Większość wymian w dzisiejszej NHL na dłuższą metę wychodzi na remis. Jedni zyskują na krótszej przestrzeni, inni w perspektywie kilku lat. Jedni inwestują w swoje potrzeby, inni budują w zupełnie nowym kierunku. Taki jest ten biznes. Są jednak odstępstwa od normy, wymiany, które nie tyle są przegrane i wygrane, co raczej posyłają dwa zaangażowane kluby na dwa krańce ligowej przestrzeni. Z jednego klubu robią wielkiego contendera na najbliższe lata, a drugi z trudnością i przez długi czas wychodzi z ligowej piwnicy. Co ciekawe, na naszej liście znajduje się jeden gracz, który był podmiotem takiego transferu… dwukrotnie. Zapraszamy!
Oilers wymienili Chrisa Prongera do Ducks (w zamian Joffrey Lupul, Ladislav Smid, dwa wybory w 1 rnd. draftu, jeden wybór w 2 rnd.)
W jedynym sezonie jaki Pronger zagrał dla Nafciarzy, pociągnął przeciętną ekipę z ósmego miejsca na Zachodzie do samego wielkiego finału o Puchar Stanleya (gdzie przegrali po siedmiomeczowym boju z Hurricanes). Był prawdziwym liderem, nie tylko punktowym (chociaż to też – 21 pkt), ale także facetem z żelaza, grającym po 30 minut na mecz.
W trakcie offseason Proger poprosił o wymianę, a jego wniosek zaakceptowano może zbyt „lekko”. W ramach szybko znalezionego biznesu dołączył do Scotta Niedermayera i razem z nim znowu zameldował się w finale rok później, tyle że już w barwach Ducks. Tym razem udało mu się sięgnąć po Puchar Stanleya. Kaczory z tamtego rocznika zostały zapamiętane jako jeden z najbardziej dominujących teamów – w całej fazie pucharowej przegrali tylko pięć spotkań.
To na szczęście dla reszty ligi nie trwało zbyt długo. Co prawda hokeiści z Kalifornii awansowali do play-off jeszcze w dwóch następnych sezonach, ale tak groźni już nie byli (wygrali tylko jedną serię). Pronger natomiast został bohaterem kolejnej wymiany i trafił do Filadelfii, ale to już zupełnie inna historia…
Druga strona medalu to to, jak potoczyły się losy Oilers po rezygnacji z Prongera. Potoczyły się na samo dno. Od tamtego czasu aż do tego roku Nafciarze nie awansowali już do play-off, co było najdłuższym negatywnym „poślizgiem” w rozgrywkach. Zmieniło się sześciu trenerów, nie pomogły nawet cztery selekcje z jedynką w drafcie. Tzn. poprawka, pomogła ta ostatnia, w końcu trafiona w dziesiątkę z Connorem McDavidem.
Whalers wymienili Rona Francisa do Penguins (w zamian Jeff Parker, Zarley Zalapski, John Cullen)
Nie wiadomo do końca co myśleli sobie Wielorybnicy z Hartford, dealując swojego najlepszego strzelca w sześciu z dziewięciu ostatnich sezonów. Z Francisem w składzie byli ekipą na miarę play-off (pięć sezonów z rzędu), bez niego? Awansowali jeszcze dwa kolejne lata, ale nie wygrali w najważniejszej fazie sezonu żadnej serii.
Potem przez pięć lat nieudanie próbowano dostać się z powrotem na ten poziom, ale bezskutecznie. W końcu organizacja zwinęła żagle i przeniosła się do Karoliny Północnej. Może to zbyt daleko idący wniosek, ale niepowodzenie hokeja w Hartford miało dużo wspólnego z tym nietrafionym transferem.
Zastępcy, którzy przychodzili za Francisa, wydawali się solidni, to były pewne punkty Pingwinów i tak samo miało być w Hartford. Rzeczywiście nie można mieć do nich wielkich pretensji, Zalapski przez dobre trzy lata był filarem defensywy, a Cullen, chociaż nigdy nie zdobył już tylu punktów, co w Pittsburghu, był jak na tamte czasy solidnym ligowym wyrobnikiem.
