Tradycyjnie przed końcem sezonu zasadniczego menedżerowie wszystkich organizacji NHL spotkali się, by wspólnie z szefostwem Ligi podyskutować o bieżących problemach, ewentualnych zmianach. Trzydniowa konferencja w słonecznym Boca Raton na Florydzie wcale nie okazała się jedynie okazją do kilku wspólnych partyjek golfa, w jej trakcie ustalono co najmniej kilka istotnych kwestii. Co musicie wiedzieć po naradzie klubowych włodarzy?
Po pierwsze: dowiedzieliśmy się, że jeszcze przed draftem 2016 poznamy oficjalną decyzję NHL w sprawie jej poszerzenia. Liga ma zatem maksymalnie trzy miesiące, by poinformować kibiców oraz opinię publiczną czy w ogóle otwieramy bramy dla nowych zespołów, a jeśli tak, to dla ilu. Upraszczając: najpóźniej w czerwcu 2016 przekonamy się, czy od sezonu 17/18 będziemy oglądać 0, 1 czy 2 nowe drużyny.
Po drugie: poznaliśmy ogólny zarys ewentualnego expansion draft, czyli procesu, w którym nowe kluby zbudują swój skład w oparciu o graczy z pozostałych 30 ekip. Wiemy, że każda z obecnych organizacji będzie mogła zastrzec jednego bramkarza, trzech obrońców oraz siedmiu napastników lub jednego bramkarza i ośmiu graczy z pola (dwóch mniej, ale bez podziału na pozycje). Przed podebraniem w expansion draft na pewno chronieni będą hokeiści na pierwszym i drugim roku zawodowego kontraktu. Otwartą kwestią pozostaje sprawa klauzul no-move. Niezwykle popularny zapis w kontraktach zawodników teoretycznie broni ich przed zmianą miejsca pracy, jednak żadna z umów między NHL a graczem nie wspomina o drafcie poszerzającym ligę…
Po trzecie: wbrew ogólnym obawom salary cap ulegnie podwyżce. Nieznacznej, bo maksymalny pułap wynagrodzeń wzrośnie z 71.5 mln dolarów do 74 mln, ale wciąż podwyżce. Trudna sytuacja kanadyjskiego dolara przez całą jesień i zimę wprowadzała spore zamieszanie w ligową ekonomię, na szczęście dla większości klubów limit wynagrodzeń nie zostanie w miejscu. Przy słowie „podwyżka” należy zaznaczyć jednak malutką „*” – jej wzrost uwarunkowany jest zastosowaniem tzw. escalatora, tj. 5-procentowej podwyżki leżącej w gestii związku zawodowego hokeistów. Gracze mają prawo zagłosować, czy górny limit płac ma pójść w górę – w teorii odpowiedź jest oczywista, lecz w praktyce podwyżka zarobków oznacza też sporą podwyżkę escrow, czyli pieniędzy odkładanych do funduszu, z którego wcale nie muszą ich odzyskać (chodzi o zagwarantowanie równego podziału przychodów 50/50 między sportowców a kluby). Dotychczas nigdy nie zdarzyło się, by gracze zagłosowali przeciw, zatem sprawę można uznać za niemal rozstrzygniętą.
Po czwarte: już od nowego sezonu zmniejszy się bramkarski osprzęt. To zdaniem tęgich hokejowych głów najlepsze rozwiązanie bramkowego problemu. Ekwipunek golkiperów zostanie częściowo obcięty, zmniejszeniu ulegną parkany, ochraniacze, itd. Prace nad nowym sprzętem z zachowaniem maksymalnego bezpieczeństwa już trwają, a pierwsze propozycje mają trafić do bramkarskiego użytku zaraz po sezonie.
Po piąte: od przyszłego sezonu trenerski challenge przy spalonych będzie rozstrzygany w War Room w Toronto. Ma to związek z wprowadzeniem kamer w bandy właśnie na wysokości linii niebieskiej – kolejny materiał poglądowy ma pomóc w jeszcze lepszej ocenie spornych sytuacji. Póki co nic nie zmieni się a propos goalie interference – decyzje w sprawie ewentualnego przeszkadzania bramkarzowi pozostaną w gestii arbitrów sędziujących dane spotkanie.