Zbliża się trade deadline, jeden z najgorętszych dni w sezonie regularnym NHL (pamiętajcie o naszej audio relacji na żywo 29 lutego od 20 – http://www.youtube.com/watch?v=DdtaGkRdJVo) . Na Twitterze już huczy od transferowych plotek, w których to przewijają się największe nazwiska. My dzisiaj chcemy przyglądnąć się pięciu zawodnikom, którzy zasługują na transfer do contendera i walkę o Puchar Stanleya, nie mając na to zbyt wielkich szans w swoich aktualnych zespołach.
1. Brian Gionta
Nasze zestawienie otwiera 37-letni weteran lodowisk NHL, Brian Gionta z kontraktem ważnym aż do końca sezonu 2016/2017. Brian aktualnie od dwóch lat reprezentuje barwy Buffalo Sabres i nie ukrywajmy jak na razie nie ma tam zbyt wielkich szans na zdobycie Pucharu Stanleya. Przyszły sezon prawdopodobnie będzie jego ostatnim w karierze i Szable wtedy również raczej nie zawojują rozgrywek posezonowych. Gionta z pewnością więc zasługuje na transfer do jednego z zespołów, który powalczyłby o Puchar Stanleya. Jakiego? Ciężko powiedzieć. Naturalnym kandydatem wydawałoby się Montreal Canadiens, którego to barwy Amerykanin reprezentował przez kilka lat. W tym sezonie Habs bez Price’a jednak się nie wiedzie. Może w przyszłym roku?
2. Ryan Miller
Z pewnością swego czasu, a może także aktualnie, jeden z najlepszych golkiperów NHL. Co ciekawe Miller nigdy nie powąchał lodu w finale Pucharu Stanleya. Najdalej dotarł do finałów konferencji w latach 2006 oraz 2007. Ryan kontrakt z Canucks ma ważny do końca sezonu 2016/2017 i nie ukrywajmy, że w przyszłym roku Vancouver raczej nie będzie silniejszym zespołem. Z obozu Orek docierają głosy o chęci przebudowy drużyny, a nie walce o Puchar Stanleya. Czas z pewnością nie sprzyja Millerowi. W przyszłym roku skończy 36. lat. Jego kontrakt także z pewnością nie zachęca potencjalnych zainteresowanych. Vancouver chcąc oddać swojego golkipera musiałoby raczej zachować część z 6-milionowego kontraktu Ryana.
3. Shane Doan
Wierny barwom Kojotów od 1996. roku Shane Doan jest kolejnym zawodnikiem w naszym zestawieniu. 39. latek ma ważny kontrakt do końca tego sezonu i kto wie czy nie będzie to jego ostatni rok na poziomie NHL. Doan nigdy nie zagrał w finale Pucharu Stanleya, a jest zawodnikiem, który występował jeszcze dla Winnipeg Jets, tego z lat 90. ubiegłego wieku. Czy Kanadyjczyk zostanie oddany w najbliższym trade deadline? Bardzo wątpliwe. Arizona ciągle kręci się w okolicach wild card spot i ma szanse na awans do play-offów. Jednak jeśli wymieniamy zawodników, którzy zasługują na walkę o Puchar Stanleya w ścisłym finale nie sposób nie wymienić tego gracza.
4. Zdeno Chara
Jedyny zawodnik w naszym zestawieniu, który w swojej karierze zaznał już smaku zwycięstwa Pucharu Stanleya, ale z pewnością na zakończenie swojej profesjonalnej gry na poziomie NHL zasługuje jeszcze na jedno trofeum. Mowa 38-letnim słowackim defensorze Zdeno Charze, który prawdopodobnie dopełnia swój ostatni kontrakt na poziomie NHL ważny aż do końca sezonu 2017/2018. Sytuacja Chary jest o tyle trudna, że z wysokim kontraktem utknął on w zespole, który jedną nogą myśli o przebudowie, a drugim o aspirowaniu do wygrania Pucharu Stanleya. Słowem – utkwił w nicości. Miśki przed 2018 rokiem z dużą dozą prawdopodobieństwa nie powąchają lodu w finale rozgrywek NHL. Ten sezon jest jeszcze zbyt wczesnym na odejście Chary, ale kto wie – być może za rok ktoś skusi się na usługi Słowaka, a Bruins rozważą jego oddanie.
5. Jarome Iginla
Nasze zestawienie zamyka znany z pewnością każdemu kibicowi NHL Jarome Iginla. 38-letni Kanadyjczyk kontrakt z Colorado Avalanche ma ważny do końca sezonu 2017/2018, ale zapewne również i w tym przypadku będzie to jego ostatnia umowa na poziomie NHL. Iginla przed kilkoma sezonami opuścił swoje ukochane Calgary Flames i został oddany do aspirującego wówczas o Puchar Stanleya Pittsburgh Penguins. Tam jednak sztuka wygrania najcenniejszego hokejowego trofeum Jarome się nie udała i zakończyła się na finale konferencji. Takim sposobem Iginla wciąż pozostaje bez słynnego „Stana” na swoim koncie. Avalanche w tym sezonie radzą sobie całkiem nieźle i Iginla na pewno zostanie w Lawinach. Jego ewentualne odejście będzie można rozważać za rok lub dwa. Kto jak kto, ale słynny Jarome z pewnością zasługuje na podniesienie nad swoją głowę najbardziej majestatycznego sportowego trofeum na świecie.