ponieważ otrzymał powołanie do chicagowskich Wilków z AHL.

Nie zawsze było wspaniale

Bardzo udany początek nie oznaczał, że kolejne mecze to pasmo nieustających sukcesów, zarówno dla samego Łyszczarczyka, jak i dla całej jego drużyny, która zaliczyła dwie porażki pod rząd.

Najpierw stało się to przed własną publicznością w pojedynku z Toledo Walleye, którzy zwyciężyli 5:3. Pierwszą porażkę swoich pupili obejrzało z trybun 8270 widzów, będących najliczniejszą publiką tego dnia w ECHL. Jedyną miłą rzeczą, która ich spotkała był jubileusz 500 meczu Shawna Szydlowskiego w karierze w pojedynkach fazy zasadniczej. Łyszczarczyk nie punktował, a w klasyfikacji +/- zanotował jeden z najgorszych wyników w drużynie (-2). Oddał dwa strzały na bramkę rywali, ale to było za mało, aby znaleźć się w składzie na kolejne spotkanie, czyli przegrany 4:6 mecz w Kalamazoo.

Z zespołem pożegnał się w międzyczasie bramkarz Cole Kehler powołany do Ontario Reign i tę stratę dało się odczuć, gdyż Matthew Villalta, który przemierzył drogę w odwrotnym kierunku nie do końca okazał się godnym zastępcą, choć dwa lata temu w drafcie skusili się na niego Los Angeles Kings.

Debiut Villalty miał miejsce w Memorial Coliseum, gdzie odbyły się dwa pojedynki z Jacksonville Icemen, a do składu powrócił na nie Łyszczarczyk. Jeśli ktoś spodziewa się, że kolejne linijki będą opisywały jakieś spektakularne wyczyny Polaka, to muszę rozczarować, ale nie.

Komets wygrali pierwszy mecz 4:3 po dogrywce, lecz były napastnik młodzieżowych drużyn Pirati Chomutov oddał tylko jeden strzał na bramkę, a w rewanżu przegranym 5:6 po dogrywce, jego uderzeń lecących do celu zabrakło w ogóle. Zespół w bojach z Icemen wzmocnił obrońca Markus Phillips, który rozpoczął sezon w Ontario Reign w AHL, ale zaledwie po jednym spotkaniu podjęto decyzję o odesłaniu go do ECHL. 20-latek jest kolegą Łyszczarczyka z czasów gry w Owen Sound Attack. W 2017 roku był draftowany przez Królów, a wraz z Polakiem debiutuje w seniorskich profesjonalnych rozgrywkach w tym sezonie. W swoim pierwszym meczu w roli zawodowca popisał się asystą.

Najlepiej z Komets w spotkaniach z ekipą z Jacksonville zaprezentował się Mason Bergh, który strzelił trzy bramki i dorzucił asystę, zamykając październik jako najskuteczniejszy zawodnik czarno-pomarańczowych z punktową serią trwającą od pierwszego meczu. Pomimo 24 lat Bergh dopiero debiutuje w seniorskim hokeju. Poprzednie cztery sezony spędził w uniwersyteckiej NCAA, do której przeszedł po trzech kampaniach gry w juniorskiej USHL. Bergh został pierwszym w tym sezonie triumfatorem ligowej nagrody Howies Hockey Tape ECHL Rookie Miesiąca.

Do Komets przed spotkaniami z Icemen dołączyli z AHL dwaj hokeiści. To Olivier Galipeau oraz Stephen Baylis. Pierwszy z nich jest defensorem i zaliczył w tym sezonie cztery spotkania w Chicago Wolves. Bardzo udanie wprowadził się do zespołu Komet, w którym w siedmiu meczach strzelił dwa gole i popisał się czterema asystami. Baylis natomiast to napastnik. Jemu nie dane było zaliczyć debiutu w Ontario Reign, za to dostąpił go poziom niżej w ekipie Boudreau.

