Boston Bruins – Montreal Canadiens
Gdyby nie fakt wyjątkowej scenerii, dogodnej pory i całej otoczki medialno-rozrywkowej uznalibyśmy ten mecz za gorzej niż średni… i w sumie tak też uznajemy. Jedyne co do zaoferowania miał Boston Briuins tego dnia to była niezła gra ciałem, z której jednak mało wynikało odbiorów. Cała reszta w wykonaniu Niedźwiedzi była słaba, bez Marchanda i Krejciego brakowało jakości z przodu. Zmiennicy tych postaci wywindowane do top six nie poradziły sobie z ciężarem gatunkowym meczu.
Habs grali tylko o poziom lepiej, skorzystali dużo na powrocie Brendana Gallaghera który jak na tak długą absencję wrócił znakomicie golem i asystą. Mike Condon godnie zastąpił Careya Price’a chociaż długo pozostawał nietestowany, jego obronę w końcówce drugiej tercji na Ryanie Spoonerze należy jednak uznać za najbardziej pamiętną akcję tego Klasyku.
67 tysięcy widzów na Gillette Stadium w Foxborough zostało uraczonych nieco zbyt przewidywalną i zdecydowanie zbyt mało energiczną oprawą audio-wizualną. Muzyka grana przez zaproszone bandy była kiepska, hymny też mogły wypaść bardziej okazale. Samolot na niebie i fajerwerki wydawały się dużo mniej efektowne niż w poprzednich latach. A może to już człowiek-widz jest bardziej oklepany w tym formacie i zaczyna wydziwiać? Estetykę uratował P.K. Subban, który na stadionie zjawił się w gustownym ubiorze (prawo). Stroje obu zespołów także mogły się podobać, a atmosfera na trybunach pewnie była fajna. Skoro już się wydało te 500 dolarów za bilet trzeba było się bawić, prawda?
Max Talbot z Boston Bruins był fatalny i zagrał na -4 zdążył też przesiedzieć na ławie cztery karne minuty – zdecydowany LVP tego spotkania. Boston miał tylko jeden lepszy fragment w tym pojedynku, mniej więcej od 30 do 45 minuty, wtedy z Habs nieco zaczęło wychodzić powietrze (pewnie także przez przewagę w hits Niedźwiedzi). Trzy wizyty na ławce kar graczy Canadiens i bramka na 1:3 dawały nadzieje na jakiś crunch-time. Niestety później prosty błąd Zdeno Chary i perfekcyjnie wyprowadzona przez Gallaghera kontra zakończyły emocje na dobre – moment przepadł w momencie trafienia na 4:1.
Claude Julien wykazał się złośliwością na sam koniec meczu. Zac Rinaldo dorównywał Maxowi Talbotowi przez 1/2 spotkania szedł łeb w łeb jeśli chodzi o bycie najgorszym na lodzie. Później gdy Bruins mieli lepsze chwile Rinaldo był przez Juliena trzymany na ławce. Kiedy jednak wszystko przepadło szkoleniowiec Bostonu wypuścił do boju swojego rozrabiake, a Rinaldo robił to z czego jest znany – wkurwiał rywala i starał się go osłabić w każdy możliwy sposób. Na zakończenie spotkania całkowicie stracił hamulce i zrobił to bez żadnych reperkusji: