1.Duncan Keith zawieszony na sześć spotkań za uderzenie Charliego Coyle’a kijem w twarz. Mało? Dużo? Jakie są wasze odczucia po decyzji Wydziału Bezpieczeństwa?
[wpdevart_poll id=”95″ theme=”1″]
Paweł: Trochę mało. To nie pierwszy taki wybryk Keitha w swojej karierze. Przedtem swoje umiejętności posługiwania się kijem jako broni zaprezentował na Jeffie Carterze z LA Kings. Z innej kategorii był jeszcze super łokieć prosto z twarz jednego z braci Sedin. Keith to świetny zawodnik, jeden z najlepszych obrońców obecnej ery, lecz bardzo łatwo daję się ponieść emocjom. Zazwyczaj natychmiast próbuje samemu wymierzyć sprawiedliwość w sposób absolutnie niewytłumaczalny. To co czyni atak na Coyle’a jeszcze bardziej brzydkim to fakt, że obrońca Blackhawks próbował wmówić sędziom, że zamachnął się przez przypadek, próbując wstać z lodu. Powtórki wideo ewidentnie pokazują premedytację w jego zachowaniu. Liga by pokazać przykład, że nie toleruje takiego typu zachowań, szczególnie przy tak wysoko profilowym graczu, powinna ustawić poprzeczkę przy zawieszeniu wyżej. Do dwóch pierwszych meczów playoffs. Co najmniej.
Jonga: Zdecydowanie za mało. Keith jest graczem, który wielokrotnie dawał się ponosić emocjom, tak było w półfinałach z Kings, kiedy uderzył Cartera kijem w twarz, tak było, kiedy krzyczał do Backesa „Wakey, wakey!” po tym, jak kapitan Blues doznał wstrząśnienia mózgu. Obrońca Blackhawks nie zawsze gra czysto i powinien za to zapłacić dużo większą karę. Spodziewałam się, że liga nie osłabi aktualnych mistrzów nadmiernie na play-offy, ale podejrzewałam, że absencja Keitha w fazie mistrzowskiej będzie trwała nieco dłużej od jednego meczu. Za ten intencjonalny i brutalny atak ostatni MVP play-offów zasługiwał na zdecydowanie większe zawieszenie.
Adrian: Malutko. Jak doniósł jeden z dziennikarzy Sportsnetu, w nieoficjalnych rozmowach wielu zawodników oraz menedżerów wyraziło wielkie oburzenie ze względu na niską karę dla Duncana i trudno im się dziwić. Tak naprawdę Jastrzębi zaboli tylko 1-meczowa absencja Keitha w pierwszej rundzie playoff, można wysnuć tezę, że ban na końcówkę fazy zasadniczej to prawie jak wakacje dla obrońcy Hawks. Nawet klub z Chicago ochoczo przyjął taki wymiar kary – nie było odwołania, Keith wyraził skruchę i obiecał poprawę, a trener Joel Quenneville zapewnił, że popracuje nad zachowaniem swojego gracza.
Mateusz: Keith to klasyczny przykład obrońcy z charakterem, ale ewidentnie takie zagrywki są niedopuszczalne i jeśli liga chce wyciągać jakieś poważne wnioski z tego typu akcji, to kary powinny być surowsze i w jego konkretnym przypadku powinna objąć również czas playoffów, gdzie automatycznie ucierpiałby sam zespół. Może wtedy skłoniłoby go do głębszych refleksji. 6 gier to śmieszna kara i jestem pewien, że takie wybryki będą się z jego udziałem wciąż powtarzać.
Dawid: Oczywiście, że jest to zbyt krótkie zawieszenie. Liga powinna wysłać wyraźny sygnał, że dla takich zagrań jest zero tolerancji. Zawieszenie zawodnika w zasadzie do końca sezonu zasadniczego jest śmieszne. Keith tylko wypocznie i w pełni sił wróci na play-offy. Chyba nie tak miało to wyglądać?