Słaba postawa Łyszczarczyka w meczach z Icemen poskutkowała brakiem powołania na spotkanie rozegrane w Fort Wayne z Florida Everblades, w którym gospodarze triumfowali 4:2. W tym meczu zadebiutował między słupkami Dylan Ferguson, który po okresie przygotowawczym z Komets został zaproszony do Chicago Wolves, gdzie rozegrał dwa spotkania. Ferguson miał nawet przyjemność zadebiutować w NHL. Zaliczył w Vegas Golden Knights jeden występ w edycji 2017/18 w przegranym 2:8 pojedynku z Edmonton Oilers. Pojawił się na niespełna dziesięć minut przed końcem i wpuścił jeden z dwóch strzałów oddanych w jego kierunku.

Punktowy powrót

Łyszczarczyk wrócił do składu na domowy mecz z Indy Fuel. Oddał w nim trzy strzały i zaliczył asystę. Żeby dodać smaczku temu punktowi, warto wspomnieć, że to trafienie Taylora Rossa na 4:1 okazało się zwycięskie dla Komets. 21-letni strzelec gola, podobnie jak Alan, w tym sezonie debiutuje w seniorskim hokeju i było to jego pierwsze „oczko” w zawodowym wydaniu.

Niestety w następnym meczu po raz trzeci w tej kampanii zabrakło go w składzie. Polak nie pojechał z zespołem do Toledo, gdzie Komets doznali porażki 1:3. Boudreau zrozumiał chyba jednak, że źle zrobił nie ufając Łyszczarczykowi, bo już w kolejnym pojedynku jedyny Europejczyk w jego drużynie znalazł się z powrotem i ten stan póki co nie uległ już żadnej zmianie.

Komety udały się w podróż, w czasie której w planach były trzy mecze wyjazdowe, a w nich poszukiwanie pierwszej wygranej w delegacji w tej edycji ligowej. Co prawda nie stało się to jeszcze w Cincinnati, gdzie miejscowe Cyclones pokonali gości 5:4, ale już w następnym boju w Kalamazoo udało się przełamać fatalną passę dzięki triumfowi 6:2. W rewanżu Wings po dogrywce wygrali 6:5.

Wyprawę do Cincinnati i Kalamazoo na pewno dobrze będzie wspominał Łyszczarczyk. W pojedynku z Cyclones to Polak dał sygnał drużynie, aby rozpocząć odrabiać straty. Komets po dziewięciu minutach przegrywali już 0:2, ale na przerwę zjeżdżali będąc w kontakcie z gospodarzami dzięki trafieniu naszego jedynaka w OHL w ostatnich latach.

Łyszczarczyk robił co mógł, żeby jego zespół wreszcie odniósł wyjazdowe zwycięstwo. Oprócz trafienia z pierwszej tercji zapisał na swoim koncie również asystę przy golu Jenksa, czyli najstarszego obok Szydlowskiego zawodnika Komets. Polak w klasyfikacji punktowej ustąpił jedynie Szydlowskiemu, który uzbierał trzy „oczka”. W statystyce +/- dopisał jeden punkt i należał do najaktywniejszych zawodników teamu Boudreau, oddając cztery strzały w światło bramki rywali. Lepszy o jedno uderzenie był od niego tylko wspomniany już Szydlowski.

Dwa dni później koszmar pod tytułem „nie umiemy wygrywać na wyjeździe” skończył się wreszcie. Łyszczarczyk w tym meczu odnotował dwie asysty, w tym przy trafieniu zwycięskim. Obie przy golach Jenksa, wybranego w drafcie w 2008 roku przez Florida Panthers. W najlepszej lidze świata Amerykanin jakoś nigdy nie zadebiutował, ale ma w CV blisko 200 gier w AHL i ponad 300 spotkań w ECHL, a dwa lata po naborze dokonanym przez Pantery zdobył z USA złoto mistrzostw świata juniorów.

Łyszczarczyk w ilości punktów wywalczonych w tym meczu ustąpił jedynie Jenksowi, który dołożył do swoich goli na 3:1 i 4:1, jeszcze asystę. Żaden z zawodników z Fort Wayne nie miał w tym spotkaniu więcej kluczowych podań od Polaka, tak jak i żaden nie uzyskał lepszego w wyniku w statystyce +/-, w której Łyszczarczyk dopisał dwa „oczka” do swojego dorobku.

