Walka o Puchar Stanleya w pełni. Pozostałe organizacje wbrew pozorom wcale nie wstrzymały oddechu i bezczynnie nie przyglądają się rywalizacji finałowej czwórki, tylko aktywnie pracują nad przygotowaniami do kolejnego sezonu. W skrócie – karuzela trenerska właśnie zaczyna się kręcić. Co dzieje się poza playoffowym obiegiem?

1. Nie ma bardziej rozchwytywanego trenera w NHL od Bruce’a Boudreau. Po kolejnym nieudanym ataku na Puchar Stanleya z ciężkim sercem podziękowano mu w Anaheim, bowiem Kaczory potknęły się już na pierwszej przeszkodzie. Boudreau długo nie czekał na rozdzwonienie się telefonów. W kolejce błyskawicznie ustawili się Ottawa Senators, Minnesota Wild i Calgary Flames. Najskuteczniej lobbował menedżer Chuck Fletcher, szef Dzikich z Minnesoty. Bruce w St. Paul dostał ofertę 4-letniego kontraktu, a w jej ramach zarobi łącznie niemal 12 mln dolarów!

W kuluarach mówi się, że poważne starania o Boudreau czynił nowy menedżer Ottawy Pierre Dorion, jednak Senators byli w stanie zaoferować jedynie 3-letnią umowę. Wild rzucili na stół znacznie więcej i w efekcie Boudreau właśnie w Minnesocie spróbuje przełamać ciążącą nad nim oraz nad organizacją klątwę playoff. Na czym polega fenomen Bruce’a? Pomijając brak sukcesów w postseason 61-latek to gwarancja doskonałego wyniku w części zasadniczej. W dziewięciu sezonach pracy w NHL aż ośmiokrotnie poprowadził swoją drużynę do mistrzostwa dywizji! Nic więc dziwnego, że kiedy przed laty zwalniali go Washington Capitals na ofertę z Anaheim czekał… dwa dni, a po wyrzuceniu z kalifornijskiej organizacji był bezrobotny przez osiem…

 

2. Kiedy Senators dowiedzieli się, że Boudreau wybiera Minnesotę, bardzo szybko zrealizowali Plan B. Nowy menedżer Ottawy gorąco zapewniał, że zwrócenie się do Guy Bouchera było jego docelową koncepcją, jednak nikt ze środowiska nie wierzy w jego słowa. I słusznie, bo starania o Bruce’a były oczywiste i właściwe, lecz tak samo właściwe jest oparcie się na Boucherze. Kanadyjczyk ostatnie lata spędził w Szwajcarii, a wcześniej dał się poznać jako charyzmatyczny (i skuteczny) szkoleniowiec Tampa Bay Lightning. Praca z Błyskawicą była dotąd pierwszą i jedyną szansą Bouchera w najlepszej lidze świata. 44-latek spędził na Florydzie niepełne trzy sezony, a swój najlepszy wynik osiągnął w pierwszym z nich. W 2010 roku dotarł do Finału Konferencji, choć Lightning nie zaliczali się wówczas do ligowej czołówki. W 2013 roku zwolniono go z Tampy i od tego czasu nie mógł załapać się na trenerską karuzelę.

Boucher uchodzi za kontrowersyjną postać. Część wspomina go jako kreatywnego, pomysłowego szkoleniowca, jednak większe grono przede wszystkim kojarzy sławetną serię Lightning-Flyers. Bolts stosowali wówczas ultradefensywną taktykę 1-3-1 i jak ognia unikali forcheckingu. Sposób gry drużyny Bouchera wyjątkowo nie podobał się Peterowi Laviolette, ówczesnemu szkoleniowcowi Lotników. W efekcie długimi fragmentami oglądaliśmy wyjątkowo osobliwy hokej:

 

Tradycyjnie kij ma dwa końce – zwolennicy Guya wskazują na świetne wyniki indywidualne zawodników w rzekomo defensywnych schematach trenera. 99-punktowy sezon zagrał Martin St. Louis, 60 goli w kampanii ustrzelił Steven Stamkos, swój ostatni dobry rok zanotował Vincent Lecavalier. To dobra wiadomość dla liderów Senators. Już na konferencji prasowej w stolicy Kanady Boucher zapowiadał, że skupi się przede wszystkim na atutach swoich zawodników i postara się je wyeksponować. Ciekawym aspektem pracy Bouchera jest również osoba jego asystenta. Pracując w Szwajcarii zaprzyjaźnił się z innym byłym trenerem NHL na emigracji, Markiem Crawfordem. On również cierpliwie czekał na powrót do Ameryki Północnej, jednak póki co postanowił przypomnieć się menedżerom w NHL choćby i w roli asystenta Bouchera. Cóż, obu panom możemy życzyć, by popracowali w Senators nieco dłużej od swoich poprzedników…

trenrzy ott

 

3. Niepokój mogą odczuwać w Calgary. Wydawało się, że zwolnienie Boba Hartleya przed kilkoma dniami to bezpośrednia reakcja na pojawienie się Bruce’a Boudreau na wolnym rynku, tymczasem o ofercie z Alberty było zdecydowanie najciszej. Menedżer Brad Treliving publicznie stwierdził, że jego wizja a styl pracy Hartleya mocno się rozeszły, stąd spekulacje, że Flames pójdą w kierunku bardziej nowocześnie pracującego szkoleniowca. Nie można powiedzieć, że Płomienie obudzili się z ręką w nocniku, lecz z pewnością zostali nieco w tyle za konkurencją, bowiem rynek znacznie się zawęził. Wystarczy powiedzieć, że dobrze poinformowane źródła przy telewizjach Sportsnet i TSN całkiem poważnie wysunęły kandydaturę Randy’ego Carlyle’a, trenerskiego dinozaura skompromitowanego ostatnim okresem pracy w Toronto Maple Leafs, wskazując na jego dobrą znajomość z rzeczywistym szefem Calgary, Brianem Burke. Fanom Girodano, Gaudreau, Monahana i spółki radzimy uzbroić się w cierpliwość.