2. W ostatnich dniach realnych kształtów przybiera pomysł, by rozegrać mecze przedsezonowe w Mexico City. Czy południe to dobry kierunek dla NHL, czy też – jako Europejczycy – czujecie się zwyczajnie pominięci?
[wpdevart_poll id=”96″ theme=”1″]
Paweł: NHL w poszukiwaniu nowych rynków telewizyjnych niepotrzebnie brnie w zupełnie niezainteresowane i mało podatne na sporty zimowe miejsca. Rozumiem, że trzeba od czegoś zacząć i taka inicjatywa może być początkiem obudzenia w hiszpańskojęzycznych krajach popytu na taki produkt. Jednak lepszą opcją dla najlepszej hokejowej ligi świata moim zdaniem byłoby zaprezentowanie swojego produktu na rynku azjatyckim. Pierwsze takie przymiarki robi już liga KHL, która sprzedała prawa transmisji z Pucharu Gagarina (Finały playoffs w KHL) telewizji CCTV w Chinach. Nawet gdyby to był zaledwie jeden procent ludności, taka liczba widzów proporcjonalnie do populacji kraju, byłaby ogromnym sukcesem marketingowym. Podobnie jak było w przypadku Yao Minga w NBA, wystarczy jedno głośne nazwisko by dany sport eksplodował na rynku telekomunikacji w Chinach.
Jonga: Rozumiem, że liga stara się dotrzeć do zupełnie innych rynków, raczej niezbyt zaznajomionych z hokejem. Udało się to w przypadku Kalifornii, Florydy, czy Teksasu, może i tym razem wypali. Osobiście boli mnie bardzo to, że Europa po raz kolejny jest pomijana, NHL Premiere był świetnym pomysłem, który zresztą się sprzedał. Czemu nie próbują dalej?
Adrian: A co tam – bardzo podoba mi się ten pomysł! Rynek, ujmijmy to, latynoamerykański jest bardzo obszerny i warto powalczyć o swój kawałek tortu. Hokej długo aklimatyzował się w Teksasie i Arizonie, lecz z perspektywy czasu zjednał sobie określone grono fanów i ma tam rację bytu. Zawsze powtarzam, że każda próba pokazania najlepszego hokeja na świecie jak najszerszej liczbie widzów jest dobrym krokiem, dlaczego by nie spróbować w Meksyku? Do odważnych świat należy. Szkoda tylko, że tak bardzo pomijana jest Europa – nam trudno nawet wykupić dostęp do meczów w internecie… Byłem przekonany, że projekt NHL Premiere w Europie był sukcesem, cóż, widocznie czegoś nie wiemy… Może NHLPA zgłasza pretensje o podróże? W końcu Ameryka Środkowa leży znacznie bliżej.
Mateusz: Na pewno wszelkie próby popularyzacji NHL to niezły pomysł i warto próbować, bo niestety hokej wciąż jest w cieniu tych najpopularniejszych dyscyplin. Choć z drugiej strony ta nisza ma swoje uroki. Niestety europejski market zwyczajnie koliduje z NHL i może jeszcze chwile potrwać jego pełne wdrożenie.
Dawid: Nie wiem dlaczego NHL nie chce spróbować wrócić z rozgrywaniem spotkań do Europy. Pomysł grania spotkań w Meksyku jest urojony. Nie oszukujmy się Meksykanie to nie jest, nie będzie i nigdy nie była hokejowa nacja. Oczywiście – NHL szuka kasy i nie wiem czy poważnie myśli, że znajdzie ją w Meksyku? Już o wiele bardziej optymistycznie przyjąłbym chęć grania spotkań w Australii gdzie na corocznej serii towarzyskich spotkań Kanada – USA hale pękają w szwach. Najchętniej oczywiści zobaczyłbym powrót NHL Premiere, ale na to się nie zanosi.
3. Po raz drugi w historii – a pierwszy od niemal 50 lat – w fazie playoff zabraknie drużyny z Kanady. To prawdziwa katastrofa dla hokejowej kolebki oraz finansowa tragedia dla NHL, jednak spróbujmy spojrzeć na sprawę nieco optymistyczniej: która z ekip (a może które?) ma największe szanse na powrót do czołowej „szesnastki” już w przyszłym roku? A ponownie zmieniając ton: kto na dłużej zakopie się w ligowej piwnicy?
[wpdevart_poll id=”97″ theme=”1″]
Paweł: Patrząc na ostatnie lata i zupełnie nieoczekiwany obrót spraw w tym sezonie, chyba najlepszą drużyną z Kanady jest wciąż Montreal. Wszystko zależy od stanu zdrowia Carey Price’a, który z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn, wciąż nie został oficjalnie „wyłączony” przez swoją drużynę, co najmniej do wrześniowego Pucharu Świata. Nie wiem po co ryzykują kolejne potknięcia w rehabilitacji, szczególnie że już jeden „setback” Price w tym sezonie już zaliczył. A jak pokazały w tym sezonie rezultaty, Canadiens to Carey Price. Wciąż jednak uważam, że Montreal by uwolnić potencjał swojej kadry, potrzebuje zmiany trenera. Michel Therrien z roku na rok zaskakuje swoimi decyzjami. A strata Price’a pokazała jak bardzo niedoskonała jest drużyna z Quebec.
Co do drugiej strony medalu, uważam że najtrudniejsze chwile (a patrząc na grę i ogólny trend drużyny, całe lata) ma przed sobą Vancouver Canucks i spróbuję to wytłumaczyć w jednym zdaniu: LOL Jim Benning, Trevor Linden i jak zwykle potrafiący udzielić „dobrej wskazówki” właściciele z rodziny Aquilinich 😉
Jonga: Montreal Canadiens. Gdyby nie kontuzja Price’a Habs najprawdopodobniej nie czyściliby teraz kijów golfowych. Możliwe, że po jego powrocie wszystko wróci do normy. Nikt nie spodziewał się, że strata bramkarza będzie dla ekipy z Montrealu tak dotkliwa, może menadżer generalny Canadiens, Bergevin wyciągnie wnioski i latem wzmocni grupę, która ma przecież ogromny potencjał. Albo w końcu zwolni Therriena.
Dno tabeli jeszcze przez kilka lat okupować będą Vancouver Canucks i Winnipeg Jets. Sądzę, że prędzej z całego tego burdelu wykopią się Edmonton Oilers, którzy polują na kolejną młodą gwiazdę. McDavid pokazał, że z pomocą kilku innych świetnych zawodników, będzie w stanie wyprowadzić swój zespół z marazmu. Chiarelli musi tylko zająć się obroną.
Adrian: Wbrew wydarzeniom z ostatnich miesięcy wciąż w dobrej kondycji są Canadiens. Tutejsi mają zbyt mocny szkielet zespołu, by tak nagle się rozlecieć. Lekkie wietrzenie szatni, powrót do zdrowia najważniejszych zawodników i na miejscu kibiców Habs spoglądałbym z optymizmem i dużymi oczekiwaniami już na kolejne rozgrywki. W Vancouver mogą co najwyżej pomarzyć o takiej kondycji klubu, choć patrząc na punkty dziś wcale dużo ich nie dzieli. Tam to dopiero mają kłopot… Starzejący się bracia, stosunkowo przeciętna młodzież, niewielkie zaplecze… Ups.
Mateusz: Uważam, że Canadiens przez dłuższy okres grali powyżej swoich możliwości i mydlili oczy przede wszystkim swoim kibicom. Rozumiem, że utrata Price’a to pierwszorzędna sprawa, która przyczyniła się do klęski, ale mankamentów w tym zespole jest więcej i sam Therrien nie sprostał nim w żaden sposób. Efekt jest widoczny i sądze, że w przyszłym sezonie głośniej będzie ze „stajni” Oilers.
