
Ryan oraz Casey Fitzgerald brali udział w tegoroczny NCAA 2016 Frozen Four reprezentując barwy Boston College. Z tej okazji udało się złapać całą trójkę, na czele z ojcem Tomem, który przez 17. lat grał w NHL w barwach Islanders, Panthers, Avalanche, Predators, Blackhawks, Maple Leafs oraz Bruins, na krótką pogawędkę o hokejowym życiu. Zadano im proste pytanie: Co czyni „hokejową rodzinę”?
Casey:
Jedno z moich najbardziej żywych wspomnień jako dziecka to widok mojego taty, który wchodził do domu ze szwami na całej jego twarzy. Cztery różne kolory szwów. Czerwony na jego podbródku. Żółty na łuku brwiowym. Niebieski na policzku. Myślałem wtedy, że to jedna z najlepszych rzeczy. Myślałem, że mój ojciec to typowy badass.
Ryan:
Pamiętam jak jeden z jego szwów się rozerwał. To było ohydne. Ale z drugiej strony myślę, że po pewnym czasie się do tego przyzwyczailiśmy.
Tom:
Nigdy nie pamiętam, żebyście powiedzieli: „O mój boże, co się stało?!”. Zawsze tylko „Cześć tato. Jak twój dzień?”
Ryan:
Wszyscy nasi przyjaciele bali się naszego taty. Wiesz, wielki gość grający w hokeja. Zawsze chodzącym z tym wzrokiem badassa. Nasi koledzy byli przerażeni. W międzyczasie gdy ja i Casey szykowaliśmy się do szkoły on tańczył w bieliźnie po domu o 8. rano.
Casey:
Chciałbym żeby świat zobaczył listę iTunes naszego taty.
Ryan:
W liceum, gdy odwoził nas na hokej pamiętam, że pytał „Co tam? Chcecie żebym puścił jakąś muzykę?” i wtedy włączał Taylor Swift. Miał wtedy na twarzy minę jakby chciał powiedzieć „Tak bracie, trenuję do tej piosenki”.
Tom:
Cóż mogę powiedzieć… Jestem fanem Taylor Swift. Ma ona swoje miejsce na moim iTunes, pewnie.
Casey:
Śmieje się teraz z mojego taty, ale kiedy byliśmy dziećmi był on dla nas niczym superbohater. Przeprowadziliśmy się do Nashville gdy byliśmy mali, a tata był kapitanem. Miałem wtedy pięć lat i chciałem wtedy brać przedmeczowe drzemki z nim.
Tom:
Dwie do trzech godzin to czas na drzemkę w NHL. To standard. Ale kiedy jesteś ojcem to może czasami być wyzwaniem. Musisz mieć wtedy bardzo wyrozumiałą żonę. Twoje dzieci znowu mogą biegać dookoła jak szalone, chcąc się bawić, a ty mówisz „Dobra kochanie, tylko dwie. Zamykam się na dole.”
Casey:
Byłem podekscytowany drzemkami, osobiście.
Tom:
Miałem małą kanapę w piwnicy i Casey potrafił przyjść ze swoim własnym kocem. Potem około czwartej wychodził na lodowisko.
Casey:
Pamiętam, że biegałem wokół hali Predators jakby to był plac zabaw.
Ryan:
Graliśmy mini-kijami w szatni, a potem w pokoju dla rodziny.
Casey:
Kimmo Timonen grał z nami. Właściwie schodził on na swoje kolana i grał na serio.
Casey:
Pamiętam, że często graliśmy w NHL na konsoli i wariowaliśmy ponieważ postać naszego taty w ogóle nie wyglądała jak on. On był kapitanem w Nashville. Był na wielu bilboardach i gadżetach, więc myślałem, że był czymś w rodzaju superstar.
Ryan:
W tych czasach, w NHL 2003 oraz 2003, tylko największe gwiazdy miały prawdziwe twarze.
Casey:
Kiedy tylko wychodziła nowa wersja NHL, wchodziliśmy w tryb powtórek i zoomowaliśmy obraz na twarz taty żeby zobaczyć jak wygląda. Zawsze prezentował się mega dziwnie. To było zabawne.
Ryan:
Iginla wyglądał jak Iginla. Thornton jak Thornton. Tata wyglądał jak losowy ziomek. Żartowaliśmy wtedy z nim: „Wciąż nie jest na tyle dobry aby mieć prawdziwą twarz”.
