3 Listopada 2015 roku miała miejsce kontuzja Connora McDavida. Jednak dla wielu kibiców hokeja tego dnia skończył się hokejowy świat, życie straciło sens, a Edmonton Oilers stracili szansę na Puchar Stanley’a 4 razy z rzędu, w tym dwa w jednym roku. Są dwa rodzaje pasjonatów hokeja – zagorzali fani, którzy przeżywają wszystko… i zagorzali idioci, którzy są w stanie w myślach mieć nadzieję na rychłą śmierć nielubianego zawodnika.

Brandon Manning z Philadelphia Flyers nie jest szczególnie wyróżniającym się zawodnikiem w NHL. Jednak jego niefortunnny upadek na McDavida, powtarzany tryliardy razy we wszystkich możliwych stacjach rozsławiły jego nazwisko – zapewne nie w sposób, w jaki sam zainteresowany by sobie życzył.

Manning opowiada o „hejcie” jak zebrał za zepsucie nowej medialnej zabawki NHL, natomiast nie trzeba było przeszukiwać jego komórki, by znaleźć wyrazy nienawiści. na Twitterze Manning doczekał się takich życzeń jak „Obyś dostał AIDS”, „Zdychaj śmieciu” itp. Wielu „rycerzy internetu” życzyło mu śmierci, chorób, wypadków i zagrania na nim podobnego do tego, które on „zaserwował” Connorowi.

It’s a prank bro, It’s a prank !

… tak brzmiałoby połowę tych znawców-twardzieli, gdyby przyszło im powiedzieć w twarz Manningowi to, co bezkarnie wypisują ich małe tłuste paluszki w sieci. Krytyka jest potrzebna, to prawda. Jednak potrzebna jest krytyka w stylu fanów piszących, że nie zgadzają się na takie zagrania albo nawet optujących za wysoką karą dla zawodnika Flyers. Wstyd jednak jest za „e-dresów”, którzy frustrację połowy życia zdecydowali przelać się na nieznaną im osobę z okazji kontuzji człowieka, który prawdopodobnie części z nich zupełnie nie obchodzi.

Nie jestem tutaj absolutnie adwokatem ograniczania mowy czy wymyślania bzdur o jakiejś tam „mowie nienawiści”. Wolność słowa powinna być zawsze i wszędzie… ale inna rzecz, że trzeba takim „znawcom” dawać odczuć, że to co robia jest słabe, jak ich mięśnie nóg gdy trzeba wstać od komputera po miesiącu.

Groźby… takie męskie….

aman2Pamiętam jak dziś, gdy w internecie roiło się od komentarzy, w których kibice żałowali że żona nielubianego wtedy Jeremy Roenick’a jednak nie wsiadła do samolotu, który wpakował kilkaset osób w World Trade Center (miała już rezerwację, ale w końcu nie poleciała). Najwyraźniej jeśli nie lubi się zawodnika, to jego żona powinna umrzeć. Choć moim zdaniem takie teksty to objaw martwicy mózgu, którą powinno się operować z wejściem przez odbyt.

Na początku lat dwutysięcznych, ułomna część środowiska kibiców hokeja cieszyła się, gdy porwano matkę obrońcy Ducks – Olega Twierdowskiego. Pewna część „fanów” cieszyła mordy, gdy Rosjanin walczył o odzyskanie rodziny z rąk rosyjskiej mafii…

Strata McDavida była bolesna z wielu powodów – marketingowego, sportowego itp. Ja, jako zwolennik teorii spiskowych, jestem w stanie uwierzyć nawet, że miał miejsce sezon polowań na Connora… nie jego pierwszego i nie ostatniego. Róbmy sobie jaja z drużyn, których nie lubimy – żartujmy, nawet czasem ostro – to piękna część bycia fanem. Ale nie życzmy nikomu śmierci, chorób, czy utraty członków rodziny – gdyż takie zachowanie każe wątpić w normalny rozwój psychofizyczny takich okazów.