Dawid: Canadiens ze zdrowym Pricem ponownie będą jedną z najgroźniejszych drużyn Dywizji Atlantyckiej. Ze zdrowym Pricem i oczywiście Subbanem w formie. W tym roku kampania dla obydwu tych zawodników to istna tragedia. Poza tym może Oilers w końcu zaczną powoli wychodzić z cienia? Zapewne kosztem Canucks, którzy przymierzają się do tankowania, choć nadal nie wiadomo czy dopuszczą do tego właściciele klubu czy będą dążyć do tego aby Vancouver stało się ligowym przeciętniakiem na lata.
4. Nie tylko u nas są ankiety i sondy. Gracze także mają swoje „badania opinii” i wyrazili ją dosyć wyraźnie. Co zdziwiło Cie najbardziej: To że uznali Phila Kessela za najbardziej przereklamowanego gościa w lidze (overrated)? Coś innego? A może to, że fani NHL zapytani o te same pytania mieli trochę inne zdanie, na przykład za najbardziej overrated wskazali P.K. Subbana z Canadiens?
[wpdevart_poll id=”99″ theme=”1″]
Paweł: Ta ankieta może być traktowana co najwyżej jak kiepski socjologiczny żart. Albo po prostu jako cienki dziennikarski clickbait. Bo mówienie o tym kto jest najbardziej przereklamowany w kontekście opinii całej ligi byłoby rzetelne, ale nie w przypadku gdy głos oddaje zaledwie 28(!) graczy. Patrz trochę więcej niż jeden pełny skład NHL-owskiej drużyny. Można to traktować jako ciekawostkę, ale nie jako „głos wszystkich szatni” w Ameryce i ich sąsiadów z północy. Słyszałem również opinie byłych zawodników opowiadających w radiu o swoich przygodach z dziennikarzami w podobnych sytuacjach. Najczęściej zawodnicy pytali się beat writerów kto już na takiej liście jest i szli zgodnie z tym samym nurtem w swoich odpowiedziach. Zbytnio bym się wynikami takiej sondy nie przejmował.
Jonga: Fajnie jest dowiedzieć się, co o sobie nawzajem myślą pozostali gracze. W końcu to jakiegoś rodzaju wejście za lodowe kulisy. Niestety przepytano bardzo mało zawodników, więc wyniki tej ulicznej sondy raczej nie mają większego znaczenia.
Chociaż trudno jest nie przyznać racji zarówno fanom, jak i przepytanym hokeistom. Może w tym sezonie rzeczywiście Subban i Kessel są przereklamowani. Aktualna kampania w wykonaniu obrońcy Habs przez kibiców zapamiętana zostanie raczej z powodu przebieranek podczas Weekendu Gwiazd, aniżeli pięknych bramek i popisów umiejętności. Kessel w ostatnim czasie radzi sobie o wiele lepiej, ale do nowego środowiska chwilę się przyzwyczajał. Obaj nie mają za sobą roku pełnego sukcesów, dlatego mogą zostać uznani za przereklamowanych. Ale równie dobrze może to ulec zmianie w kolejnym sezonie.
Adrian: Gdyby sondaże miały jakąkolwiek wartość, dziś prezydentem Polski wciąż byłby Bronisław Komorowski. Tego typu badania w NHL mogą być ciekawe, jednak na pytania powinna odpowiedzieć dużo większa grupa zawodników, musieliby mieć zagwarantowaną anonimowość (tak, by nie „pompować” kolegów). No, ale skoro jesteśmy przy nazwiskach Kessela i Subbana: oddałbym lewą nerkę i pół wątroby, by ci dwaj goście zagrali dla mojej ulubionej drużyny, nawet jeśli ktoś uważa ich za lekko przecenianych/przereklamowanych.
Mateusz: Tego typu dyskusje w środowisku ligowym uważam za ciekawy pomysł. Zawsze to jakieś urozmaicenie i możliwość poznania opini samych zawodników, ale jednak urok tego typu poglądów często narusza zasady obiektywizmu. Opinia wobec Subbana wcale mnie nie dziwi, ale większość jego kolegów gra podobnie i
cały team położył „lagę” w tym sezonie. Kessel był w nieco innej sytuacji – nowy klub, inne środowisko i była potrzebna aklimatyzacja, ale z drugiej strony klub zaczął grać świetnie i on sam również wystartował z cyferkami. Jakby to się potoczyło w przypadku Subbana? Opinie byłby rozbieżne.