Casey:
Jednego roku dodali mu kilka dodatkowych punktów w grze i pamiętam, że byłem tym bardzo podekscytowany. „Tato! Patrz! Masz teraz overall 82!”
Tom:
Moje umiejętności nie były zbyt dobrze dopasowane do kier video. Jest tutaj guzik do blokowania strzałów?
Casey:
Zawsze graliśmy Predatorami i zawsze przełączaliśmy zawodników aby grać tatą. Kiedy zasadziliśmy nim jakiegoś hita tak że drugi gość latał zawsze staraliśmy się mu to pokazać na powtórkach.
Ryan:
Kiedy tylko w sieci pojawił się YouTune zacząłem szukać jakichś highlights z moim tatą. Niezbyt wiele było wtedy wyników wyszukiwania. Wtedy pewnego dnia oglądałem TOP 10 hitów czy coś takiego , i nagle zobaczyłem mojego tatę, który otrzymał takiego hita, że wpadł na ławkę zawodników i przejechał przez całą jej szerokość. To było takie dziwne uczucie ponieważ był to mój tata, ale mówiłem sobie wtedy: „Tak! Rozwaliłeś to! To było kapitalne!”.
Tom:
Odszedłem na emeryturę z moimi własnymi zębami. To jest osiągnięcie.
Casey:
Kiedy zakończył karierę w 2006 roku, ja miałem 9. lat, a Ryan 11. W końcu wtedy skończyliśmy z przeprowadzkami i zamieszkaliśmy w Bostonie. To było wtedy dla nas całkiem niezłe.
Ryan:
Tata miał wtedy więcej czasu więc zaczął z nami jeździć na turnieje. To był świetny okres. Dużo długich wypraw. Gra w hokeja na korytarzach w hotelu, wymykanie się basen wtedy kiedy nie powinniśmy…
Casey:
Tata nigdy nie chciał nas trenować. Ale nie potrafił się powstrzymać od ciągłego nauczania.
Tom:
To był świetny czas. Zawsze źle się z tym czuję jak pomyślę jak wiele razy moja rodzina musiała się przeprowadzać z mojego powodu. W tych czasach nie było czegoś takiego jak FaceTime. Kiedy mieliśmy wyjazdową serię spotkań po prostu cię nie było. To nie było zbyt proste gdy miałeś rodzinę, ale ostatecznie udało nam się mieć trochę normalnego życia.
Ryan:
I wtedy zadzwonił Pittsburgh…
Tom:
To był 2009 rok. Pingwiny dopiero co zwolniły Therriena w okolicach końcówki sezonu. Zatrudnili Dana Bylsme do zastąpienia go. Dostałem telefon od Raya Shero, menadżera Pingwinów, którego znałem z moich czasów w Nashville. Ray powiedział: „Cześć Tom, mógłbym mieć tutaj z ciebie pożytek. Nie chciałbyś nam pomóc?”
Ryan:
Siedzieliśmy wtedy całą rodziną przy obiedzie i tata powiedział: „Więc… Zostałem poproszony o bycie asystentem trenera w Pittsburghu. Jeśli się zgodzę znowu nie będzie mnie przez większość czasu.”
Casey:
Byłem bardzo sceptyczny. Wiedziałem, że to oznaczałoby koniec naszych wyjazdów.
Ryan:
Moje pierwsze myśli były: Crosby i Małkin. Niesamowite.
Casey:
Tata powiedział, że zrobi to tylko wtedy gdy wszyscy powiedzą, że to dobry pomysł. Mama była zachwycona tym pomysłem. Myślę, że wiedziała jak wiele to dla niego znaczy.
Tom:
Powiedziałem: „Więc… co myślicie?”
Ryan:
Od razu odpowiedziałem: „Tak! Tak! Tak!”.
Casey:
Ja powiedziałem „Będę mógł cię odwiedzać. Tata oczywiśćie potwierdził. Więc ja na to: „Będę mógł tam wyjść na lód?”. Tata ponownie odpowiedział twierdząco. No to powiedziałem: „A więc dobrze, możesz jechać”.
Ryan:
Od tego dnia staliśmy się największymi fanami Penguins na świecie.
Tom:
Powtarzam – nigdy nie chciałem być trenerem. Ale Ray powiedział, że mogę im pomóc. Więc gdy dotarłem do Pittsburgha to był dla mnie tak jakby pierwszy dzień nowej szkoły. Byłem poddenerwowany. Pierwszego dnia, Dan Bylsma przyszedł do mnie i powiedział: „Dobrze, dzisiaj zrobisz analizę gry w osłabieniu”.
