Marketingowy hit. Telewizyjna bomba. Ligowa wizytówka. Każde z tych określeń doskonale pasuje do rozpoczynającej się dziś w nocy rywalizacji pomiędzy Washington Capitals z Pittsburgh Penguins. Szefowie NHL i prezesi NBC już pewnie liczą kasę z reklamowych wpływów, my jednak proponujemy przyjrzeć się temu, co czeka nas na lodzie.

Jak dotarli do drugiej rundy?

Stołeczni przystępowali do gry z Philadelphia Flyers jako murowany faworyt. Trafili na rywala, który załapał się do posezonowej rozgrywki tylko dzięki bardzo mocnemu finiszowi, a sami Capitals od października do kwietnia kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa. Gracze z Dystryktu Kolumbii w ostatecznym rozrachunku wykonali zadanie, lecz po drodze najedli się sporej dawki strachu.

Mniejszy opór napotkały Pingwiny. Na dobry początek gry o Puchar Stanleya w bezdyskusyjny sposób odprawili New York Rangers w zaledwie pięciu spotkaniach. Mimo bramkarskiej karuzeli w szeregach Penguins udało się przejść pierwszą rundę niemal suchą stopą, prezentując skuteczną defensywę oraz wybuchowy atak.

Fleury czy Murray (a może Zatkoff)?

To wciąż jak najbardziej aktualne pytanie. Marc-Andre, podstawowy golkiper Pingwinów wciąż pauzuje ze względu na wstrząśnienie mózgu. Jak sam przyznał, jeszcze w trakcie serii ze Strażnikami odczuwał skutki urazu miewając lepsze i gorsze dni. Korzystając z krótkiej przerwy między seriami Fleury mocno pracował nad sobą, jednak nie sposób stwierdzić, na ile jest gotowy. Wstawienie „Flowera” do składu jest o tyle ryzykowne, że serię z Nowojorczykami w bezbłędnym stylu obronił Matt Murray do spółki z Jeffem Zatkoffem. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest zatem rozpoczęcie rywalizacji z Murrayem, a w razie ewentualnych tarapatów Mike Sullivan będzie mógł zwrócić się do zdrowiejącego Fleury’ego.

 

Owieczkin kontra Crosby – kto wygra flagowy pojedynek dzisiejszej NHL?

Rywalizacja Caps-Pens, w dużej mierze ze względu na osoby Aleksandra Owieczkina i Sidneya Crosby’ego, to prawdziwy mokry sen Gary’ego Bettmana. Pod względem marketingowym nic lepszego nie mogło się zdarzyć. A do bezpośredniej rywalizacji największych gwiazd Ligi wcale tak często nie dochodziło, to dopiero pierwsze od 2009 roku spotkanie Kanadyjczyka z Rosjaninem w fazie playoff. Crosby w poprzedniej fazie był głównym dyrygentem w koncercie, jaki zagrali jego Penguins. W 5 meczach zdobył 8 punktów za 3 gole i 5 asyst. 3 gole i 2 asysty w 6 grach zrobił Owieczkin. Oczywiście głupotą byłoby stwierdzenie, że cała rywalizacja oprze się na tych dwóch nazwiskach, lecz od nich z pewnością dużo będzie zależeć.

Kto lepiej obroni się w osłabieniu?

Oba teamy w dużej mierze rozstrzygnęły pierwsze rundy w powerplay. 8/21 – tyle szans wykorzystali Penguins. 8/27 – tak skuteczni byli Capitals. Bronili się również niezwykle skutecznie – ci pierwsi ze skutecznością 89,5%, ci drudzy wybronili 95,8% kar. Brzmi niewiarygodnie, a jednak. Raczej nie powinniśmy spodziewać się aż tak ekstremalnych osiągów w bezpośrednim starciu, o sukcesie jednych bądź drugich może rozstrzygnąć dosłownie jedna-dwie bramki więcej zdobyte w przewadze.

 

Bohaterowie drugiego planu?

Crosby, Owieczkin, Małkin, Backstrom. Te nazwiska możemy mielić do znudzenia, ale w 6-7 meczowej serii ich wkład w wynik całego zespołu wzajemnie się zniweluje. W tym momencie na scenę wkraczają zawodnicy z głębi składu, a tutaj mamy również prawdziwe starcie tytanów. Nieszablonowy TJ Oshie, zawsze skuteczny w kluczowych momentach Justin Williams, szybujący coraz wyżej Jewgienij Kuźniecow – w serii z Flyers charakteryzującej się małą ilością bramek niespecjalnie dali się przeciwnikowi we znaki, lecz absolutnie nie wolno ich lekceważyć. Naturalnie o żadnej taryfie ulgowej nie będzie mowy w kontekście Phila Kessela, Patrica Hornqvista ani Carla Hagelina, którzy w wielu zespołach byliby kluczowymi postaciami ofensywy.

 

Typ redakcji: Potencjał tej serii sięga samego nieba. Liczymy na rywalizację, którą będziemy wspominać latami – tutaj naprawdę możliwy jest każdy scenariusz, a nazwiska po obu stronach lodowiska gwarantują nam najwyższy z możliwych poziomów. Kibice Tampy i NY Islanders mogą się obrazić, ale chyba mamy do czynienia z przedwczesnym finałem Wschodu. Rzucamy monetą i… Penguins w 7?