Dawid: Nie zwracam uwagi na tego typu rankingi. Szczególnie jeśli do ich powstania przyczynił się tylko mały procent zawodników. Każdy z graczy ma swoje słabsze i lepsze chwile. Zaraz po tym jak pojawiła się informacja o przereklamowanym Kesselu ten odpalił w Pittsburghu na poziomie jakiego od niego się oczekuje. To już nie jest najbardziej przereklamowany?
5. Do kin wchodzi właśnie kolejny wyciskacz pieniędzy ze stajni DC Comics czyli film Batman vs Superman. Fanów kreskówkowych bohaterów jednak nie brakuje i nie możemy odbierać im przyjemności z oglądania tych produkcji. Spróbujmy jednak porównać filmową rywalizację do czegoś w NHL. Kto mógłby być Batmanem, może.. Bettman? Z kim jednak miałby walczyć… chyba tylko z Donaldem Fehrem. A może pasuje tu bardziej inna rywalizacja? Kings (Superman) vs Ducks (Batman), albo klasyka gatunku czyli Crosby (Kanada) vs Owieczkin (Rosja)?
[wpdevart_poll id=”98″ theme=”1″]
Paweł: Jak ja lubię te off-topowe, Hyde Parkowe dyskusje na naszym portalu 🙂 Mogę zaproponować najpopularniejszych finalistów w castingu do nowej Ligi Sprawiedliwych w wykonaniu NHLPA:
Batman – Crosby, Seabrook, Getzlaf
Superman – Byfuglien, Burns, … John Scott
Zielona Latarnia – ktokolwiek z Dallas Stars
Flash – Larkin, Kreider, Hagelin
Aquaman – Ryan O’Reilly, if you know what I mean 😉
Jonga: Na Batmana typuje Patricka Kane’a, Panarin byłby wtedy jego Robinem. Amerykańsko-rosyjski duet superbohaterów dba o porządek we „Wietrznym Mieście”. Brzmi nieźle. A zatem Supermanem już za niedługo okazać się może ktoś z Dallas lub St. Louis. Stars nie do końca pasują, w końcu kryptonit był zielony, więc może jednak Tarasienko? Liczę na to, że sporo emocji przyniesie kalifornijski pojedynek w pierwszej rundzie – wciąż nie wiadomo, czy to Ducks, czy Kings zmierzą się z Sharks. Osobiście optuję za Kings, pora na rewanż za totalne upokorzenie. Z tego też można by zrobić epicki scenariusz.
Adrian: Prawdopodobnie zostałem okradziony z playoffowej serii Islanders-Rangers, ten blockbuster nas ominie… Może przesadzam, ale kwietniowe/majowe starcia w Konferencji Zachodniej to będą prawdziwe Clashes of the Titans. Róbcie popcorn, chłodźcie colę – to trzeba będzie zobaczyć!
Dawid: Jeśli produkcję tę tworzyłoby NBC Sports to oczywiście mielibyśmy tutaj kreowane przez tą stację od lat rivalry pomiędzy Crosbym i Owieczkinem. Tylko kto byłby kim? Supermen to Crosby, Batman to Owieczkin jako nieco mroczniejszy charakter?
Mateusz: Swego czasu NHL połączyło już siły z legendarnym komikiem rysunkowym – Stanem Lee. Wyszedł całkiem zabawny efekt. Klasyczne 'rivalry’ to na pewno ktoś z czołówki, a pozwolę się tutaj odnieść do wyczekującego na swoją premierę filmu spod 'szyldu’ Marvel Comics – 'Wojna Bohaterów’, który wchodzi do kin już 6 maja (nasz PO time, zbieg okoliczności? :)) Kapitan Ameryka to z pewnością postać dla Patricka Kane, Iron Man to jak dla mnie Jamie Benn. Hawkeye mógłby zostać Alex Ovechkin!