W pierwszym z dwóch wyjazdowych spotkań w Kalamazoo, Polak strzelał na bramkę rywali dwukrotnie, a w rewanżu swój wynik poprawił i popisał się trzema uderzeniami. Jedno z nich znalazło drogę do celu. Dzięki trafieniu Łyszczarczyka Komety wyszły w drugiej tercji na powadzenie 3:2, choć w następnej odsłonie pozwoliły sobie na utratę prowadzenia i ostateczną przegraną po dogrywce.

Napastnik znad Wisły znów był dodatni w statystyce +/-. Tym razem zakończył z wynikiem +1. Jego seria punktowa trwa od kiedy powrócił do składu i wynosi trzy mecze. W tym czasie Łyszczarczyk zdobył dwa gole oraz trzy asysty. Okazję do kontynuowania swojej najdłuższej serii w seniorskim wydaniu będzie miał już w sobotę na własnym lodzie, gdzie Komety zmierzą się z Kalamazoo Wings, czyli ostatnią drużyną w tabeli Dywizji Centralnej.

Na fali wznoszącej

Jakub Lewandowski w USHL, uznawanej za najlepszą ligę juniorską Stanów Zjednoczonych zaliczył prawdziwe wejście smoka w postaci dwóch goli w dwóch meczach USHL Fall Classic, czyli ligowego otwarcia sezonu odbywającego się na obiektach Pittsburgh Penguins. Konsekwencją dobrej postawy tam było umieszczenie Polaka przez Centralne Biuro Skautingu NHL na pierwszej w tym sezonie liście draftowej.

Torunianin nie zaprzestał dobrych występów po powrocie z Pittsburgha. Co prawda, zmagając się z chorobą nie zapunktował w meczu z Lincoln Stars, ale już w kolejnej grze zapisał się w protokole asystą. Sioux Falls Stampede przegrali jednak to spotkanie 1:4. Lewandowski podawał do Gabe’a Temple’a, który zdobył wyrównującego gola w pierwszej odsłonie spotkania. Była to debiutancka asysta Polaka za Oceanem. Lewandowski tylko raz strzelał na bramkę Tri-City Storm, a w rankingu +/- wypadł na -2.

Były napastnik HC Vitkovice pomścił swój jedyny na tamtym etapie występ bez punktów w rewanżu z Lincoln Stars, zaliczając dla odmiany jedyny jak na razie multi-point game. Stampede polegli na wyjeździe 4:7, ale Lewandowski, który znalazł się w wyjściowej formacji ataku wyrównał na 1:1 w pierwszej tercji, a także brał udział w akcji bramkowej zamykającej wynik spotkania z asystą jego oraz Temple’a i uderzeniem Tylera Coffeya wybranego najlepszym napastnikiem ligi USPHL 16-latków w sezonie 2016/17. Amerykanin ma już podpisany kontrakt na przyszły rok z jednym z uniwersytetów z NCAA, czyli najlepszych akademickich rozgrywek na świecie. Torunianin w meczu przeciwko Stars znalazł się w grupie najskuteczniejszych zawodników swojej ekipy.

Stampede pojechali na mecz z Fargo Force z czterema porażkami z rzędu i byli bliscy przełamania tej passy, ale ostatecznie polegli po dogrywce 3:4. Lewandowski po bardzo udanym spotkaniu w Lincoln utrzymał miejsce w wyjściowej formacji ataku. Polak podał do Nicka Andersona, który wyrównał na 3:3 na nieco ponad półtorej minuty przed końcem, przedłużając nadzieje Herd na pierwszą wygraną od czasu inauguracji sezonu w Pittsburghu. Torunianin oddał tylko jeden strzał na bramkę rywali w tym spotkaniu i kolejny już raz był na minusie w statystyce +/-, zaliczając w niej wynik -1.

Pięciomeczowa seria porażek została przełamana w Kearney, gdzie Stampede pokonali rywali z Konferencji Zachodniej. Było to zwycięstwo 2:1 nad Tri-City Storm. Lewandowski oddał tylko dwa uderzenia, ale to wystarczyło, aby wpisać się na listę strzelców, a przy okazji po raz pierwszy od ligowego debiutu zanotować dodatni wynik w +/-. Polak doprowadził do wyrównania w połowie meczu, po tym jak jego zespół w końcówce pierwszej partii stracił gola i przegrywał 0:1. Ta ważna bramka Lewandowskiego poskutkowała wyróżnieniem w postaci trzeciej gwiazdy meczu. Żartobliwie można powiedzieć, że jego trafienie zostało najniżej ocenione ze wszystkich goli tego spotkania. Wyprzedzili go bowiem pozostali snajperzy, czyli Matthew Knies z ekipy gospodarzy i autor zwycięskiego trafienia, Tommy Lyons.

Coś się zacięło

19 październik był tą datą, od której należy liczyć dni Polaka bez punktu w USHL oraz kolejną serię przegranych ekipy ze Sioux Falls. To już cztery mecze bez żadnej zdobyczy Stampede. Zespół sięgnął dna w tabeli Konferencji Zachodniej. Na jego koncie jest zaledwie sześć punktów, a kolejna drużyna, czyli Fargo Force ma jedenaście „oczek”. Stampede wygrali tylko dwa spotkania i są najgorszą w tym względzie ekipą USHL.

Lewandowski w ostatnich czterech pojedynkach oddał sześć celnych strzałów na bramki rywali, z czego połowę w przegranym 0:4 wyjazdowym meczu z Omaha Lancers. W trzech z tych spotkań zaliczał minusowe punkty w klasyfikacji +/-, a jedynie w domowym blamażu z Muskegon Lumberjacks zakończonym porażką 1:6 wypadł na zero w tym rankingu.

Torunianin choć jak na razie zaciął się w temacie zdobywania punktów, wciąż pozostaje w czołówce rankingów swojego zespołu. W 11 spotkaniach zdobył siedem „oczek”, strzelając cztery bramki i trzy razy asystując, co daje mu średnią 0,64 punktu na mecz. Lewandowski wraz z Coffeyem i Brianem Carrabesem liderują w tabeli snajperskiej. Owe trio to również przodownicy w zakresie ilości zdobytych punktów, których od Polaka ma więcej jedynie Carrabes.

Obiecujący defensor

Liczna jak na warunki północnoamerykańskie jest nasza grupa w rozgrywkach USPHL, w których uczestniczy trzech polskich hokeistów.

13 października swój jedyny jak na razie występ lidze USPHL Premier w ekipie Tampa Bay Juniors zaliczył Mateusz Wawrzkiewicz. Jest to jego drugi sezon w tym zespole i trzeba przyznać, że poprzednia edycja pozwalała optymistycznie patrzeć na rozwój bytomianina. Reprezentował swój klub zarówno w rywalizacji Premier, jak i Elite, gdzie nawet występował w play-offach. Wawrzkiewicz w październikowym debiucie przeciwko Atlanta Mad Hatters nie punktował, a zespół z Florydy przegrał na wyjeździe 2:5. Ekipa z Tampy zajmuje trzecie miejsce w swojej dywizji. Jest to pozycja dokładnie w połowie stawki.

Patryk Bieganowski ze Skipjacks Hockey Club rozegrał w tej kampanii USPHL Premier już 11 spotkań, ale swój jedyny, a zarazem debiutancki punkt zaliczył jeszcze we wrześniu. Później przyszła seria kolejnych siedmiu gier bez żadnej zdobyczy. Skipjacks po 12 meczach w Dywizji Mid Atlantic zajmują piąte miejsce na siedem drużyn.