Problem stał gdzie indziej, Francis okazał się być jeszcze lepszym, niż to pokazywał w Hartford. Już w sezonie transferu zdobył z Pittsburghiem pierwszy Stanley Cup, a rok później miał już kolejny mistrzowski pierścień na koncie. Combo centrów Lemieux-Francis stało się wzorem dla całej ligi jeśli chodzi o ustawienie 1C-2C, a jeśli chodzi o PIT to mowa była już o mini-dynastii.
W swojej pingwiniej przygodzie Francis zaliczył cztery sezony z 90+ punktów, sześć razy był w TOP10 głosowania na Selke Trophy (raz wygrał tę nagrodę), a w play-offach 1992 był najczęściej asystującym graczem NHL.
Blues wymienili Chrisa Prongera do Oilers (w zamian Eric Brewer, Jeff Woywitka, Doug Lynch)
O tym jak Chris Pronger występował w jednym sezonie w Edmonton było w jednym z poprzednich akapitów, tym razem cofniemy się w czasie jeszcze bardziej, by wspomnieć o tym jak czuli się Blues. Jak daleko spadły ich notowania, gdy pozbyli się Prongera? Powodem transferu była niezdolność Bluesmanów do dopasowania się w warunkach nowego salary cap.
W pierwszym sezonie bez obrońcy, który miał już zadatki na Norris Trophy, ekipa z St. Louis straciła trwający 25. lat streak bycia w play-off. To porównywalne z tym co w tym roku przeżyli Red Wings. Eric Brewer wyrósł na solidnego, zabezpieczającego tyły obrońcę, ale do klasy Prongera było mu bardzo daleko. Lynch i Woywitka to kompletne no-namy w świecie NHL. Tak wyraźnie przegrana wymiana sprawiła, że Blues zrobili play-offy tylko raz w sześciu pierwszych sezonach bez Prongera.
Canadiens wymienili Patricka Roya do Avalanche
(w zamian Jocelyn Thibault, Martin Rucinsky oraz Andrei Kovalenko)
Kiedy w 1986 roku Patrick Roy jako rookie bronił bramki Canadiens, był sensacją, zabójcą z twarzą dziecka, który zdobył dla Habs upragniony Puchar Stanleya. Nie skończył jednak jak klubowa ikona, trzy sezony po zdobyciu kolejnego Stanley Cup w Montrealu, czyli po rozgrywkach 1992-93 coś w nim pękło.
Trener drużyny Mario Tremblay przytrzymał Roya w bramce w meczu, w którym padło dziewięć goli przeciwko Canadiens. Roy nie chciał mu puścić tego płazem, zaprzysiągł jeszcze na gorąco gdy schodził z lodu, że to jego ostatni mecz w barwach Habs. Słowa na ich nieszczęście dotrzymał. Po krótkim czasie został wytransferowany do Lawin z Denver.
Już w tamtym czasie wszyscy wiedzieli, że to jednostronnie wygrana wymiana. W dalekobieżnym spojrzeniu, z dystansu czasu jest jeszcze gorzej dla kanadyjskiego klubu. Przez trzy lata po wymianie Canadiens awansowali jeszcze do play-off, ale wygrali w tym czasie tylko jedną serię. Później było jeszcze gorzej, trzy lata z rzędu znajdowali się poza fazą pucharową.
Roy natomiast w pierwszym sezonie w Kolorado zdobył kolejne trofeum. Pięciokrotnie w trakcie swojego pobytu w Denver był w czołówce głosowań na Vezina Trophy, potem po Stanley Cup sięgnął jeszcze w 2001, został też Conn Smythe Trophy za wspaniałe play-offy.
Inni którzy uczestniczyli w wymianie? Martin Rucinsky został niezłym napastnikiem dwóch pierwszych formacji, a Jocelyn Thibault przeciętnym startującym bramkarzem NHL. Obaj grali w tej lidze, należeli do czołówki która tu występowała, ale w niczym nie mogli się równać z już legendarnym w tamtym czasie Royem.
W tej części tekstu przedstawiliśmy wymiany pasujące do kontekstu nieco starsze raczej z lat 1990-2000. W następnym artykule pod tym samym szyldem postaramy się wam zaprezentować na podobnej zasadzie 3-4-5 transferów ale już z lat 2010-2020.
Dziękuje za przeczytanie,
Michał Ruszel
Z tych najświeższych brakuje mi wymiany, w której poszli Seguin i Eriksson.
Ale te wymiany nie wywindowały Stars zbyt wysoko, a Bruins zbyt nisko. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Comments are closed.