Ja wtedy odpowiedziałem: „Uh… Nigdy wcześniej nie robiłem analizy video”.
Poszliśmy więc do video roomu, a ja w międzyczasie pociłem się z nerwów jak szalony. Włączyłem video, obróciłem się i zobaczyłem Crosby’ego, Małkina, Gonchara i Fleury’ego. Gapili się na mnie. Jąkałem się jak głupi. Moja koszulka była przemoczona. Byłem w całkowitej rozsypce.
Kiedy skończyłem, Dan tylko poklepał mnie po ręce i powiedział: „Myślę, że następnym razem nie będziesz już tak zestresowany”.
To wydarzenie w zasadzie pozwoliło mi przełamać pierwsze lody.
Ryan:
Oglądaliśmy każdy mecz Pingwinów. To może zabrzmi dziwnie, ale myliśmy wtedy bardziej dumni z taty, gdy on był za ławką trenerską, niż gdy grał w NHL. Myślę, że wtedy po prostu bardziej to docenialiśmy.
Casey:
Pingwiny z 12. miejsca przeszły do gry w finale Pucharu Stanleya. To było niesamowite.
Tom:
Dan i ja mieszkaliśmy w hotelu Marriott niedaleko areny. Z jednej strony nie widziałem mojej rodziny przez 36. dni. To było straszne. Z drugiej zaś strony byliśmy w finale grając z Detroit.
Ryan:
Ten finał to był tak emocjonujący rollercoaster. O mój boże…
Tom:
Pamiętam, że stałem wśród pozostałych trenerów gdy przegraliśmy drugi mecz w Detroit. Wtedy tylko popatrzyliśmy na siebie i powiedzieliśmy: „Wiecie co? Wygramy to.”. Po prostu to czuliśmy.
Casey:
Kiedy Jordan Staal strzelił gola dającego prowadzenie w szóstym meczu byłem chyba najbardziej szczęśliwy w moim życiu oglądając hokej.
Ryan:
Miałem wtedy w ósmej klasie wycieczkę. Powiedziałem mamie, że nigdzie nie jadę. Musiałem być w Detroit na siódmym meczu.
Casey:
Na siódmym meczu, siedzieliśmy w sektorze dla rodzin zawodników i trenerów Penguins z wszystkimi żonami, dziewczynami, dziećmi zawodników. Wszyscy byliśmy ubrani w pingwinie bluzy, całkowicie otoczeni przez czerwone morze.
Tom:
Próbowałem wypatrzyć ich w tłumie. Widziałem czarno-złote jerseye tu i tam, ale nie mogłem ich dostrzec.
Casey:
To było coś tak jakby my kontra reszta świata. Kiedy Pittsburgh strzelił pierwszego gola zaczęliśmy krzyczeć „Let’s Go Pens!”. Cały budynek chciał nas pewnie wtedy zabić.
Tom:
Prowadziliśmy 2-1 na sześć minut przed końcem. Czas nie chciał jak na złość upływać szybciej. W pewnym momencie byłem niemal przekonany, że stracę przytomność.
Ryan:
Jedenaście sekund do końca. Wznowienie w tercji obronnej Pingwinów. Najbardziej szalone jedenaście sekund jakie kiedykolwiek zobaczyłem.
Casey:
Myślałem już wtedy: „Mój tata wygra Puchar Stanleya. To nieprawdopodobne”! Wtedy…
Ryan:
Wtedy Pingwiny przegrały wznowienie…
Tom:
Jakimś cudem Detroit miało trzy sytuacje strzeleckie w jedenaście sekund.
Ryan:
Fluery zaliczył pierwszą interwencję, wtedy guma wpadła pod kij Lindstroma. Już myślałem, dogrywka…
Casey:
Wtedy Fleury jakimś cudem zatrzymał gumę. Wtedy od razu pobiegaliśmy do niższych rzędów żeby zobaczyć tatę.
Tom:
Wciąż nie wiedziałem mojej rodziny przez niemal 40. dni. Wtedy ostatecznie zobaczyłem ich na lodzie podnoszących Puchar Stanleya. To było dla mnie bardzo emocjonujące przeżycie. Nie mogę tego opisać słowami. Nie wyobrażałem sobie nawet tego wtedy gdy mieliśmy tą konwersację o tym czy powinienem zostać trenerem w Pittsburghu…
Casey:
Tata nigdy nie miał okazji grać o puchar jako zawodnik. To było naprawdę świetne zobaczyć jak wiele to dla niego znaczyło.