1 . Czy kryzys, który przechodzą New York Rangers przypomina Ci to, co działo się z Vancouver Canucks w 2012-13? Punkt wspólny dla obu sytuacji to trener Alain Vigneault, czy wspólnym finiszem obu sytuacji będzie jego zwolnienie?
[wpdevart_poll id=”56″ theme=”1″]
Burzyński: Wątpię aby już na tym etapie można było prorokować Vigneaultowi zwolnienie. W Nowym Jorku wykonuje świetną pracę, a chwilowy dołek formy nie powinien być brany tak bardzo na serio. Konferencja wschodnia jest w tym roku niespodziewanie silna, więc i Rangers mają bardziej pod górkę, jednak uważam, że brak play-offów im nie grozi, a prawdziwą ich wartość i jakość pracy Alaina będziemy mogli oceniać właśnie po PO.
Szewczyk: Powstrzymałbym się jeszcze od takich opinii. Rangers mają dołek co wyraźnie widać w ich ostatnich ligowych statystykach, ale mówienie już teraz, że z tego dołku razem z Vigneaultem wyjść się nie da jest zdecydowanie zbyt wczesne. Sytuacja w Vancouver była podobna, tam skończyło się na zwolnieniu trenera, ale człowiek uczy się na błędach, nieprawdaż?
Milczarski: Problemem Vancouver w tamtych latach nie był ich trener, tylko GM Mike Gillis, który mając w swojej ekipie dwóch elitarnych bramkarzy, po pół roku został z Eddim Lackiem i Jacobem Markstromem nie dostając w zamian zupełnie nic konkretnego. Vigneault to moim zdaniem świetny trener, który ponownie musi zmagać się z trudnościami kadrowymi. W Nowym Jorku dwóch najlepiej opłacanych obrońców (Dan Girardi i Marc Staal) jest podpisanych na kolejnych 5+ lat z cap hitem co najmniej 5,5M, obaj z no-move close. Szkoda że nie są to tak naprawdę dobrzy obrońcy, warci takich kontraktów. A co do obniżki formy NYR to była ona do przewidzenia, co pięknie pokazał Adrian Kowal w swoim artykule.
2. Dale Tallon zbudował na Florydzie mocny punkt Dywizji Atlantyk. Czy to już moment w którym mamy bić brawo menadżerowi, czy szczytowy punkt wyników i budowy tej ekipy dopiero nadejdzie?
[wpdevart_poll id=”57″ theme=”1″]
Burzyński: Problemem Panthers mogą być bramkarze, ponieważ inne elementy działają wyśmienicie. Na Florydzie doskonale połączyli młodość i doświadczenie, co widać nie tylko w grze zespołu, ale i w zdobyczach punktowych. Myślę, że Pantery w kolejnych latach pokażą, że ten sezon to nie przypadek, ale dla mnie już to co do tej pory zrobił Dale Tallon jest czymś wspaniałym.
Szewczyk: Na Florydzie od kilku sezonów budowała nam się dobra ekipa. Młodzież Panter zaczyna się ogrywać co rzecz jasna zaczyna przynosić coraz to lepsze rezultaty. Nie sądzę jednak, że Panthers pociągną sezon do końca w takim tempie jak teraz. To wciąż jednak ekipa młoda i niedoświadczona więc spodziewać się można, że najlepsze rezultaty Florydy przyjdą w kolejnych sezonach. O ile oczywiście drużyna do tego czasu nie zbankrutuje.
Milczarski: Obecny hot streak Panter jest wynikiem bardzo udanej koordynacji w czasie dobrej gry i równie dużego szczęścia. Jednak ogólna budowa drużyny składająca się z trafionych, wysokich wyborów w drafcie z dobieraniem sprawdzonych i doświadczonych weteranów zaczyna przynosić oczekiwane skutki. Aleksander Barkov zaczyna wyglądać jak dynamiczny, duży center z prawdziwego zdarzenia choć ma dopiero 20 lat. Aaron Ekblad coraz bardziej przypomina Drew Doughty’ego, tylko że gra na wschodzie.