W rozgrywkach USPHL dla 18-latków występuje Remigiusz Hanusiak. Urodzony w Mikołowie defensor zalicza całkiem udany debiutancki sezon za granicą. Jest jednym z podstawowych zawodników New York Aviators. Rozegrał wszystkie dziewięć spotkań ligowych. O jego premierowej bramce informowaliśmy w ostatnim odcinku naszego cyklu, ale były zawodnik młodzieżowych ekip Unii Oświęcim dopisał kolejny rozdział w swojej karierze. Są to dwa punkty zdobyte podczas trwającej właśnie serii obejmującej ostatnie występy jego zespołu. W wygranym 7:2 spotkaniu z Northern Cyclones – Elite zaliczył asystę przy golu otwierającym wynik spotkania. Było to jego debiutanckie punktowe podanie za Oceanem. W meczu z Connecticut Junior Rangers przegranym 1:3 zdobył honorową bramkę dla swojego zespołu. Było to uderzenie, które dawało nadzieję na korzystny rezultat. Polak wyrównał bowiem w początkowej fazie drugiej tercji stan meczu. Hanusiak z dwoma golami na koncie jest w grupie zawodników, którzy zajmują trzecie miejsce w klubowej klasyfikacji snajperskiej. Wśród obrońców ustępuje jedynie Jamesowi Penzavechii, autorowi trzech trafień. Aviators zajmują przedostatnią dziewiątą pozycję w Dywizji American, mając tyle samo punktów co wyprzedzający ich South Shore Kings.

Plewnia zaznaczył swoją obecność

W North American Prospects Hockey League w kategorii do lat 18 występują Krzysztof Petryla oraz Szymon Bieniek. Zespół Petryli o skrótowej nazwie MDHL nie rozgrywał ligowych spotkań w październiku i listopadzie. Ta ekipa przystąpiła do rywalizacji jedynie gościnnie. Zmagania w NAPHL toczą się systemem turniejowym.

Bieniek ma natomiast za sobą dwie czteromeczowe imprezy. Ostatnio informowaliśmy o debiutanckiej bramce w jednym z meczów wrześniowych naszego reprezentanta kraju w kategorii U20. W turnieju październikowym nie udało mu się powiększyć dorobku. Arizona Bobcats wygrali tylko jedno spotkanie na zakończenie zmagań. Już 16 listopada przystąpią do kolejnego turnieju. Zespół Bieńka zajmuje piąte miejsce w siedmiozespołowej stawce Dywizji Elite.

W kanadyjskiej The Greater Metro Jr. A Hockey League na razie tylko z dwoma występami pozostaje warszawianin Jan Wolski reprezentujący barwy Bradford Rattlers zajmujących po 18 meczach piąte miejsce w jedenastozespołowej Dywizji Północnej.

Na przedostatniej pozycji plasują się Meaford Knights, którzy z 14 spotkań wygrali sześć. W ich składzie znajduje się Wiktor Plewnia mający za sobą osiem pojedynków, w których wywalczył gola oraz trzy asysty.

Debiutanckie „oczko” zaliczył w spotkaniu z Ottawa Sharpshooters przed własną publicznością. „Rycerze” rozgromili przybyszy ze stolicy 7:0, a Polak podawał przy bramce zamykającej rezultat. Gospodarze zdemolowali stołecznych, osiągając w strzałach bilans 88-25.

Seria Plewni trwała dalej. W kolejnym występie znów miał asystę na koncie, choć tym razem był to przegrany 1:7 mecz z Bradford Rattlers. Tyszanin podawał przy honorowym trafieniu swojej drużyny na 1:3. W ekipie gospodarzy nie pojawił się tym razem Wolski, a zatem pojedynku nie możemy nazwać „polskimi derbami” w GMJHL.

Plewnia zniknął ze składu drużyny z Meaford na trzy kolejne mecze, co wytrąciło go z rytmu punktowego. Potrzebował trzech następnych spotkań, żeby znów powiększyć swój dorobek. Zrobił to w przegranym pojedynku u siebie 7:11 z Ville-Marie. Dla Polaka był to pierwszy za granicą multi-point game, bowiem zdobył w nim dwa „oczka”, w tym swoje debiutanckie trafienie. Zanim do niego doszło Plewnia asystował przy bramce na 1:5. Gola strzelił w końcowej fazie pojedynku, kiedy goście mieli już na liczniku 11 trafień, a gospodarze próbowali poprawić swój dorobek. Polak zdobył bramkę numer pięć dla Knights. Oba punkty zanotował podczas gier swojej drużyny w przewadze. Ekipa z Meaford czeka już od czterech spotkań na zwycięstwo.