1 . Nowa formuła się sprawdziła
NHL postanowiła ratować upadający wizerunek Meczu Gwiazd i dokonała sporych zmian w formacie samej rozgrywki. Zamiast tradycyjnego jednego spotkania, tym razem kibiców czekał mini-turniej złożony z trzech meczów, w którym walczyły reprezentacje poszczególnych Dywizji (Atlantyku, Metropolitan, Pacyfiku i Centralna).
Zawody były rozgrywane w skróconej formie, każde spotkanie trwało 20 minut. Istotną zmianą był też fakt, że nie rywalizowano w tradycyjnej liczbie „pięciu na pięciu” lecz po trzech z każdej strony na lodzie. Selekcją kapitanów wszystkich ekip zajęli się kibice, oddając głosy w internetowej sondzie. Resztę uczestników wskazała NHL.
Zawodnikom spodobały się wprowadzone zmiany, widać było też większe niż w poprzednich latach zaangażowanie w grę i czerpaną z niej radość. Publiczność także potrafiła docenić te starania i podnosiła owację w odpowiednich momentach.
2. Kolorowe słownictwo Tylera Seguina
U nas w Polsce mówi się czasami „chłop ze wsi wyjdzie, ale wieś z chłopa nigdy” i chociaż ma to raczej pejoratywne znaczenie i nie za bardzo wiem jak przełożyć to na sytuacje Tylera Seguina to jest pewne podobieństwo na rzeczy. Widać że chłopak mimo długiego już pobytu w Teksasie pozostał Kanadyjczykiem z krwi i kości i nadal reaguje żywiołowo jak prawdziwy „Kanadol” na bieg wydarzeń na lodowisku.
Dowód? Kiedy przyszło mu grać i komentować mecz równocześnie mogliśmy usłyszeć kilka kwiecistych słów. Dowiedzieliśmy się też że sam na siebie Tyler woła per „Seggy” i że potrafi przepraszać 🙂 To było świetne posłuchajcie sami, nie chcielibyście takiego komentarza „z wysokości lodu” częściej? Dobrze że mamy jeszcze serię „mic’d up”.
3. Liczba goli w dół
Zaskoczeniem dla kibiców była liczba zdobywanych goli. Zmiana formatu wydawała się być kolejnym krokiem w kierunku zwiększenia liczby bramek, które zresztą już w poprzednich latach dochodziły do „kosmicznych” ilości (w 2015 gdy grały przeciwko sobie ekipy Nicka Foligno i ekipa Jonathana Toewsa ustanowiono rekord 29 trafień).
Okazało się jednak, że w formule trzech na trzech hokeiści bardziej poważnie podchodzili do obrony, a bramkarze bronili na sto procent swoich umiejętności. W pierwszym spotkaniu Dywizja Atlantyku pokonała Dywizje Metropolitan 4:3, a w drugim Dywizja Pacyfiku ograła Dywizję Centralną 9:6.
Wielkie zasługi w tym miały dwie rzecz – większa aktywność w grze obronnej zawodników oraz wysokie skupienie bramkarzy, którzy nie mieli ochoty robić tego dnia za materiał do przerobienia na sito.
4. John Scott został MVP, to jego świat, my tylko w nim żyjemy
Niesamowita historia Johna Scotta miała swoją jeszcze bardziej niesamowitą kontynuację. Przedstawialiśmy wam już na portalu historię przedstawioną przez niego za pomocą serwisu The Players Tribune. To chwyciło za serce kibiców i hokeistów tak, że postanowili jeszcze bardziej pomóc Scottowi w tej imprezie.
Już przed rozpoczęciem weekendu Brent Burns i Joe Pavelski jego byli koledzy z San Jose Sharks zapowiadali, że będą go szukać na lodowisku, tak by John strzelił jakąś bramkę. Udało się to dwukrotnie w pojedynku Pacyfiku z Central i to nie były nawet brzydkie czy byle jakie trafienia. To były hokejowe gole oczywiście z przymrużeniem oka ale nie kartofle i pełna pokazówka.
Strzelając dwukrotnie John Scott ma obecnie więcej bramek w Meczach Gwiazd niż Sidney Crosby – to nie żart!