Może nie ma tak kosmicznych wyników ofensywnych co Erik Karlsson, ale nadrabia to świetną grą w defensywie, dokładając do tego całkiem solidne liczby. Powoli budzi się do życia Jonathan Huberdeau. Ostatecznie jednak bardzo dużo zależy od postawy Roberto Luongo. Ludzie z Florydy muszą cały czas ładnie prosić niebiosa by 37 latek utrzymywał swoją bardzo wysoką formę. Dopóki mu nie odpadną kolana, szansę Panthers oceniam bardzo wysoko. Cieszy również coraz lepsza frekwencja na ich meczach. Miejmy nadzieję, że z dobrymi wynikami drużyny ten trend się utrzyma.
3. Reakcje na Zimowy Klasyk pomiędzy Canadiens i Bruins były przeróżne, ale wszyscy przyznawali, że sama rozgrywka nie stała na najwyższym poziomie. Co podoba ci się najbardziej, a co najmniej w idei meczów „pod chmurką”?
[wpdevart_poll id=”58″ theme=”1″]
Burzyński: Nie należę do entuzjastów tego widowiska, podobnie jak nie lubię All-Star Game. Mecze na otwartym stadionie nie mają dla mnie tego samego smaku i klimatu, co normalne mecze w zatłoczonej hali. Dobitnie brakuje mi bliskości widzów w otoczeniu lodowiska. Sama rozgrywka także nie jest tak dynamiczna, na co chyba największy wpływ mają warunki atmosferyczne. Póki jednak takie mecze mają pozytywny wpływ na promocję hokeja, nie mam nic przeciwko, aczkolwiek wprowadzanie coraz większej ilości meczów na świeżym powietrzu uważam za zbyt dużą ingerencję.
Szewczyk: Winter Classic to jak dla mnie dobra promocja hokeja. Wszystkie światowe media podają informację o hokejowym klasyku. Poziom sportowy w tym roku – no cóż, nie zawsze wszystko jest idealne. Ciężko mi powiedzieć co w tym wydarzeniu konkretnie mi się podoba bądź nie. Sam osobiście nie ekscytuje się jakoś bardzo tym meczem. Oglądanie tego na 80-tysięcznym stadionie uważałbym za katorgę. Winter Classic uważam za wydarzenie dla ludzi, który stawiają swoje pierwsze hokejowe kroki i mogą przez takie eventy pod chmurką złapać zajawkę.
Milczarski: Winter Classic był wydarzeniem wyjątkowym w pierwszych latach swojego istnienia. Był imprezą rzadką, często jedynym takim wydarzeniem w sezonie, by rozgrywać mecz na świeżym powietrzu. Teraz gdy meczów „outdoors” jest nawet sześć podczas jednego roku kalendarzowego, sam Klasyk stracił na prestiżu. Mecze nie stoją na najwyższym poziomie, często przez gorsze warunki lodu, które są naturalnie spowodowane trudnymi warunkami zewnętrznymi. Myślę, że ojcowie założyciele mądrze pomyśleli by ten sport był rozgrywany w hali. Sądzę, że właśnie w takich warunkach hokej jest najbardziej atrakcyjny.
4. Kiedy już skończymy mówić o zwycięzcach i przegranych danego sezonu, zawsze przenosimy się do tematu „cichych” bohaterów. Spróbujmy więc odwrotnie, kto jest cichym przegranym tej kampanii? Lepsze zadatki na to miano ma John Tavares czy Steven Stamkos? A może ktoś inny poza głównym nurtem gra nie tragiczny, ale zbyt przeciętny jak na swoją rolę sezon.
[wpdevart_poll id=”59″ theme=”1″]
Burzyński: Największym przegranym tego roku jest dla mnie zdecydowanie Ryan Getzlaf. Getzlaf strzelił do tej pory bodajże tylko dwie bramki i nie pomaga mocno uzależnionym od jego dyspozycji Ducks. Co do Stamkosa, to wędrując do będących w przebudowie Leafs (jeśli tak się stanie) może okazać się wygranym, w perspektywie kolejnych kilku lat, także na tle personalnym, bo nie ukrywał nigdy, że chciałby zagrać w Toronto.
