Fani Detroit Red Wings od pewnego czasu wypowiadają się w pełnym zadowoleniu, jeśli chodzi o ich utalentowanego bramkarza z Czech, który w tym sezonie gra wręcz fenomenalnie i obok Dylana Larkina był wielokrotnie nominowany jako MVP swojego zespołu. Petr Mrazek został wybrany dopiero w piątej rundzie draftu w 2010 roku i tutaj trzeba mówić o sporym szczęściu, którego brakowało w Detroit od ponad 15 lat, kiedy swoją karierę w Czerwonych Skrzydłach rozpoczynał Paweł Daciuk oraz Henrik Zetterberg.

Mrazek swoją „gwiazdorską” reputację zaczął tak naprawdę gruntować już w zeszłym sezonie podczas serii z Tampa Bay Lightning, gdzie jako jedyny netminder w lidze zachował przeciwko nim dwukrotnie czyste konto i już wtedy spekulowano, że to młody Czech będzie #1 od nowego sezonu w Detroit. Nowy trener Red Wings stał więc przed bardzo trudnym zadaniem, tym bardziej że ówczesny numer 1 w bramce — Jimmy Howard zarabiając ponad 5 milionów na rok, nie mógł tak po prostu pójść w odstawkę. Przez pierwsze dwa miesiące Jeff Blashill wręcz tasował swoimi bramkarzami i nie było oczywistego startera między słupkami, aż do momentu, kiedy Howard zaliczył czarną serię, która otworzyła wrota do nowego rozdziału w bramce Skrzydeł, po czym pałeczkę permanentnie przejął Petr Mrazek.

Petr Mrazek vs. Braden Holtby z cyklu „Vezina Party”

Faworytem do wzięcia nagrody „najlepszego” bramkarza jest w tym sezonie bez wątpienia bramkarz Capitals, który ma na dzień dzisiejszy 38 zwycięstw na koncie w przeciągu 48 spotkań, ale to Mrazek  przez dłuższy okres przodował  w „cyfrach” jeśli chodzi o statystyki obronne –  aktualnie .927 (tutaj wśród aktywnych przoduje Brian Elliott z .929, jednak rozegrał 7 spotkań mniej) ponadto Czech ma świetne statystyki obronne z gry 5vs5 – .938.

Oczywiście zdarzały się wpadki, jak chociażby niedawny mecz z Bruins czy bolesna porażka z Penguins, gdzie zapisał na koncie w sumie 10 bramek i w pewnym stopniu popsuł swoje statystyki, ale sobotnie spotkanie w Ottawie to powrót do optymalnej formy i uważam, że w perspektywie kolejnych tygodni Mrazek to bardzo realna konkurencja dla bramkarza Waszyngtonu czy chociażby Schneidera z New Jersey w wyścigu o indywidualną nagrodę, patrząc przez pryzmat jego bardzo wyrównanej gry w tym sezonie.

Na uwagę zasługuje również w tym wypadku istotne porównanie par defensywnych, które wspomagają wszystkich bramkarzy z konkurencji (Holtby, Crawford czy nawet Schneider) i nie ulega żadnej wątpliwości, że to bramkarz Czerwonych Skrzydeł w tym sezonie ma najmniej skuteczną opiekę pod swoją bramką. Tak prezentują się aktualne statystyki czołówki bramkarskiej NHL.

stats2

Mój dom w Detroit.

Petr jest w swoim roku kontraktowym i z pewnością będzie oczekiwał wysokiej podwyżki z kwoty 737,500$, które zarabia w tym sezonie. Prawdopodobnie nowa umowa będzie szacowana w okolicach 4-5 mln na sezon — bez wątpienia zasłużył sobie na to i jak sam stwierdził: „Red Wings to jeden z najlepszych zespołów i nie chce się stąd wyprowadzać. Byłoby świetnie zostać tutaj na dłużej”. Kibice i przede wszystkim koledzy z zespołu w pełni podzielają to zdanie i możemy być niemal pewni, że Petr ulokuje się tutaj na dłuższy okres — z czego również wynika polityka rządzenia zespołem przez Kena Hollanda.

Niełatwe początki.

Początki Mrazka przed przylotem do USA rozpoczęły się w czeskiej extralidze w klubie HC Vítkovice Steel i dopiero później poważniejsze kroki stawiał w lidze OHL, a pierwszym człowiekiem, który dostrzegł talent Czecha to były dyrektor Red Wings ds. rekrutów — Joe McDonnell, który aktualnie pracuje w Dallas. Z początku nie układało się kolorowo i zanim dostał swoją szansę w poważniejszym klubie, musiało minąć trochę czasu. Swój debiut w Detroit zanotował 7 lutego 2013 roku w St. Louis, gdzie Red Wings wygrali 5-1 z 26 obronami Mrazka.

Ponadto tym zwycięstwem Petr został drugim bramkarzem w historii (obok Alexa Aulda), który wygrał swój debiutancki mecz w ECHL, AHL oraz NHL w tym samym sezonie. Z biegiem czasu wszystko zaczęło układać się po myśli klubu i samego Czecha, który w swoim pierwszym poważnym sezonie 2014-2015 rozegrał 29 spotkań z bilansem 16-9-2, 2.38 średniej ilości bramek na koncie, .918 procent obronnych oraz trzema „shutoutami”

Głównymi atutami Mrazka to przede wszystkim jego wysokie, wręcz bojowe zaangażowanie na lodowisku. „Nigdy nie rezygnuje, z jakiegokolwiek oddanego strzału w jego kierunku, po prostu nienawidzi, kiedy zostaje trafiony” – twierdzi McDonnell, który bez chwili zwątpienia porównywał Petra do legendy czeskiego hokeja — Dominika Haska, który z Red Wings zdobył Puchar Stanleya w 2002 roku.

Petr to bardzo dobry „puck handler” – jeden z lepszych w lidze, gra bardzo dynamicznie w swojej strefie, patrzy przez ramię, zanim dostanie krążek, ma bardzo dobre pole widzenia i instynkt sytuacyjny wiedząc kto, jest wolny w danym momencie i do kogo może odegrać. Tutaj pewien przykład z początku sezonu i jego „markowe” podanie do Gustava Nyquista.

Mrazek bardzo umiejętnie i szybko otrząsa się po słabych występach, nie zabiera sobie do głowy nieudanych interwencji podczas meczu, a to niewątpliwie bardzo cenne umiejętności mentalne, które są idealnym wstępem dla każdego młodego bramkarza przed wejściem do elitarnego poziomu w NHL. Po świetnej serii i kilku wielkich występach, gdzie ratował swój zespół, umożliwiając niejednokrotnie na zdobycie niezasłużonego kompletu punktów, nadeszły również słabsze momenty, ale to z pewnością tylko przejściowy epizod i jak najbardziej Petr Mrazek do końca sezonu powinien być realną #1 między słupkami Czerwonych Skrzydeł i wciąż liczyć się w walce o nagrodę dla najlepszego bramkarza sezonu. Przyszłość stoi przed nim szerokim otworem.