5. Zwycięstwo reprezentantów Pacyfiku, świetna forma bramkarzy
W wielkim finale padł tylko jeden gol, reprezentanci Pacyfiku cieszyli się ze zwycięstwa 1:0 po trafieniu Coreya Perry’ego. Najlepsze wrażenie zrobili bramkarze Jonathan Quick i Roberto Luongo, którzy w pierwszej połowie finału dokonywali niesamowitych obron i zachowali czyste konto. Także zmieniający Quicka w drugiej połowie John Gibson miał swoje pięć minut i zagrał na „shutout” co w pokazówce jest trudne i obarczające moralnie. Gibson był chyba tego dnia najlepszym bramkarzem, dodając do udanego występu w finale także tę interwencję z półfinału:
Gibson save, and goal on the other end. pic.twitter.com/adnb6rxEGb
— ⓂarcusD (@_MarcusD_) luty 1, 2016
6. Rozrywka = John Scott
To była towarzyska rozgrywka i chociaż wszyscy zrozumieli jej sens to najwięcej rozrywki dostarczył właśnie John Scott. Jego celebracja po pierwszej zdobytej bramce, jakby właśnie zdobył gola na wagę awansu do finałów Pucharu Stanleya 🙂
Albo powalenie hitem Patricka Kane’a i udawana walka na życzenie przyszłego MVP ligi (na to się w tej chwili zapowiada):
https://youtu.be/KyQemdQoPt8
No i to jak zaorał Jeremy’ego Roenicka przed „milionami telewidzów”. Niedokładnie słychać, ale chodzi o to że Roenick przed ASG mówił nieprzychylnie o potencjalnym występie Scotta na imprezie (coś o braku klasy). Podczas meczu zebrało mu się na przeprosiny (pewnie pod publiczkę, bo zobaczył że ludzie stoją murem za Johnem), co Scott kwituje szybkim „nie po raz pierwszy się pomyliłeś”.
This whole conversation is legendary. pic.twitter.com/Tr4T548qgk
— Doc Emrick (@DocInRealLife) styczeń 31, 2016
7. pierwsza kara na All Star Game od dawna
Sędziowie na All Star Game są raczej dla ozdoby, brak fizyczności w grze i sparingowa atmosfera praktycznie wykluczają wszelką konieczność używania gwizdka z wyłączeniem sytuacji gdy trzeba rzucić krążek na face-off. Tym razem był jednak wyjątek, a Pekka Rinne wpisał się w historię Meczów Gwiazd… łapiąc karę za opóźnianie gry. Chodziło o zagranie krążka poza „trapezem”, czyli tam gdzie bramkarzowi już nie można. Być może Fin myślał, że w meczu takim jak ten ujdzie mu to na sucho, ale arbitrzy też postanowili zaistnieć. To nie tak, że kary na ASG nie zdarzały się nigdy. Pamiętamy kilka edycji wstecz rzucony kij przez Aleksandra Owieczkina i wynikający z tego rzut karny, a parę lat wcześniej także karę dla Mike’a Komisarka. Nikt nie może sobie jednak przypomnieć kary dla golkipera w tego typu rozgrywce.
8. Jaromir Jagr nie chciał ale musiał… i był zadowolony
Nie było tajemnicą, że Jaromirowi Jagrowi nie chciało się nic w ten weekend w Nashville. Czech nawet żartował, że zagra słabo, bo wtedy kilka godzin wcześniej bedzie mógł wrócić na Florydę i odpoczywać w towarzystwie swoich ulubionych muffinów. Z biegiem czasu imprezy Jagrowi chyba się jednak spodobało w Music City bo uśmiech nie schodził z jego twarzy. Pomagał też fakt, że wcale nie ustępował młodszym kolegom w rozgrywce 3 na 3, czego się bardzo obawiał.
9. Roberto Luongo podgrzewał atmosferę i grał na uczuciach kibiców
Roberto Luongo jest jednym z najaktywniejszych hokeistów na twitterze i wie doskonale jak posługiwać się mediami społecznościowymi. Co więcej wychodzi mu to doskonale i zazwyczaj trafia ze swoimi żartami bądź puentami. „Luu” nie omieszkał skorzystać z okazji i pobawić się trochę uczuciami kibiców Toronto Maple Leafs i Tampa Bay Lightning. Jako pierwszy zauważył i podał w obieg myśl, że współpraca Leo Komarova i Stevena Stamkosa pod banderą Dywizji Atlantyku może być przygotowaniem do ich wspólnej gry w jednym klubie…
For the final we are pairing Leo Komarov with futur teammate @RealStamkos91……. I kid I kid #NHLAllStar
— Strombone (@strombone1) luty 1, 2016
10. EA Sports – wasz ruch
Skoro już świat oszalał na punkcie Johna Scotta, to czy okładka gry NHL 17 w przyszłym sezonie może wyglądać inaczej?