Ruszel: Mówiąc o tych od których po cichu oczekiwano czegoś więcej należy wskazać wymienionego tu Johna Tavaresa. W pierwszych 31 występach tego sezonu JT strzelał średnio tylko 2.9 razy na bramkę rywali, był często blokowany nie grał swojej gry gdzieś na pograniczu fizyczności i techniki. To zawsze był ktoś łączący w sobie taki mix, rzadko ujawniał talent jeździecki i nie był raczej kimś „nie do dogonienia”. Swoją pozycje budował na sprytnych strzałach i podaniach, twardej walce na długości całego lodu. W sprawie Stevena Stamkosa podajemy niemal regularne raporty, nie uważam żeby był „cichym” przegranym, ale zastanawiające jest że dookoła niego ludzie stają się niezadowoleni (Drouin), tacy gracze powinni raczej ciągnąć innych do góry.
Milczarski: Wszystko zależy jak się zakończy obecny sezon, ale patrząc na dzisiejszą sytuację Tampa Bay Lightning – to ich muszę wskazać na „cichych” przegranych w perspektywie całej organizacji jak i wyników na lodzie. Niepewna sytuacja kontraktowa ich kapitana, dziwnie prowadzony rozwój Jonathana Drouin, niepewny i często kontuzjowany Vasilevskiy, najprawdopodobniej następca Ben Bishopa. Z drugiej strony szokuje zupełnie bezbarwny atak Błyskawic. Z najskuteczniejszej drużyny ligi poprzedniego sezonu spadli na 21. miejsce w bramkach na mecz, tak naprawdę bez jakiejkolwiek zmiany kadrowej. Jeżeli Tampa nie wejdzie do playoffów, to szybko przestaną być cichymi przegranymi. Ewentualna eksplozja kadrowa jaka ich czeka po tym roku, patrząc na rozkład kontraktów, będzie się długo odbijać echem w hokejowym świecie.
5. Kto jest według Ciebie najgorszym trenerem w NHL (podaj racjonalne argumenty) bazując na ogólnej wiedzy, nie tylko na ostatnich wynikach?
[wpdevart_poll id=”60″ theme=”1″]
Burzyński: Naturalnym chyba będzie wskazanie tutaj Johna Tortorelli. Za rozbicie szatni Blue Jackets i próby zmiany technicznych wirtuozów w hokejowych wyrobników. W ostatnich latach Torts psuł wszystko czego się dotknął, może poza sezonem 11/12, kiedy odpadł z Rangers dopiero w finale konferencji.
Szewczyk: John Tortorella. Całkowita destrukcja szatni Blue Jackets. W Columbus budowała się świetna ekipa na czele z Ryanem Johansenem. Wystarczyło kilka tygodni pod batutą Tortorelli aby ten utalentowany zawodnik poprosił już o transfer. Torts może w tym sezonie zburzyć wszystko co przez kilka ostatnich sezonów udało się w Columbus wybudować. Nie sądzę aby ciągle odsyłanie czołowych postaci drużyny na trybuny za słabą grę rozwiązało jakiś problem. John tego chyba nie rozumie.
Milczarski: Trudno nie zgodzić się z moim przedmówcą, Tortorella to wirus potrafiący zburzyć niejedną szatnię. Ale muszę wykorzystać okazję i wskazać na równie fatalnego Patricka Roy i jego Colorado Avalanche. Tu bardziej rzuca się w oczy zupełnie tragiczny styl gry, który nieustannie proponuje były znakomity, lecz uparty w swoich błędnych przekonaniach bramkarz. Odkąd przejął drużynę na początku sezonu 2013-2014 jego zespół w 204 meczach, w sumie, na przestrzeni trzech sezonów ma sumaryczny współczynnik strzałów na poziomie -803! Co może być jeszcze bardziej szokujące, trend jest cały czas, z miesiąca na miesiąc coraz gorszy.
Tylko i wyłącznie dzięki dobrej postawie bramkarzy, w szczególności Semyona Varlamova, jak i szczęściu strzeleckiemu jakimś cudem i w niewyjaśnionych okolicznościach w tych samych 204 meczach, ich różnica bramek wynosi +12. Przez ten czas, Colorado przewodzi lidze w statystyce PDO, która obrazuje mniej więcej szczęście danej ekipy. Gdyby nie indywidualne umiejętności, których w Avalanche nie brakuje, co roku drużyna z Denver byłaby czołowym kandydatem do bycia w ligowej piwnicy. Jestem osobiście zniesmaczony patrzeniem na marnowanie się takich talentów jak Nathan MacKinnon czy Matt Duchene. Szkoda również Jaroma Iginli, który za kadencji Patricka Roy, upragnionego Pucharu Stanleya nigdy nie zdobędzie.